Sierpień 2015

W Australii turysta wykonał niesamowite zdjęcie ducha

W parku narodowym w pobliżu Goomburra (Toowoomba) w Queensland turysta sfotografował przypadkowo postać, przypominającą ducha.Zdjęcie zostało wykonane w Australii w Queensland w miejscu, w którym niegdyś doszło do samobójstwa.

W pobliżu komety 67/P Czuriumow-Gierasimienko zarejestrowano UFO

Naukowców misji Rosetta z Europejskiej Agencji Kosmicznej poinformowali, że w pobliżu komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko, zarejestrowano niezidentyfikowany obiekt latający. Uczeni uznali, że to jakiś kosmiczny gruz, który przypadkiem przelatywał w okolicy.

 

Kometa 67P/Czuriumow-Gierasimienko to pierwszy obiekt tego typu zbadany aż tak dokładnie. Udało się to dzięki misji Rosetta składającej się ze statku kosmicznego, który stał się orbiterem komety, oraz z lądownika, który skutecznie wylądował na jej powierzchni i przesłał na Ziemię wiele istotnych informacji bezpośrednio z jej powierzchni.

 

Dzięki kontynuowaniu lotu wokół komety naukowcy mieli okazję do obserwowania wszelkich etapów podejścia do Słońca. Największe zbliżenie, peryhelium, nastąpiło 1 sierpnia 2015 roku. Obserwując kometę 67P/Czuriumow-Gierasimienko naukowcy odkryli wiele ciekawych rzeczy. Część z anomalii zdecydowanie wymaga wyjaśnień.

[ibimage==25165==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Liczne zdjęcia komety z 30 lipca, wykonane aparatem OSIRIS, wskazują na obecność małego obiektu kosmicznego, przelatującego bardzo blisko komety. Astronomowie sugerują, że mógł to być po prostu jakiś kosmiczny gruz, który przypadkiem znalazł się w okolicy komety.

 

 

 

loading...

Na Florydzie znaleziono hiszpański skarb

Poszukiwacze artefaktów na Florydzie znaleźli skarb o wartości 4,5 mln dolarów, składający się z hiszpańskich papierów wartościowych i złotych monet sprzed 300 lat. Precjoza leżały na dnie oceanu pod pokładem statku, który zatonął podczas sztormu w drodze z Hawany do Hiszpanii.

 

30 lipca br. nurkowie wydobyli  350 złotych monet, w tym dziewięć bardzo rzadkich wykonanych na zlecenie hiszpańskiego króla, podaje KATV.

Brent Brisbane, reprezentujący firmę CEO of the 1715 Fleet Queens Jewels, która ma prawa do wraku, zapewnił nurkom 20 procent prowizji od cennego znaleziska.

Dla porównania, poszukiwacze, którzy rzekomo znaleźli w okolicach Wałbrzycha pociąg pełen skarbów z czasów drugiej wojny światowej, żądają jedynie 10 procent prowizji i skrupulatnie ukrywają lokalizację znaleziska.

 

 

loading...

Włoscy eksperci uważają, że Atlantyda znajdowała się na Sardynii

Naukowcy doszli do wniosku, że to wyspa Sardynia mogłaby być miejscem, gdzie znajdowała się mityczna Atlantyda, o której mowa pismach, starożytnego greckiego filozofa Platona. Taki wniosek wyciągnął włoski ekspert Sergio Frau po dokładnym zbadaniu południowego krańca wyspy.

 

Według niego, przyczyną zagłady starożytnej cywilizacji mogła być gigantyczna fala tsunami, które wystąpiła u wybrzeży Sardynii po upadku komety w basenie Morza Śródziemnego. Zdaniem Frau miło się to wydarzyć około 1175 roku p.n.e.

 

Fakt, że wyspa doświadczyła klęski żywiołowej na dużą skalę potwierdzają liczne znaleziska archeologiczne takie jak metalowe narzędzia, ceramika, amfory i lampy naftowe Znaleziono je więcej niż pięćdziesiąt lat temu pod warstwą błota. Ponadto na obszarze Sardynii do dziś znajdują się ruiny starożytnych fortec z epoki brązu.

[ibimage==25156==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Eksperci twierdzą, że starożytne podania zawierają informacje na temat ogromnej fali, która objęła całą Atlantydę powodując jej zalanie. Jeszcze do lat 80-tych ubiegłego wieku naukowcy nie wiedzieli, co mogło spowodować zniszczenie tak wielu miast w basenie Morza Śródziemnego. Teraz jednak wszystko wskazuje na to, że była to asteroida lub kometa, której upadek wywołał gigantyczną, wysoką na 500 metrów falę która zmiotła całe wybrzeże.

[ibimage==25155==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Atlantyda - mityczny ląd, na którym rozwinęła się pierwsza zaawansowana ziemska cywilizacja, miał zostać zniszczony na skutek kataklizmu. Z podania Platona wynika, że znajdowała się ona za Słupami Heraklesa, czyli za dzisiejszym Gibraltarem. Jej lokalizacji doszukiwano się już między innymi na Wyspach Kanaryjskich, na Antarktydzie, ale też na Santorini na Morzu Śródziemnym. Najnowsza jej lokalizacja to Sardynia, ale czy aby na pewno ostatnia?

 

 

 

loading...

Poszukiwacze skarbów twierdzą, że odnaleźli pociąg z nazistowskim złotem Wrocławia

Złoto Wrocławia podobno przed kapitulacją miasta wywiózł specjalny pociąg pancerny. Breslau było już wtedy zalewane bolszewickimi hordami , a Niemcy ratowali co mogli. Oprócz złota na wagony załadowano wszystko co miało wybitną wartość. Pociąg na pewno wyjechał z miasta i dotarł do Świdnicy, potem w okolicach Wałbrzycha ślad po nim zaginął. Dwójka śmiałków, poszukiwaczy, twierdzi, że wiedzą gdzie jest ten pociąg i chcą od tego 10% znaleźnego.

 

Na pokładzie słynnego pociągu znajdowały się szlachetne kruszce i inne cenne produkty. Były tam obrazy, diamenty i inne klejnoty. Według niektórych szacunków w pociągu było aż 300 ton złota. Poza tym wiadomo, że pociąg wiózł działa samobieżne na specjalnych platformach. Jeśli nadal tam są i zachowały się będzie to dodatkowo interesujące znalezisko pod względem historycznym.

 

Sprawa brzmi tak nieprawdopodobnie, że większość osób uznaje to za wakacyjny wymysł, ale gdy ktoś zainteresuje się tym tematem to odkryje, że dwójka osób, prawdopodobnie Polak i Niemiec, wynajęła kancelarię prawną, która reprezentuje ich przed Starostwem Powiatowym w Wałbrzychu. Wystosowano oficjalne pismo z informacją o znalezisku i żądaniem należnego procentu. Jeśli jest to rzeczywiście ten pociąg to mowa o niebagatelnej sumie.

[ibimage==25152==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Wszystko wygląda poważnie i zaczynają o tym pisać zagraniczne portale. Jeśli okaże się, że to ten pociąg został odnaleziony będzie to niewątpliwie sensacja na skalę światową. Tematem zainteresowały się już polskie służby specjalne oraz policja i wojsko. Z jakiegoś powodu w starostwie powołano też sztab kryzysowy.

 

Wygląda na to, że jedna z osób, które twierdzą, że znają lokalizację pociągu to Niemiec, co wzbudza podejrzenie, że może to być ktoś kto uczestniczył w ukryciu pociągu, albo znał kogoś, kto zdradził mu tą lokalizację. Podobno tylko dlatego nie dokonano eksploracji na własną rękę, ponieważ pociąg i dojście do niego jest zaminowane. Oznacza to, że skuteczne dotarcie do niego wymaga asysty saperów.

 

Prawdopodobnie pociąg wjechał w któryś z tuneli kolejowych w okolicach Waldenburga (obecnie Wałbrzycha). Nie wiadomo co stało się z załogą, która jechał z Breslau, krążą opowieści, że zostali zabici przez oficerów SS. Następnie pociąg zaminowało a wejście do tunelu zawalono ukrywając je. Teraz, po 70 latach od momentu, gdy pociąg ze złotem Breslau zaginął ktoś może w końcu wskazać jego lokalizację. Być może chociaż ta zagadka II Wojny Światowej wkrótce zostanie rozwiązana.

 

 

 

 

 

loading...

Jeden z nowych angielskich piktogramów przedstawia ptaka

Oto jeden z najnowszych kręgów w zbożu, które można odnaleźć w Anglii. To swoiste światowe zagłębie piktogramów znane jest przeważnie z powodu kręgów znajdowanych w hrabstwie Wiltshire. Tym razem jednak figurę znaleziono w Warwickshire.

 

Piktogram przedstawiający coś, co wygląda na ptaka odnaleziono po raz pierwszy 8 sierpnia bieżącego roku w okolicy Stratford-upon-Avon. Są to właściwie dwa okręgi z wpisanym w nie wizerunkiem ptaka, który pod względem prezencji przypomina nieco cechami reliefy charakterystyczne dla kultury Majów.

 

W tym roku w Anglii zidentyfikowano wiele kręgów. Miejscowi sądzą, że są one wykonywane przez grupy ludzi, którzy do perfekcji opanowali technikę precyzyjnego ubijania zboża. Jednak zwolennicy zjawisk paranormalnych wskazują na zbyt duży stopień komplikacji przy tworzeniu tego typu idealnych struktur i wskazują raczej na to, że piktogramy powstają w jednym momencie na skutek interakcji z czymś nadal niewyjaśnionym.

 

 

loading...

Dziwne słupy światła widziano niemal na całym świecie

W wielu miejscach na świecie doszło do nietypowych obserwacji. Widziano dziwne jasne słupy świetlne. Niezwykłe zjawisko, które zaskoczyło bardzo wiele osób zaobserwowano na przykład na Florydzie czy we Włoszech.

 

Przeważnie słupy świetlne pojawiają się nocą w zimie i są to różnokolorowe światła wznoszące się ku górze na skutek mroźnego powietrza pełnego kryształków lodu. Jednak fenomen o którym mówimy miał miejsce za dnia, ale we wszystkich przypadkach towarzyszyło sporej burzy.

 

Świadkowie twierdzą, że w powietrzu utrzymywały się jasne słupy światła, które według mieszkańców powstawały w miejscach uderzenia piorunów. To, co udało się uchwycić migawkom aparatów zaskoczyło wiele osób. Wygląda to tak jakby w niebo wystrzeliwał snop światła z jakiegoś reflektora. Gdy zdjęcia pojawiły się na lokalnych portalach społecznościowych zawrzało od spekulacji na temat ewentualnego paranormalnego charakteru tego zjawiska.

[ibimage==25143==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Warto przypomnieć, że 24 lipca 2009 roku podobny świetlny słup sfotografowano nad piramidą Kukulkan. Zdjęcie to wykonał Hector Siliezar podczas swoich wakacji w Meksyku. Niezwykłe jest to, że światło wzrasta dokładnie nad szczytem piramidy.

[ibimage==25144==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Wśród miejsc gdzie ostatnio zaobserwowano te niezwykłe słupy świetlne są Włochy, gdzie 10 sierpnia, w okolicy miejscowości Civitavecchia, widziano nie tylko wodne tornado, ale właśnie to nietypowe zjawisko. Pięć dni później w South Myers na Florydzie w USA, widziano niemal dokładnie to samo. Co więcej na zdjęciu widać wyraźnie, że słup światła odbija się na masce auta wiec to coś zupełnie realnego.

[ibimage==25149==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Naukowcy uspokajają, że w zjawisku nie ma nic nadprzyrodzonego. Eksperci twierdzą, że katalizatorem, dzięki któremu udało się uchwycić światło było powietrze, a słupy są widoczne tylko przez ułamek sekundy po uderzeniu pioruna i po prostu przypadkiem zarejestrowano coś co pozornie wygląda niezwykle.

 

 

loading...

Naukowcy Hitlera zbudowali bombę atomową i mieli zamiar dostarczać ją za pomocą latających spodków

Najpopularniejsza teoria odnośnie tego czym w istocie było słynne nazistowskie Wunderwaffe, zakłada, że Niemcy budowali bombę atomową, broń, która mogła i przeważyła o losach II Wojny Światowej. Wiadomo jednak, że nie wystarczy sama niszcząca bomba, potrzebne są też środki do jej przenoszenia. Tutaj zaczyna się historia niemieckich latających spodków, które miały spełnić to zadanie.

 

Naziści, walczący na froncie zachodnim ze Stanami Zjednoczonymi próbowali zrobić coś, aby wojna przeniosła się też do Ameryki. Osiągnięcie tego możliwe było tylko w przypadku posiadania pojazdów zdolnych do podróży transkontynentalnych. W czasach II Wojny Światowej nie było takich środków przenoszenia.

 

Samoloty miały ograniczony zasięg i wymagały międzylądowania. Dlatego Naziści postanowili pozyskać technologię opisywaną jeszcze w starych Wedach. Mowa o vimanach, pojazdach antygrawitacyjnych napędzanych za pomocą silnika zwanego "dzwonem". Opisy budowy takiej technologii zostały pozyskane z jakiegoś źródła, być może podczas wypraw organizowanych przez nazistowską organizację Ahnenerbe, która była rzekomo zaangażowana w rozwój wielu niemieckich cudownych broni podczas II wojny światowej.

 

Nie wiadomo do końca jak działało to urządzenie, ale z opisów wynika, że wewnątrz znajdowały się dwa cylindry poruszające się przeciwstawnie i wypełnione substancjami przypominającymi rtęć. Wszystko było tak tajne, że podobno zbędnych świadków udanych eksperymentów z antygrawitacją prewencyjnie rozstrzeliwano.

 

Niemcy prowadzili bardzo skrupulatne badania antropologiczne w Tybecie, uważali Tybetańczyków za potomków Arian. Wyprawy organizowane przez dr Ernsta Schaefera z "Deutsches Ahnenerbe", oficera SS wysokiej rangi. Większość nakręconych przez niego wtedy filmów trafiła w ręce Amerykanów i do dzisiaj jest zdeponowana w ich archiwach.

[ibimage==25134==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Jednak istnieją informacje potwierdzające, że Niemcy nie jechali do Tybetu tylko po to, aby mierzyć czaszki autochtonów. Podstawowym celem wypraw tybetańskich były poszukiwania śladów pozostawionych przez inne cywilizacje. Oczekiwano, że uda się odnaleźć wiedzę pozostawioną po poprzedzających naszą cywilizacjach ziemskich.

 

Poszukiwania prowadzone były głównie w ukrytych w górach klasztorów tybetańskich i hinduskich. Badacze spodziewali się odkryć jakieś starożytne księgozbiory, których tłumaczenie mogło spowodować pozyskanie wiedzy o wielkim znaczeniu.

[ibimage==25135==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Poszukiwano mitycznego miasta Shambala, które według legend miało być podziemnym miastem stworzonym przez bogów. Niemcy spodziewali się odkryć to miejsce i przejąć znajdującą się tam technologię. Jednak dostęp do tego tajemniczego miejsca jest pilnie strzeżony przez mnichów. Nie ma odpowiedniej ilości informacji pozwalających na stwierdzenie, czy Niemcy odnaleźli to, co chcieli czy nie.

 

Można chyba jednak założyć, że coś znaleźli i swój plan niemal doprowadzili do realizacji. Jak wiadomo wojna została jednak przez nazistów przegrana. Istnieją jednak domniemania, że prace nad Dzwonem kontynuowano już po wojnie, w Ameryce Południowej. Było to podobno w Argentynie, a odpowiadał za to SS-man ze Szczecina Obergruppenführer Hans Kammler.

 

Oficjalnie człowiek ten zmarł w ostatnich dniach wojny, ale nieoficjalnie przedostał się do Ameryki Południowej jak większość Nazistów. Ten generał SS był jednak wyjątkowy, bo był bezpośrednio odpowiedzialny za projekt Wunderwaffe. Właśnie on miał odpowiadać za projekt budowy rzekomych "latających spodków" zasilanych przez silniki antygrawitacyjne w kształcie dzwonu.

[ibimage==25136==Oryginalny==Oryginalny==self==null]

Obergruppenführer Hans Kammler - źródło: wikipedia

Nazwisko Kammler wiąże się też z nazistowską organizacją Ahnenerbe, która była zaangażowana w rozwój wielu niemieckich cudownych broni podczas II wojny światowej. Padają liczne sugestie, że członkowie okultystycznej Ahnenerbe poszukiwali egzemplarza vimany, latającego pojazdu wspominanego w Wedach. Ostatecznie podobno im się to udało.

 

Następnie próbowano dokonać replikacji tej technologii, a na miejsce do tego wybrano kompleks Riese w Górach Sowich. Lokalizacja ta była idealna, ponieważ był położony poza zasięgiem bombowców sił aliantów i dlatego był najlepszym miejscem do próby industrializacji pozyskanej technologii.

 

Nie trzeba chyba tłumaczyć, że gdyby Naziści pozyskali tak znaczącą przewagę w powietrzu, nawet bez broni atomowej byłby to cios dla wszystkich światowych flot lotniczych. Niemieckie vimany byłyby niepokonane, a ich możliwości byłyby niedoścignione dla innych przez stulecia.

 

Jeśli chodzi o produkcje nazistowskiej broni atomowej, to była ona również bardzo zaawansowana. Niemiecka telewizja ZDF opublikowała niedawno film dokumentalny, z którego można się dowiedzieć, że wspomniany powyżej Kammler doglądał tez produkcji niemieckiej broni nuklearnej, która odbywała się z kolei w Turyngii. Tam zresztą tworzono podobno również plany podboju przestrzeni kosmicznej.

[ibimage==25133==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

We wspomnianym dokumencie ZDF przytacza się wiele sowieckich meldunków ma temat niewielkiej bomby rzędu półtora metra wielkości, ale za to zdolnej do zniszczenia miasta. Brzmi to jak próba opisu zdolności niszczenia broni jądrowej. Co więcej według raportów Niemcy zdołali dokonać dwóch skutecznych eksplozji próbnych. Oznaczałoby to, że Hitler miał bombę atomową na sam koniec wojny, ale za późno, aby przechylić szalę zwycięstwa.

 

III Rzesza stworzyła potęgę, która mogła zawładnąć całym światem. Na szczęście nie udało się tego przeprowadzić. Niemiecka maszyna wojenna ugrzęzła w walce z nieracjonalnymi Rosjanami, a raczej czekistami NKWD, którzy mieli we krwi traktowanie ludzi jak zwierzęta. Walka na dwóch frontach spowodowała, że III Rzesza po prostu nie była w stanie kontynuować walki i wszystkie rozpoczęte projekty, które mogły odmienić losy wojny nie zostały ukończone - przynajmniej oficjalnie.

 

 

 

 

loading...

Dziwny pokaz stada ptaków nad Nowym Jorkiem, powstało coś jak portret Putina?

Mieszkaniec Nowego Jorku opublikował niedawno ciekawe nagranie wideo dokumentujące dziwne jego zdaniem zachowanie ptaków nad miastem. Widać chmurę ptaków, prawdopodobnie stado szpaków, które lata razem niczym jeden organizm. W pewnym momencie ptaki tworzą widoczne zarysy ludzkiej twarzy.

 

Wiele osób twierdzi, że to co przedstawiają ptaki do złudzenia przypomina zarys twarzy prezydenta Rosji Władimira Putina. Oczywiście rzekome podobieństwo jest dalece dyskusyjne i mamy raczej do czynienia z pareidolią, czyli doszukiwaniem się znajomych kształtów w przypadkowych kształtach.

[ibimage==25130==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Jednak wiele osób wierzy, że w chaosie jest jakiś z góry zaprogramowany porządek, a takie zbiorowości jak stado ptaków uważa się za zdolne do zachowań, które mogą być nawet uważane za oznakę zbiorowej inteligencji

[ibimage==25131==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Ptaki już nie raz zadziwiały prezentując stadnie w trakcie lotu kształty do złudzenia przypominające delfiny, wieloryby czy wykrzykniki. Ale trzeba przyznać, że wizerunek Putina to coś zupełnie nowego.

 

 

 

 

 

loading...