Mohendżo Daro - starożytna ofiara broni masowej zagłady

Kategorie: 

Źródło: Internet

W 1922 roku na jednej z wysp rzeki Indus w Pakistanie archeolodzy odkryli pod piaskiem ruiny starożytnego miasta. Miejsce to nazywa się Mohendżo Daro, co w miejscowym języku oznacza "Wzgórze Umarłych". Wykopaliska wskazują na to, że ludzie zginęli tam w bardzo krótkim czasie i działała na nich wysoka tempeatura. Może to być miejsce użycia broni jądrowej i to przed 4000 tysiącami lat.

 

Według przyjmowanych ustaleń naukowych, miasto to powstało mniej więcej 2600 lat p.n.e. i istniało przez ponad 900 lat. W czasach świetności cywilizacji Doliny Indusu było to jedno z najbardziej rozwiniętych miast w Azji. W szczytowym momencie mieszkało tam od 50 do 80 tysięcy mieszkańców.

 

Mohendżo-Daro nawet cztery tysiące lat temu było zorganizowane w dość współczesny sposób.  Ulice były ułożone w kratownicę jak w Nowym Jorku.  Domy miały przeważnie 4-6 pokoi, kuchnię i pokój do mycia.  Główne ulice były bardzo szerokie.  Jedne prowadziły z północy na południe, a drugie z zachodu na wschód. Byłą tam kanalizacja i studnie. Ścieki przez podziemne rury były odprowadzane poza miasto. Archeolodzy odkryli tam nawet najstarsze znane ludzkości publiczne toalety.

 

Mimo to, że prosperita tego miejsca wydawała się wieczna,  miasto i jego mieszkańców spotkała katastrofa. Mohendżo Daro w rzeczywistości przestało istnieć w jednym momencie. Nie wiadomo co się stało, ale było to dosyć gwałtowne. W jednym z domów znaleziono szkielety trzynastu osób dorosłych i jednego dziecka. Ludzie ci zostali zabici gdy siedzieli jedząc coś z miski. Inni zginęli po prostu chodząc po ulicach.  Ich śmierć była bardzo gwałtowna i w pewnym sensie przypomniało to zdarzenie jakie miało miejsce w Pompejach.

[ibimage==20613==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Źródło: Internet

Dla archeologów był to poważny problem, bo musieli ustalić co mogło się stać mieszkańcom. Wzięto pod uwagę kilka wersji. Jedna z nich zakładała, że miasto zostało nagle napadnięte przez wroga i spalone.  Jednak wykopaliska nie potwierdziły obecności żadnej broni, ani żadnych śladów walki.  Zachowane szkielety są bardzo nieliczne, ale żaden z nich nie wygląda tak, jakby zginął po jakiejkolwiek walce. Z drugiej strony liczba szkieletów dla tak dużego miasta nie wydawała się wystarczająca. Sugerowano, że większość mieszkańców Mohendżo-Daro opuściło to miasto przed katastrofą.

 

Podczas wykopalisk archeolodzy natknęli się na "grupy szkieletów”, których pozycje wskazywały, że w chwili śmierci ludzie ci byli wyraźnie zaskoczeni.  Analiza szczątków wykazała też inną niezwykłą właściwość ruin Mohendżo-Daro – duży poziom promieniowania. Ściany niektórych domów były wręcz stopione. Niekiedy warstwy gruzu były rozdzielane stopionym szkłem. Był to taki sam rodzaj szkła jaki powstał na pustyni Nevada, po pierwszych próbnych amerykańskich próbach jądrowych.

[ibimage==20614==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Źródło: Internet

Dopiero gdy na tragedię Mohendżo Daro spojrzy się z punktu widzenia jaki możemy przyjąć znając rozmiary destrukcji w Hiroszimie można zastanowić się nad tym jak bardzo charakter zniszczeń przypomina wydarzenia z sierpnia 1945 roku. Mohendżo-Daro mogło być pierwszym miastem w historii Ziemi, na które dokonano czegoś na kształt ataku nuklearnego.

 

Z badań brytyjskiego archeologa D. Davenporta i włoskiego badacza E. Vincentiego, analiza próbek z wykopalisk wykazała, że topnienie gleby i cegieł jakie nastąpił podczas zniszczenia miasta sięgało 1400-1500C. To są takie temperatury, które w tamtych czasach można było otrzymać tylko w kuźni, a nie na wolnej przestrzeni.

[ibimage==20616==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Źródło: Internet

Oczywiście mamy tak zakodowane w głowach, że wybuch jądrowy w starożytności wydaje się nam czymś absurdalnym.  Wydaje nam się, że broń jądrową opracowano dopiero w latach czterdziestych ubiegłego wieku, a tu nagle mamy do czynienia ze skutkami jej użycia cztery tysiące lat temu. Jednak gdy weźmie się pod uwagę opisy ze starożytnego hinduskiego eposu "Mahabharata", może się okazać, że opcja z wojną jądrową w starożytności nie jest wcale tak absurdalna.

[ibimage==20615==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

Źródło: Internet

Wspomina się tam o broni, która jaśniała jak tysiąc słońc i wzrastała w nieskończonym blasku paląc miasta wraz z ziemią.  Opisy wykorzystania tej broni również do złudzenia przypominają to co wiemy o skutkach eksplozji jądrowych. W Mohendżo Daro, tak jak w Hiroszimie, część ludzi wyparowała, a część zginęła lub ucierpiała w wyniku oddziaływania fali uderzeniowej

 

Sceptycy powiedzą, że starożytne teksty nie są opisem rzeczywistości, tylko mają alegoryczny charakter. Czyżby? Wygląda na to, że dopiero teraz można właściwie ocenić co tam jest napisane. Część technologii wspominanych wielokrotnie w różnych eposach hinduskich nawet obecnie brzmi zbyt fantastycznie, ale to nie znaczy, że będzie tak zawsze i może kiedyś zrozumiemy jeszcze więcej na temat tego jak historia lubi się powtarzać.

 

 

 

Ocena: 

3
Średnio: 3 (1 vote)
loading...

Komentarze

Portret użytkownika H.R.

To wcale nie musiały być

To wcale nie musiały być walki. To mogłóa być zwykła awaria dawnego reaktorka atomwego w w antycznej siłowni, zakończona eksplozją atomową. Rejon Śr. Wschodu obfituje w ciekawe, prehistoryczne budowle, których opisy wskazują, że mogły to być czyjeś obiekty przemysłowe - generatory energii elektrycznej i stacje przesyłowe. Tzw. pierwsza świątynia w Jeruzalem, to wg. opisu, typowy obiekt przemysłowy, którego wcale nie zbudowali Izraelici, ale zastali go, na szczycie sztucznej obudowy góry Moriah. Umiejscowienie tzw. paleniska ofiar i trzech bram z ich ciekawą konstrukcją, wskazuje na rozdzielnik wysyłanej z generatora energii i kompresowanie jej polem magnetycznym w zwartą wiązkę w owych "bramach", czyli wąskich szczelinach ok 30 m. wysokości.  Pobliskie Baalbek i jego słynna platforma, to może być pozostałość po właśnie tego typu instalacji. Latarnia na Faros, "kolos z Rodos", to również może być zbudowany przez tych samych budowniczych przekaźnik, lub odbiornik bezprzewodowego przesyłu energii. W chrześcijańskich świątyniach, które konstrukcyjnie miały odwzorowywać tamten dziwny obiekt, panuje zasada "pokory" podczas wchodzenia do świątyni. Pokory wobec mocy bożej tam "mieszkającej", czyli, należało wchodzić pokornie, pochylonym z opuszczoną głową. Może po to, aby zejść z "linii strzału" wiązki energii z arki-tabernakulum? Może to była reminiscencja w prehistorii, umieszczona na pamiątkę, jako coś o wielkiej wadze? Wszak w starożytności, u Żydów również, wierni nie mieli prawa wstępu do świątyń. Tam wchodził jedynie personel autoryzowany-kapłani. Czy są dowody na bezprzewodowy przesył energii w czasach antycznych? Owszem są. Stary Testament wspomina o takim przypadku w sposób niebezpośredni, a jedynie pośredni, podając już fizyczny i naoczny efekt spotkania się stad ptaków z wiązką np.mikrofalową o dużej mocy. Mówi o tym opis stad martwych przepiórek zalegających rano pustynię podczas wędrówki Izraelitów z Mojżeszem po tejże pustyni. Ciekawe, że kręcili się w kółko po pustyni w poblożu góry Moriah, bo najwyraźniej nie wolno im było jeszcze tam przyjść, gdyż był tam jeszcze eksploatowany generator w budowli nazwanej później I Świątynią w Jeruzalem. Występuje również zbieżność w umiejscowieniu bardzo wysokiej temperatury zarówno w "palenisku ofiarnym" w I Świątyni w Jeruzalem, jak i na szczycie tzw. latarni w Aleksandrii. Mimo różnych teorii, jakoś trudno znaleźć rozsądną i logiczną, wyjaśniającą problem dostaw paliwa na szczyt. Mohendżo Daro, to może być też ofiara przypadkowego wybuchu małej głowicy atomowej, która mogła być tam składowana w niewłaściwy spoosób np. w świątyni. Broń masowej zagłady pozostała po "bogach" mogła by.ć wspaniałą relikwią, tylko,że do czasu. Dowody wskazujące na prehistoryczne skaładowiska materiałów bardzo niebezpiecznych w tamtym rejeonie świata można znaleźć w Egipcie. Dolina Królów z jej "grobowcami" to piękny przykład podziemnych kompleksów biurowo-produkcyjnych, jak np. "grobowiec" KV5 (Egipcjanie nie chcą go odkopać do końca), lub składowisk czegoś bardzo dobrze strzeżonego i niebezpiecznego, jak skrzętnie fałszowany "grobowiec" KV33, który w rzeczywistości wcale nie wygląda, jak podają oficjalne, egipskie dane. Ukazała to niemiecko-francuska wyprawa z końca lat 2000-nych. Widziałen z niej film. Widziałem schemat "grobowca w 3D. To piękny przykład składowiska z wejściem 30m ponad dnem kanionu (brak było wykutych schodów), z kontrolą dostępu i z zamaskowaniem wejścia do niższego, strzeżonego poziomu składowiska, przed niepożądanym gościem, któremu udałoby się pokonać pierwsze zabezpieczenia. Patrząc na ten obiekt, nasunęłą mi się konkluzja, że tak mogło wyglądać, wybudowane przez techniczną cywilizację, składowisko broni biologicznej, w którym skaładowano mityczną "puszkę", czy też "pudełko Pandory". Po obiekcie KV33 widać, że ktoś w starożytnym Eghipcie dobrał się do tej "puszki", a później usiłował przerobić go na grób. Echa tego "wyczynu" odbijają się w powyginanej przez Izraelitów historii "plag" i nieszczęść, które miały miejsce w Egipcie. To oczywiście moja, prywatna wersja i interpretacja artefaktów, ale wydaje mi się, że bardziej spójna i logiczna, bardziej niż oficjalnych, poprawnych archeologów. Dowód? Systemy znanej nam tzw. kontroli dostępu istniały w zamierzchłej prehistorii. Posągi faraonów mają na nadgarstku prawej ręki kartusze ze swoim imieniem. Czyli, znormalizowany ID-brelok, lub kartę z chipem. Izraelici skopiowali czytnik kontroli dostępu w postaci tego, co nazywają - mezuza. To bezrozumna, ale dokładna kopia rozbudowanego systemu kontroli dostępu, skanująca nie tylko chipowy identyfikator przypięty na stałej wysokości na piersipo prawej jej stronie, ale również i odcisk palca. Przepisy podają nawet resurs tego czytnika, wymagany do wykonania przeglądu technicznego.   Nie rozwodzę się nad mezuzą, ponieważ zainteresowani bez trudu znajdą jej opis i wszystkie dane. Wracając do punktu wyjścia, to spytam, czy układ zwłok ludzi zabitych w Mohendżo Daro, brak śladów walk i agresji, oraz jeszcze dziś, wysoki poziom radioaktywności tych szkieletów nie pasuje bardziej do wersji przypadkowej awarii urządzenia atomowego, niż do wojny? To raczej eksplozja świątyni z jej "relikwią". Tradycja przechowywania w świątyniach różnych artefaktów "boskiego" pochodzenia też musi mieć swoją, racjonalną genezę. Pozdrawiam.

Portret użytkownika mlodyrob

A ja w bardziej realnym

A ja w bardziej realnym temacie UKRAINSKIM.............<p>Boże czas żebyś pokazał swoje oblicze jak nie teraz to kiedy!!!ludzie  cierpią za pragnienia jednostki pragnacej wladzy!Czas żeby znikelli z globu ci co nie cenia życia swoich braci bez wyjatku!Boże juz czas budzimy sie!

Portret użytkownika notoja

Niestety, mam złe przeczucia

Niestety, mam złe przeczucia - Bóg chyba tylko nas obserwuje, ale nie interweniuje, aby ludzi ratować (nawet, jeśli tragedia dotyczy osób głębokowierzących).

Dowody: Oświęcim, Katyń, ludobójstwo na Ukrainie w latach 30-ch, awaria w Fukushimie, Hiroszima, Nagasaki, samobójczo-morderczy wypadek samolotu Germanwings i inne zdarzenia, kiedy Bóg nie uczynił NIC, aby ratować tych ludzi.

Taka jest moja opinia...

 

Portret użytkownika Meu

te twoje "boże" uwielbia

te twoje "boże" uwielbia pławić się w ludzkiej krwi.
To, co ty nazyważ "boże" jest krwioplijcą. Jest przyczyną niewiarygodnych  przelewów krwi w rejonie morza Martwego.
Żaden tzw BÓG  nie ryknie i nie wyzwoli ludzi. On to uwielbia. To jest krwiopijczy egregor.
Z tym ŻRÓDŁEM, które nas stworzyło TOTO nie ma NIC ! ! ! ! !    wspólnego. NIC
NIC
NIC ! ! ! ! !
Uzmysłów to sobie. Nie szukaj ratunku  gdzieś na zewnątrz. Tak ciebie WYTRESOWANO.  Wytresowano, że przyjdzie KTOŚ madry, wspaniały i COŚ zrobi dla nas. Cos dobrego. Co to ma być??? my nie wiemy, bo jesteśmy małe ludzkie płazińce i nie wiemy czego chcemy.....
MOC jest w TOBIE. I jeżeli tego nie czujesz, jeżeli o tym nie wiesz... to nie truj innych swoim strachem.
Ja wiem, wiem jak to czuć. Wiesz dlaczego zniknęła tzw świńska grypa, a nawet się nie rozwinęła??? a przecież cały świat chciano na to "szczepić" ????   nie wiesz???   ja wiem....

Portret użytkownika dąb

He he, wyobrażam sobie jak

He he, wyobrażam sobie jak koczownicy przerabiali rudę uranu na izotop 235 lejąc do zagłębienia w ziemi wyłożonego gliną twardą wodę a zmiękczoną rudę twardą wodą  ugniatali nogami , śpiewając przy tym wesoło. Tak przygotowany uran po pierwszym etapie kobiety przeżuwały w ustach tak jak robi się cziczę w amazonii z manioku i wypluwały maź do pojemnika . Następnie do pojemnika dolewano kozią krew i mleko ubijając tłuczkami . Powstałą pianę zbierano i suszono na słońcu - i tak powstawał izotop 235 . Następnie odmierzano odpowiednie ilości by nie przekroczyć masy krytycznej . Brano dwóch ochotników , którzy wbiegali do wrogiego miasta z dwóch kierunków . W samym środku miasta biegnąc z całych sił zderzali się bryłami uranu 235 i powstawała masa krytyczna . Na serio - nie neguję wojen atomowych ale broń nie powstawała przy udziale człowieka.

Portret użytkownika Immanuel

Takich miejsc walk "bogów"

Takich miejsc walk "bogów" jest wiele. Każda pustynia /Sahara, Gobi, Synaj - gdzie był kosmodrom Nibirian/ to są rezultaty użycia nuklearnych broni. Wszystko to zresztą bardzo dokładnie opisuje w swych dziełach "Galaktyczna Rodzina" Wojmus.

Portret użytkownika andy V

Biblijne Sodoma i Gomora to

Biblijne Sodoma i Gomora to Hiroszima i Nagasaki - może - ilościowo bardziej pasuje. A tak na poważnie: Max77 - nie doczytałeś się w Biblii że te wzmiankowane miasta leżały w okolicach Morza Martwego? No więc gdzie " Krym a gdzie Rzym?" Gdzie Morze Martwe w Palestynie, a gdzie Indus w Pakistanie? Atlasu nie masz?

Strony

Skomentuj