Kategorie:
Co współczesny człowiek może wiedzieć na temat zombie? Pierwsze, co mu przyjdzie do głowy, to zakrwawiona „nieumarła” istota ludzka ze zdeformowaną skórą, takie chodzące zwłoki, które chcą jeść żywych ludzi, a przy okazji zamieniają swoje ofiary w kolejne zombie. Przynajmniej taki obraz przedstawiają nam dzisiejsze amerykańskie filmy. Na szczęście, nie mają one nic wspólnego z rzeczywistością.
Choć mikrobiolodzy są zgodni, że zmutowany wirus wścieklizny mógłby zamieniać ludzi w bezlitosne i bezmyślne potwory, pojęcie „zombie” miało swój początek nie w Stanach Zjednoczonych, lecz w zachodniej części Afryki. Termin ten pierwotnie opisywał silnie zniewolonego człowieka, który całkiem nieświadomie wykonuje polecenia drugiej osoby.
Wierzenia te zachowały się do dnia dzisiejszego. Kapłani voodoo potrafią robić z ludzi swoich nieświadomych niczego niewolników używając dziwnego sproszkowanego związku „coupe poudre”. W 1980 roku, Wade Davis, etnobotanik z Uniwersytetu Harvarda wyjechał na Haiti, gdzie żyją wyznawcy voodoo. Badacz dowiedział się, że kapłani voodoo tworzą swój specyfik stosując różne związki, ale zawsze zawierają kilka podstawowych składników. Są to: spalone i rozdrobnione szczątki ludzkie (najczęściej kość), mała żaba drzewna, wieloszczety, ropucha Blomberga oraz ryby z gatunku rozdymkowatych, które zawierają silnie toksyczną tetrodotoksynę (TTX). Po zastosowaniu subletalnej dawki tej mikstury, człowiek prawdopodobnie pozostaje świadomy i przytomny, lecz jego oddech jest bardzo słaby, zaś częstotliwość tętna spada niemal do zera.
Według Wade'a Davisa, odpowiednia ilość „coupe poudre” wprowadza ofiarę w stan wegetatywny, przypominający śmierć. Następnie zostaje ona pochowana, a jej ciało jest ekshumowane przez kapłana voodoo. Uzyskuje on pełną kontrolę nad ofiarą dzięki ciągłemu podawaniu związku psychoaktywnego, które znajduje się w ziele Jimsona. Narkotyk powoduje delirium i dezorientację, natomiast człowiek nie potrafi normalnie funkcjonować.
Istnieje znany przypadek człowieka, który został zamieniony w zombie. 30 kwietnia 1962 roku, Haitańczyk Clairvius Narcisse trafił do szpitala Alberta Schweitzera w stolicy Port-au-Prince z objawami gorączki. Po kilku dniach został uznany za zmarłego, po czym pochowano go na cmentarzu niedaleko L'Estère. Niedługo potem został wykopany przez kapłana voodoo, który siłą zaciągnął go na plantację cukru i kazał mu tam pracować z innymi zombie, regularnie podając mu związki psychoaktywne. Gdy kapłan voodoo zmarł, Clairvius Narcisse uciekł i dopiero w 1980 roku ujawnił się w stolicy Port-au-Prince, gdzie spotkał swoją siostrę i opowiedział jej swoją historię. Rodzina potwierdziła jego tożsamość.
Był to prawdopodobnie pierwszy taki przypadek, który potwierdził istnienie zombie i pozwolił poznać sekretną substancję, jaką stosowali kapłani voodoo. Co więcej, jest to prawdziwa potwierdzona historia, która miała miejsce na Haiti – w przeciwieństwie do krwiożerczych zombie, które „promują” amerykańskie filmy i niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.
Anglojęzyczna wersja artykułu pojawiła się na nowym portalu Othermedium.com.
Komentarze
Skomentuj