Kategorie:
Dzisiaj będzie o ranach, bowiem rany dotyczą wszystkich - zrani się kiedyś każdy - jeśli nie dziś to na pewno w przyszłości. Poważne rany odnieść można bardzo łatwo zwłaszcza podczas bezpośredniego kontaktu z zawodowym mordercą. Tak, tak moi drodzy - trzeba to powiedzieć uczciwie - lekarze są niezwykle niebezpieczni, albowiem uczą się zabijania na minimum sto pięćdziesiąt rozmaitych sposobów: tasakiem, igłą, trucizną, prądem, piłą, nożem albo nożyczkami, zależy co tam akurat w skrzynce z narzędziami noszą.
Ci najzdolniejsi odcinają ludzkie nogi szybciej niż Kowalski paznokcie no i dorabiają się kontraktów międzynarodowych, i tak krążą sobie potem jako specjaliści od mokrej roboty po całym globie realizując te mętne kontrakty. W porównaniu z doktorkami, zwykli żołnierze wyszkoleni pobieżnie do zabijania najwyżej na dwa lub trzy sposoby, to są po prostu amatorzy. Dlatego też zarabiają najmniej z zawodowych morderców. Lekarze natomiast to światowa ekstraklasa i dlatego należy ich unikać za wszelką cenę i to bez względu na okoliczności oraz obrażenia. Smutną prawdą jest fakt, że tak zwane "błędy lekarskie", czyli po prostu mylne diagnozy i niewłaściwe leczenie, są zaraz po raku i zawałach trzecią liczebnie przyczyną zgonów wśród homo sapiens. Wszystkie razem wzięte tornada, potopy, powodzie, wojny, wirusy, ebole, terroryści, Hitlery i Pol Poty nie zabiły tylu ludzi co lekarz właśnie.
Rany jednakże każdemu się zdarzają - no i co wtedy, skoro zabójczy lekarze zmówili się i zapewnili sobie na ich leczenie jakiś mętny i bardzo podejrzany monopol?
Ha. Ten ich monopol jest naprawdę straszny, bo co to w sumie za wybór leczyć się państwowo lub prywatnie, skoro i tak mamy ostatecznie trafić w łapy tego samego psychopaty?
W przypadku więc odniesienia rany nie pozostaje nam nic innego tylko udać sie do tego cholernego monopolowego doktora ale tylko po to aby wziąć zwolnienie i oznajmić mu zdecydowanie:
- Panu doktorze już dziękujemy.
He he... to krok pierwszy, taki najważniejszy, o ile pragniemy tak naprawdę się z jakichś tam ran wyleczyć. Krok drugi to oczywiście... samoleczenie.
RANY CIĘTE
W przypadku ran ciętych sprawa jest proszę ja was banalna. Rany tego typu nie są bowiem w leczeniu skomplikowane. To, że trzeba wówczas coś tam zszywać to tylko niepotwierdzone empirycznie mity rodem z baśni. A jest tak, ponieważ brzegi ran ciętych są piękne, takie miłe, estetyczne, och jakie równiutkie. Głębokość cięcia, jeśli ktoś zostanie pochlastany nie ma już większego znaczenia. Ważne jest jedynie, aby to była rana a nie dajmy na to amputacja, no więc jeśli coś się jeszcze na jakichś żyłach albo ścięgnach trzyma - spokojnie damy radę sytuację opanować.
Żyjemy w zwartych skupiskach ludzkich przepełnych rozmaitych dewiantów oraz psychopatów, a więc na pewno każdy doskonale zna kogoś pechowego, kogo już pociął jakiś patologiczny nożownik ze szpitala lub przychodni. Ofiara napaści jest wówczas nie tylko pokrojona jak baleron przez morderczego rzeźnika ale nierzadko jest ona jeszcze porządnie otumaniona zastrzykiem typu "głupi jasiu", żeby jej agonia trwała jak najdłużej a przebiegły konował nie znajdował się w kręgu podejrzanych tuż po dokonaniu swojej zbrodni. Tak więc w przypadku ataku medycznego nożownika musimy udzielić ofierze pierwszej pomocy i to jak najszybciej, ponieważ czas jest tu czynnikiem decydującym. I tak, w każdej porządnej apteczce oprócz koniaku i spirytusu powinien być dobry plaster a życie uczy, że nie ma lepszego plastra niż szara taśma na tkaninie z castoramy.
Nawet porośnięci mchem Indianie zbierający w dżungli grzyby, doskonale wiedzą, że wszystko można naprawić szarą taśmą, a jeśli czegoś nie da się naprawić to znaczy, że użyliśmy za mało szarej taśmy z castoramy.
Szara taśma to podstawa nowoczesnej medycyny. Bierzemy więc obie połówki rany i sklejamy je dokładnie taśmą, aby brzegi były jak najbliżej. Całość polewamy starą dobrą jodynką, ewentualnie soczkiem z łupin orzecha włoskiego no i to w sumie koniec terapii. Resztę wykonuje przyroda. Raz na dzień można sobie zmienić taśmę i ponownie nalać w ranę jodyny. To wszystko. Tydzień, dwa później mamy rankę zrośniętą czyli elegancko wyleczoną, a jedynym śladem jest wąska na milimetr blizna, blizenka, no taka niemal niewidoczna bliźniunia.
Zalety
1 - cena - (nowa rolka taśmy z castoramy wystarczy nam spokojnie na cały szlak bojowy z Donbasu do Kijowa lub z Lenino do Berlina, a jodynka kosztuje śmieszne grosze, o ile nie posiadamy zupełnie darmowego soczku z łupinek orzecha),
2 - łatwość aplikacji - prostszej metody na niemanie blizny nie ma. Za identyczną, najwyżej milimetrową blizenkę, rzeźnicy plastyczno - kosmetyczni żądają, co jest absurdalne, równowartości samochodu,
3 - brak efektu nabierania odporności - oznacza to, że w przeciwieństwie do antybiotyków nasz organizm nie nabierze odporności na jodynkę i kiedy ją przyjdzie zastosować po raz drugi, trzeci, itd, efekt będzie zawsze taki sam jak za pierwszym razem,
4 - brak efektów ubocznych - idealne lekarstwo,
5 - brak łaski rzeźnika - kupimy składniki za grosze no i bez recepty.
Bacologia już dawno przetestowała tę metodę klinicznie no i efekty są zdumiewające. Po odcięciu kciuka, który wisiał tylko na jakiejś kości błyskawicznie poszła szara taśma i soczek z orzecha a kciuk przyrósł bezproblemowo do nieco oddalonej wówczas reszty. Blizna jest niemal niewidoczna, bo się częściowo wpasowała w linię życia - co notabene zwiększyło przewidywany dla bacy okres radosnego przebywania na tym padole do około stu pięćdziesięciu lat ziemskich. Długa i mocna jest teraz owa linia, a że idzie zdecydowanie przez wzgórek Wenery wróży nie tylko długie ale również intensywne i doskonałe seksualnie pożycie.
Normalnie same zalety a to wszystko dzięki banalnemu nożykowi do kciuków i tapet, jaki można nabyć za psie grosze bez recepty.
RANY GRYZIONE, SZARPANE, OTARCIA, OPARZENIA, ITP
Ludzie cierpią głównie na kalectwo więc wypadki non stop chodzą po ludziach
[ibimage==23300==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]
i w przypadku tego typu ran najlepszym lekarstwem jest rivanol. Jest to takie żółto zielone coś w płynie, a butelka tego czegoś, spokojnie wystarcza na każdego typu ranę, niezależnie czy nas ugryzie wściekły pies czy jakiś oszalały doktor z przychodni. Co bardzo ważne, dla rivanolu nie ma trudnych przypadków. Nieważne ile czasu trzymaliśmy dłoń w kotle na smażone frytki, nie ma żadnego znaczenia ile kilometrów przejechaliśmy gołą dupą po asfalcie po wykatapultowaniu się z motocykla, nieistotne jest zupełnie ile niedźwiedzi nas potarmosiło na Krupówkach albo z iloma naraz świadkami jehowy musieliśmy toczyć walkę na miecze, kiedy z przypominającymi maszyny oblężnicze konstrukcjami na czasopisma, szturmowali naszą posesję. Rivanol załatwi to co dla pseudomedycyny jest niewykonalne.
Jeśli mamy więc rozległą ranę od razu walimy na nią mokry jak gąbka od rivanolu opatrunek i pozwalamy się namoczyć naszym obrażeniom. Natychmiastowo następuje ulga a zaraz potem intensywne leczenie. Dwa trzy razy dziennie należy zmieniać opatrunki, bo mają tendencję wysychać niefajnie no i to wszystko - dwa, trzy tygodnie później rana znika. Uwaga - bezbliznowo!
Rivanolu nam nie przepisze żaden konował, ponieważ rivanol posiada same zalety:
1 - jest bajecznie tani - trzy złote coś tam kosztuje magiczna butelka,
2 - łatwość aplikacji - prostota na niemanie blizny jest tutaj jeszcze łatwiejsza do uzyskania niż w przypadku szarej taśmy,
3 - brak efektu nabierania odporności - oznacza to, że w przeciwieństwie do antybiotyków nasz organizm nie nabierze odporności na rivanol i kiedy go przyjdzie zastosować po raz drugi, trzeci, itd, efekt będzie taki sam jak za pierwszym razem - innymi słowy organizm nie uczy się go zwalczać i to jest naprawdę cudowna właściwość,
4 - brak efektów ubocznych - idealne lekarstwo,
5 - brak łaski rzeźnika - do nabycia bez recepty.
Rivanol bacologia również z pełnym sukcesem przetestowała klinicznie. Obserwując kiedyś jak sobie jacyś mili ludzie robią wylewkę betonową baca przyklęknął sobie w ten beton, aby się lepiej przyjrzeć czy aby na pewno alkoholikom wyszło to w miarę równo. Chyba ze względu na tajemnicę wojskową nie wiadomo co oni dodają do tego betonu ale to musi być naprawdę coś fajnego, bo zaledwie po piętnastu minutach spodnie niezauważenie wtopiły się bacy w kolana i zdjął je w sumie razem ze skórą. Fantastyczna sprawa, bo bez aparatu do rentgena mógł oglądać na kolanach kościec i poznać całą skomplikowaną mechanikę ruchu rzepek. Chodzić nie mógł z gołymi kościami, no więc sobie robił w łóżeczku przez dwa tygodnie okłady z rivanolu. Co bardzo interesujące, przy tym rodzaju terapii nastąpił efekt mocno odmładzający, bo zaledwie dwa tygodnie potem na kolanach była zupełnie nowa, pozbawiona zmarszczek skóra. Taka milusia i różowiutka. To nie do wiary, ale widząc naocznie jakie tam były przedtem bąble i zasmażenia a potem po zaledwie jednym sezonie na plaży zupełny brak blizn, muszę tu powiedzieć uczciwie, że chodzi mi po głowie rewolucyjna kuracja odmładzająca dla kobiet. Muszę jeszcze tylko w wolnej chwili dokładnie wyliczyć ile czasu kobieta powinna trzymać twarz w wiaderku z cementem i ustalić jeszcze jakieś przyjazne taryfy za odmłodzenia liczone w dziesięciolatkach - w wolnej chwili się to dopracuje jeszcze. Tymczasem, najbardziej rewelacyjną właściwością rivanolu na dzień dzisiejszy jest właśnie jego intensywne leczenie, zwłaszcza "trudno gojących się ran", i to bez pozostawiania blizn - rzecz po prostu niewykonalna u rzeźników ze szpitala lub przychodni oraz ich ropopochodnych produktów z absurdalnie wysokiej półki. I dlatego właśnie oni nigdy nikomu nie przepisują rivanolu - gdyby przepisali podcięliby gałąź, na której siedzą sępy.
SYFY, TRĄDZIKI, WRZODY I OPRYSZCZKI
Tak zwane syfy towarzyszą ludzkości od zawsze i generalnie robią się z braku higieny czyli brudu - to przyczyna naturalna bardzo często wywołana ciężką pracą, potem no i zbyt szczelną odzieżą roboczą, zbyt obcisłym ubraniem, jak również od tak zwanych kosmetyków - to przyczyna w pełni sztuczna. Wystarczy po prostu, że kawałek czegoś tam (brudu, kremu, zaschniętego potu, włókno bielizny, tkaniny, kremu, olejku, itp.) zapcha nam całkowicie cebulkę włosową gdziekolwiek na skórze no i włosek przestaje... oddychać. Zaczyna się w tym zaczopowanym mieszku rozwój bakterii beztlenowych no i na efekty nie trzeba długo czekać. Coś tam się jątrzy, coś sączy, boli jak skurczysyn, no i generalnie robi się sine i przykre. To jeszcze nie wszystko, bo w miarę jak się do tej okolicy z całego ciała zlatują uporać z tym bajzlem nasze kochane gronkowce, to coś nieustannie rośnie. A jak rośnie no to zlatuje się jeszcze więcej kochanych gronkowców, aby to jakoś rozłożyć na ropę no i efekt jest taki, że jak nie zadbamy o to prawidłowo i w miarę szybko, to po tygodniu na przykład na dupie mamy już Mont Everesta szykującego się do erupcji. Dla nieszczęśliwych ludzi z miasta - tych regularnie opryskiwanych chemicznie i karmionych antybiotykami z fermy z domieszką mięsa - dochodzi jeszcze sztucznie wywołane przez morderczych chemików powszechne obniżenie odporności no i zwykły człowiek z miasta nie ma żadnych szans się oficjalnie uporać z wrzodami na przykład. Na necie ci nieszczęśnicy piszą o latami trwających terapiach prowadzonych przez medyków - terapiach totalnie nieskutecznych. Ci nieszczęśnicy żrą tony zbędnych bo niedziałających antybiotyków, a przecież wiemy - my wtajemniczeni - że zwalczanie gronkowców nie jest leczeniem przyczyny tylko skutków, nieprawdaż?
Gronkowce są tylko zupełnie nieszkodliwym i bardzo pożytecznym, niewinnym objawem jakiegoś zakażenia a nie powodem na przykład wrzoda. Ich obecność jest nawet bardzo wskazana, ponieważ ich jedyna rola to jest właśnie uporać się z zakażeniem oraz opuchlizną. One na bank nie wywołują na przykład trądzika lub choroby wrzodowej, o nie. One to leczą, czyli pełnią rolę porządkowo kontrolną. A zatem zabijanie ich nie rozwiązuje problemu, prawda? Niszczenie gronkowców przy pomocy bezlitosnych i bezsensownych antybiotyków jest jak zabijanie esesmanów w obozie koncentracyjnym albo policji w murzyńskim gettcie - jest to dolewanie oliwy do ognia - nic więcej, bo prawdziwy problem nadal przykro ropieje a nawet się zwiększa, bo przecież doskonale wiadomo, że po wybiciu tych esesmanów śmiertelność w obozach koncentracyjnych wielokrotnie wzrosła. Zresztą nieważne...
Ważne, że rzeczywistym problemem w przypadku tego rodzaju ran jest zapchany mieszek włosowy - to wszystko.
Proszę bardzo, teraz wpiszcie sobie na przykład "wrzody leczenie" w wujka google a zobaczycie na własne oczy ilu ludzi idzie błędną drogą walcząc z gronkowcem antybiotykami - to są ci, którzy nigdy się z tego nie wyleczą.
Tymczasem mi się śmiać chce od ucha do ucha, bo przecież jak na wszystko inne tak i na to jest prosta, banalna i tania jak barszcz metoda - wypróbowany i niezawodny sposób opracowany już dawno przez naszych wspaniałych przodków, aby na sto procent uporać się z każdego rodzaju wrzodem. Każdego rodzaju syfem. Każdego rodzaju opryszczką.
Metoda ta to jest cebula po prostu. Wystarczy wrzucić świeżą, soczystą cebulkę do kociołka i ją przegotować delikatnie - to wszystko. Jak jest jeszcze cieplutka odrywamy jedną warstwę i nakładamy na ranę a całość owijamy dajmy na to bandażem elastycznym albo najlepiej szarą taśmą.
Dwa, trzy razy dziennie zmieniamy cebulkę, bo też ma tendencję wysychać no i po tygodniu możemy zapomnieć o syfie albo wrzodzie. Zniknął bez najmniejszego śladu i to bez względu na wielkość! Zniknął uwaga, oczywiście bez blizny! Został przez cebulkę totalnie wchłonięty! A ślad po nim jest całkowicie niewidoczny!
Było i ni ma - ot co.
Aż mi się wierszyk ułożył liryczny:
Czytając co ci biedni ludzie wypisują na forach,
pętając się z syfami po doktorach,
to pewne, że niezdolny do takich efektów,
jest każdy palant pełen wrodzonych defektów.
Jak ktoś ma syfa niech nawet nie zbliża się do doktora - psychopata zręcznie jak kieszonkowiec odwróci uwagę a w międzyczasie na bank wyciągnie nóż i przy najmniejszej chwili nieuwagi nagle z partyzanta potnie. A potem otruje antybiotykiem i na deser pozostawi bliznę jak szew na piłce futbolowej. Ci co nie mają tak generalnie szczęścia w życiu, dostaną jeszcze głupiego jasia i zataczając się pójdą do domu ale nie dojdą, bo jak ich spotka straż miejska to skończą "wizytę u lekarza" na izbie wytrzeźwień. A jak już odzyskają kiedyś przytomność to do reszty zatrolują swoimi wrzodami internet. Będą się jak to idioci pocieszać jeszcze, że mają szczęście w życiu, no bo doktor im nie wyciął nerki. A mógł przecież zabić... albo wyciąć obie... a tak ocalili obydwie i w sumie, jak to farciarze, stracili tylko zegarek, komórkę i portfel.
No nic, potwierdza się stare przysłowie starożytnych Chińczyków, że jak ktoś nie ma szczęścia w miłości to ma na izbie wytrzeźwień...
Jako że wypadki chodzą nie tylko po ludziach ale i po ekscelencjach, tego typu rany bacologia również siłą rzeczy od czasu do czasu bada klinicznie - cebula działa i nawet w sumie nie wiadomo co w niej jest leczniczego - coś żółtego, a żółte jest przecież sympatyczne. Poza tym żółte z wyglądu jest też antyseptyczne, bo wygląda zupełnie jak rivanol - grunt że to coś żółte i sympatyczne działa zawsze i wszędzie. No i nie pozostawia blizn - i to jest rewelka, bo tylko cebulka tego potrafi dokonać. Trochę już żyję na tym padole łez wśród nieszczęśliwych śmiertelników, no i wiem z traumatycznej praktyki, że po każdej interwencji konowała są na moim delikatnym i wrażliwym ciele brutalne ślady, a po każdej interwencji cebuli nie ma śladów w ogóle - to naprawdę jest takie proste. O najgorszych ranach, jakie zostawia rzeźnik na jeszcze delikatniejszej mojej psychice nawet nie ma co wspominać - wizyta u doktora to był zawsze traumatyczny horror, bo życiowe doświadczenie uczy, że więcej taktu i wyczucia niż doktorzy i tak mają ci, którzy klepią samochody.
Zakończę optymistycznym akcentem, że w takich ciekawych czasach przyszło nam żyć, kiedy cebula się okazuje dużo mądrzejsza niż doktor. Kompletnie nie mam pojęcia co oni tam przez sześć lat studiują, kiedy mogliby się nauczyć medycyny na dwutygodniowym stażu w warzywniaku.
I proszę się nie śmiać pochopnie, że to było banalne, że było proste jak cep albo głupie jak but, ale naprawdę zapytać najpierw wujka google i się naocznie przekonać jak wielu ludzi, jak wielu nieszczęśników, o tym co proste aż głupie, zwyczajnie nie wie. A jeśli coś jest głupie ale działa... no to nie jest głupie. Tak było, jest i zawsze będzie.
Powyższe trzy typy ran to jest aż 90 % "medycznych interwencji", i o tyle właśnie można zupełnie od niechcenia zmniejszyć tym sprzedajnym konowałom ciężar z pleców, bo ten ciężar i tak ich zwyczajnie przerasta. Zaoszczędzone w ten sposób, naprawdę grube pieniądze, dużo zdrowiej będzie wydać na egzotyczne wycieczki niż... fundować je zawodowym mordercom, nieprawdaż?
Zdrówka.
Komentarze
"Najwłaściwsza droga życiowa to ta, którą wyznacza i oświetla, gwiazda naszej intuicji"
"Dziwny jest ten świat......gdzie człowiekiem gardzi człowiek"
Strony
Skomentuj