Polskie wzięcie z roku 1986 jako klasyka.
Image
Przedstawiam państwu krótki wycinek ze zdarzenia mającego miejsce w Polsce, słynny badacz UFO Krzysztof Piechota jest w tym przypadku jednym z, niewielu, który swoją rzetelnością badacza gwarantuje prawdziwość tego UFO porwania. Nie chcemy przecież doświadczać w naszych umysłach jakichś zmyślań czy pseudo channelingowych opisów zwidów ludzi niespełna rozumu, czego jest pełno w Internecie. Całe zjawisko UFO wzięć jednak jest już i tak dziwne, że ciężko nie zadać sobie pytania o normalność!
W naszym życiu ludzkim, nie doświadczamy takich rzeczy, a dodatkowo nikt w telewizji nie opowiada nam, że podróżujemy statkiem kosmicznym zwanym Ziemią poprzez bezmiar kosmosu z ogromną prędkością. Ludzkość ze swoją "normalnością" i brakiem zastanowienia nad swoim przeznaczeniem jest dziwną konstrukcją, nie zadaje ona pytań a co najważniejsze nie bada niezwykłości, które się ciągle pojawiają w naszych pokojach, czy w miejscach gdzie żyjemy i podróżujemy. Ten krótki wycinek dobrej roboty ufologicznej niech będzie dla nas standardowym przykładem istot zachowujących się jak duchy. Miejmy nadzieję, iż środowisko ufologiczne zacznie znowu swoją pracę w gromadzeniu i badaniu prawdziwych przypadków wzięć.
Jak już kiedyś pisałem czytanie o UFO porwaniach może być pewnego rodzaju kontaktowaniem się naszego umysłu z UFO istotami, które mogą pochodzić z poza Ziemskiego czasu, lub w ogóle z poza czasu, nasz umysł(w połączeniu z duszą) jest tak niezwykły, iż ma tę możliwość przenikania czasu i przestrzeni, w wielu przypadkach wzięć badający naukowcy czy badacze doświadczali dziwnych zjawisk czy wręcz przekazów, iż te istoty pojawiały się w miejscu przeprowadzania regresji hipnotycznej, dlatego życzę "udanego" kontaktu z "polskimi" przedstawicielami porwań. Jednocześnie możemy przenieść się umysłem przez czas do 1986 roku, roku, w którym nie było jeszcze telefonów komórkowych, telewizorów ciekłokrystalicznych a w sklepach na półkach pojawiał się czasem groszek konserwowy...
Oto ono:
tytuł orginału: BLISKIE SPOTKANIA III STOPNIA W POLSCE,
KRZYSZTOF PIECHOTA
Spotkanie w czwartym wymiarze?
Do najbardziej tajemniczych stosunkowo nielicznych zdarzeń z udziałem NOLi oraz nieznanych istot należą relacje, w których jest mowa o ich nagłym pojawianiu się i znikaniu. Wśród nich bywają również takie, w których istoty pojawiają się w zamkniętych pomieszczeniach. W niniejszym artykule prezentujemy podobne
zdarzenie, które miało miejsce szesc lat później, to jest 23 kwietnia 1986 roku, w Szczecinie przy ulicy Gdyńskiej. Rozegrało się ono w jednym z mieszkań oraz częściowo na ulicy. Jego uczestnikami było małżeństwo Mariana i Czesławy G., dwie nieznane istoty i NOL. Jednopokojowe mieszkanie, ktorego jedyne dwa okna usytuowane są od strony ulicy Gdyńskiej mieści się na parterze pięciopiętrowej zwartej zabudowy ciągnącej się na odcinku długość około 100 metrów od skrzyżowania z ulicą Cegielskiego do załamania ulicy Gdyńskiej.
W odległości około 5 metrów od górnej krawędzi skarpy znajduje się następne ogrodzenie z siatki okalające teren szkolny. Przy tym ogrodzeniu w odległości około 5 metrów w lewo od kierunku A 260 , gdzie na wzniesieniu tkwił obserwowany obiekt, znajduje się latarnia o wysokości 7 metrów. Jest to jedyne żrodlo sztucznego światła w tej okolicy. Marian G. pamięta, że tego wieczoru latarnia świeciła się jak zwykle, lecz nie przypomina sobie, podobnie jak jego żona.
czy również w chwili, kiedy widzieli obiekt. Z okna mieszkania, skąd prowadzono obserwację, widać całe wzniesienie, znajdujące się za nim ogrodzenie, latarnię oraz rosnące przy ogrodzeniu drzewa i krzewy, których gałęzie w dniu obserwacji nie miały jeszcze liści. Z rozmów, które przeprowadzono z obserwatorami, z których pierwsza miała miejsce 3 maja, wynika, że 23 kwietnia po południu, od około godziny siedemnastej, odpoczywali oglądając telewizję. Leżąc na tapczanie chwilami zapadali w drzemkę. W pewnej chwili Czesława G. usłyszała sygnał dziennika telewizyjnego, co pozwala ustalić początek zdarzenia na kilkanaście sekund po godzinie 19.30. Z przedstawionych relacji wynika, że przebieg zdarzenia był następujący:
W czasie trwania dziennika telewizyjnego Czesława G. ocknęła się z drzemki i zauważyła zakłócenia wizji polegające na drganiu i chwilowym zaniku obrazu. W krótkim czasie obraz znikł i ekran stał się ciemny oraz znikła fonia. W tym momencie w odległości około 1 metra od tapczanu, na którym leżała Czesława G., pojawiły się dwie istoty. Czesława G. zaskoczona, odwróciła głowę w kierunku męża i zapytała: „Kogoś ty wpuścił do domu?" Leżący na drugim tapczanie Marian G. uniósł głowę i powiedział: „Nikogo nie wpuszczałem". W tej samej chwili zauważył stojące w pokoju dwie nieznane istoty. Oboje wpatrywali się w nie przez chwilę, gdy nagle w jednej chwili (w sposób niezauważalny dla obserwatorów) obie zmieniły miejsce i każda z osobna przysiadła na krawędzi tapczanu w odległości kilkudziesięciu centymetrów od leżących.
Następnie według Czesławy G. między nią a siedzącą przy niej istotą nastąpił telepatyczny przekaz myśli, który prawdopodobnie docierał również do świadomości jej męża. Czesława G. jest przekonana, że ów przekaz czy też wymiana myśli trwała dłuższy czas, lecz zapamiętała jedynie następujące zdanie: „Jesteś potrzebna do reprodukcji ludzi", „Zmieni się kalendarz i czas, oraz bliżej nie sprecyzowane zdanie: „Jesteśmy istotami niezi e m s k i m i lub .,nie jesteśmy Ziemianami". Czesława G twierdzi, że pamięta dobrze, że w czasie w y m a n y myśli z nieznaną istotą zgodziła się jechać razem z nimi. Po pewnym bliżej
nieokreślonym czasie obie istoty nagle znikły nie ruszając się z miejsca. D. Czesława G. wstała i wtedy oboje zwrócili uwagę, że nie działa telewizor. Postanowiła udać się do sąsiadów i zapytać ich. czy ich telewizor jest sprawny. Kiedy wróciła, wraz z mężem zastanawiała się nad niezrozumiałym dla nich zdarzeniem, które przed chwilą przeżyli. W pewnej chwili przez jedno z okien dostrzegli obniżający się czerwony (według Mariana G. niebieski) „kulisty obiekt", który wkrótce osiadł na wzniesieniu w odległości około 40 metrów od budynku Przez chwilę z ogromnym zaskoczeniem wpatrywali się w dziwny obiekt, który emanował w ich kierunku liczne promienie świetlne. Pamiętając o telepatycznym przekazie myśli i swojej zgodzie na to żeby „jechać razem z nimi", Czesława G. zaczęła się ubierać, mówiąc do męża: ..Idę do nich". Marian G. odpowiedział: „Nie puszczę cię samej" i również zaczął się ubierać, aby pójść razem z żoną. Ubrali się i wyszli z mieszkania. W czasie przechodzenia z chodnika na jezdnię Czesława G., spojrzawszy w lewo ponad ramieniem męża, zauważyła idącego od strony ulicy Cegielskiego mężczyznę z kobietą i dzieckiem.
Zapytała nieznajomą, czy widzi znajdujące się na wzniesieniu światło, lecz kobieta odwróciła głowę w przeciwną stronę i odpowiedziała: „Nic nie widzę". Następnie szybko oddaliła się wraz z towarzyszącym jej mężczyzną i dzieckiem. Marian G. wziął żonę pod rękę i zwracając się w stronę światła na wzniesieniu, powiedział: „Idę z żoną, samej jej nie puszczę". Wtedy poczuł ..uderzenie w pierś i przewrócił się na jezdnię. Oboje twierdzą, że w tym momencie zauważyli wyjątkowo intensywny strumień światła emanujący z czerwonej kuli", który według nich byt przyczyną zasłabnięcia Mariana G. i jego upadku. Czesława G. usiłowała pomoc mężowi który powiedział później, że w tym czasie nie stracił przytomności i czuł, że niezależnie od żony ktoś podtrzymuje go z drugiej strony. Oboje nikogo jednak nie widzieli i nie przypominają sobie żadnych szczegółów z czasu powrotu do mieszkania. Marian G. powiedział, że wrażenie, iż ktos go podtrzymuje z drugiej strony ustąpiło w chwili, gdy wchodzili do mieszkania.
Po powrocie Czesława G. ponownie udała się do sąsiadów. Oboje z mężem doszli do wniosku, że może oni cos zobaczą w przeciwieństwie do nieznajomych na ulicy: chcieli, aby ktoś potwierdził obecność w pobliżu dziwnego światła, które nie dawało im spokoju. Kiedy Czesława G. weszła do sąsiadów, wszyscy siedzieli przed telewizorem i zamierzali oglądać film, który właśnie rozpoczął się na drugim programie. Ponieważ sąsiadka niczego nie zauważyła przez okno swojego mieszkania, za namową Mariana G. przeszła do ich mieszkania. Stąd również nie widziała światła na wzniesieniu, mimo że w tym czasie widziała je Czesława i Marian G. Kiedy sąsiadka wyszła. Marian i Czesława G. w dalszym ciągu obserwowali światło na wzniesieniu. Stojąc obok okna wymieniali między sobą uwagi, a w tym czasie „czerwona kula" emanowała w ich kierunku promienie światła. Czesława G. odczuwała, że koniecznie musi wyjść z domu, co jak stwierdziła miało związek z wrażeniem, „jakby przez moją głowę przepływały fale, jakby wyrywało mi mózg".
Miotały nią sprzeczne uczucia, nie wiedziała, jak postąpić dalej, gdyż mąż nie chciał jej puścić samej. Stojąc przy oknie wczepiła się rękoma w firankę tak mocno, że aż ja zerwała. Marian G. poradził jej aby położyła się na tapczanie, tak żeby głowę miała zasłoniętą ścianą licząc, ze w ten sposób uwolni się od wpływu światła, sam zas usiadł na krzesie obok i zaczął wygrażać w kierunku (według niego) ..niebieskiej kuli na wziesieniu. Wtedy ponownie odczuł ..uderzenie" w pierś. Zasłabł i przewrócił się na tapczan. I tym razem nie stracił przytomności. Po dojściu do siebie stwierdził, że za oknem nie widzi już światła. Jednak żona w dalszym ciągu je widziała. Wobec różnicy zdan Marian G. chcąc się upewnić, że światło zniknęło ostatecznie, postanowił wyjść I pójsc na wzniesienie. Powiedział o tym żonie, która powiedziała, że chce iść razem z nim. ..Cos ją jednak przed wyjściem powstrzymało. Marian G. pamięta trasę, jaką przebył po wyjściu z domu: ..Przeszedłem przez ulicę Gdyńską, przeskoczyłem przez ogrodzenie i wszedłem na wzniesienie. Po wyjściu nie widzialem światła na wzniesieniu, lecz chcąc się przekonać, że nie ma go nigdzie w pobliżu, szedłem dalej. Przeskoczyłem przez ogrodzenie na wzniesieniu cały czas rozglądając się za tym światłem i doszedłem do ulicy Cyryla i Metodego. Napotkałem tam kobietę, pytajac ją, czy widziała światło'. Po uzyskaniu przeczącej odpowiedzi Marian G. poszedł w stronę ulicy Cegielskiego, następnie skręcił w ulicę Gdyńską i wrócił do domu. Nigdzie nie zauważył „niebieskiej kuli''. W ten sposob przebył trasę długości około 1 kilometra, co zajęto mu okoio 15 minut. Z kolei Czesława G. nie przypomina sobie żadnego szczegółu własnych przeżyć w czasie kiedy męża nie było w mieszkaniu. Stwierdziła, że świadomość odzyskała dopiero po powrocie męża: ..Gdy się ocknęłam, przez moment czułam czyjeś ręce na plecach. Ze zdziwieniem zauważyłam, że leżę na tapczanie pod oknem rozebrana, a moja garderoba leżyrozrzucona obok.
Po wejściu do mieszkania Marian G. powiedział do żony. że nigdzie nie zauważył światła. Czesława G. w dalszym ciągu jednak widziała „czerwona kulę" na wzniesieniu. Już nie emanowała promieni światła i po chwili zaczęła wznosić się do góry i stopniowo oddalać. Wyglądało to tak, że ..czerwona kula", która okazała się być poświatą, traciła na intensywności niknąc, a wewnątrz nie pojawiło się jaskrawobiałe „oko" przypominające kształtem elipsę. Stopniowo oddalający się obiekt stawał się coraz mniejszy i gdy jego pozorna wielkość była porównywalna z gwiazdami, Czesława G. zaprzestała dalszej obserwacji. Zniknięcia białego światła nie widziała.
Koniec cytatu.
W przypadku tego polskiego "wzięcia" mamy klasyczne objawy wymazywania pamięci ofiar, mamy ciekawe zjawisko odnośnie napotkanych ludzi odwracających głowy w przeciwnym kierunku, którzy podświadomie są albo sterowani, lub czują lęk przed przyznaniem się, że żyją we śnie i nie chcą się obudzić z tego snu "życia normalnego", przyznając się w ten sposób że uczestniczą w jakiejś "strasznej" sprawie ! Mamy klasyczny przekaz od istot ufo, że ziemianie są im potrzebni do reprodukcji "innych" ludzi ! Czy ci nowi ludzie będą zasiedlali światy, które te istoty stworzyły ? Bo przecież może oni tworzą inne "Ziemie" i zasiedlają je ludzmi ? Może..., Istoty te mają cechy duchów ! Co ma ogromne znaczenie w rozpatrywaniu zjawiska ufo i prób jego tłumaczenia przez znanego badacza Biblii Chucka Misslera, który twierdzi, że są oni duchami które swoje ciała zostawili gdzieś, a teraz muszą się zajmować cielesnością ludzi, bo ich niebiańskie nieśmiertelne ciała (w starożytnej grece słowo Oiketerion -οἰκητήριον- znaczy dosłowie:miejsce zamieszkania, siedziba) porzucili pozostając w tym kosmosie zatrzymani jakimiś siłami , zacytujmy tu fragment Biblii, który o tym mówi:
"...i aniołów, tych, którzy nie zachowali swojej godności, ale opuścili własne mieszkanie, spętanych wiekuistymi więzami zatrzymał w ciemnościach na sąd wielkiego dnia..." Judy 1:6
Mamy w tym "wzięciu" typowe cechy zachowania istot, które nie liczą się z naszym zdaniem w sprawie naszej nietykalności cielesnej, oni po prostu zachowują się jakbyśmy byli tylko materiałem do dalszych działań, nie istotami żyjącymi i mającymi godność. Są jakby pracownikami w jakimś wielkim dziele...? Mamy tu klasyczne komunikowanie się istot drogą telepatyczną, w tym przypadku jak w wielu innych tego typu, istoty te informują nas kilkoma wyrazami o swoich zamiarach i o swojej "nieziemskości". (chociaż tyle...)
Istoty te nie mają zahamowań by sparaliżować męża tej kobiety, gdy ten chce jej towarzyszyć, co tylko potwierdza ich podejście do człowieka..., posiadają "technikę" sterowania głębokimi procesami myślowymi człowieka, a nawet jego intencjami i pragnieniami ! Bo niby skąd w takim razie mamy wiedzieć czy nasze pragnienia i zachcianki nie są w jakimś "super kosmicznym komputerze" sterującym daną populacją na danym terenie ?! Przecież to nie jest takie znowu niezwykłe, już dzisiaj się myśli o sterowaniu umysłami narodów. Czy my zatopieni w obecnej "cywilizacji" pełnej impulsów nieznanego pochodzenia nie jesteśmy sterowani ? Co może nam pomóc się wyzwolić od niepożądanych ufo impulsów ? Czy życie zgodne z wytycznymi moralnymi nie jest naszą ucieczką ze świata ufoli i ich mega kontroli ? Jest wielu, którzy starają się dostać na "statek" bytów "nieziemskich" czy "ich chęć" jest ich ?.
Ciekawe jest to czy kobieta zgadzając się na bycie wziętą w celach reprodukcji wyraziła zgodę sama z siebie czy to też był ich nakaz, który ona uznała jako swój !? Mąż tej kobiety chciał jednak ją ochraniać co się ufolongom nie spodobało !Niech ten, krótki opis polskiego przypadku będzie dla nas przykładem, że i w Polsce Polacy uczestniczą w wielkim "przedsięwzięciu" duchów ze statków ufo. Polska nie jest inna od USA pod tym względem, jesteśmy tak jak obywatele innych państw wykorzystywani do "produkcji" istot humanoidalnych.
- Dodaj komentarz
- 10848 odsłon
tym bardziej, że film
Dodane przez kuzYn w odpowiedzi na Dzięki Andrzej1, nie
tym bardziej, że film zrealizował 100% żyd.
Zauważyłem że jak podam link do śmierci niewinnych 100.000 dzieci, to goście pokroju abraham wymiękają, znikają bez śladu....., boją się prawdy?
Asgardzi porywaja ludzi gdyz
Dodane przez abraham w odpowiedzi na Świetny artykul!!Bravo dla
Asgardzi porywaja ludzi gdyz maja problem z klonowaniem i probuja hybrydyzowac sie z ludzmi... dziwne ze nikt o tym nie slyszal... poza tym podczas wziecia, dobrze jest miec ze soba jakis paralizator, wtedy mozna ich unieruchomic i przejac kontrole nad statkiem ;)
Hello ! Że też zawsze sie to
Hello ! Że też zawsze sie to przydarza ludziom prostym.... pewnie dlatego, że sa zdrowe.
Historia jest niezwykła.
Historia jest niezwykła. Ale komentarze o seksualnych podtekstach są przejawem chamstwa i ograniczenia.
Jako osoba która osobiście zna wyśmiewane tutaj małżeństwo czuje autentyczną chęć strzelenia w mordę niejednemu wyżej publikującemu.
.
Do tej pory przypuszczałem że
Do tej pory przypuszczałem że Mozil to kosmita ale teraz mam pewność
Dodaj komentarz