Nasz egzystencja jest tylko iluzją a teraźniejszość nie istnieje

Kategorie: 

źródło: dreamstime.com

Otaczający nas świat wydaje się większości ludzi czymś namacalnym, racjonalnym i realnym. Mimo takie pozornej oczywistości jest to oczywista nieprawda. Kształt rzeczywistości kreują nasze mózgi i każdy może widzieć otoczenie inaczej, nawet o tym nie wiedząc. W pewnym sensie możliwe jest, że istniejemy poza czasem teraźniejszość to po prostu niemożliwy do określenia proces stawania się wszystkiego wokół obserwatorów.

 

Pojęcia takie jak przeszłość, teraźniejszość i przyszłość to byty sztuczne, które starają się jakoś ułatwić nam sprecyzowanie tego, co się stało, tego, co się dzieje i tego, co się stanie. To nasz mózg jest odpowiedzialny za to, że w ogóle jesteśmy świadomi tego, że istniejemy i to oraz wolna wola może być warunkiem koniecznym do tego, aby dana istota mogła wchodzić w interakcje z wszechświatem.

 

Jednak założenie, że mózg nas nie zawodzi jest błędne, ponieważ mimo całej swej złożoności jest tylko maszyną renderującą w naszym umyśle to, co odbierają nasze receptory. W najnowszym NewScientist znajduje się ciekawy artykuł opisujący to, w jaki sposób mózg potrafi nas mylić. Zaproponowano eksperyment z błyskiem światła i tarczą ze wskazówkami. Po jakimś czasie mózg, wiedząc, że do błysku dojdzie i będzie widoczny z pewnym opóźnieniem, zaczyna go dostrzegać zanim jeszcze nastąpi.

[ibimage==16640==400naszerokosc==Oryginalny==self==null]

Takich przykładów jest więcej. Można spróbować odczytać powyższy tekst. Mimo, że jest on jednym wielkim błędem daje się go odczytać, dlatego, że zgadza się ilość liter w słowach oraz pierwsza i ostatnia literka. Oznacza to, że nasz mózg robi pewne ułatwienia, które mogą fałszować obraz rzeczywistości.

 

Fizycy doszli już dawno do wniosku, że są pewne limity ludzkiej percepcji. Nazywają to paradoksem obserwatora, czyli osoba obserwująca dany eksperyment poprzez sam fakt jego obserwacji wpływa na niego. Nazywa się to dekoherencją kwantową i zdaje się, że bez świadomego intelektu obserwującego dany przedmiot, nie mogłoby dojść do zjawiska dekoherencji kwantowej, czyli przedmiot lub twór, który uważamy za realny wcale takim nie jest i tylko nasza interakcja z nim powoduje, że dochodzi do ostatecznego ustalenia stanu kwantowego, umasowienia cząstek elementarnych i powstaje to, co racjonaliści uważają za coś stałego, namacalnego i realnego.

 

 

 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
loading...

Komentarze

Portret użytkownika damian.michalewicz

  Prawda to. Liczne

 
Prawda to. Liczne doniesienia o śmierci klinicznej dowodzą tego, że nasze alter ego jest hiperegzystencją. Nie wiem jeszcze dość dużo na ten temat, ale powyższy artykuł pozwoliłem sobie zanotować i skrobnę sobie to co już wiem, bo informacja to rozwój, a zaglądamy tu żeby się rozwijać. Jeśli ktoś odbiera moje słowa za wymądrzanie, niech mnie poprawi. Krytyki nigdy dość, a nie jednego heretyka czas zweryfikował. Może jakby kto miał szersze informacje, chętnie poczytam. Poniższa treść pochodzi z moich rękopisów, opartych na szczątkowej wiedzy (zaznaczam – opartych).
Otóż, toteż, więc...

(...)
Po śmierci nasza percepcja i poczucie czasu ulega całkowitej zmianie. Nasze oczy w ludzkim ciele widzą to co jest z przodu nas i kątem oczu co po lewej, po prawej, u góry i na dole. Błędnik reguluje zmysł położenia względem grawitacji. Kiedy zamykamy oczy, percepcja pozwala ocenić położenie horyzontalne i wertykalne. Zegar biologiczny niekiedy w systematycznym harmonogramie dnia pozwala budzić się na minutę przed budzikiem kilka dni pod rząd. Wszystkie cechy biofizyczne są stałe dla ludzi w naszych czterech wymiarach.
U ludzi, którzy donoszą o przeżyciu śmierci klinicznej powtarza się ten sam proces. Po utracie przytomności nasza dusza stanowi skoncentrowany punkt w eterze naszych wymiarów. Zmysł wzroku odbiera obraz ze wszystkich kierunków. Widzimy to co jest jednocześnie z lewej, z prawej, z góry, z dołu, z przodu i z tyłu. Trudne do wyobrażenia, ale jest to w pewnym sensie obraz idealnie panoramiczny. 
Poczucie czasu ulega zanikowi. Nie ma czegoś takiego jak liczenie sekund do przodu, czy do tyłu. Podobnie jak z poczuciem przestrzeni, takiej samej zmianie ulega poczucie czasu. Nie ma początku ani końca. Istnieje jedna wielka niepoczątkowość i nieskończoność czasu.
(...)
Zależności między materią, energią i czasoprzestrzenią kreują to w co wierzymy, bo widzimy to, słyszymy i czujemy , oraz w to, w co nie chce nam się uwierzyć. Relacje między nimi dają nam prawo istnienia i ciągłej cyrkulacji przemian.
(…)
Tam nie ma pojęcia takiego jak dobro i zło, rozumiane przez ludzkie pojęcie, bo ludzkie pojęcie dobra i zła odnosi się tylko do ludzi. Po śmierci jesteśmy po prostu wektorem wypadkowym świadomości (warto wspomnieć na czym polega reinkarnacja).
(…)
 Ludzkie zmysły mają to do siebie, że widzą tylko określoną gamę kolorów. (…)Dźwięk. Znamy: infradźwięki - poniżej 16 Hz, dźwięki słyszalne 16 Hz - 20 kHz - słyszy je większość ludzi, ultradźwięki - powyżej 20 kHz, hiperdźwięki - powyżej 1010 Hz.  (…) Pukamy się w czoło gdy ktoś opowiada niestworzone historie o duchach, choć sami nazywaliśmy Kopernika heretykiem. I pomyślałby kto kiedy, że powstaną noktowizory, albo telefony komórkowe?
(…)
Jeśli człowiek czegoś nie widzi, to tego nie ma, jeśli nie słyszy, to tego nie ma. Bagatelizowanie sprawy. Nazywanie kogoś heretykiem bez krzty asertywności jest zwyczajnym oportunizmem. A dlaczego zwierzęta o innych niż ludzkie zmysłach podobno dziwnie się zachowują w chwilach kontaktów z duchami? Bo widzą i słyszą inaczej, choć pewny zakres ich zmysłów pokrywa się z naszymi. Wszystko ma jakąś częstotliwość. Barwa, dźwięk, światło, ruchy atomów, wiatr słoneczny, absolutnie wszystko ma właściwości ruchu energii.

Koniec notatki.
Ponieważ w rozwoju światopoglądu ufam wielce powiedzeniu Einstena, że wyobraźnia jest ważniejsza niż sama wiedza, nadmienię kilka spontanicznych skojarzeń z wątkiem.
Dekoherenacja kwantowa to dla mnie nowe pojęcie. Od razu przyszła mi na myśl paternifikacja, czyli kurczowe trzymanie się logiki i szukanie sensownych struktur tam gdzie ich nie ma. Co prawda to dwa różne pojęcia, ale rzuca to światło na różnice między zaczarowanym ołówkiem, a fatamorganą. Podobnie ma się sprawa z pareidolią, odpowiedzialną za widzenie wszędzie twarz.
Intuicyjnie powiązałem również wątek z teorią strun, M-teorią, wszechświatem równoległym i cieniami Platona.

No, koniec wymądrzania się.
P.s. Tak usprawiedliwiam się nadgorliwie przed uszczypliwymi komentarzami, ponieważ uważam, że łatwiej jest rzucać się do gardła niż ruszyć deklem i przyznać się czasem, że się racji nie ma. Ten się nie myli, kto nic nie robi.

Portret użytkownika kuzYn

  Ciekawe spostrzeżenia, i po

 
Ciekawe spostrzeżenia, i po przeczytaniu stwierdzam że właściwie to bym się z tym wszystkim zgodził. Podoba mi się zwłaszcza pojęcie dobra i zła. Człowiek żyje i doświadcza. Albo idzie do przodu, albo się cofa. Każde życie jest jedynie kolejną jego próbą. Po śmierci nikt go nie rozlicza, bo nie musi.
Jeśli ktoś się zagubi może wrócić do początku. Przypomina to grę planszową, tyle tylko że kostką do gry jest nasz umysł i wolna wola.

[ibimage==18164==Oryginalny==Oryginalny==self==null]

 

Portret użytkownika pako1205

Wszystko co pojmujemy,że

Wszystko co pojmujemy,że istnieje,również to,o czym pojęcia nie mamy, posiada jedną i tylko jedną częstotliwość rezonansową(tak jak nie ma dwóch identycznych atomów w całym wszechświecie),gdyż nie mając tej jednej jedynej, nie mogłoby być tym,czym przypisana częstotliwość daje możliwość zaistnieć.

Portret użytkownika Angelus Maximus Rex

To bardzo madry i świadomy

To bardzo madry i świadomy post. Uszczypliwe komentarze świadczyłybu o niedostosowaniu piszących do Twojego poziomu interpretacji obrazów, jakie podsuwa nauka. Niestety ona nie zajmuje sie tym czego nie ma, czyli nie-materią. - miło sie czytało- pozdrawiam

Portret użytkownika Serafin

Ładnie to sobie poukładałeś

Ładnie to sobie poukładałeś ale skoro powołujesz się na liczne doniesienia ze stanów śmierci klinicznej to należało by też wziać pod uwagę motyw przewodni tychże doniesień,  a brzmi on WSZECHOGARNIAJĄCA MIŁOŚĆ
W tym ujęciu, kwestia dobra i zła być może  właśnie wywiera determinujący wpływ na pryzmat w którym  zaczynamy postrzegać rzeczywistość gdy już wyzwolimy się z okowów ograniczającej nas materii
 Oprócz  zwielokrotnienia możliwości postrzegania, nabywamy również całe spektrum innych form poznawczych- np. możliwości obserwacji skutków naszych poczynań na losy innych ludzi. 
 
 
“Każdy człowiek ma w sobie własne prawo; chwała lub upokorzenie, nagroda czy kara – mają początek w nim samym”. Nie dotyczy to jedynie życia ziemskiego, ale jest prawdziwe również w odniesieniu do sytuacji duszy w sferach astralnych. Nosi ona w sobie raj lub piekło, stworzone przez nią i jej religię; jest zbawiona lub potępiona według swoich zasług. Sędzia, który nagradza lub karze nie jest Siłą różną od duszy – to jest jej Siła wewnętrzna, jej sumienie. W sferze astralnej sumienie odzywa się z siłą i słaby głosik, być może zagłuszany w czasie ziemskiego życia, teraz rozbrzmiewa głośno niczym trąba, a dusza słucha go i jest mu posłuszna.>

Portret użytkownika damian.michalewicz

"W tym ujęciu, kwestia dobra

"W tym ujęciu, kwestia dobra i zła być może  właśnie wywiera determinujący wpływ na pryzmat w którym  zaczynamy postrzegać rzeczywistość gdy już wyzwolimy się z okowów ograniczającej nas materii"
Tak dokładnie jest. Może moje zapiski mają trochę sprzeczności, podkreśliłem zbyt mocno subiektywizację dualizmu i same zapiski są wybrakowane w ważne aspekty, no ale to tylko zapiski i można je korygować za pomocą wiedzy innych ludzi, a temu w moim życiu jestem bardzo przychylny. Dzięki za pomocną wskazówkę.

Portret użytkownika Dr Piotr

Z tą wszechogarniającą

Z tą wszechogarniającą miłością, to nie tak do końca prawda. Są też negatywne relacje osób, które przeżyły śmierć kliniczną. Stworzono kategorię dla tego typu doznań NNDE (Negative Near Death Experience). Opisywały one obecność złych istot, które czerpały energię z naszego strachu i negatywnych emocji podczas pobytu w stanie śmierci klinicznej, wprawdzie można się było od nich uwolnić i je porzucić, ale fakt jest faktem. Uważam więc, że wszechświat bazuje na komplecie doznań, czyli, miłość, nienawiść, strach, euforia itd.
 
Dobry artykuł i odpowiednia chwila do "wyższych" dyskusji. Więc dodam od siebie kilka moich przemyśleń w oparciu o moją wiedzę zdobytą wciągu lat poprzez czytanie, oglądanie i rozmowy z innymi.
Otóż wydaje mi się, że nasza niematerialna duchowa istota powstaje w jakimś momencie, jest tworzona przez  jakiegoś tam stwórcę, nie mam tu na myśli boga, raczej jest to jakiś kreator życia na poziomie energetycznym czyli najbardziej podstawowym. W momencie stworzenia niczym nowonarodzone dziecko, nie mamy żadnych doświadczeń i będąc zawieszeni w takiej wszechświatowej próżni, w której nie obowiązuje nas czas i miejsce, nie mamy zbyt wielu możliwości rozwoju i nabywania doświadczeń, a rozwój jest najbardziej naturalną koleją rzeczy każdej egzystencji, więc rozpoczynamy naszą niekończącą się podróż i naukę. Część jej zdobywamy zwiedzając wszechświat (a może wszechświaty) i oglądając jego/ich strukturę.
To jednak daje pewnie limit doświadczenia i gdy go osiągniemy, to wchodzimy na kolejny level polegający na przeżywaniu doświadczeń będąc w śmiertelnym ciele jakiejś istoty. W naszej podróży przez wszechświat wybieramy sobie jakąś rasę istot, poprzez które będziemy zbierać nasze doświadczenie. I tu nasz duch wchodzi w ciało istoty śmiertelnej po jej narodzinach, można powiedzieć, że nasz duch przywdziewa skafander w postaci śmiertelnego ciała. Narzuca to nam określone limity, niedoskonałości i wady, dzięki którym zdobywamy nowe nieznane nam doświadczenia wynikające z tych ograniczeń. Ilość reinkarnacji jakie odbywamy jest zależna wyłącznie od nas i naszych potrzeb, generalnie tyle, ile uważamy za stosowne, dopóki nie wyczerpią się limity doświadczenia i rozwoju jakie możemy tu osiągnąć. Potem wędrujemy dalej wybierając inną rasę, lub jakieś inne formy zdobywania doświadczenia, których nie jestem w stanie określić słowami.
Żeby zdobywanie doświadczenia było efektywne, gdy jesteśmy w ciele śmiertelnika, to praktycznie cała nasza świadomość i wiedza jako istoty niematerialnej z przeszłości przed wejściem w ciało śmiertelnika jest blokowana. Gdyby nie była blokowana, to znacząco spłycałoby to poziom zdobywania doświadczenia, co jest logiczne chyba dla każdego. Wprawdzie podczas życia jako śmiertelnik częściowo możemy zdać sobie sprawę z naszej nieśmiertelności, ale tylko w ograniczonym i nie do końca potwierdzonym zakresie i to jest genialne w tym wszystkim, w naszej drodze zdobywania doświadczeń.
Schodząc do naszego poziomu, czyli poziomu ludzi i naszej rasy ludzkiej, mówi się, że osoby bardziej świadome i z otwartym umysłem są w stanie uświadomić sobie, że nasze życie to tylko podróż "it's just a ride" i podchodzą do życia w sposób bardziej wartościowy i bardziej je szanują, ale ja uważam, że jest to przekonanie błędne i narzucające niby jedynie słuszną drogę życia. A czemu tak myślę? Otóż jeśli mamy zdobyć pełnię doświadczeń, to musimy przeżyć wszystko co możliwe w każdy możliwy sposób w kolejnych reinkarnacjach, bo tylko tak wyczerpujemy źródło doświadczenia całkowicie. Dlatego możemy przeżyć życie jako: mędrzec, psychopata, obłąkany, kaleka, wizjoner, leń, gej, lesbijka, morderca, tyran, artysta itd itd itd., to dlatego nasza Ziemia jest tak wyjątkowym miejscem nabywania doświadczeń, to taki nasz poligon doświadczalny. Pewnie istnieje cała masa innych takich światów i każdy z nich będzie cenny z tego samego powodu. Ale nasze życie nie jest i nigdy nie było związane z żadnym z nich na stałe, jesteśmy nieśmiertelnymi istotami duchowymi, dla których nie istnieje pojęcie czasu i przemijania. Ze względu na cenność życia na tych planetach, ciągle odradza się ono na nowo, a kolejne śmiertelne cywilizacje rodzą się i przemijają w niekończącej się drodze przez czas.

Portret użytkownika iri

jest też 3 kategoria o której

jest też 3 kategoria o której się milczy Smile
stan permanentnej wolności i nieprzywiązana "do" (pulapka przynależności). Słowo "rozwój" jest ograniczeniem polegającym na powielaniu schematów - wszak wszystko jest nieogranczone i nieskończone, to do czego sie odnieść jako punktu zakończenia rozwoju? Jest jedynie doświadczanie.

Portret użytkownika damian.michalewicz

Mnie olśniło to gdy bawiłem

Mnie olśniło to gdy bawiłem się kilka lat temu klockami lego z synem kuzynki. Zbudowaliśmy wielgachną koparkę. Staraliśmy się zachować symetrię elementów, realne proporcje i koloryt. Jak tylko postawiłem ostatni klocek, zburzyłem konstrukcję i powiedziałem - a teraz zbudujemy rakietę. Młody sfrustrowany zaczął szlochać, a ja mu wytłumaczyłem, że w klockach nie chodzi o efekt. Chcesz koparkę? Kup koparkę. Całe życie i cała egzystencja jest jak puzzle. Jest kreacją. Energia bierze się z procesów zachodzących między materią i czasoprzestrzenią (w naszych wymiarach) i została zdefiniowana jako Teoria Względności.
Nigdzie o tym wcześniej nie czytałem. To się po prostu czuje całym sobą.

Portret użytkownika jaa

a może tym zburzeniem tej

a może tym zburzeniem tej koparki zburzyłeś jego wiarę i chęci w budowanie/konstruowanie czegoś nowego/fajnego. Nie każdy musi chcieć kupować. Niektórzy chcą to tworzyć. Wychodzi na to, że razem stanowiliście albo moglibyście stanowić dobry zespół do budowania/tworzenia. Widać tworzycie zgraną parę do uaktywniania pewnych zdolności. Ale Ty masz chyba też inne priorytety. Wygląda na to, że kiedyś (w innym życiu) razem coś robiliście i Ty to coś niszczyłeś. Bo bez powodu byś nie zniszczył tych klocków. Coś Cię do tego pchnęło.

Strony

Skomentuj