Co spowodowało tajemniczą eksplozję tunguską w 1908 roku?

Kategorie: 

Źródło: Kadr z Youtube

Wydarzenie tunguskie z 1908 roku spustoszyło duży obszar rosyjskiej tajgi, ale ponad sto lat później nadal pozostaje owiane tajemnicą.

 

17 czerwca 1908 roku potężna eksplozja zagrzmiała na niebie nad słabo zaludnionym regionem tajgi, niedaleko rzeki Podkamienna Tunguska. W większości przypadków uważa się, że zdarzenie tunguskie zostało spowodowane przez meteoryt, ale jak można się domyślić, całe zdarzenie jest wciąż niewyjaśnione, mimo że jego skutki oddziaływania były ogromne.

 

Fala uderzeniowa była tak potężna, że ​​zarejestrowano ją nawet po przeciwnej stronie globu. Drzewa zostały powalone setki kilometrów od epicentrum eksplozji, wybite zostały szyby, powaleni ludzie. Według współczesnych szacunków wydajność eksplozji mogła osiągnąć 50 megaton - tylko nieznacznie mniej niż w przypadku cara Bomby, który miał moc eksplozji 58,6 megaton.

W tej chwili główne hipotezy to kometa lub meteoryt. Niestety, pierwsze ekspedycje eksploracyjne po wydarzeniu tunguskim trafiły na miejsce rzekomego upadku już po 19 latach od wydarzeń. Pierwszą ekspedycję prowadził mineralog L.A. Brodziec. Łącznie w latach 1927-1938 zorganizował cztery wyprawy w rejon upadku meteorytu.

 

Podczas wypraw udało się ustalić, że rzeczywiście w 1908 roku meteoryt wszedł w atmosferę ziemską, która ostatecznie eksplodowała na wysokości około 5-10 kilometrów nad dorzeczem Podkamennej Tunguskiej. Lokalizacja epicentrum wybuchu została ustalona dość wiarygodnie, a różne metody określania miejsca wybuchu dają prawie takie same wyniki.

 

W tym przypadku nie znaleziono krateru uderzeniowego meteorytu. Generalnie nie ma w tym nic niezwykłego. Meteoryty spadające w atmosferę zostawiają kratery tylko wtedy, gdy dotrą na powierzchnię bez szwanku, zanim zwolnią. W przypadku, gdy meteoryt rozpada się podczas upadku, odłamki zwykle dość szybko zwalniają w atmosferze i spadają na Ziemię z prędkością do 200 m/s lub nawet mniejszą. Oczywiście szczątki spadające z taką prędkością nie pozostawiają kraterów.

Dlatego jeśli po zniszczeniu, które nastąpiło na wysokości kilku kilometrów, meteoryt tunguski rozpadł się na małe fragmenty, to nie powinno być żadnego krateru. Jakiś czas temu zagraniczni naukowcy zasugerowali, że pobliskie jezioro Cheko może być kraterem uderzeniowym meteorytu.

Przemawia za tym stożkowaty kształt dna, który jest zupełnie nietypowy dla jezior naturalnych, a charakterystyczny dla jezior kraterowych. Jednak badania rosyjskich naukowców pomogły jednoznacznie ustalić, że jezioro ma co najmniej 8 tysięcy lat.

 

Niestety, pomimo ogromnego nakładu pracy wykonanej podczas wypraw, podczas poszukiwań nie znaleziono substancji meteorytowej. Wyprawy w rejon upadku meteorytu tunguskiego natrafiły na kulki magnetytu i krzemianu, które sądząc po wynikach analiz i dużej zawartości niklu, mogą być nieziemskiego pochodzenia, ale ich związek z meteorytem tunguskim jest wątpliwy: m.in. kule od czasu do czasu znajdują się w skałach innych regionów Ziemi. 

 

Czy to dziwne, że fragmenty nie zostały znalezione? Nie całkiem. Po pierwsze, od momentu upadku do pierwszej wyprawy minęło gigantyczne 19 lat. Meteoryt mógł składać się z luźnego materiału o małej gęstości. Przykłady takich asteroid są dobrze znane, jak na przykład obiekt (29075) 1950 DA, który jest latającą kupą gruzu. Dlatego wysunięto hipotezę, że meteoryt tunguski jest bryłą kosmicznego pyłu sklejoną razem.

 

Po drugie, główne wysiłki ekspedycji z lat dwudziestych XX wieku miały na celu odnalezienie krateru, ponieważ jedna z pierwszych wiadomości zawierała informację o wystającym z ziemi gorącym meteorycie. Wiadomość została później uznana za fałszywą, ale skierowała poszukiwaczy na złą ścieżkę. Trzeba było szukać fragmentów meteorytu w rejonie epicentrum eksplozji, gdyż gdy meteoryt spada, jego fragmenty bardzo szybko tracą prędkość i powinny spaść w pobliżu.

 

Po trzecie, teren wokół epicentrum jest podmokły, co bardzo utrudniało poszukiwania. Znaczna część fragmentów mogła równie dobrze zatopić się w miękkiej, bagnistej glebie, a 19 lat erozji i opadów niezawodnie unieruchomiło je pod powierzchnią. A poza tym w tamtych latach taka nauka jak meteoryt była właściwie dopiero w powijakach, a obecni naukowcy z Leonidem Kulikiem na czele, nie dysponował ani dostępnym obecnie sprzętem, ani nowoczesnymi metodami poszukiwania meteorytów.

 

Warto zauważyć, że zaraz po upadku meteorytu niektórzy Ewenkowie mieszkający w tych stronach donosili o znalezieniu fragmentów żelaza w miejscu, w którym spadł meteoryt, ale ekspedycja Kulika nie była w stanie potwierdzić ani obalić tych doniesień. Niestety II wojna przerwała prace poszukiwawcze a sam Kulik zginął w 1942 r. w niewoli niemieckiej. W latach powojennych badania wznowiono dopiero na przełomie lat 50 tych i 60 tych, czyli pół wieku po upadku kuli ognistej, ale one również nie przyniosły efektów w postaci odnalezionej substancji meteorytowej.

Analiza materiału z torfowisk w rejonie upadku kuli ognia z Tunguski wykazała obecność substancji charakterystycznych dla niektórych typów meteorytów, jednak datowanie warstw torfu, w których znaleziono te substancje, jest obecnie sporne i prawdopodobnie odnosi się do wcześniejszego okresu.

 

Czy ostatecznie wiemy, czym było wydarzenie tunguskie? W tej chwili istnieje ponad 100 hipotez na temat tego, co tak naprawdę eksplodowało na niebie nad Tunguską, od zupełnie fantastycznych, jak rozbity statek obcych czy eksperymenty Nikoli Tesli z przesyłaniem energii na odległość, po mniej lub bardziej adekwatne i mające rację istnieć. Oczywiście całe zdarzenie tunguskie mogło być meteorytem lub nie.

 

Obecnie z reguły rozważane są dwie główne hipotezy dotyczące zdarzenia tunguskiego: kometa i meteoryt, a większość naukowców skłania się ku hipotezie komety. Wszystkie historie i opisy naocznych świadków bardzo dobrze pasują do obu tych wersji: opisane zachowanie kuli ognistej bardzo ściśle odpowiada temu, jak powinien zachowywać się duży spadający meteoryt lub kometa.

 

Komety są w większości zbudowane z lodu, co doskonale wyjaśnia, dlaczego nie znaleziono fragmentów materiału meteorytowego. Słabym punktem hipotezy komety jest całkowity brak jakichkolwiek wiadomości od astronomów o zbliżaniu się komety. Niewykluczone, że nowe ekspedycje na miejsce eksplozji pozwolą wreszcie na odkrycie szczątków materiału meteorytowego i rzucą światło na to, czym naprawdę było wydarzenie tunguskie.

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
loading...

Komentarze

Portret użytkownika Mirosław

https://kosmita.ofp.pl/7.06

https://kosmita.ofp.pl/7.06.html
Wszyscy słyszeliście o tzw. "meteorycie tunguskim", który nie był ani żadną mikro czarną dziurą (już by was nie było), ani żadnym meteorytem, planetoidą czy kometą. To był pojazd kosmiczny z układu Proximy Centauri.

Podczas wchodzenia do atmosfery w wyniku awarii padły im osłony i doszło do przegrzania, co zaowocowało eksplozją generatora (niektóre niżej rozwinięte cywilizacje wykorzystują energię fuzji jądrowej, a wzmiankowana cywilizacja wyprzedza was w rozwoju o około 200 lat). Gdy katastrofa była nieuchronna, kapitan skierował statek tam, gdzie nikomu nie zaszkodzi i eksplodował w okolicy rzeki Kamiennej Tunguzki.

Po katastrofie na niewielkim terenie opadły opary powstałe po wyparowaniu paliwa i teren został skażony. Tuż po katastrofie skierowano nad nie urządzenia do przekształcania skażonej ziemi w żyzny nawóz (nad technologią tą pracują obecnie ziemscy naukowcy). Przekształcanie odbywa się na zasadzie zmiany stanu atomowego pierwiastków za pomocą wybijania elektronów i protonów z pomocą skondensowanych strumieni fotonów. Dzięki temu na skażonym terenie przyroda wróciła do równowagi, a nawet lekko "zaszalała" i rośliny wyrosły większe i silniejsze.

Celowo wzmiankuję jak urządzenia mają działać, gdyż technologia ta przyda wam się po III wojnie światowej. Można stosować ją zarówno przy skażeniu radioaktywnym jak i każdym innym, a zastosowanie jej do celów militarnych jest nieprzydatne z powodu małej efektywności.

Portret użytkownika Homo sapiens

Jest kilka ciekawych teorii

Jest kilka ciekawych teorii odnośnie tego zdarzenia, mnie bardzo się podoba ta, w której Nikola Tesla prowadził doświadczenia nad super bronią, bo robił je w tym samym czasie !!!, może coś przypadkiem zdziałał i wycelował w niezamieszkałe tereny tundry, jak to sugeruje część badaczy Tesli, bo znaleziono jego zapiski z tego dokładnie momentu czasowego, tuż przed tym zdarzeniem ? Coś podobno może na to wskazywać, albo był to znak od istot anielskich, że przed ludzkością są dwie wojny światowe, bo w tym samym czsie były objawienia Matki Boskiej w okresie, blisko od zdarzenia Tunguskiego, tylko 9 lat, od 13 maja do 13 października 1917 roku dzieci z Fatimy były świadkami objawień Matki Bożej Fatimskiej, podczas których zostały im przekazane trzy tajemnice fatimskie. W tym czasie nastąpiły spotkania z istotami anielskimi. Oficjalny anioł Boga Chrystusa stanął przed trojgiem dzieci i przedstawił się jako Anioł Pokoju lub Anioł Portugalii. Pokazuje to, że istota ta była oficjalnym nadzorcą/obserwatorem/watchers’em tego państwa. Jest  to zgodnie z przekazem Biblii: „Kiedy Najwyższy dzielił narody i rozpraszał synów Adamowych, ustalił granice narodów wedle liczby aniołów Bożych. I działem Pana stał się Jego lud, Jakub, a sznurem dziedzictwa Jego Izrael” (Powtórzonego Prawa 32, 8-9).

Los dał ludziom odwagę znoszenia cierpień.-Rzeczą człowieka jest walczyć, a rzeczą nieba – dać zwycięstwo.

Portret użytkownika b@ron

mądryś człowiek, masz wiedzę

mądryś człowiek, masz wiedzę i hobby, ale potrafisz zapyerdolić jak dzik w sosnę ... tak... napewno to był znak od istot anielskich że czekają nas dwie wojny ... a tzw objawienia fatimskie 9 lat po eksplozji rzekomego meteorytu, to już zaprawdę stu procentowy dowód...

W DYSKUSJI WYRAŻAM WŁASNE POGLĄDY KTÓRE NIE MAJĄ NA CELU NIKOGO OBRAZIĆ ,TYM NIEMNIEJ OBRAŻALSKIM WSTĘP DO DYSKUSJI SUROWO ZABRONIONY !!!

Skomentuj