Grudzień 2017

Mężczyzna twierdzi, że miał kontakt seksualny z obcym

Mieszkaniec Nowego Jorku David Huggins twierdzi, że w wieku 17 lat miał kontakt seksualny z „kosmitką uwodzicielką”, albo jak kto woli „kosmitką nimfomanką” i na podstawie tego, co się stało, rysuje obrazy. O sprawie informuje między innymi The Mirror.

 

Według artysty, wynikiem jego kontaktu z cywilizacją pozaziemską były „tuziny dzieci". Obecnie 74-letni Huggins wspomina, że po raz pierwszy spotkał kosmitów w wieku ośmiu lat. Kolejny kontakt nastąpił „niespodziewanie" dziewięć lat później.

 

Amerykanin jest przekonany, że spłodził co najmniej 60 stworów, których nazywa hybrydami człowieka i kosmitów. „Któregoś dnia zabrano mnie do pokoju pełnego dzieci i musiałem dotknąć każdego z nich" – twierdzi Huggins.

 

Swoje pierwsze doświadczenia seksualne opisuje następująco: „spotkałem nieznaną kobietę w lesie, która podeszła do mnie, a potem rozpoczął się akt seksualny. Stworzenie przypominało niewiastę o długich nogach, o bladej twarzy i dużych oczach, które promieniowały seksualnością. Jedynym dowodem tych spotkań są moje autorskie obrazy. Organizuję wystawy, na których opowiadam o każdym epizodzie moich spotkań z kosmitami”.

 

loading...

Świąteczny Rozejm, niezwykłe wydarzenie czy świąteczny cud?

Wielu z nas słyszało kiedyś pompatyczną historię o niezwykłym wigilijnym cudzie mianowanym przez media "świątecznym zawieszeniem broni". Miał on  miejce w 1914 roku podczas I wojny światowej, kiedy to przedstawiciele niemieckiej i brytyjskiej armii przerwali ostrzał, wyszli z okopów i razem spędzili świąteczny wieczór w atmosferze wzajemnej przyjaźni. Jednak jaka prawda kryła się za tym zdarzeniem?

Dzisiejsi historycy łączą to zdarzenie nie tyle z paranormalnym zjawiskiem co jako bezpośredni efekt praktyki "nieoficjalnych rozejmów" podczas których obie strony konfliktu godziły się na wstrzymanie ognia aby zebrać rannych żołnierzy. Z czasem niektórzy korzystali z tych przerw od walki i spotykali się ze swoimi "wrogami" na przyjacielskim papierosie. Takie rozejmy, miały mieć miejsce już od listopada 1914 roku.


Niemieccy i brytyjscy żołnierze pogrzebujący zmarłych 18 grudnia 1914 roku

Naturalnie, nie umknęło to uwadze kadry oficerskiej, po obu stronach barykady. Obawiano się, że akceptowanie takich zachowań mogłoby doprowadzić do spadku motywacji u żołnierzy a nawet sprowokować akty dezercji. Wydano więc rozkazy które stwierdzały, że każdy kto brata się z wrogiem niezależnie od tego czy ze względów praktycznych czy z nudów zostaje uznany za zdrajcę.

Całą sytuację dodatkowo skomplikował apel ówczesnego papieża Benedykta XV, który 7 grudnia 1914 roku nawoływał do zorganizowania oficjalnego "Pokoju Bożego" i zaprzestania walk na czas świąt. Władze Trójprzymierza i Trójporozumienia odmówiły prośbie patriarchy kościoła choć spodobał im się koncept podniesienia morale żołnierzy poprzez uczczenie Bożego Narodzenia. Obie strony konfliktu zaopatrzyły swoich żołdaków w paczki świąteczne zawierające papierosy i alkohol aby jakoś umilić im celebracje świąt.

To właśnie wtedy doszło do słynnej opowieści o świątecznym rozejmie. W wigilię Bożego Narodzenia niemieccy żołnierze ubrali swoje drzewka, zaświecili świece i rozpoczęli śpiewanie kolęd. Wkrótce dołączyli do nich ich adwersaże z Wielkiej Brytanii. Po upływie kilku godzin mężczyźni zaczęli niepewnie wychodzić ze swoich okopów i wkońcu doszło do epokowego zdarzenia opisywanego w ówczesnej prasie jako świąteczny cud. Warto nadmienić, że dotyczyło to jedynie urywka frontu okupowanego przez brytyjską piechotę. Żołnierze pochodzący z Belgii i Francji uczestniczyli w tym czasie w krwawych walkach.

Zgodnie z powielaną od lat historią, żołnierze wrogich sobie armii przez jedną noc ogłosili zawieszenie broni i razem spędzili Boże Narodzenie w atmosferze przyjaźni. Dzielili się ze sobą zawartością ich świątecznych paczek oraz robili sobie zdjęcia upamiętniające spotkanie. Najważniejsze w tym wszystkim było jednak zaopiekowanie sie rannymi oraz pochowanie zmarłych.

Oczywiście następnego dnia powrócili oni na swoje posterunki i ponownie rozpoczęli ostrzał pozycji wroga. Fotografie tego zdarzenia, wystarczyły jednak aby wywołać wzruszenie w opinii publicznej oraz oburzenie w dowództwie sił zbrojnych. Obawiano się, że takie zajścia mogą zniechęcić żołnierzy do walki wobec czego zakazano wszelkich form tymczasowego rozejmu na froncie pod groźbą sądu wojskowego. Tym samym, wydarzenia z wigilii 1914 roku były ostatnim przykładem tego typu praktyki na polu bitwy.

Znając kontekst historyczny całej tej sytuacji, "świąteczny cud" z czasów I wojny światowej nie jest tak mistyczny jak mogłoby się nam wydawać. Nie da się jednak zaprzeczyć że gdyby nie decyzje podjęte przez samych żołnierzy, ich oficerów, przywódców państw oraz samego papieża Benedykta XV, które w niewytłumaczalny sposób wytworzyły te unikatowe okoliczności nie doszłoby do pojednania się pomiędzy wrogimi sobie oddziałami. Jest to kolejny dowód na to, że cuda nie muszą pochodzić od Boga i że każdy z nas posiada w sobie siłę konieczną do zmiany statusu quo, nawet jeśli tylko na jeden wieczór. Warto o tym pamiętać, kiedy po raz kolejny zostaniemy wrzuceni w wir nijakości zwany potocznie XXI wiekiem.

 

 

loading...

Na powierzchni Księżyca odkryto tajemniczy heksagonalny krater

Choć Księżyc badamy z bliska już od kilkudziesięciu lat to wciąż nas fascynuje i stale odkrywamy coś nowego - jeśli nie są to obiekty przypominające obcych to namierzamy tajemnicze struktury, których istnienia nie potrafimy wyjaśnić. Podobnie jest w przypadku najnowszego odkrycia, które rozpala wyobraźnię i ciekawość poszukiwaczy UFO.

 

Na powierzchni Księżyca odnaleziono bardzo nietypową strukturę. Wśród licznych dziur spowodowanych uderzeniem mniejszych i większych asteroid przypadkiem zidentyfikowano coś, co nie mogło powstać naturalnie. Mowa o tajemniczym kraterze, który posiada heksagonalny kształt.

Odkrył go jeden z YouTuberów na zdjęciu wykonanym z wysokości 49 kilometrów przez sondę Lunar Orbiter 3 w 1967 roku. Ewidentnie widać, że krater posiada trzy idealne heksagony o różnych wielkościach, jeden wewnątrz drugiego. Przypomina on odwróconą piramidę. Jeśli ktoś nie wierzy, może samodzielnie wejść na stronę internetową Uniwersytetu Stanowego Arizony i zobaczyć to na własne oczy.

Struktura tego typu zdecydowanie nie może być dziełem przypadku. Z całą pewnością nie jest to krater uderzeniowy. Wygląda to bardziej na dzieło, które mogło powstać z ręki inteligentnej istoty. Może w tym miejscu lądował jakiś statek kosmiczny?

 

loading...

Dziwny obiekt ze zdjęcia z NASA zaobserwowany nad powierzchnią Księżyca

Na zdjęciach z misji kosmicznej Apollo 14 zidentyfikowano kolejne anomalie. Tym razem zauważono obiekt, który uznaje się za UFO.

Niedawno amerykańska agencja kosmiczna NASA opublikowała 20 tysięcy zdjęć z misji kosmicznych realizowanych w ramach programu Apollo. Spowodowało to wysyp analiz ufologów postrzegających na nich kolejne anomalie. To właśnie jeden z takich przypadków.

NASA jest od lat oskarżana o retuszowanie fotografii z kosmosu tak, aby nie dało się zauważyć na nich niczego niezwykłego. Zdaniem wirtualnych ufologów przeglądających te zbiory, nie udaje się edytować wszystkiego i właśnie dlatego pojawiają się kolejne rewelacje tego typu.

Czy rzeczywiście mamy w tym przypadku do czynienia z obserwacją niezidentyfikowanego obiektu latającego? A może to po prostu zabrudzenie obiektywu, albo jest to jakiś księżycowy orbiter. Każdy musi sam ocenić co tam widzi. Link do oryginalnego zdjęcia znajduje się tutaj.

 

 

loading...

Niezwykle głośne grzmoty dźwiękowe były słyszane na Florydzie!

Fenomen huków dźwiękowych niewiadomego pochodzenia miał miejsce wiele razy na przestrzeni ostatnich kilku lat. Jednym z najnowszych tego typu zjawisk, było to z miasteczka Tampa na Florydzie. Potężny grzmot wstrząsnął dziesiątkami z okolicznych domostw, jednakże nikt nie ma pewności co było źródłem niezwykłej fali dźwiękowej.

Niemalże natychmiast, posądzono o to okoliczne jednostki wojskowe. Jednakże rzecznicy prasowi baz sił powietrznych w MacDill, Eglin, Tyndall oraz 45 Space Wing oraz Kennedy Space Center zaprzeczają tym zarzutom. Co ważniejsze, rzecznik bazy MacDill wyraźnie wykluczył wszelką obecność pojazdów powietrznych w okolicy zdarzenia.

Nie zmienia to jednak faktu, że zjawisko zdecydowanie miało miejsce. Okoliczna gazeta Tampa Bay Times, informuje że źródłem dziwnego odgłosu mogły być pojazdy Kanadyjskich Sił Powietrznych, które uzyskały zgodę, na przelot naddźwiękowych samolotów nad terenem Zatoki Meksykańskiej. Nie wyklucza się więc, że dziwny grzmot dźwiękowy mógł być rezultatem ściśle tajnego projektu kanadyjskiej armii, choć ta teoria wymagałaby wyjaśnienia kwestii tego, dlaczego tylko mieszkańcy miasta Tampa słyszeli dziwne odgłosy z nieba?

Warto ponownie przypomnieć, że podobne trudne do wyjaśniena wydarzenia miały już miejsce wielokrotnie, zwłaszcza w USA. Ostatnio odgłosy słyszano w ubiegłym roku. Wtedy dotknęło to mieszkańców stanu Oregon oraz kanadyjskiej prowincji Quebec. Podobne odgłosy, zwane przez Amerykanów "Seneca Guns" czyli "Dział Seneki" występowały już w XIX wieku. Nazwa ta pochodzi od zjawiska przeciągłego grzmotu nieznanego pochodzenia słyszalnego od 1850 roku w okolicach Jeziora Seneca i Jeziora Cayuga w stanie Nowy Jork. Zjawisko to można opisać właśnie jako odgłosy przypominające wystrzały z dział artyleryjskich.

loading...

Tajemnicze kule światła zostały zaobserwowane nad Australią

Obywatel Australii zarejestrował niedawno film dokumentujący niebo nad Sydney. Wyraźnie widać na nim cztery, dynamicznie poruszające się kule światła czyli tak zwane "Orby". Niezidentyfikowane obiekty latające krążyły wokół potężnej chmury burzowej, która gęsto słała na ziemię wyładowania atmosferyczne.

Amatorskie nagranie zostało wykonane 15 grudnia bieżącego roku. Niestety, autor nie zauważył orbów podczas samego nagrywania burzy – o ich istnieniu przekonał się dopiero po zgraniu filmu na dysk komputera i odtworzeniu go w spowolnionym tempie.

Jeśli dokładnie prześledzi się całe nagranie, można zauważyć jak w pewnym momencie dwa z czterech orbów wlatują wprost w chmurę burzową. Internauci snują z tego powodu liczne domysły i spekulują w komentarzach pod filmem – być może nieznane nam obiekty latające starały się w ten sposób pozyskać energię elektryczną, potrzebną im do dalszej podróży? Nie byłby to zresztą pierwszy przypadek gdy obiekty UFO interesowały się chmurami burzowymi! Tego typu obserwacje są poczyniane na całym świecie, a zjawisko z Australii może być jedną z nich.

 

 

 

 

loading...

Samozapłon w samym centrum Londynu? Policja nie wie co robić!

Samozapłon to zjawisko, które umykało się zrozumieniu nauki już od dziesiątek lat. Mimo wielu przypisywanych mu zgonów, oficjalnie naukowcy zaprzeczają jego istnieniu. Tymczasem, okazuje się, że zmarły we wrześniu 70 letni Irlandczyk paść ofiarą tego fenomenu w samym centrum Londynu.

Zgodnie z ogólną wiedzą na temat samozapłonu bardzo często towarzyszy mu jasnoniebieski kolor płomieni oraz gęsty gryzący dym wydobywający się z ciała, z którego w ciągu zaledwie kilku minut zostają jedynie popioły. Część z obserwatorów tych zjawisk wspominała jeszcze o syku, do złudzenia przypominającym odgłos ulatniającego się gazu.


John Nolan

Jak odnosi się to do przypadku Johna Nolana? Mężczyzna miał zginąć 17 września 2017 roku, w wyniku poparzeń 3 stopnia, po tym gdy niespodziewanie całe jego ciało zajęło się ogniem. Okoliczni przechodnie usiłowali zdusić ogień, ale dopiero przyjazd i interwencja strażaków pozwoliły na jego zgaszenie. Jeszcze żywy, Nolan został przetransportowany helikopterem do okolicznego szpitala, ale zmarł w drodze. Londyńska straż pożarna rozpoczęła śledztwo co do przyczyn zdarzenia. Przez kilka miesięcy, poszukiwali oni śladów substancji, która tak bardzo rozjuszyła ogień który objął Nolana. Niestety bez większych rezultatów. Teraz, sprawę przejęła londyńska policja, która prosi o pomoc okoliczną ludność.

Zgodnie ze słowami oficera prowadzącego śledztwo:

Rozmawialiśmy z wieloma świadkami, którzy widzieli gdy pan Nolan zaczął płonąć ale nikt nie ma pojęcia co rozpoczęło ogień. Pan Nolan był bardzo lubianym członkiem okolicznej społeczności i żadne z naszych przesłuchań nie wskazywało na to aby ktoś mógł mu źle życzyć. Żadne z zeznań nie wskazuje na to aby pan Nolan rozmawiał z kimkolwiek w chwili pojawienia się płomieni.

Jak więc widać, nie ma tutaj ani słowa o niebieskich płomieniach czy tajemniczym syczeniu, a ofiara była jeszcze żywa w chwili gdy zgasły płomienie. Nie odpowiada to więc opisom większości samozapłonów, co nie oznacza że nie mamy tutaj doczynienia z inną formą tego samego zjawiska. Samozapłon nie oznacza zresztą, że całe zjawisko zachodzi w wyniku działania magicznych mocy. Zazwyczaj, osoby usiłujące zrozumieć to zjawisko tłumaczą je za pomocą poziomu alkoholu we krwi lub poprzez tak zwany "efekt świeczki" czyli zjawisko w wyniku którego tłuszcz z ludzkiego ciała jest absorbowany przez ubranie danej osoby i to on służy za katalizator dla całego procesu.

Trudno ocenić co mogło mieć miejsce w przypadku 70 letniego Johna Nolana. Jednak gdy słyszy się o idącym samotnie mężczyźnie który nagle staje w płomieniach, których nie da się zgasić bez pomocy strażaków, trudno nie odnieść wrażenie że mamy tu doczynienia z czymś niezwykłym. Czymś co posiada wszelkie atrybuty, negowanego przez społeczności naukowe zjawiska samozapłonu.

 

 

loading...

Zakazana geologia to zakazana planetarna pamięć

Odpowiednio interpretując badania niezależnych naukowców można stwierdzić, że warstwy geologiczne są o wiele młodsze, niż twierdzą ewolucyjni geolodzy. Poważne i uczciwe podejście do błędów Darwina, do geologicznych świadectw rzekomo długich epok, daje nam silne przeświadczenie, poparte przez badaczy, iż Ziemia nie ma miliardów lat.

Błędy w nauczaniu (oprócz perfidii owładniętych darwinowskim duchem) wynikają ze zniekształcania danych albo/oraz ich błędnych inter­pretacji ? Coraz większa część naukowców przyznaje, że propagowane przez oficjalną naukę długie epoki dziejów Ziemi to zwykła fikcja. Pomiary i przegląd geologicznych struktur sugerują inne datowanie wieku naszej planety, niż to oficjalne - akademickie. Rzekomo powoli, ziarnko po ziarnku przyrastające for­macje geologiczne utworzone zostały w bardzo krótkim czasie, podczas katastroficznych zdarzeń. 

Na przykład gigantyczne fale tsunami kompletnie prze­kształcają krajobraz i tworzą nowe warstwy geologiczne w ciągu godzin, a według normalnych scenariuszy (sedymentacji, erozji) zmiany takie wyma­gałyby setek tysięcy albo i więcej lat. Coraz częściej świat nauki  zadaje sobie pytanie, czy rozciągniętych granic czasowych epok geologicznych nie należy drastycznie skrócić.

 

Utrzymywane w nauce sztywne powiązanie epok geologicznych z biologicznymi (ewolucyj­nymi) prowadzi do uznania za bajkę propagowanego przez naukę poglądu o rzekomo niepostrzeżenie wolno zachodzącej ewolucji. Jeżeli bowiem czas trwania procesów geologicznych gwałtownie się skróci, oznaczałoby to też, że jakiś nasz małpi przodek musiałby nagle zmutować i przekształcić się we współczesnego człowieka. Niestety mutacje powodują zwykle dalsze mutacje, co skutkuje raczej dewolucją, niż ewolucją.

Wielkie katastrofy naturalne zawsze owocują swego rodzaju skokiem czaso­wym (impaktem czasowym) na obszarach, których dotykają. Jak wiemy katastroficzne procesy zachodzą w tempie błyskawicznym, niejako zastępując jednostajne, powolne i długotrwałe procesy sedymentacji geologicznej. Jeżeli się nie uwzględni impaktu czasowego, to skutki krótkotrwałej katastrofy wydadzą się świadectwem niewyobrażalnie długich procesów geologicznych, z którymi z kolei wiąże się wymagającą mnóstwa czasu ewolucję.

Prowadząc badania i analizy geologiczne można dojść do zaskakujących wniosków, a te mają ogromny wpływ na naszą świadomość, ale co ważniejsze na duchowość , na to jak postrzegamy świat, kosmos, samych siebie. Nowe podejście do wieku Ziemi, do tego co się działo kilka tysięcy lat temu uruchamia wewnątrz nas pokłady niezwykłych doznań, wszyscy chcemy ich doświadczać, są jak życiodajny tlen, odżywiający nie tylko nasze ciała, ale i dusze. 

W kontekście tego co zostało napisane na początku, w związku z zakazaną geologią, warto przytoczyć tu pewien urywek opracowania: (...)Przemiana Sahary z subtropikalnej sawanny z hipopotamami, krokodylami i słoniami w piaszczystą, złowrogą pustynię nastąpiła zaledwie 5000, najwy­żej 6000 lat temu. Takie datowanie wynika z rekonstrukcji warunków klima­tycznych przeprowadzonej w 1998 roku przez poczdamski Instytut Badań Kli­matycznych. Nagłe zmiany klimatu miałyby wynikać z niewielkich okresowych zmian ziemskiej orbity i kąta nachylenia osi ziemskiej...

 

Jeszcze 6000 lat temu jezioro Czad pokrywało na Saharze obszar 330 000 kilometrów kwadratowych. Dziś na północy Sudanu góry kredy jeziornej, tak zwanej yardangi, wystają z pustynnego piasku niczym góry lodowe z morza, świadcząc o tym, że przed zaledwie 5000 lat na obszarze tym istniał wielki słodkowodny akwen. „Wiek radiometryczny węgla zawartego w związkach organicznych uwięzionych w sedymentach jeziornych rozciąga się od 8100 (...) do 5200 lat temu", co według prof. dr. Hansa-Joachima Pachura (Freie Universitat, Berlin) potwierdza nagłą zmianę klimatu, jaka zaszła wówczas na wschodniej Saharze (Pachur, 2002, s. 86).

 

Geoekologiczna rekonstrukcja środowiska, jakie istniało na obszarze, który dziś nie sprzyja życiu, oparta jest między innymi na liczących sobie około 5000 lat kościach bydlęcych i równie starej ceramice. Potwierdzenie znajduje też w rysun­kach naskalnych (petroglifach), znajdowanych w otaczających ten rejon górach: kobieta doi krowę pośrodku odpoczywającego stada, a na „drzewach i palach wiszą naczynia ceramiczne, tak jak 200 lat temu Bath obserwował u pewnego ludu ho­dowców bydła żyjącego 800 kilometrów na południe od Czadu" (Pachur, 2002, s. 86). Wygląda na to, że od powstania Sahary nie było żadnego rozwoju kulturo­wego. W każdym razie ludzie byli świadkami tego, jak tworzyła się Sahara.

 

Na dużych obszarach dzisiejszej Sahary do stosunkowo niedawna było wiel­kie morze. Jednocześnie z Czadu wypływała Amazonka, a Afryka i Ameryka Południowa stanowiły jeden ląd. W którym momencie jednak te kontynenty się oddzieliły? Czy stało się to zaledwie parę tysięcy lat temu? W Nigrze, na obszarze długości 175 kilometrów, ciągnie się masowy grób dinozaurów. Ich kości nawet dziś przebijają się ponad piaski pustyni! Na tere­nie Nigru (który od zachodu sąsiaduje z Czadem) leżą skromne resztki niegdyś wielkiego akwenu. Czy to na jego brzeg wyrzucone zostały niezliczone dino­zaury? Jezioro Czad stale kurczy się od czasów powstania Sahary. W roku 1963 miało jeszcze 25 000 kilometrów kwadratowych, z czego do dziś pozo­stało żałosne 4% (około 1000 kilometrów kwadratowych). W ciągu ostatnich 6000 lat powierzchnia jeziora zmniejszyła się 3300 razy. Albo rzecz ujmując inaczej: 6000 lat temu jezioro było 3300 razy większe!(...)

Zakazana geologia, tak jak zakazana archeologia, udowadnia niezwykłą historię planety, na której przyszło nam żyć ! Niestety ktoś chce pozbawić nas naszej planetarnej pamięci. Globalne prehistoryczne wydarzenia potwierdzają nie tylko to co jest napisane w Biblii, ale także założenia Inteligentnego Projektu, a to oznacza, że świat jest dziełem niewyobrażalnie wielkiej potęgi, Inteligencji przekraczającej nasze najwznioślejsze wyobrażenia, co powinno być dla otwarych ludzi wspaniałym doświadczeniem, czymś co może uruchomić prawdziwy i dobry "Totall Recall", inny od tego jakiego doświadczał filmowy Doug Quaid (Arnold Schwarzenegger). Totall Recall, czyli Pamięć Absolutna, powinna być doświadczeniem raczej duchowym, wynoszącym nas w nowe rejony doświadczania prawdziwej niezafałszowanej historii.

 

dr Don Patton ZAPISKI SKAŁ - zakazana archeologia - THE RECORD OF THE ROCKS

 

loading...

Kooperant NASA twierdzi, że Obcy żyją na Ziemi razem z ludzmi

Znany przemysłowiec Robert Bigelow, który prowadzi badania i rozwój w przemyśle kosmicznym twierdzi, że kosmici żyją pomiędzy ludzmi, tu na Ziemi. Jest on niemal stuprocentowo przekonany, że obcy są stale obecni, i żyją pomiędzy nami.

 

Tuszowanie obecności obcych na Ziemi prowadzi do powstawania rozmaitych wariactw. O wielu sprawach po prostu nie wolno mówić , a o innych mówi się tylko w kreślony sposób.

 "Od zawsze tu byli i ciągle tu są. Wydaję na ten temat wiele milionów dolarów, bardzo dużo milionów. Finansuję te tematy zapewne więcej niż inni w USA, albo najwięcej ze wszystkich" - stwierdza w wywiadach Bigelow.

Zapytany czy chciałby udać się w dalekie rejony kosmosu, by tam odkryć kosmitów, stwierdza: "Obcy są tuż przed naszymi nosami.". Przemysłowiec wspomina o tym, że miał osobiste spotkanie z ufonautami, ale nie podaje dokładnych danych o tym zajściu.

Postać i poglądy Bigelowa nie są odosobnione. Większa część elit wierzy w istnienie kosmitów, a spory ich odsetek buduje im nawet lądowiska, lub  stara się z nimi kontaktować. Tego typu informacje nie powinny nas dziwić. Profesor David M. Jacobs również jest przeświadczony o tym, iż na Ziemi przebywa obca rasa kosmitów. Ten amerykański naukowiec wie o istniejącym specjalnym programie jaki Obcy wdrażają na "naszej" planecie, mającym prawdopodobnie związek z Biblią, prehistorią, i z naszą przyszłoscią, ale to już inna historia.

 

 

loading...

Amerykańscy wojskowi badali zjawiska UFO jeszcze w 2012 roku!

Pentagon przyznał się do prowadzenia tajnego programu do badania niezidentyfikowanych obiektów latających UFO przez pięć lat do 2012 r. Przydzielono na ten cel miliony dolarów. Opublikowano zresztą kilka filmów, które zostały przeanalizowane podczas programu o nazwie Advanced Aerospace Threat Identification Program (Wiki).

Jak twierdzi Pentagon, program został już zamknięty, a departament obrony oficjalnie nie wyciągnął z niego żadnych wniosków, które pozwoliłyby na udowodnienie istnienia kosmitów. Sugeruje się jednak, że wiele osób nadal pracuje nad tym tematem, a niektóre dane są nadal klasyfikowane. Informacje o programie zostały opublikowane niemal jednocześnie przez dwie amerykańskie gazety - The New York Times i Politico. W NYT twierdzą, że na program nadal wydaje się miliony po jego oficjalnym ukończeniu. Z kolei Politico podkreśla, że nowe dowody powinny dodać wiary i entuzjazmu zwolennikom teorii o życiu pozaziemskim.

Program obserwacji UFO trwał od 2007 do 2012 z rocznym dofinansowaniem w wysokości 22 milionów dolarów (budżet obrony dla porównania wynosi 600 mld dolarów). Program "WIKI" został zainicjowany na prośbę byłego przywódcy Senatu USA Harry'ego Reeda, który od dawna wyrażał entuzjazm dla kosmicznych zjawisk. Sam program nie był tajny, ale bardzo wąski krąg ludzi był świadomy szczegółów jego funkcjonowania. Według NYT, szefem programu był tajny pracownik Luis Elizondo, który pracował w swoim gabinecie na piątym piętrze „wewnętrznego pierścienia” Pentagonu. 16 grudnia br. Pentagon przyznał, że program był finansowany przez wiele lat i został ukończony w 2012 roku.

„Stwierdzono, że istnieją inne zagadnienia o wyższym priorytecie, które zasługują na finansowanie i to leży w interesie ministerstwa obrony, aby dokonać zmian” - powiedział rzecznik Ministerstwa Obrony.

Szef programu, Luis Elizondo, przeszedł na emeryturę. Według NYT, w swoim liście rezygnacyjnym ze służby do szefa Pentagonu Jamesa Mattisa, narzekał że program „nie został potraktowany poważnie". W wywiadzie dla Politico tłumaczył się tym, że program zebrał dziesiątki dowodów istnienia tajemniczych obiektów na niebie, ale trudno było wykorzystywać te informację z poziomu instytucji państwa. Głównie dlatego po blisko 5 latach badań nie wyciągnięto żadnych oficjalnych wniosków na temat istnieniu kosmitów. Wiadomo jednak, że po rezygnacji Elizondo rozpoczął pracę w firmie non-profit o nazwie To The Stars Academy of Arts and Sciences. Jednym z jej założycieli był Tom DeLong, były gitarzysta zespołu Blink-182, muzyk i biznesmen, człowiek, który „ma obsesję" na punkcie teorii o istnieniu obcych i podróżach na inne planety. Kto wie, może to tam kontynuują oni swoje badania?

 

 

loading...