Zakazane obrazy świadomości

Kategorie: 

Źródło: popotopie.blogspot.com

Zakazana archeologia jest gigantyczną bombą. Czy zegarową to się okaże na przestrzeni czasu przyszłego, gdy obecna cywilizacja technologiczna, nadzorowana przez technokratów, zdoła odkopać więcej tajemniczych budowli i artefaktów z epoki dinozaurów. Spora ilość dowodów z okresu cywilizacji Adama i Ewy może świadczyć o posiadaniu przez zaginioną rasę urządzeń lotniczych Viman, a także technologii zdolnej przenosić i formować, jak plastelinę, ogromne kamienne głazy.

 

Pierwsza stworzona ludzkość mogła być pod wieloma względami doskonalsza od obecnej. Mogła bo nie wiemy czy przewagę odgrywała informacja genetyczna w połączeniu z nieznanymi rodzajami pożywienia, czy warunki magneto atmosferyczne, lub wszystko razem. Z pewnością mieli kontakt z Bytem Wszechmogącym oraz z jego Istotami Anielskimi.

Doktor Michael Heiser, w jego bestselerze "Niewidoczna Rzeczywistość" ("The Unseen Realm") dokładnie przeanalizował zapis Biblijny, jak i doniesienia archeologiczne, z których wynika, że na Ziemi przedpotopowej oraz popotopowej istniały 'wyższe rasy' humanoidów (patrz prace Briena Foerstera). Na początku człowiek został informacyjnie 'zaatakowany' przez istotę Nachash, w wyniku którego, wyrzucono nas z siedziby Niebiańskiej Rady.

 

Dla pierwszej cywilizacji kontaktowanie się z Bóstwem, z aniołami, nie było niczym dziwnym. Było częścią ich natury. Niestety po potopie, gdy zostaliśmy mocno zredukowani - dewoluowani, łączność została ograniczona. Po pierwszej anty Bożej rewolucji istoty nazywanej Nimrodem (jak podejrzewa Heiser 'apkallu') nastąpiła dalsze regresja, która trwa do dnia dzisiejszego. Obecnie następuje kolejny krok by wytępić duchowość. Jest nim technologia. To ona ma zastąpić religię, kult i kontakt z Duchem Świętym.

Bardzo często pojawiają się głosy, że religia jest dla głupców, że jest pożywką dla ogłupiałych mas, a także głosi się pogląd o otępiającej roli religii na ludzką osobowość. Wyznawcy takich przekonań, często bardzo nerwowo reagujący na objawy wszelkiej duchowości, wzywają również do całkowitej eliminacji wszelkiego kultu (tylko aby nie tajnych bractw !). Duża część tego typu ludzi chce by człowiek odciął się od przeszłości przodków.

 

Przecież ludzie pradawni to "pitekantropy", a dokładniej prymitywy z epoki kamienia łupanego ! Tego typu stanowisko popularyzują nawet chrześcijańscy profesorowie, a i od czasu do czasu znajdzie się kilku duchownych. Siła ewolucjonizmu jest przeogromna. Zagniezdziła się w umysłach jak wirus, informacyjny wirus. Prawdę o dalekiej przeszłości ludzkiej rasy trzeba odkrywać, proces ten jest często żmudną pracą, przełamywaniem własnych barier (psychofizycznych - duchowych). Zakazana archeologia to proces przypominania. Dzięki zakazanej archeologii przypominamy sobie jak było, a z pewnością jak nie było.

 

Głosząc tezy zakazanej archeologii niszczymy informacyjnego wirusa ewolucjonistów, zaszczepionego w setkach tysięcy ludzi, całej armii, duchowej armii podążającej za cywilizają śmierci. Przecież ludzie to istoty duchowo-cielesne, a każda idea, każde zachowanie, ma swoje odbicie w duchu ! Duchowa armia może zaatakować każdego kto chce głosić historię inną od tej narzuconej przez globalną społeczność akademików (z których wielu należy do ściśle tajnej elity). Żaden normalny naukowiec archeolog, w pojedynkę, nie jest zdolny do własnych niezależnych opracowań.

Mamy więc cywilizacje powstałe na zgliszczach kolejnych cywilizacji, ciągłe odkopywanie kolejnych warstw i ciągłe przesuwanie dat ich powstania. Jeżeli nie ma argumentów to twierdzi się o naszych przodkach jako "religijnych idiotach", którzy nagle zakopywali swoje budowle, i to w różnych rejonach świata, na ten sam wewnętrzny sygnał "prostackiego religijnego bydła", i na ten sam niepochamowany sygnał niszczyli je, przecież większość jest zniszczona, zdecydowana większość i to bardzo mocno, zerodowana (!), lub z powodów atmosferycznych porzucili setki, jeśli nie tysiące mistycznych budowli, a te w nieodgadniony sposó się jakoś zakopały.

 

Ogrom przysypanych przez globalny kataklizm konstrukcji jest porażający. Wystarczy śledzić archeologiczne odkrywki i spoglądać na nie przez pryzmat zakazanej archeologii, by ujrzeć coś niezwykle interesującego, coś wspaniałego, coś tajemniczego, a często z punktu chrześcijańskiego ducha - niebezpiecznego. Przed starożytną apokalipsą działy się rzeczy (jakby) baśniowe. Nie bez powodu żydowscy mędrcy twierdzą, że Tora jest dana ludzkości jako miłosierdzie. Każdy jej aspekt jest ważny, nakierowuje na prawdziwego Ducha, do właściwego świata, naturalnego życia, do wyższej kultury, do zaginionej bardziej rozwiniętej cywilizacji.

 

Rozwiniętej duchowo od razu, na samym początku. Potem następować mogło stopniowe zapominanie, czy to z rozkazu Boga, aniołów, czy z powodu dewolucji. I tu zaczyna się właśnie jakiegoś rodzaju 'misterium' zakazanej archeologii. Traktując tajemnicze budowle megalityczne jako pozostałość technologii duchowej, robimy jako ludzkość krok ku przypominaniu sobie. Czy jest to proces dozwolony ? Tego nie wiem, ale skoro chrześcijanie mają "Technologię Ewangelii" (termin i jednocześnie tytuł książki Włodzimierza Sedlaka), to chyba nie muszą wkraczać na niezbadany teren obcych.

Z badań wiemy, że człowiek ma zdolność do zapamiętywania nie tylko wrażeń zmysłowych i symboli, ale również do przechowywania obrazu własnej świadomości. Zapis obrazu własnej świadomości sprzed potopu to jedno, ale jego odczytanie dla ludzi nasączonych ewolucjonizmem jest nie lada sztuką, natomiast dla prawdziwych chrześcijan, oswojonych z Duchem Świętym, jest rzeczą bardziej zrozumiałą, bo opartą o Ducha, o "Technologię" Biblii, dzieła do pewnego stopnia megalitycznego (a może bardzo megalitycznego...). Zapis i odczyt obrazu świadomości Pisma Świętego jest z pewnością cenną umiejętnością. Jest darem od Boga, i o taki dar, obok "ducha mocy, miłości i trzezwego myślenia" powinniśmy się modlić.

Nie znamy dokładnie ani czasu, ani miejsca, w którym pojawiły się pierwsze całościowo opracowane teorie na temat pamięci. Pierwsze, bardzo wymyślne, próby wyjaśnienia fenomenu pamięci znaleźć można jednak już u Greków ok. 800 roku p.n.e. W szóstym wieku p.n.e. Parmenides uważał pamięć za mieszaninę światła i ciemności lub zimna i ciepła. Zakładał, że jeśli nic nie burzy tej mieszaniny, pamięć działa znakomicie, a jeśli coś ją zakłóca, zaczynamy zapominać.

 

Diogenes z Apolonii, żyjący w piątym wieku p.n.e. głosił z kolei, że na proces zapamiętywania składają się zdarzenia, w efekcie których ma miejsce równomierna dystrybucja powietrza w ciele człowieka ! Jak wiemy przed potopem w atmosferze było bardzo dużo tlenu. Również i on, podobnie jak Parmenides, zakładał, że jeśli ta równowaga zostanie zachwiana, pamięć słabnie. (zdjęcie to coraz głębsze archeologiczne warstwy cywilizacji i coraz więcej niewiadomych, coraz więcej miotania się akademików)

Pierwszy poważniejszy wkład w dziedzinie badań nad istotą pamięci zawdzięczamy Platonowi w czwartym wieku p.n.e. Jego hipotezę "tabliczki woskowej" brano pod uwagę jeszcze do niedawna. Wg. Platona umysł rejestruje różnorakie wrażenia tak, jakby zapisywał je rylcem na tabliczce woskowej. Zapamiętane wrażenia wraz z upływem czasu bledną, aż wreszcie zanikają całkowicie, pozostawiając znowu gładką powierzchnię wosku. Nic nie zostało w pamięci.

 

Zapamiętywanie - zapominanie, jedno towarzyszy drugiemu, chociaż ciągle wielu ludzi uważa jeszcze, że są to dwa różne procesy. Niedługo po Platonie Zenon (ze szkoły stoików) zmodyfikował nieco koncepcje swego poprzednika przyjmując, że rozmaite wrażenia po prostu "zapisują się" na "tabliczce woskowej". Podobnie jak wcześniejsi myśliciele, Zenon nie umiejscawiał umysłu i pamięci w jakimś konkretnym organie, czy części ciała ludzkiego, i uważał jak wszyscy Grecy, że "umysł" to bardzo mgliste pojęcie. Dlatego lepiej i mądrzej przyjąć, że z punktu procesów pamięci hebr. néfesz [נֶפֶשׁ] i gr. psyché [ψυχή] to jedno.

Pierwszą bardziej naukową terminologię związaną z tematem zawdzięczamy Arystotelesowi (początek czwartego wieku p.n.e), który utrzymywał, że dotychczasowy język nie nadaje się do wyjaśnienia fizycznych aspektów pamięci. Próbując rzecz wyjaśnić inaczej Arystoteles wiele z dzisiejszych funkcji mózgu związał z sercem (gdzie jest dusza néfesz [נֶפֶשׁ]). Twierdził na przykład, że o pamięci decyduje przepływ krwi (stymulowany pracą serca), a zapominanie jest skutkiem stopniowego spowalniania tego ruchu. Szczególny wkład Arystotelesa w wiedzę o funkcjonowaniu pamięci to fundamentalne dziś prawo skojarzeń.

 

Natomiast Platon w swoim dialogu wyraził obawy dotyczące pisma, które jak twierdził, zostało dane od boga, celem wzmocnienia i poprawienia ludzkiej pamięci. Platon sądzi jednak, że pismo tylko osłabi pamięć, "zarażając" ją zapomnieniem. Ludzie, którzy przestaną ufać swojej pamięci, zawierzą znakom pisma. Pismo jednak posiada porządek sprzeczny z życiem wewnętrznym człowieka, innym u każdej jednostki, niesprowadzalnym do wspólnego mianownika. (zdjęcie to prawdziwy obraz ruin zaginionej cywilizacji, to są ruiny, zniszczone przez jakiś kataklizm, często bardzo mocno zerodowane)

Jak stwierdza Platon w Fajdrosie, pismo stanowi środek na przypomnienie, wynalazek dla zapominalskich, będący lekarstwem, które lecząc jedno (słaba pamięć), zatruwa inne. W jego mniemaniu pismo jest wytworem sztucznym, przeczącym naturze, zagrażającym zarówno tym o słabej pamięci jak i dobrej, którzy obywają się bez pisma. Z tego względu należy spojrzeć inaczej na megalityczne budowle. W ocenie zakazanej archeologii, te najstarsze nie posiadają na sobie żadnych napisów ! Były (duchowymi) urządzeniami, tymi najbardziej zaawansowanymi, natomiast te najbardziej "opisane" poprzez starożytne symbole, są dziełami pozniejszymi.

Jeżeli jesteście państwo bardziej niż normalnie zainteresowani starożytnymi budowlami z okresu megalitycznego, to zbliżacie się do gigantycznej tajemnicy, to też może oznaczać, że posiadacie jakiś początkowy dar duchowego przypominania sobie o prawdzie ludzkiej cywilizacji, że powstała poprzez stworzenie, że powołała ją Jedna nadprzyrodzona i duchowa Istota. Nie twierdzi tego tylko Judaizm, Chrześcijaństwo czy Islam, ale i przykładowo wisznuizm Gaudija, będącym hinduistycznym nurtem religijnym. Zapoczątkowany został przez Ćajtanję Mahaprabhu (1486-1534 rok).

Gaudija wisznuizm definiuje siebie jako religię monoteistyczną, ponieważ czci jednego Boga w określonych inkarnacjach Wisznu - Kryszny i nie pochwala praktykowania politeizmu. Ten ruch religijny należy do tradycji wywodzącej się z sukcesji mistrzów duchowych (guru), która rozpoczęła się od półboga Brahmy. Opiera się głównie na Bhagawadgicie i Bhagawaciepuranie oraz innych Puranach i Upaniszadach. Wisznuizm gaudiya koncentruje się na dewocyjnym i ekstatycznym kulcie (zwanym bhakti) bóstw Radha i Kryszna i ich wielu boskich awatarów jako najwyższych form Boga.

Chodzi oczywiście o pozytywną dewocję, o taką jaką posiadali święci apostołowie Jezusa Chrystusa. O silną pobożność, gorliwość w zachowaniach religijnych. Nacechowanych rygoryzmem moralnym wobec zachowań swoich i innych ludzi, o Biblijne "Tak tak, nie nie" " Wasza mowa niech będzie: "Tak - tak, nie - nie". A co nadto, od złego jest." Mt 5:33-37. Życzę sobie jak i wszystkim megalitomaniakom byśmy modlili się o dar przypominania sobie obrazu Boskiej świadomości, oczywiście tej zawartej w Pismach natchnionych Duchem Świętym Jezusa Chrystusa.

 

Linki:

http://news.nationalgeographic.com/news/2013/13/130425-maya-origins-olme...

http://phys.org/news/2013-04-prevailing-theories-maya-civilization-began...

https://decipherment.wordpress.com/

Piramidy z Giza - dowody na globalny kataklizm - Stephen Mehler prezentuje

https://www.youtube.com/watch?v=niFF4fWdv4E

 

 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (4 votes)
loading...

Komentarze

Portret użytkownika Postradamus

Brawo za ten artykuł, Homo's

Brawo za ten artykuł, Homo's !

Od siebie dodam, że wiele budowli starożytnych znika na nszych oczach a przyczynia sie do tego proces "szerzenia demokracji" przez "jedyne w pełni demokratyczne" państwo. Każda bomba, a coraz częściej one spadają, coś niszczy; kandydatce na prezydenta "demokratycznego państwa" marzy się by tych bomb spadało więcej w krajach znanych z prehistorii. Czy będzie co podziwiać, odkopywać i badać za kilkadziesiąt lat?

Portret użytkownika eat

Wzdychałem ze 6 razy.

Wzdychałem ze 6 razy. Poplatanie z pomieszaniem. Homoiu drogi, byty duchowe maja sie ni jak do naszego bytu. Inny wymiar informacyjny. A my? Zobacz ile religi, swiatopogladów, idei i wszyscy sa nieomylni, jedyni głoszący "prawde" itd. A moze wszyscy maja rację? A moze w każdym jest część prawdy? Tak jak w odkryciach, nowych technologiach itd. Tylko jak to powiedzieć "kiepskim"? No jak?

Portret użytkownika Postradamus

Niby dlaczego byty duchowe

Niby dlaczego byty duchowe mają się nijak do naszego bytu? A skąd to wiesz? Przecież nasza wiedza jest bardzo ograniczona i co rusz o tym się przekonujemy odkrywając to, co przed nami było do wczoraj zakryte.

Odkrycia, niestety, nie są rozpowszechniane a czasem wręcz zatajane. Bo żyjemy w czasach, gdy tajne/poufne urosło do rangi najwyższej.

A tak zwyczajnie i po prostu - ci, którzy mają dostęp do wiedzy bardzo często ograniczają ten dostęp innym. Mają w tym swój interes. Dzisiaj wiedza to poważny interes.

Strony

Skomentuj