Tajemnicza śmierć na przełęczy Diatłowa - fakty i teorie

Kategorie: 

diatlow
Źródło: pixabay.com

Prawie sześćdziesiąt lat temu dziewięciu studentów wybrało się w góry Ural. Pomimo ostrzeżeń plemienia zamieszkującego te tereny ruszyli dalej. To, co stało się później jest tragiczne i przerażające, ale zarazem bardzo tajemnicze. Zagadka ta rozgrzewa do czerwoności umysły sceptyków oraz osób kochających tajemnice. Co się tam stało? Jakie są fakty, a jakie teorie?

 

25 stycznia 1959 roku dziewięciu studentów i absolwentów z Politechniki Swierdłowskiej wyruszyło w góry Ural. Ich celem było wspięcie się na Górę Otorten. Wyprawa ta miała być ciekawa, ale także niebezpieczna. Cala grupa miała jednak doświadczenie we wspinaczkach oraz narciarstwie. Szefem wyprawy został młodziutki, 23-letni Igor Diatłow. Okoliczne tereny zamieszkiwane były przez plemię Mansów. Uważali oni, że Góra Otorten oraz jej okolica jest przeklęta. W ich języku nazwa góry oznacza dokładnie „nie idź tam”. Studenci zlekceważyli jednak te ostrzeżenia i wyruszyli, aby zdobyć kolejny szczyt. Ta decyzja kosztowała ich życie.

Wiadomo, że grupa musiała zboczyć ze szlaku i rozbić obóz na górze Cholat Siahl.

Gdy nikt nie dostał żadnego telegramu o sukcesie wyprawy rozpoczęto akcję ratunkową. Po kilkudziesięciu godzinach ratownikom udało się dotrzeć do obozowiska rozbitego przez uczestników wyprawy. To, co tam zastali przeraziło ich. Na miejscu znajdował się namiot, który był rozcięty nożem od środka. Wokół niego porozrzucane były przedmioty studentów. Na miejscu nie znaleziono żadnego ze studentów. Po dokładniejszym przebadaniu terenu przez ekipę ratowników udało się odnaleźć ślady w śniegu. Były one tak chaotyczne, że wskazywały na to, że osoby, które je pozostawiły uciekły w dużej panice. W odległości około jednego kilometra od obozowiska znaleziono pierwsze dwa ciała leżące pod drzewem. Okazało się, że ofiarami byli dwaj mężczyźni – uczestnicy wyprawy. Ciała miały poparzone dłonie, co wskazywać mogło na to, że próbowali oni rozpalić ogień i wdrapać się na drzewo. Nieopodal nich leżało ciało szefa całej wyprawy – Igora Diatłowa. Zaraz obok niego odnaleziono kolejnego uczestnika wyprawy oraz ciało jednej z dwóch kobiet, które także brały udział w całej eskapadzie. Spekuluje się, że do tragicznych wydarzeń miało dojść w nocy z 1 na 2 lutego 1959 roku.

 

Na tych pięciu ciałach nie znaleziono żadnych śladów walki i innych obrażeń, poza pękniętą czaszką jednego z mężczyzn. Żadne ślady nie wskazywały na to, że w obozie doszło do sprzeczki czy bójki. Nie było nawet śladów krwi. Sekcja zwłok i badania wykazały, że zginęli oni z powodu całkowitego wychłodzenia organizmu (stroje studentów nie były kompletne, ponieważ uciekli z namiotu w tym, co akurat mieli na siebie ubrane). W tamtym momencie ekipie nie udało się odnaleźć pozostałych czterech uczestników wyprawy. Udało im się to dopiero wiosną, kiedy to topniejący śnieg odsłonił jamę, a w niej ciała pozostałych studentów. Ciała były bardzo mocno poturbowane, z licznymi obrażeniami. Co prawda nie było na nich żadnych otwartych ran czy siniaków, ale wszyscy mieli połamane żebra i inne obrażenia, które porównać można do zderzenia się człowieka z samochodem. Ponadto drugiej z kobiet biorącej udział w wyprawie brakowało języka. To właśnie w tym momencie kończą się fakty i zaczynają liczne teorie spiskowe, przypuszczenia oraz domysły.

 

Nad cała sprawą tragicznej wyprawy studentów ludzie debatują od kilkudziesięciu lat. Teorie, które potem się wykluły są niekiedy irracjonalne. Przyjrzyjmy się im bliżej. Jako jedna z pierwszych pojawiła się teoria o chorobie popromiennej. Osoby, które brały udział w pogrzebach uczestników wyprawy opowiadały, że skóra studentów była nienaturalnie żółta, a ich włosy były całkowicie siwe. Taki wygląd ciał rzeczywiście  wskazywałby na chorobę popromienną. Inne z domysłów mówią o tym, że za śmierć studentów odpowiada plemię Mansów, którzy w ten właśnie sposób chcieli się zemścić na osobach, które wtargnęły na ich ziemie. Na poparcie tej teorii zabrakło jednak dowodów, szczególnie, że osoby, które badały miejsce całej tragedii całkowicie wykluczyły udział osób trzecich w śmierci studentów.

 

Zdarzenia, do których doszło na Przełęczy Diatłowa próbowano również tłumaczyć działaniami wojska i tajemniczą eksplozją, do której miało tam dojść. Ludzie twierdzili, że na tym terenie mogła znajdować się tajna jednostka wojskowa, która nie mogła tolerować obecności osób trzecich w jej rejonie. Kolejne pojawiające się hipotezy w tym temacie były już zdecydowanie bardziej nadprzyrodzone i paranormalne. Wspominano o tym, że studenci mogli spotkać tam kosmitów, którzy chcieli ich porwać lub mogło tam także dojść do spotkania wycieczkowiczów i „Wielkiej Stopy” lub „Śnieżnego człowieka”, na co wskazywać miały chaotyczne ślady ucieczki.

 

Parę lat temu sprawą zajął się amerykański pisarz Donnie Eichar. Przez cztery lata badał on najdrobniejsze szczegóły tej sprawy. Jego zdaniem do grupy studentów przebywającej już w namiocie dotarły bardzo niskie infradźwięki, które mogły doprowadzić do wybuchu paniki i chaotycznej, niekontrolowanej ucieczki, która była aż tak bardzo tragiczna w skutkach. Pisarz przekonuje, że to zjawisko jest całkowicie naturalne. Jest ono jednak niesłyszalne dla ludzkiego ucha. Powoduje jednak uczucie silnego niepokoju, które mogły wywołać na przykład odgłosy wyjącego w szczelinach skalnych wiatru. Teoria pana Eichara wydaje się być całkiem logiczna. Nie wyjaśnia ona jednak najczęściej zadawanych pytań – co spotkało czwórkę studentów, których ciała zostały odnalezione w jamie? Dlaczego jedna z kobiet nie miała języka? Ludzkie żebra i odcięty język nie są przecież skutkiem paniki….

 

 

Artykuł pochodzi z portalu www.tajemnice-swiata.pl

Tajemnice Świata

 

 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
loading...

Komentarze

Portret użytkownika b@ron

tylko jak już pisałem, w

tylko jak już pisałem, w przypadku ataku niedźwiedzia co najmniej jedna ofiara byłaby rozszarpana, mało prawdopodobne żeby podczas ataku drapieżnika reszta od razu wzieła nogi za pas nie próbując odpędzać go czym się da...pooglądaj zdjęcia ofiar drapieżników na necie, to wręcz niemożliwe, brak policzka i języka... trzeba brać pod uwagę że ciała leżały tam długo, a więc już po owej tragedi jakieś małe zwierzątko mogło próbować się posilić...

No a wojsko?... no mogło potraktować ich jak worki treningowe, ale wtedy raczej ofiar nie zostawili by na miejscu, spodziewając się że ktoś w końcu bedzie ich szukał

W DYSKUSJI WYRAŻAM WŁASNE POGLĄDY KTÓRE NIE MAJĄ NA CELU NIKOGO OBRAZIĆ ,TYM NIEMNIEJ OBRAŻALSKIM WSTĘP DO DYSKUSJI SUROWO ZABRONIONY !!!

Portret użytkownika kit

No nie wiem...przecież

No nie wiem...przecież obecność np. niedźwiedzia nie musi od razu oznaczać rozszarpania (w końcu konsumpcja została rozpoczęta od najbardziej miękkich części - polik i język, a przerwana być mogła przez lawinę czy przepłoszenie..) dla mnie to na 90% nie wygląda na cokolwiek pozaziemskiego, żeby nie do zrealizowania przez zwierzęta (czyli i ludzi).
A wojsko mogło zostawić trupy na pokaz, żeby miejscowi się nie kręcili...
W sumie to nawet ciekawe, że na podstawie tego samego zdarzenia możemy mieć zupełnie różne jego "wizje".
Mnie jeszcze zaciekawiło to, że któreś z nich na przedramieniu tylko jednej ręki (idealnie od łokcia do dłoni) miało koszmarnie widoczne żyły - jakby założona była opaska uciskowa jaką się zakłada przed pobraniem krwi.

Portret użytkownika b@ron

raczej jednak, gdyby to był

raczej jednak, gdyby to był drapieżnik, obrażenia by były całkiem inne i ta lawina akurat wtedy, to już przedziwny zbieg okoliczności... ale w sumie to możesz mieć rację z tym wojskiem, w sensie tym że może wojsko chciało żeby to wyglądało nieziemsko...stąd to okaleczenie...a nawet te rzekomo obserwowane pomarańczowe kule na niebie, mogły być racami by całość wyglądała wiarygodniej, fakt, że tam się coś dzieje/działo nie ulega wątpliwości sama nazwa "góra śmierci" "nie idź tam" świadczy, że tamtejszy lud musiał się jej obawiać od dawna.

W DYSKUSJI WYRAŻAM WŁASNE POGLĄDY KTÓRE NIE MAJĄ NA CELU NIKOGO OBRAZIĆ ,TYM NIEMNIEJ OBRAŻALSKIM WSTĘP DO DYSKUSJI SUROWO ZABRONIONY !!!

Portret użytkownika kali

dla mnie ten wyciety jezyk,

dla mnie ten wyciety jezyk, brak oczu i wyciete policzki u jednej z kobiet, jasno wskazują na te same okaleczenia co znajdowane u bydła. wszystko zaczeło sie prawdopodobnie od niej, reszta widząc co sie dzieje ostro spanikowała. Zauważ też brak śladów krwii, zwłaszcza na śniegu. Jezyk jest jednym z najbardziej ukrwionych fragmentów ciała wiec powiedzmy jego "utrata" spowoduje soczysty krwotok nawet w zime.

Portret użytkownika b@ron

no właśnie zwróć uwagę na

no właśnie zwróć uwagę na jedno... nikt nie miał obrażeń zewnętrznych z których mógłby się wykrwawić, więc to że krwi nie było wcale nie jest dziwne, ciało tej kobiety zapewne już po śmierci zostało pozbawione języka przez jakiegoś lisa, ptaka lub coś podobnego, stąd właśnie brak krwi...martwe i zamarznięte ciało nie będzie krwawiło.

W DYSKUSJI WYRAŻAM WŁASNE POGLĄDY KTÓRE NIE MAJĄ NA CELU NIKOGO OBRAZIĆ ,TYM NIEMNIEJ OBRAŻALSKIM WSTĘP DO DYSKUSJI SUROWO ZABRONIONY !!!

Strony

Skomentuj