Tajemnicze istoty opisywane w Biblii jedynie jako Nefilim, zamieszkiwały Ziemię Obiecaną na długo zanim pojawili się tam pierwsi Izraelici. Wiele plemion Ameryki Południowej opowiada legendy o rasie białych gigantów, którzy w pewnym momencie zostali wybici przez gniew bogów. Podobne historie pojawiają się m.in u plemion Czoktawów, Komanczy, Nowajów czy peruwiańskich Mantów.
Pozostaje również kwestia słynnej Sumeryjskiej Listy Królów, wedle której giganci pełnili funkcję posłanników rzeczywistych władców Sumeru czyli mitycznych Annunaki. Czy takie nagromadzenie motywu gigantów i ich związku z deifikowanymi w starożytności istotami jest jedynie przypadkiem? Do długiej listy tego typu motywów można dołączyć również mitologie bliższe naszemu kręgowi kulturowemu takie jak irlandzcy Fomorianie czyli wrogowie boskich Tuatha Dé Danann, greccy Tytani czyli oponenci greckiego panteonu czy wreszcie nordyccy lodowi giganci stanowiący odwiecznych adwersarzy dla boskich Asgardczyków. Nawet azteccy bogowie zesłali na swój lud 4 kataklizmy których celem miało być uśmiercenie tej mitycznej dziś rasy ogromnych humanoidów.
Warte wspomnienia w tym kontekście są również mity o kaszubskich Stolemach. Ogromnych olbrzymach których wzrost miał przekraczać 60 metrów, które również zostały zniszczone przez bogów ponieważ uraziły ich swoją dumą. W wyniku ich działań cała rasa miała zostać zamieniona w kamienne kręgi. Nie trzeba być profesorem etnologii aby dostrzec, że wątek istnienia tych istot jest kluczem do zrozumienia historii dawnych cywilizacji. Koncept ich buntu przeciwko "bogom" przewija się w kosmogonii setek kultur i w zasadzie zawsze ich los jest taki sam. Zostają zniszczeni ze względu na ich arogancję.
O ile dowiedzenie się prawdy na temat zdarzeń które miały wtedy miejsce może być niewykonalne, część z zapisków na temat istnienia tych istot rysuje nam bardzo interesujący obraz sytuacji. Przykładowo, gdy armie dowodzone przez irlandzkie bóstwa Tuatha Dé Danann walczyły z ludem Fomorian czyli generalnie gigantów, mimo iż bitwa została w końcu przez nich wygrana jej kluczowym elementem było tak zwane złe oko należące do króla Fomorian Balora. Rzekomo miało ono zdolność do zabijania wrogów samym spojrzeniem. Jeżeli traktujemy tę historię jako objaw niewiedzy obserwatorów, nie można wykluczać, że posłużono się tutaj czymś o podłożu technologicznym. Jeżeli patrzymy na to w ten sposób, to sama bitwa i wykorzystywana przez Tuatha Dé Danann magia mają zupełnie inny wydźwięk niż mogło się zdawać ówczesnym bardom.
Elementy takie jak na przykład kojarzone z boskością pioruny, pojawiały się w praktycznie każdym panteonie, a ich wykorzystanie było uznawane za największą broń niebiańskich istot. Zeus, Thor, wedyjski Indra czy nawet słowiański Perun to pośrednie dowody na istnienie nieznanej technologii w odległej przeszłości zdolnej nawet do poskromienia energii błyskawicy a może raczej zaimitowania jej mocy?
Oczywiście można pójść inną drogą i stwierdzić, że to nie mitów jest wiele a raczej że wychodzą one z tego samego wzorca powielanego w ludzkiej cywilizacji od dziesiątek tysięcy lat. Jeżeli uznamy to za prawdę, to argument z mnogością tego typu mitów rzeczywiście traci na znaczeniu. Jednak pojawia się pytanie. Skoro ludzie wytworzyli ten proto panteon na podstawie zdarzeń których doświadczyli, to co takiego mogło skłonić ich do wymyślania historii o gigantach, bogach oraz ich walk o władzę nad rodzajem ludzkim?
Autor kanału La Casemiro zdołał zarejestrować bardzo interesujące zjawisko UFO. Widać na nim błyskawicznie poruszający się obiekt który znika z kadru aparatu w zaledwie kilka sekund.
To niezwykłe zjawisko miało mieć miejsce w Brazylii, a konkretnie w dzielnicy São Paulo. Zdarzenie jest stosunkowo stare bo pochodzi jeszcze z 11 stycznia br. Jego publikacja miała miejsce jeszcze w lutym jednak samo wideo nie zyskało sobie zainteresowania wielu ludzi. Nie zmienia to jednak faktu, że przedstawiane na nim zdarzenie jest dość interesujące.
Jest to już kolejna obserwacja niezidentyfikowanego obiektu latającego mająca miejsce w pobliżu chmur burzowych. Zgodnie z niektórymi teoriami, pozaziemskie pojazdy mają korzystać z nich jako dobrej przykrywki dla ich aktywności na naszej planecie oraz czerpać energię z błyskawic.
Narazie, trudno ocenić z czym tak naprawdę mamy tu doczynienia. Może to być zarówno myśliwiec jak i inny pojazd powietrzny zdolny do tak drastycznego przyspieszenia. Jego ruch na początku filmu wydaje się dość nienaturalny jednakże może tak być ze względu na fakt iż częściowo skrywał się on za chmurami. Jednak na ten moment obserwacja z São Paulo pozostaje tajemnicą, a co za tym idzie powinna być klasyfikowana jako UFO.
Podczas burzy w pobliżu miejscowości Bridgewater w brytyjskim hrabstwie Somerset zaobserwowano coś niezwykłego. Podczas filmowania wyładowań atmosferycznych widać jakiś obiekt, który pojawia się nagle na tle tęczy.
Zjawisko o którym mowa wystąpiło 21 kwietnia 2018 r. , w sobotę po południu. To właśnie wtedy burza uderzyła w Somerset. Korzystając z okazji, Megan Taylor zapragnęła wykonać kilka zdjęć błyskawic na niebie nad miastem, ale oprócz pioruna udało jej się nagrać coś jeszcze.
Wygląda to na cylindryczny czarny obiekt, który porusza się szybko pionowo w dół. Zastanawiające jest to, że obiekt spada z nieba niemal natychmiast po uderzeniu pioruna. Niektórzy twierdzą, że to nie przypadek i wyładowanie zmusiło UFO do utraty maskowania.
Pojazdy klasyfikowane jako UFO bardzo często pojawiają się w towarzystwie burzy. Nie jeden raz widziano też coś, co zostaje uderzone piorunem. Według teorii ufologów, prawdopodobnie burze mogą stanowić źródło zasilania napędu tych tajemniczych pojazdów.
Internauci raportują, że 18 kwietnia bieżącego roku, około godziny 20:40, w niemieckiej Turyngii, widziano dziwne światła. Naoczny świadek twierdzi, że widział coś co nazwał "kulami plazmy".
Według świadka anomalie pojawiały się jedna po drugiej tworząc wspólnie dość jasny obiekt, a po chwili wszystkie zniknęły.
Niektórzy twierdzą, że tego dnia widziano coś podobnego kilkukrotnie. Brakuje jednak sensownego wytłumaczenia dla pochodzenia takiej niezwykłej anomalii.
Najstarsza i największa w świecie wielopoziomowa konstrukcja drewniana, zbudowana w 1056 w chińskiej dzielnicy prowincji Shanxi Ying, wytrzymała próbę czasu. Wiek po wieku wznoszono drewnianą pagodę w tradycyjny sposób bez gwoździ. Przetrwała one liczne trzęsienia ziemi, uderzenia pioruna wojny i stoi do dnia dzisiejszego. Zawaliły się jednak starożytne budynki otaczające wieżę. Długowieczność pagody przypisuje się pewnym świętym relikwiom znajdującym się w jej wnętrzu, w tym dwa mityczne zęby Buddy.
Kiedy w 1974 roku naprawiano 67-metrową wieżę, dokonano niezwykłego odkrycia, które ujawniło prawdopodobną przyczyną budowy i wartości tej starożytnej budowli. Znaleziono dwa zęby należące do Buddy Siakjamuniego, który żył około 2,5 tys. lat temu. Na świecie jest tylko siedem takich relikwi.
Biorąc pod uwagę, że w czasie „rewolucji kulturalnej” Mao Zedong (1966-1976) zniszczył wiele bezcennych starożytnych skarbów, zaskakujące wydaje się to, że zęby Buddy nie zostały skonfiskowane. Oba zęby zostały wysłane do laboratorium kierowanego przez globalnego partnera Amerykańskiego Towarzystwa Szlachetnych Kamieni w Antwerpii w Belgia. Grupa ekspertów stwierdziła, że substancja znajdująca się w jednym z zębów ma pozaziemskie pochodzenie.
Substancja ta, znana jako „sarir”, znajdowana jest w popiele z kremacji buddyjskich mistrzów duchowych. Nie ulega ona spalaniu. Ta błyszcząca mieszanina ma różne kolory i przypomina perły lub szklane kamienie. Dr Gao Bin z zespołem ekspertów najpierw umieścił relikwię w wodzie, a następnie próbował narysować na nim linię ołówkiem, ale ten nie zostawiał śladów. Następnie doktor Gao zanurzył ołówek w tuszu i kontynuował rysowanie linii. Pod mikroskopem zobaczył pod sladami atramentu wiele małych sferycznych pereł. Wraz z powiększeniem obrazu sarira o tysiąc razy, za pomocą mikroskopu elektronowego, wydaje się, że kawałki te mogą być postrzegane, jako cztery małe postaci Buddy, siedzące wokół dużego Buddy.
Testy laboratoryjne również wykazały niezwykłe wyniki. Wiek wielu kawałków sarirów w zębie wynosi trzy miliardy lat, chociaż ustalono, że ząb ma 2,5 tys. lat. Do badania użyto miernika przewodności cieplnej i uzyskano niezwykle wysoką przewodność cieplną 1000-2600 W / (m · K).
Dotychczas uważano, że diament ma najwyższą przewodność cieplną 1000 W / (m · K), a tu okazało się, że sarira, znaleziona w zębie Buddy, ma większą przewodność cieplną niż diament. Zespół ekspertów potwierdziła, że sarira to najtwardszy materiał jaki kiedykolwiek znaleziono na Ziemi, „niezniszczalny” i nie wytwarzany przez nowoczesne urządzenia. Naukowiec dodał, że istnieją dziesiątki milionów gatunków naturalnych i sztucznych kryształów. Są one podzielone na siedem kategorii, jedna z nich należy do heksagonalnego systemu krystalicznego, który obejmuje sarira.
Pięćdziesiąt lat temu w meteorycie, który spadł w północnej Arizonie, odkryto nowy typ diamentu o strukturze heksagonalnej, później nazwany lonsdaleitem na cześć krystalografki Dame Kathleen Lonsdale. Po serii badań, dr Gao stwierdził, że struktura sarir znaleziona w zębie Buddy ma podobną strukturę, jak lonsdaleit, ale to stwierdzenie pozostaje niesprawdzone i wymaga dalszych badań. Ustalono, że sarir zawiera co 98.07% węgla, a resztę stanowi siarka, cynk, antymon i tellur.
„To po prostu niesamowite! Niesamowite!” - cytuje słowa dr Gao tajwański serwis internetowy Aboluowang. „Te relikwie są bezcennymi skarbami!". Kiedy naukowiec został poproszony o wartość pieniężną zęba, Gao powiedział, że nie ma sposobu, aby ustalić prawdziwą cenę. Zauważył, że każda sferyczna sarira może kosztować nawet 25 milionów dolarów.
Przedziwne gromy dźwiękowe pojawiające się na całym świecie są jedną z nierozwiązanych tajemnic XXI wieku. Kolejne rejestracje tych odgłosów mają miejsce reglarnie co kilka miesięcy jednakże nikt nie ma pewności co może je wywoływać. Najnowsze zjawisko tego typu zostało zaobserwowane w amerykańskich stanach Pensylwania, New Hampshire i Waszyngton.
Dziwne odgłosy były słyszane 22 kwietnia w okolicach godziny 2 rano przez mieszkańców kilkunastu miast w stanie Pensylwania. Zgodnie z opisami świadków, gromy przypominały głośne eksplozje, które miały miejsce w ich pobliżu. Na ten moment, lokalne władze nie zaproponowały jakiegokolwiek wyjaśnienia dla tych zdarzeń.
Tymczasem nieco ponad 10 godzin drogi dalej, mieszkańcy miasta Plaistow w New Hampshire, twierdzą że słyszeli coś bardzo podobnego. Ich odgłos miał miejsce w okolicach 4 rano tego samego dnia co zdarzenie z Pensylwanii i zdaniem świadków był "głośniejszy niż fajerwerki". W przypadku zdarzenia z Plaistow, przybyła na miejsce straż pożarna odnalazła ślady w postaci płonących chaszczy. Na ten moment nie wiadomo czy obydwa zdarzenia były z sobą powiązane.
Zgodnie z informacjami medialnymi, bardzo padobne zjawisko miało miejsce 25 kwietnia w mieście Bellingham położonym w stanie Waszyngton. Podobnie jak w przypadku zdarzenia z New Hampshire, razem ze zjawiskiem doszło do niewielkiego podpalenia okolicznych krzaków. Miejscowa straż pożarna, wszczęła śledztwo na ten temat, jednkże na ten moment nie dysponujemy większą ilością informacji. Niestety nie dysponujemy nagraniem któregokolwiek z tych zdarzeń. Fakt, że świadkowie w trzech osobnych obszarach Stanów Zjednoczonych zdawali się mówić o dokładnie tym samym zjawisku nie musi koniecznie świadczyć o tym że rzeczywiście tak jest.
Głównym podejrzanym internautów co do pochodzenia tajemniczych gromów jest amerykańska konstrukcja znana pod kodową nazwą Aurora. Pojazd ten posiada podobno technologię typu stealth, czyli jest niewykrywalny dla radarów, oraz jest wyposażony w napęd hybrydowy, pulsacyjno-strumieniowy. To właśnie on miałby odpowiadać za wyjątkowo intensywne doznania akustyczne, których doświadczają ludzie znajdujący się na trasie przelotu.
Niektórzy nazywają to zjawisko Seneca Guns (Działa Seneca). Nazwa pochodzi od zjawiska przeciągłego grzmotu nieznanego pochodzenia słyszalnego od 1850 roku w okolicach Jeziora Seneca i Jeziora Cayuga w stanie Nowy Jork. Zjawisko to można opisać jako odgłosy przypominające wystrzały z dział artyleryjskich. Jednak wszelkie teorie co do pochodzenia tego zjawiska są zbędne jeżeli nie dysponujemy nawet nagraniem które mogłoby rozwiać nasze wątpliwości.
Organizacja prasowa MuckRock, która specjalizuje się w składaniu wniosków o wolność informacji w państwowych i federalnych organach rządowych, otrzymała przez przypadek tajemnicze dokumenty dotyczące kontroli umysłu.
Dziennikarz Curtis Waltman napisał do Washington State Fusion Center (WSFC), aby poprosić o informacje na temat Antify oraz innych ugrupowań. Mężczyzna otrzymał odpowiedzi na zadane mu pytania, jednak w skrzynce znalazł się jeden, dodatkowy plik. Dokument ten szczegółowo opisuje efekty, jakie miałaby wywoływać broń psycho-elektroniczna:
Część otrzymanych zdjęć wydaje się pochodzić z artykułu opublikowanego kiedyś w magazynie Nexus. Artykuł dotyczył sprawy sądowej z 1992 r. wniesionej przez Johna St. Clair Akewi, który twierdził, że rząd amerykański „posiada zdolność do zamordowania obywateli USA z ukrycia oraz, że prowadzi tajne operacje za pomocą broni psychoelektronicznej.”
Magazyn Nexus omówił sprawę Akewi w 1996 r., ale nie był w stanie przekonać mężczyzny do dalszych dyskusji na ten temat. Redaktorzy twierdzą, że próbowali zadzwonić do pana Akwei, aby dowiedzieć się, jak potoczyła się jego sprawa sądowa, ale stanowczo, lecz uprzejmie odpowiedział im, że nie może rozmawiać o tym przez telefon, po czym rozłączył się.
Jakkolwiek przyjemnie jest wierzyć, że rządy nie eksperymentują z technologią kontroli umysłu oraz innymi zbliżonymi metodami kontroli społeczeństw, to coraz więcej faktów wskazuje na to, że tak niestety się dzieje. Jednak w tym konkretnym przypadku sceptycy zwracają uwagę, że zaprezentowane dokumenty wyglądają na nieoficjalne, co może wskazywać, że jest to kolejna prowokacja, która ma za zadanie zdyskredytować całe zagadnienie jako zajęcie dla wariatów.
W dwudziestym wieku żył we Włoszech niejaki Rafael Bendandi - autor niektórych geologicznych i astronomicznych teorii, które były postrzegane przez społeczeństwo oraz naukowców bardzo poważnie. Przypuszczenia mężczyzny dotyczyły zjawisk niebywale trudnych do przewidzenia, a konkretnie trzęsień ziemi. Jego proroctwo względem Wiecznego Miasta jest przerażające, bo sugeruje, że Rzym za kilkanaście dni zostanie dotknięty katastrofalnym trzęsieniem ziemi.
Bendandi w jakiś sposób przewidział jedno z trzęsień ziemi z dokładnością do jednego dnia. Co zaskakujące, absolutnie wszystkie jego prognozy się spełniały, co skłoniło Włochów do ponownego przemyślenia ich stosunku do naukowca. Przed śmiercią Rafael zostawił testament, w którym wskazał, że Rzym zniknie z powierzchni Ziemi 11 maja. Dokładny rok zdarzenia nie został jednak określony, więc niektórzy Włosi opuszczają miasto w przeddzień tej niefortunnej daty.
Przez siedem lat proroctwo się nie spełniło (od 2011 r.). Być może w tym roku będzie inaczej? Jeden bardzo wierzący człowiek, którego dane nie zostały ujawnione, miał wizję związaną ze zniszczeniem Rzymu. Rzym zniknie z powierzchni ziemi, zgodnie z przewidywaniami, w tym roku.
Warto zauważyć, że katastrofa nie może się zdarzyć dokładnie 11 maja oraz w dniu Pięćdziesiątnicy (siódma niedziela po Wielkanocy). Tak więc możliwe jest, że zniszczenie nastąpi 20 maja, zgodnie z kalendarzem katolickim, a 27 z prawosławnym. Włosi są obecnie w panice. Wielu z nich w ostatnich dniach aktywnie angażuje się w dyskusje na różnych forach i portalach społecznościowych.
Jednym z najpopularniejszych kanałów YouTube w temacie UFO fenomenu jest amerykański "secureteam10". Jego oglądalność osiągnęła już takie rozmiary, że kierownictwo internetowego molocha przyznało mu nawet nagrodę. Trzeba przyznać, młody Amerykanin robi najsensowniejsze programy dokumentalne w tym temacie. Tak duża oglądalność przyciąga jednak uwagę pewnych niewidocznych środowisk, czy nawet mocy spoza tej rzeczywistości.
Pamiętamy jego motorowy wypadek, roztrzaskał sobie poważnie kości, po zabiegu obudził się z kilkoma wielkimi śrubami w nodze. Zanim do tego groznego incydentu doszło, odwiedzili go tzw. "Faceci w Czerni" (ang. Man in Black). Nie tak dawno, bo 23 kwietnia 2018, Tyler Glockner, bo tak zdaje się nazywać, odkrył, bez większego zdziwienia, że jest szpiegowany i nadzorowany przez bliżej nierozpoznanych agentów wpływu. Tym razem jeden z nich popełnił błąd, celowo, albo i nie. W swoim nerwowym komentarzu na jego kanale zaczął oskarżać twórcę o pracę dla rządu, pobieranie pieniędzy za oszukiwanie i celowe manipulacje widzów w stylu operacji psychologicznych (MkUltra czy psyop).
W pewnym momencie zatrzymał się na motorowym wypadku i zasugerował, że doktor Asher, który składał jego kości, powinien umieścić w jego szczęce dodatkowe śruby, tak by przestał kłapać dziobem. Problem w tym, że Tyler nigdzie i nigdy publicznie nie podawał nazwiska doktora, sam nie pamiętał jak się nazywał lekarz, dopiero po tym jak sprawdził w papierach zdał sobie sprawę z ciągłej inwigilacji "Facetów w Czerni", jaką bezpardonowo prowadzą !
Zasadnym wydaje się pytanie: jeżeli fenomen UFO dotyczy przyjaznych "kosmitów", to dlaczego agencje rządowe grożą zwykłym obywatelom, zarywającym noce by wyprodukować filmy dokumentalne dotyczące obcych ?! Stany Zjednoczone jako jedyne nie przyznały się do badania zagadki NOLi, a może oni wcale tego nie badają, ale raczej zacierają ślady jakiegoś procederu, bądz ukrywają pilnie strzeżony plan ?
Bardzo interesująca obserwacja zjawiska UFO, miała miejsce w Norwegii w mieście Rykkinn. Miejscowy amator fotografii, przypadkowo zdołał uwiecznić tam dwa cylindryczne obiekty UFO, które wzlatywały w kierunku nieba.
Fotografie, są bardzo dobrej jakości jak na tego typu nocną obserwację. Wynika to głównie z faktu, że autor miał zamiar wykonywać zdjęcia tego obszaru w celu stworzenia timelapsa nocnego nieba. Co za tym idzie, jego aparat był nastawiony z odpowiednio przygotowaną przesłoną, obiektywem i statywem, czyli był wręcz idealnie przystosowany do tego typu nocnych obserwacji.
Właściciel aparatu twierdzi, że nie widział tych obiektów na własne oczy, ale zauważył je gdy sprawdzał blisko 13 000 wykonanych przez siebie zdjęć, okazało się, że 21 z nich zawiera w sobie wyraźnie widoczne niebieskie światła.
Bez wątpienia, poczyniona przez niego obserwacja jest dość trudna do wytłumaczenia. Zaobserwowane obiekty wydają się poruszać w górę i o ile nie mamy tu doczynienia z problemem z perspektywą lub jakimś innym błędem po stronie sprzętu, całe to zjawisko jest jednym z lepszych przykładów obserwacji startującego z powierzchni UFO, jakie wykonano w ciągu ostatnich kilku lat.
O ile nie jest to więc jakiś artefakt obrazu, świetliki, lub po prostu zgrabnie ukartowane oszustwo, to może mamy tutaj do czynienia z czymś paranormalnym. Incydent został już zgłoszony do organizacji MUFON, zajmujacej się badaniem przypadków obserwacji UFO, gdzie otrzymała numer 91487.