Naukowcy Hitlera zbudowali bombę atomową i mieli zamiar dostarczać ją za pomocą latających spodków

Kategorie: 

Źródlo: Internet

Najpopularniejsza teoria odnośnie tego czym w istocie było słynne nazistowskie Wunderwaffe, zakłada, że Niemcy budowali bombę atomową, broń, która mogła i przeważyła o losach II Wojny Światowej. Wiadomo jednak, że nie wystarczy sama niszcząca bomba, potrzebne są też środki do jej przenoszenia. Tutaj zaczyna się historia niemieckich latających spodków, które miały spełnić to zadanie.

 

Naziści, walczący na froncie zachodnim ze Stanami Zjednoczonymi próbowali zrobić coś, aby wojna przeniosła się też do Ameryki. Osiągnięcie tego możliwe było tylko w przypadku posiadania pojazdów zdolnych do podróży transkontynentalnych. W czasach II Wojny Światowej nie było takich środków przenoszenia.

 

Samoloty miały ograniczony zasięg i wymagały międzylądowania. Dlatego Naziści postanowili pozyskać technologię opisywaną jeszcze w starych Wedach. Mowa o vimanach, pojazdach antygrawitacyjnych napędzanych za pomocą silnika zwanego "dzwonem". Opisy budowy takiej technologii zostały pozyskane z jakiegoś źródła, być może podczas wypraw organizowanych przez nazistowską organizację Ahnenerbe, która była rzekomo zaangażowana w rozwój wielu niemieckich cudownych broni podczas II wojny światowej.

 

Nie wiadomo do końca jak działało to urządzenie, ale z opisów wynika, że wewnątrz znajdowały się dwa cylindry poruszające się przeciwstawnie i wypełnione substancjami przypominającymi rtęć. Wszystko było tak tajne, że podobno zbędnych świadków udanych eksperymentów z antygrawitacją prewencyjnie rozstrzeliwano.

 

Niemcy prowadzili bardzo skrupulatne badania antropologiczne w Tybecie, uważali Tybetańczyków za potomków Arian. Wyprawy organizowane przez dr Ernsta Schaefera z "Deutsches Ahnenerbe", oficera SS wysokiej rangi. Większość nakręconych przez niego wtedy filmów trafiła w ręce Amerykanów i do dzisiaj jest zdeponowana w ich archiwach.

[ibimage==25134==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Jednak istnieją informacje potwierdzające, że Niemcy nie jechali do Tybetu tylko po to, aby mierzyć czaszki autochtonów. Podstawowym celem wypraw tybetańskich były poszukiwania śladów pozostawionych przez inne cywilizacje. Oczekiwano, że uda się odnaleźć wiedzę pozostawioną po poprzedzających naszą cywilizacjach ziemskich.

 

Poszukiwania prowadzone były głównie w ukrytych w górach klasztorów tybetańskich i hinduskich. Badacze spodziewali się odkryć jakieś starożytne księgozbiory, których tłumaczenie mogło spowodować pozyskanie wiedzy o wielkim znaczeniu.

[ibimage==25135==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Poszukiwano mitycznego miasta Shambala, które według legend miało być podziemnym miastem stworzonym przez bogów. Niemcy spodziewali się odkryć to miejsce i przejąć znajdującą się tam technologię. Jednak dostęp do tego tajemniczego miejsca jest pilnie strzeżony przez mnichów. Nie ma odpowiedniej ilości informacji pozwalających na stwierdzenie, czy Niemcy odnaleźli to, co chcieli czy nie.

 

Można chyba jednak założyć, że coś znaleźli i swój plan niemal doprowadzili do realizacji. Jak wiadomo wojna została jednak przez nazistów przegrana. Istnieją jednak domniemania, że prace nad Dzwonem kontynuowano już po wojnie, w Ameryce Południowej. Było to podobno w Argentynie, a odpowiadał za to SS-man ze Szczecina Obergruppenführer Hans Kammler.

 

Oficjalnie człowiek ten zmarł w ostatnich dniach wojny, ale nieoficjalnie przedostał się do Ameryki Południowej jak większość Nazistów. Ten generał SS był jednak wyjątkowy, bo był bezpośrednio odpowiedzialny za projekt Wunderwaffe. Właśnie on miał odpowiadać za projekt budowy rzekomych "latających spodków" zasilanych przez silniki antygrawitacyjne w kształcie dzwonu.

[ibimage==25136==Oryginalny==Oryginalny==self==null]

Obergruppenführer Hans Kammler - źródło: wikipedia

Nazwisko Kammler wiąże się też z nazistowską organizacją Ahnenerbe, która była zaangażowana w rozwój wielu niemieckich cudownych broni podczas II wojny światowej. Padają liczne sugestie, że członkowie okultystycznej Ahnenerbe poszukiwali egzemplarza vimany, latającego pojazdu wspominanego w Wedach. Ostatecznie podobno im się to udało.

 

Następnie próbowano dokonać replikacji tej technologii, a na miejsce do tego wybrano kompleks Riese w Górach Sowich. Lokalizacja ta była idealna, ponieważ był położony poza zasięgiem bombowców sił aliantów i dlatego był najlepszym miejscem do próby industrializacji pozyskanej technologii.

 

Nie trzeba chyba tłumaczyć, że gdyby Naziści pozyskali tak znaczącą przewagę w powietrzu, nawet bez broni atomowej byłby to cios dla wszystkich światowych flot lotniczych. Niemieckie vimany byłyby niepokonane, a ich możliwości byłyby niedoścignione dla innych przez stulecia.

 

Jeśli chodzi o produkcje nazistowskiej broni atomowej, to była ona również bardzo zaawansowana. Niemiecka telewizja ZDF opublikowała niedawno film dokumentalny, z którego można się dowiedzieć, że wspomniany powyżej Kammler doglądał tez produkcji niemieckiej broni nuklearnej, która odbywała się z kolei w Turyngii. Tam zresztą tworzono podobno również plany podboju przestrzeni kosmicznej.

[ibimage==25133==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

We wspomnianym dokumencie ZDF przytacza się wiele sowieckich meldunków ma temat niewielkiej bomby rzędu półtora metra wielkości, ale za to zdolnej do zniszczenia miasta. Brzmi to jak próba opisu zdolności niszczenia broni jądrowej. Co więcej według raportów Niemcy zdołali dokonać dwóch skutecznych eksplozji próbnych. Oznaczałoby to, że Hitler miał bombę atomową na sam koniec wojny, ale za późno, aby przechylić szalę zwycięstwa.

 

III Rzesza stworzyła potęgę, która mogła zawładnąć całym światem. Na szczęście nie udało się tego przeprowadzić. Niemiecka maszyna wojenna ugrzęzła w walce z nieracjonalnymi Rosjanami, a raczej czekistami NKWD, którzy mieli we krwi traktowanie ludzi jak zwierzęta. Walka na dwóch frontach spowodowała, że III Rzesza po prostu nie była w stanie kontynuować walki i wszystkie rozpoczęte projekty, które mogły odmienić losy wojny nie zostały ukończone - przynajmniej oficjalnie.

 

 

 

 

Ocena: 

Nie ma jeszcze ocen
loading...

Komentarze

Portret użytkownika El Koto

Właśnie że tak wyobrażam

Właśnie że tak wyobrażam sobie trola, który po pracy w firmie PR relaksuje się w domu darmowo smrodząc np w Inne Medium itp. Co do rozbierania się przed kompem to też wydaje się oczywiste że ludzie produkujący zło muszą się wk*** na zawołanie i produkować brudy jak im kierownik (czyli wypierd belzebuba) każe szczekać w danym kierunku - więc podnoszą sobie ciśnienie krwi i temperaturę ciała dlatego pocą się itp etc вы понимаете?

Strony

Skomentuj