Nagranie rzekomego obcego wyciekło do Internetu

Kategorie: 

Powyższe nagranie przedstawia istotę, która została rzekomo schwytana w Meksyku w 1987 roku. Z opisu wynika, że jest to jedna z istot, jakie przetrzymywane są w tajnej amerykańskiej bazie o kryptonimie G-13.

 

Film przedstawia rzekomy test akustyczny wykonywany w celu ustalenia poziomu percepcji akustycznej istoty. Wiadomo również, że we wspomnianej bazie wojskowej wykonuje się na tych istotach innego rodzaju testy. 

[ibimage==15607==400naszerokosc==Oryginalny==self==null]

Nagrania tego typu, przedstawiające rzekomego obcego, pojawiają się, co jakiś czas. Są one przeważnie klasyfikowane, jako fałszerstwa. Jednak nie wiadomo czy któreś z dostępnych aktualnie w Internecie nagrań nie przedstawia rzeczywistego obcego a wiele fałszerstw ma za zadanie zwiedzenie ludzi i spowodowanie refleksji wedle, której każde takie nagranie to fałsz. Czy w tym przypadku tak jest? Ocenę pozostawiamy czytelnikom. 

 

 

 

Ocena: 

Nie ma jeszcze ocen

Komentarze

Portret użytkownika Koniu

Musimy wyjść już nie z

Musimy wyjść już nie z założenia, ale z wiedzy, że istnieją inne istoty we wszechświecie. Musimy też wiedzieć, że naukowcy to sadyści, rzeźnicy i bezwzględni ludzie, którzy aby zaspokoić swoją wiedzę zrobią wszystko. Gdyby nie badania i doświadczenia na ludziach, które przeprowadzali hitlerowcy, a po zakończeniu operacji "Spinacz" ci sami oprawcy ale już pod płaszczykiem USA, nikt by nie wiedział ile wytrzyma ludzkie ciało w lodowatej wodzie. Żeby to wiedzieć i potwierdzić jako pewność ktoś musiał uśmiercić w lodowatej wodzie żyjących ludzi i mierzyć temperaturę ich ciała aż do zgonu. Jest to logiczne. Teraz, kedy już wiemy dużo stosujemy te metody w stosunku do obcych cywilizacji. Zachłanne korporacje wplątane w światową politykę prześcigają się w pozyskiwaniu technologii mogących dać przewagę nad innymi. My jako ludzie mamy dziwny sposób na poznawanie obcych. Złapać, wsadzić do klatki i torturować zapisując reakcje choćby na temat "percepcji dźwiękowych". Cóż, swoją drogą powiem jeszcze, że skoro mają tych biednych ufoli w zamknięciu ( z pewnością mają system nerwowy i emocje ) to wiedzą już dużo. Wiedza ich jest tak wielka, że skupiony dotąd wzrok na Ziemi i zabawa w państwa zaczyna morfować do rządu światowego i jednej potęgi. Po co? No chyba domyslacie się. Nadchodzą czasy kiedy Ziemia z jednym Rządem Światowym będzie mogła starać się wejść do jakiegoś systemu rządów kosmicznych składających się z federacji planetarnych. Nazywam to znanymi mi słowami, ale być może są to systemy działające po za naszym ziemskim rozumowaniem.

Portret użytkownika Funky Koval

znalazłem w necie takie

znalazłem w necie takie ciekawe rzeczy na temat tworzenia się węgla i skamieniałości:
"
Czy jednak węgiel nie tworzył się wolno na moczarach przez miliony lat?
Fakty zdecydowanie wskazują na szybkie formowanie się węgla, kiedy to rozległe lasy zostały wyrwane z korzeniami i zgromadzone w jednym miejscu, a następnie szybko pogrzebane. W Yallourn w Wiktorii (Australia) znajdują się pokaźne złoża węgla brunatnego, zawierające dużą liczbę pni drewna sosnowego — gatunków, jakie dziś nie rosną na moczarach.
Niektóre grube warstwy, zawierające do 50% czystego pyłku, pokrywające rozległe obszary, wskazują wyraźnie na wodne powstanie złóż węgla brunatnego. Także wiele złóż węgla na półkuli południowej nie wskazuje na żaden ślad czegokolwiek, co mogłoby reprezentować kopalną "glebę", na której lasy te rzekomo wyrastały. [2]
Badacze z Argonne National Laboratory (USA) wzięli zwyczajne fragmenty drzewa, zmieszali je z gliną, na którą podziałano kwasem oraz wodą. Wszystko to ogrzewano przez 28 dni w temperaturze tylko 150 stopni Celsjusza, nie zwiększając ciśnienia i trzymano bez powietrza w zamkniętym hermetycznie kwarcowym pojemniku. Otrzymano węgiel kamienny wysokiej jakości. Nie potrzeba na to milionów lat
Znane są złoża węgla, które się rozwidlają, inne zaś łączą się z sobą w kształt litery "Z". W swoim raporcie z 1907 roku sławny geolog australijski, Sir Edgeworth David, opisał pionowe, zwęglone pnie drzewa w okolicy Newcastle (Australia), które stały pomiędzy złożami węgla kamiennego. Miały one niższe końce osadzone w jednym złożu, następnie przechodziły przez warstwę leżącą pomiędzy jednym, a drugim złożem, aby zakończyć się w złożu węgla powyżej!
Spróbujcie wytłumaczyć cokolwiek z tego przy pomocy powolnego procesu odbywającego się na dwóch moczarach, oddzielonych od siebie jakimś okresem czasu. Jest jasne, że przekonanie o "powolnym i stopniowym" powstawaniu przeszkodziło oczywistemu wytłumaczeniu pochodzenia węgla przez szybkie pogrzebanie gwałtownie wydartej roślinności w trakcie ogromnej katastrofy wodnej. [3]
Poruszające się wody, a szczególnie duże jej ilości, mogą szybko wykonać niezwykłą ilość pracy geologicznej, o której ludzie myślą, iż trzeba na nią milionów lat. Znane są fotografie pokazujące ponad siedem metrów warstwowej skały osadowej zbudowanej w ciągu jednego popołudnia! Nastąpiło to w związku z katastrofą spowodowaną przez wybuch w 1980 roku Góry św. Heleny, znajdującej się w stanie Washington w USA. Kiedy wyleciał w powietrze szczyt tej góry (oraz nastąpiły kolejne wybuchy), doszło do lawin ziemnych, przepływów błota i innych zjawisk osadowych — ponad 180 metrów warstwowej skały osadowej naniosło się od początkowego wybuchu.
Kanion głęboki na 30 metrów i nieco szerszy niż 30 metrów został wycięty w ciągu jednego dnia przez strumień błota. [4]
Niektórzy eksperci mówią teraz (chociaż ciągle wierzą w miliony lat), że Wielki Kanion został uformowany katastrofalnie w podobny sposób (wielkie jezioro przełamujące zaporę) i nie był rezultatem wolnego — trwającego ponad miliony lat — rzeźbienia przez rzekę Kolorado


Czy skamieniałości świadczą o ewolucji?
Darwin oświadczył, całkiem słusznie, że jeśli jego teoria jest prawdziwa, powinno się odkrywać dużo "pośrednich" typów w postaci skamieniałości. Jeśli przednia kończyna gada na przykład zamieniła się w skrzydło ptaka, dlaczego nie znajdujemy serii skamielin pokazujących te stadia: ni to kończyn, ni to skrzydeł; lub też ni to łusek, ni to piór?
Darwin uważał nieobecność takich pośrednich form za "najbardziej oczywiste i poważne zastrzeżenie" przeciwko swojej teorii. Sto dwadzieścia lat później dr David Raup — szef jednego z największych muzeów w Ameryce powiedział, że sytuacja dotycząca "brakujących ogniw" nie zmieniła się bardzo i że "Posiadamy nawet mniej przykładów ewolucyjnych przemian niż mieliśmy w czasach Darwina." [5]
Dr Colin Patterson jest starszym paleontologiem w British Museum (Natural History). [6] Jest on ewolucjonistą i znawcą skamielin. Napisał ważną książkę na temat ewolucji, lecz kiedy ktoś zapytał go, dlaczego nie pokazuje w swojej książce żadnych fotografii form pośrednich (przejściowych), odpisał co następuje:

Zgadzam się w pełni z pańskim komentarzem co do braku w mojej książce bezpośrednich ilustracji form przejściowych. Gdybym wiedział o jakichkolwiek czy to skamieniałościach, czy też żywych formach, z pewnością byłbym je zamieścił. Proponuje Pan, aby zatrudniono artystę, który mógłby zilustrować takie przejściowe formy, lecz skądże mógłby zdobyć potrzebne do tego informacje? Uczciwie mówię, że ja nie mógłbym takich dostarczyć, a gdybym miał zostawić wszystko artystycznej wyobraźni, czyż nie zwodziłbym czytelnika?
Treść swojej książki napisałem cztery lata temu [w swojej książce mówi on o swojej wierze w niektóre transformacje — przyp. autora]. Gdybym jednak miał napisać ją teraz, myślę, że byłaby raczej inna. Stopniowe zmiany są koncepcją, w którą wierzę i to nie tylko z powodu autorytetu Darwina, lecz ponieważ wymaga tego moje rozumienie genetyki. Ale jednak [sławny paleontolog Stephen J.] Gould i ludzie z Amerykańskiego Muzeum to osoby, którym trudno się przeciwstawiać, gdy mówią, że nie ma żadnych przejściowych skamieniałości. Sam jako paleontolog jestem bardzo zajęty filozoficznym problemem identyfikacji form przodków w zapisie kopalnym. Mówi Pan, że powinienem choćby "pokazać po jednej fotografii skamieniałości, z której każdy typ organizmu się wywodzi". Powiem bez ogródek — nie ma ani jednej takiej skamieniałości, którą można by uznać za bezsprzeczny dowód. [7]

Cóż więc mamy? Ewolucjonizm spodziewa się milionów pośrednich form. Niektórzy ewolucjoniści twierdzą, że jest parę — może garść takich przejściowych rodzajów skamieniałości. Inni eksperci mówią, że nie ma żadnych.
Ludzie często nie wiedzą, że dziwna skamieniałość Archaeopteryx, używana jako przykład formy przejściowej pomiędzy gadami a ptakami (z tego powodu, iż posiada cechy obecne w obu klasach), nie pokazuje żadnej zdecydowanie przejściowej struktury, którą można uznać poza wszelką wątpliwością za taką. Pióra są całkowicie uformowane, a skrzydła są prawidłowymi skrzydłami. Posiada wystające do tyłu szpony i zawinięte stopy charakterystyczne dla ptaków grzędowych. Z całą pewnością nie był to — jak niektórzy go rysują — biegający, opierzony dinozaur.
Niektóre żyjące stworzenia (np. dziobak) są także mozaiką cech znajdowanych normalnie w różnych klasach. Mały dziwny zwierzak, który ma futro tak jak ssak, dziób jak kaczka, ogon jak bóbr, gruczoły jadu niczym wąż, a składa jajka jak gad, a do tego karmi młode jak ssak, jest dobrym przykładem takiej mozaiki. Nie znajduje się on jednakże "w połowie drogi" pomiędzy jakimikolwiek dwoma z wymienionych stworzeń.
Ogólny brak form przejściowych odnosi się także do tak zwanej "ewolucji człowieka". Mogłoby to się wydawać dziwne, skoro reklamuje się tak wielu naszych rzekomych "przodków". Trudno śledzić wszystkie tak różne i zmieniające się twierdzenia, ale wiek ostatni pokazał, że każdy kolejny z tych szeroko rozgłaszanych "przodków" jest później po cichu odrzucany. Następuje to jednakże dopiero wtedy, gdy jakiś nowo znaleziony kandydat zajmie miejsce tamtego. Dzisiaj nagłaśnia się wąską grupę australopiteki — H. habilis, z której najlepiej znaną jest słynna skamielina Lucy.
Dr Charles Oxnard należy do rosnącej liczby anatomów ewolucjonistów, którzy po starannym prześledzeniu dużej liczby pomiarów przy pomocy wieloczynnikowej analizy komputerowej (jest to obiektywna metoda, która nie zależy od przyjętej z góry wiary w pochodzenie) ocenia, iż stworzenia te nie są ludzkimi przodkami.
Dr Oxnard twierdzi, iż mimo że pierwotnie uważano je za człekokształtne, a przynajmniej pośrednie pomiędzy małpami i ludźmi, to "różnią się one zarówno od ludzi, jak i od małp afrykańskich, bardziej aniżeli obydwie te żyjące grupy różnią się od siebie. Australopiteki stanowią odrębną grupę." Zaznacza on, że wniosek ten, iż nie są to nasi przodkowie, popierany jest przez zwiększającą się liczbę badaczy, którzy "nie są związani ze znalazcami skamieniałości."
A co z tym tak zwanym Homo erectus? Prawidłowo uformowane typy szkieletów Homo erectus prawdopodobnie reprezentują rzeczywistych ludzi, [8] żyjących po Potopie i posiadających rasowo zróżnicowane kości.
Ogromna różnorodność jest możliwa pomiędzy kośćmi psów różnego rodzaju, od pekińczyka do bernardyna. Takie warianty mogą być wyselekcjonowane w ciągu tylko paru pokoleń. "Ciśnienie selekcyjne" w szybko zmieniającym się środowisku po Potopie oraz izolacja ludzi (po przymusowym rozproszeniu się od czasów wieży Babel) w małych oddzielonych społecznościach, dały świetne warunki do szybkiego wyodrębnienia i uwypuklania (uprzednio już istniejących, stworzonych) genetycznych różnic. Takie rasowe warianty mogły także dotyczyć cech kości.
W porównaniu z bardzo dużą różnorodnością ludzkich ras pod względem innych cech, różnice szkieletowe pomiędzy szkieletem erectusa a innymi szkieletami ludzkimi nie są aż tak wielkie. Co więcej, wiadomo, że w Europie, w tym samym czasie co typy "współczesne", żył nie tylko erectus, ale także Neandertalczyk i typy Cro-Magnon (które przeciętnie mają większą pojemność mózgu niż dzisiejsze populacje).
Niedawne znalezienie narzędzi w Indonezji sprawiło, że dr Allan Thorne, ewolucjonista, zasugerował, iż ci rzekomo "przedludzcy przodkowie" posiadali żeglarskie umiejętności oraz technologię. Jego wypowiedź zacytowana została w gazecie The Australian, 19 sierpnia 1993 roku, gdzie mówi o nich: "Oni nie są [tj. nie powinni być nazywani] Homo erectus, oni są ludźmi."
Jeśli ktoś użyje ewolucyjnej skali czasu oraz ewolucjonistycznych kryteriów klasyfikacji, a następnie sporządzi wykres ze wszystkich odkryć skamieniałości "hominidów", szybko odkryje, że z jakiejkolwiek ewolucyjnej sekwencji zostaną nici. [9]"

Portret użytkownika Angelus Maximus Rex

Nie trzeba długo dywagować na

Nie trzeba długo dywagować na temart czegoś, co nie istnieje.
Ewolucji pozytywnej nie ma i nigdy nie było.
Istnieje ewolucja negatywna, czyli degeneracja. Dlatego tez nigdy nie znajdziemy łączącego ogniwa" neadertalczyka z człowiekiem współczesnym, gdyż ten powstał w drodze degeneracji ocalałego przypadkiem człowieka po Wielkich Katastrofach ( np. Potopie) wskutek procesów egzystencjonalnych właściwych światu zwierzęcemu...
 Pozbawiony wszystkiego uległ licznym degeneracjom wskutek chłodu, wilgoci i niedozywienia...
 Z czasem proces degeneracji doprowadził do postaci współczesnej... małpy...
 Ten jakże oczywisty prosty wywód dowodzi, że małpa pochodzi od człowieka a nie odwrotnie....

Portret użytkownika oli

Z KSZTAŁTU GŁOWY WIDAĆ, ŻE

Z KSZTAŁTU GŁOWY WIDAĆ, ŻE POJEMNOŚĆ MÓZGU MA 5 X WIEKSZY OD LUDZKIEGO. Z T,AD WNIOSEK, ŻE JEST OD NAS MĄDRZEJSZY I PRZEWYZSZA NAS INTEIGENCJĄ. NIE DZIWIE SIE , ŻE NIE PODAJĄ TEGO DO WIADOMOŚCI , BIBLIA ZOSTAŁA BY OBALONA A WATYKAN STRACIŁBY WŁADZE .. 

Portret użytkownika Homo sapiens

"..Do najbardziej

"..Do najbardziej tajemniczych : stosunkowo nielicznych zdarzeń z udziałem NOLi oraz nieznanych
istot należą relacje, w których jest mowa o ich nagłym pojawianiu się i znikaniu. Wśród
nich bywają również takie, w których istoty pojawiają się w zamkniętych pomieszczeniach. Jeden z takich przypadków pochodzący z terenu Polski, w którym uczestniczyły cztery miniaturowe
istoty,. W niniejszym artykule prezentujemy podobne
zdarzenie, które miało miejsce szesc lat później, to jest 23 kwietnia 1986 roku, w Szczecinie
przy ulicy Gdyńskiej. Rozegrało się ono w jednym z mieszkań oraz częściowo na ulicy. Jegc
uczestnikami było małżeństwo Mariana i Czesławy G.. dwie nieznane istoty i NOL.
Jednopokojowe mieszkanie, ktorego jedyne dwa okna usytuowane są od strony ulicy Gdyńskiej.
mieści się na parterze pięciopiętrowej zwartej zabudowy ciągnącej się na odcinku długość
okoio 100 metrów od skrzyżowania z ulicą Cegielskiego do załamania ulicy Gdyńskiej.
Druga strona ulicy Gdyńskiej nie jest zabudowana z wyjątkiem parterowego budynku przechodnik myślowego (magazyn), który znajduje się w odległości 10 metrów od jezdni i nie stanowił przeszkody
w prowadzonej obserwacji. Ogrodzenie z siatki ciągnące się przez całą długość ulicy
Gdyńskiej znajduje się w odległości 2 metrów od krawężnika jezdni. Bezpośrednio za nim, z
prawej strony wspomnianego magazynu, wznosi się skarpa o zboczu długości około 10 metrów
stanowiaca naturalne wzniesienie terenu o wysokości około 4 metrów, licząc od poziomu jezdni.
Położony nad skarpą ie-en jest plaski i znajdują się na nim boiska szkolne i niewielki park. za
którymi znajduje się ulica Cyryla i Metodego. Odległość między ulicą Gdyńską a ulicą Cyryla i
Metodego wynosi około 300 metrów.
IV odległości około 5 metrów od górnej krawędzi skarpy znajduje się następne : grodzenie z
siatki okalające teren szkolny. Przy tym ogrodzeniu w odległości około 5 metrów w lewo od kierunku
A 260 . gdzie na wzniesieniu tkwił obserwowany obiekt, znajduje się latarnia o wysokości
7 metrów. Jest to jedyne żrodlo sztucznego światła w tej okolicy. Marian G. pamięta, że tego
wieczoru latarnia świeciła się jak zwykle, lecz nie przypomina sobie, podobnie jak jego żona.
czy również w chwili, kiedy widzieli obiekt.
Z okna mieszkania, skąd prowadzono obserwację, widać całe wzniesienie, znajdujące się za
nim ogrodzenie, latarnię oraz rosnące przy ogrodzeniu drzewa i krzewy, których gałęzie w dniu obserwacji nie miały jeszcze liści. Za drzewami, w odległości około 50 metrów, widać wyższe
piętra czterokondygnacyjnego budynku szkoły. Kierunek obserwacji A=260° wskazuje, że
obiekt tkwił w miejscu leżącym w linii budynku szkoły.
Z rozmów, które przeprowadzono z obserwatorami, z których pierwsza miała miejsce 3
maja, wynika, że 23 kwietnia po południu, od około godziny siedemnastej, odpoczywali oglądając
telewizję. Leżąc na tapczanie (patrz rzut pokoju), chwilami zapadali w drzemkę. W pewnej
chwili Czesława G. usłyszała sygnał dziennika telewizyjnego, co pozwala ustalić początek zdarzenia
na kilkanaście sekund po godzinie 19.30. Z przedstawionych relacji wynika, że przebieg
zdarzenia bv! następujący:
A. W czasie trwania dziennika telewizyjnego Czesława G. ocknęła się z drzemki i zauważyła
zakłócenia wizji polegające na drganiu i chwilowym zaniku obrazu. W krótkim czasie obraz
znikł i ekran stał się ciemny oraz znikła fonia. W t ym momencie w odległości około 1 metra
od tapczanu, na którym leżała Czesława G., pojawiły się dwie istoty.
B. Czesława G. zaskoczona, odwróciła głowę w kierunku męża i zapytała: „Kogoś ty wpuścił do
domu?" Leżący na drugim tapczanie Marian G. uniósł głowę i powiedział: „Nikogo nie wpuszczałem".
W tej samej chwili zauważył stojące w pokoju dwie nieznane istoty. Oboje wpatrywali
się w nie przez chwilę, gdy nagle w jednej chwili (w sposób niezauważalny dla obserwatorów)
obie zmieniły miejsce i każda z osobna przysiadła na krawędzi tapczanu w odległości
kilkudziesięciu centymetrów od leżących.
C. Następnie — według Czesławy G. — między nią a siedzącą przy niej istotą nastąpił telepatyczny
przekaz myśli, który prawdopodobnie docierał również do świadomości jej męża.
Czesława G. jest przekonana, że ów przekaz czy też wymiana myśli trwała dłuższy czas,
lecz zapamiętała jedynie następujące zdanie: „Jesteś potrzebna do reprodukcji ludzi",
„Zmieni się kalendarz i czas'1 oraz bliżej nie sprecyzowane zdanie: „Jesteśmy istotami niez
i e m s k i m r iub .,nie jesteśmy Ziemianami". Czesława G twierdzi, że pamięta dobrze, że w
czasie w y m a n y myśli z nieznaną istotą zgodziła się jechać razem z nimi. Po pewnym bliżej
nieokreślonym czasie obie istoty nagle znikły nie ruszając się z miejsca.
D. Czesława G. wstała i wtedy oboje zwrócili uwagę, że nie działa telewizor. Postanowiła udać
się do sąsiadów i zapytać ich. czy ich telewizor jest sprawny. Kiedy wróciła, wraz z mężem
zastanawiała się nad niezrozumiałym dla nich zdarzeniem, które przed chwilą przeżyli. W
pewnej chwili przez jedno z okien dostrzegli obniżający się czerwony (według Mariana G. —
niebieski) „kulisty obiekt", który wkrótce osiadł na wzniesieniu w odległości około 40 metrów
od budynku Przez chwilę z ogromnym zaskoczeniem wpatrywali się w dziwny obiekt, który
emanował w ich kierunku liczne promienie świetlne. Pamiętając o telepatycznym przekazie
myśli i swojej zgodzie na to. żeby „jechać razem z nimi", Czesława G. zaczęła się ubierać,
mówiąc do męża: ..Idę do nich". Marian G. odpowiedział: „Nie puszczę cię samej" — i również
zaczął się ubierać, aby pójść razem z żoną. Ubrali się i wyszli z mieszkania.
E. W czasie przechodzenia z chodnika na jezdnię Czesława G., spojrzawszy w lewo ponad ramieniem
męża. zauważyła idącego od strony ulicy Cegielskiego mężczyznę z kobietą i dzieckiem.
Zapytała nieznajomą, czy widzi znajdujące się na wzniesieniu światło, lecz kobieta odwróciła
głowę w przeciwną stronę i odpowiedziała: „Nic nie widzę". Następnie szybko oddaliła
się wraz z towarzyszącym jej mężczyzną i dzieckiem. Marian G. wziął żonę pod rękę i
zwracając się w stronę światła na wzniesieniu, powiedział: „Idę z żoną, samej jej nie puszczę".
Wtedy poczuł ..uderzenie w pierś i przewrócił się na jezdnię. Oboje twierdzą, że w t ym momencie zauważyli wyjątkowo intensywny strumień światła emanujący z czerwonej kuli",
który według nich byt przyczyną zasłabnięcia Mariana G. i jego upadku. Czesława G. usiłowała
pomoc mężowi który powiedział później, że w tym czasie nie stracił przytomności i
czuł. że niezależnie od żony ktoś podtrzymuje go z drugiej strony. Oboje nikogo jednak nie
widzieli i nie przypominają sobie żadnych szczegółów z czasu powrotu do mieszkania. Marian
G. powiedział, że wrażenie, iż ktos go podtrzymuje z drugiej strony ustąpiło w chwili, gdy
wchodzili do mieszkania.
F. Po powrocie Czesława G. ponownie udała się do sąsiadów. Oboje z mężem doszli do wniosku,
że może oni cos zobaczą w przeciwieństwie do nieznajomych na ulicy: chcieli, aby ktoś
potwierdził obecność w pobliżu dziwnego światła, które nie dawało im spokoju. Kiedy Czesława
G. weszła ao sąsiadów, wszyscy siedzieli przed telewizorem i zamierzali oglądać film,
który właśnie rozpoczął się na drugim programie. Ponieważ sąsiadka niczego nie zauważyła
przez okno swojego mieszkania, za namową Mariana G. przeszła do ich mieszkania. Stąd
również nie widziała światła na wzniesieniu, mimo że w tym czasie widziała je Czesława i
Marian G. Kiedy sąsiadka wyszła. Marian i Czesława G. w dalszym cągu obserwowali światło
na wzniesieniu. Stojąc obok okna wymieniali między sobą uwagi, a w tym czasie „czerwona
kuia" emanowała w ich kierunku promienie światła.
G. Czesława G. odczuwała, że koniecznie musi wyjść z domu, co — jak stwierdziła — miało
związek z wrażeniem, „jakby przez moją głowę przepływały faie. jakby wyrywało mi mózg".
Miotały nią sprzeczne uczucia, nie wiedziała, jak postąpić dalej, gdyż mąż nie chciał jej puścić
samej. Stojąc przy oknie wczepiła się rękoma w firankę — tak mocno, że aż ja zerwała.
Marian G. poradzi' jej. aby położyła się na tapczanie, tak żeby głowę miała zasłoniętą ścianą.
iicząc. ze w '.er. sposób uwolni się od wpływu światła, sam zas usiadł na krzesie obok i
zaczął wygrażać w kierunku (według niego) ..niebieskiej kuli" na wziesieniu. Wtedy ponownie
odczuł ..uderzenie" w pierś. Zasłabł i przewrócił się r,a tapczan. I tym razem nie stracił
przytomności. Po oojściu do siebie stwierdził, że za oknem nie widzi już światła. Jednak
żona w dalszym ciągu je widziała. Wobec różnicy zdan Marian G.. chcąc się upewnić, że
światło zniknęło ostatecznie, postanowi) wyjść I pójsc na wzniesienie. Powiedział o tym żonie,
która powiedziała, że chce iść razem z nim. ..Cos" ją jednak przed wyjściem powstrzymało.
H. Marian G. oamlęia trasę, jaką przebył po wyjściu z domu: ..Przeszedłem orzez ulicę Gdyńską.
przeskoczyłem przez ogrodzenie i wszedłem na wzniesienie. Po wyjściu nie wiozialem
światła na wzniesieniu, lecz chcąc się przekonać, że nie ma go nigdzie w pobliżu, szedłem
dalej. Przeskoczyłem przez ogrodzenie na wzniesieniu cały czas rozglądając się za tym
światłem i doszedłem ao ulicy Cyryla i Metodego. Napotkałem tam kobietę, pytajac ją, czy
widziała światło'. Po uzyskaniu przeczącej odpowiedzi Marian G. poszedł w stronę ulicy Cegielskiego,
następnie skręcił w uiicę Gdyńską i wrócił do domu. Nigdzie nie zauważył „niebieskie;
kuli''. W ten sposob przebył trasę długości około 1 kilometra, co zajęto mu okoio 15
minut. Z kolei Czesława G. nie przypomina sobie żadnego szczegółu własnych przeżyć w
czasie kiedy męża nie było w mieszkaniu. Stwierdziła, że świadomość odzyskała dopiero po
powrocie męża: ..Gdy się ocknęłam, przez moment czułam czyjeś ręce na plecach. Ze zdziwieniem
zauważyłam, że leżę na tapczanie pod'oknem rozebrana, a moja garderoba leży
rozrzucona obok'.
I. Po wejściu do mieszkania Marian G. powiedział do żony. że nigdzie nie zauważył światła.
Czesława G. w dalszym ciągu jednak widziała „czerwona kulę" na wzniesieniu. Już nie emanowała promieni światła i po chwili zaczęła wznosić się do góry i stopniowo oddalać. Wyglądało
:o tak, że ..czerwona kula", która okazała się być poświatą, traciła na intensywności
niknąc, a wewnątrz nie; pojawiło się jaskrawobiałe „oko" przypominające kształtem elipsę.
Stopniowo oadalający się obiekt stawał się coraz mniejszy i gdy jego pozorna wielkość była
porównywalna z gwiazdami, Czesława G. zaprzestała dalszej obserwacji. Zniknięcia białego
światła nie widziała.
Mimo wie!:: luk w relacjach obserwatorów, z poczynionych na miejscu zdarzenia ustaleń wynika,
że jego przebieg w czasie był następujący:
Około godziny 19.45 — pojawienie się w mieszkaniu dwóch nieznanych istot; telepatyczny
przekaz myśli między jedną z istot a Czesławą G.; zniknięcie istot —
pkt. A. B: C
Goozina 20 00—20.15 — udanie się Czesławy G. do sąsiadów w związku z „awarią" telewizora:
zauważenie „czerwonej kuli", która osiadła na pobliskim wzniesieniu
po jej powrocie do domu: wyjście Czesławy i Mariana G. na ulicę
oraz rozmowa Czesławy G. z przechodzącą tamtędy kobieta; ..uderzenie"
Mariana G. promieniem światła; powrót małżeństwa G. do
mieszkania — pkt. D. E.
Godzina 20.15—20.25 — rozmowa małżeństwa G. z sąsiadką, która podobnie jak kobieta spotkana
na ulicy nie widzi światła na wzniesieniu — pkt. F.
Godzina 20.25—20.40 — położenie się Czesławy G. na tapczanie i wygrażanie Mariana G.
w stronę ..niebieskiej kuli" na wzniesieniu: ponowne „uderzenie" Mariana
G. przez promień niebieskiego światła, a następnie jego wyjście
z mieszkania: pozostanie Czesławy G. samej w mieszkaniu — pkt.
G. H.
Godzina 20.40—20.45 — powrót Mariana G. do mieszkania po około 15 minutach; odzyskanie
przytomności przez Czesławę G. i obserwowanie przez nią oddalajaceao
się białego obiektu — pkt. I.
Zgodnie z powyższym zestawieniem całe zdarzenie od momentu ukazania się istot w mieszkaniu
do chwili odlotu NOLa trwało więc około 60 minut. Zakładając jednak, że sygnał, który słyszała
Czesława G.. był sygnałem kończącym dziennik telewizyjny o godzinie 20.00. okaże się.
że mogło ono trwać krócej Ponieważ wiemy, że Czesława G. po raz drugi udata się do sąsiadów
około godziny 20.15, wówczas w tym przypadku czas trwania fragmentu zdarzenia od punktu
A do punktu E wyniósłby około 15 minut. Biorąc pod uwagę możliwy czas trwania poszczególnych
epizodow tej części zdarzenia, wydaje się to wprawdzie wątpliwe, ale nie niemożliwe.
W tym wariancie całe zdarzenie od godziny 20.00 do 20.40 trwało około 40 minut. Musimy jednak
uwzględnić jeszcze jeden fakt. który miał miejsce w drugiej części zdarzenia, to jest po godzinie
20.15. i zdaje się dowodzie, iż całe zdarzenie mogło trwać jeszcze krócej.
Czas trwania drugiej części zdarzenia obejmuje między innymi okres 15 minut, w czasie których
Marian G. przebywał poza comem Biorąc pod uwagę wszystkie możliwości, musimy sobie
zadać pytanie, czy Marian G. rzeczywiście przebywał poza domem? Można mieć co do tego pewne
wątpliwości.
Okazuje się, że w czasie gdy Marian G. opuszczał dom około godziny 20.25. przez okno na piętrze wyglądała osoba, która stwierdziła, że nie widziała nikogo wychodzącego w tym czasie
na ulicę. Jak to wytłumaczyć? Może osoba ta się myli. może odeszła od okna na chwilę i w tym
czasie Marian G. wyszedł niezauważony? Z drugiej strony jednak, jak wyjaśnić fakt. że zegarek,
który Marian G. miał wtedy na reku, spóźniał się o około 15 minut, czyli tyle czasu, ile potrzebował
on na przejście całej trasy? Czy w tej sytuacji możliwe jest do przyjęcia, ze Marian G. w
ogóle nie wychodził z domu. a rzekomą wędrówkę odbył jedynie w swojej wyobraźni? Czy jego
pobyt poza aomem mógł się odbyć w sposob podobny do tego. jaki miał miejsce w przypadku
obserwatora ze Sztumu 20 września 1979 roku, który miał wrażenie, że widzi miasto z lotu ptaka.
chociaż przez cały czas spotkania z NOLem znajdował się na ziemi? Niestety, nie potrafimy
tych wątpliwości rozstrzygnąć definitywnie, ale wiele wskazuje na to. że obserwatorzy ze Szczecina
znajdowali się pod wpływem sugestii. Świadczy o tym między innymi to, że obiektu na
wzniesieniu nie widziały osooy postronne. Zachowanie się uczestników zdarzenia w Szczecinie
przemawia za tym. że mogli oni znajdować się w stanie przypominającym hipnozę. Dziś wiemy
już. że oddziaływanie na świadomość człowieka może się odbywać również bez wprowadzenie
go w stan hipnozy. W takim przypadku człowiek jest w pełni świadomy tego. co się dzieje dookoła
niego i jednocześnie może kontrolować swoje zachowanie. Nie jest to pierwszy przypadek
bliskiego spotkania z NOLem. kiedy stwierdzamy tego rodzaju wpływ na człowieka. Biorąc to
pod uwagę. n:e możemy wykluczyć, że zdarzenie w Szczecinie mogło trwać ..zaledwie" około pói godziny. Do tego tematu wrócimy jeszcze w przyszłości, kiedy będziemy dokonywać głębszej
analizy przebiegu niniejszego orzypadku oraz zdarzenia z Witkowie, których pewne okoliczności
w dużym stopniu przemawiają za ich autentycznością. Tymczasem przejdźmy do opisu
wyglądu istot oraz NOLa. które są :Ye mniej istotne od innych szczegółów przekazanych przez
obserwatorów.
Czesława G. jako pierwsza zobaczyła nieznane istoty, w momencie gdy pojawiły się w odległości
okoio ' metra od tapczanu, na którym leżała. Obie istoty stały nieruchomo w bliskiej odległości
od siebie i Czesława G. miała wrażenie, że patrzą na nią. mimo iż z wyjątkiem zarysu głowy
nie widziała żadnych innych szczegółów: oczu. ust, uszu itd. Potwierdza to Marian G.. który
leżąc w nieco większej odległości, okoio 2.5 metra, i patrząc pod innym kątem, również widział
jedynie zarysy sylwetek istot: głowę, tułów i nogi.
Oboje nie przypominają sobie również rąk istot, tak jakby Ich w ogóle nie dostrzegli. Czesława
G. twierdz:, że patrząc na dolne kończyny istot, odniosła wrażenie, iż są to osobnicy płci męskiej:
..Spodn.e. widziałam spodnie".
istoty miały jednakowy wygląa zewnętrzny i były iego samego wzrostu. Według Czesławy G.
miały wzrost od 1.5 do 1.6 metra, zaś według jej męża od 1.6 ao 1,7 metra. Widziane w ogolnych
zarysach sylwetki były trójwymiarowe. Ich ubiór był według Czesławy G. barwą zbliżony do
munduru lotnczego. Twarze Istot były jasne, prawie białe.
Świadkowie r.ie zaobserwowali żadnego ruchu istot, co również jest znamienne dia tego rodzaju
..doświadczeń z NOLem". ich pojawienie się i przemieszczanie w obrębie pokoju oraz zn -
knięcie było nagie, zaskakujące. W czasie zmiany miejsca oraz nagłego zbliżenia się istot na
odległość kilkudziesięciu centymetrów, obserwatorzy nie odczuli powiewu powietrza, zmiany
temperatury powietrza ani nie słyszeli żadnych towarzyszących temu dźwięków — niczego w
tym rodzaju. Po pobycie istot w pokoju nie pozostał żaden ślad, pomijając ich niewątpliwy wpływ
na telewizor oraz psychikę obserwatorów.
W przeciwieństwie do podobnego zdarzenia w Witkowicach. w Szczecinie obserwowano również
Nieznany Obiekt Latający, który pojawił się na wzniesieniu w odległości około 40 metrów
oa obserwatorów. W czasie lądowania NOLa otaczała świetlista poświata, której obrzeże iskrzyło
się krótkimi promieniami, które od spodu obiektu były intensywniejsze i dłuższe i tworzyły coś
w rodzajL płorrenia. W czasie ąoowar. a NOLa na wzniesieniu, obserwatorzy słyszeli cichy
oisk. Po zatrzymaniu się obiektu znajdujący się u dołu płomień oraz pisk znikły i obiekt miarowo
ouisując zaczął emanować w kierunku świadków długie i wąskie wiązki światła. Znaczące jest
przy tym to. że Czesława G. widziała poświatę i promienie w kolorze czerwonobiałym. zas jej
mąż w kolorze niebieskodałym.
Inną znaczącą cechą NO'_a była dwukrotna emisja intensywnego strumienia światła, który
..uderzył" Mariana G. oraz to. że ooiekt nie był widziany przez inne. postronne osoby. Zmianę
w wyglądzie zewnętrznym zjawiska na wzniesieniu zaobserwowała ponownie Czesława G. w
chwili oddaian a się NOLa. Czerwona w jej oczach poświata otaczająca NOLa stopniowo traciła
na intensywności, a wewnątrz n:e. pojawił się jaskrawobiały obiekt w kształcie elipsy, który oddalając
się stopniowo mala;.
Powyższy opis w wielu szczegółach pokrywający się z nnymi relacjam. dotyczącymi wyglądu
NOLi dowodź . że w Szczecinie widziano realne zjawisko, o czym świadczy również zaobserwowanie
odlotu ooiektu. Na podstawie wskazań obserwatorów obliczono, że średnica poświaty
wokół obiektu wynosiła okoio 5.5 metra, natomiast średnica eliptycznego NOLa od 2,5 do 3.0
metra.
Obserwatorzy w m arę dokładnie pamiętali przebieg zdarzenia, lecz wielu szczegółów i okoliczność
nie potrafili odtworzyć. Było to skutkiem wpływu, jaki wywarła na nich obecność istot
oraz Nieznanego Obiektu Latającego. Oboje przyznają, że chwilami nie kontrolowali tego. co robili. Mówili, że były takie chwile, w których nie zdawali sobie sprawy z upływającego czasu, całkowicie
poddając się biegowi niezrozumiałych dla siebie zdarzeń. Zmieniony stan świadomości
mogą potwierdzać inne okoliczności, takie jak chociażby niezapamiętanie. kto i kiedy włączył
światło w pokoju, kiedy i przez kogo został posłany tapczan, na którym Czesława G. położyła
się. gdy jej mąż wyszedł z domu. Braku wspomnień o takich szczegółach nie może tłumaczyć
ich codzienne, a więc bezwiedne wykonywanie. Przypomnijmy w tym miejscu, że przez cały
czas w ich kierunku emanowały prom enie światła, co musiało mieć jakiś wpływ na ich psychikę
i zachowanie.
Wcześniej odczuli na sobie wpływ przebywających w pobliżu nieznanych istot: mrowienie
z tyłi głowy, a następn e całkowite jej odrętwienie. ..Miałem uczuc:e. jakbym w ogóle nie miał
głowy", powiedział Marian G. Po zniknięciu istot uczucie to. szczególnie intensywne w przypadku
Czesławy G.: „Cały czas ciągnęło mnie do okna: czułam, jakby wyrywało mi mózg" — trwało
z przerwami przez cały wieczór, po czym jego miejsce zajął boi głowy oraz zaczerwienienie i
łzawienie oczu. twające przez trzy kolejne dni. Objawy te. często występujące w tego rodzaju
zdarzeniach z udziałem NOLi i nieznanych istot, szczególnie długo dawały znać o sobie w przypadku
Mariana G.. który dwukrotnie został „uderzony" promieniem światła.
Mimo ponawianych prob obserwatorzy nie byli w stanie przypomnieć sobie wielu szczegółów,
co jednak nie umniejsza rzeczowości ich relacji, które są spójne i logiczne, także zgodne z
przebiegiem zdarzeń w ich otoczeniu. Mimo iż nie mogli znac pewnych szczegółów dotyczących wyglądu NOLi i towarzyszących im zjawisk świetlnych, uwagę zwracają liczne podobnieństwa
do opisów pochoozących z innych obserwacji. Nic nie wskazuje na to. aby cale zdarzenie zostało
zmyślone, a wręcz przeciwnie, wiele przekazanych przez Czesławę i Marana G. informacji
wskazuje na bardzo duże prawdooodobieństwo rzeczywistego zaistnienia tego przypadku „doświadczenia
z NOLem". które nie jest ani pierwszym, ani ostatnim tego rodzaju zdarzeniem.
Przede wszystkim jednak, relacje wyraźnie wskazują na to, że obserwatorzy nie mieli żadnego
wpływu na jego przebieg.
Wyjaśnienie tych wszystkich zależności wymaga uzasadnienia znacznie wykraczającego
Doza opis przebiegu obserwacji, dlatego też poświęcimy im osobna publikację. Przeprowadzenie
koniecznej przy tej okazji głębszej analizy przebiegu zdarzenia, ułatwi nam przyjęty tu jego
podział na części oo punktu A 00 punktu I. Będziemy usiłowali wykazać, jak wiele cennych dla
nas informacji zawiera w sobie zjawisko NOLi, które w przypadku podjęcia systematycznych
jego badań, może zmienić nasze wyobrażenie nie tylko o nas samych, ale również o otaczającym
nas świecie.."
 
 
".Kilka minut po północy pożegnał się z wujem i wsiadł ao ciężarówki, która stała przed domem.
Całkowicie bezsilny, sparaliżowany i przerażony klęczał przy ciężarówce na twardym poboczu autostrady
nr 3. obserwując trzy stojące naprzeciwko niego i wpatrujące się weń istoty. Trwało to około 5 minut.
Opisując tę scenę, powiedział potem:
Było dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Kobieta stała w środku. Mogłem rozpoznać, że byia kobietą, ponieważ
miafa wyraźnie widoczne piersi i długie piękne włosy sięgające do połowy pleców. Mężczyźni mieli jasne włosy zaczesane
GO tyłu. Wszyscy by.: mniej wiece tego samego wzrostu i mierzyli od 170 do 175 centymetrów, ubrani
byli w obcisłe, jednoczęściowe ciemnoszare kombinezony i buty z długimi cholewami w kolorze irchy. Na rękach
mieli dtug-e -ękawice. również żółtawe, sięgające prawie do łokci. Nie mieii hełmów, pasów, niczego w tym rodzaju.
Nie zauważyłem u nich również broni, ich twarze były podobne do naszych z tą różnica, że miały wysokie czoła
i wydłużone jak u Japończyków, 'ekko wyłupiaste oczy. Rozmawiali ze sobą w języku, którego zupełnie nie rozumiałem.
Był całkowicie pozbawiony samogłosek i brzmiał jak skrzeczące, źle nastrojone radio.
Jecen z nich chwycił mnie za kołnierz i podciągnął pionowo do góry bez jakiejkolwiek przemocy. Próbowałem
coś powiedzieć, lecz w żaden sposob n:e mgłem wydobyć z siebie ciosu. Podczas gdy jeden trzymał mnie za koł-
nierz, drugi przyłożył jakiś przyrząd do podstawy wskazująceg oaica mojej lewej dłoni. Obejrzałem go dokładnie.
Wyglądał jak elektryczna maszynka do go enla z dyszą, którą przytknęli we wspomniane miejsce na kilka sekund.
Nic rre fcoaio. Kiedy go cdję". pojawiły się tam dwie kropie krwi. Sądzę, że później zemdlałem, ponieważ niczego
więcej nie pamiętam.
Nie udało się ustalić dokładnie, kiedy odzykał przytomność. Na podstawie jego zeznań można orzyjąć.
że nastąpiło to miedzy godziną 2 a 3 nad ranem w niedzielę. 28 października 1973 roku. Kiedy się ocknął,
stwierdził, że leży w pobliżu furgonów zaparkownych wewnątrz zagrody w Sociedad Rural de Bahia Bianca,
w odległości 9.5 kilometra od miejsca, gdzie doszło do tego dziwnego zdarzenia. Nie miai pojęcia, dlaczego
znalazł się w tamtym miejscu. Co więcej, w ogolę nie pamiętał tego zdarzenia, swojego samochodu
ani gdzie mieszka i jak s<ę nazywa. Odczuwał nudności i przejmujący chłóo. Pamiętał jedynie, ze światła
samochodów doprowadziły go do głównej drogi, gazie ponownie stracił przytomność. Kiedy odzyskał ją po
raz drugi, leżał w miejskim szpitalu w Bahia Bianca. Właśnie tam przypomniał sobie z drżeniem ciała całe
zdarzenie.
W nogach łóżkach dostrzegł złożone swoje ubranie. Zapytawszy o czas i pocziwszy ochotę na papierosa.
szybko stwierdził brak zegarka, papierosów i zapalniczki. 150.000 oesos znajdowało się jednak na
swoim miejscu w portfelu. Zapytawszy o ciężarówkę, dowiedział się, że poiicja odnalazła ją na ooboczu
autostrady rr 3 w rejonie Villa Bordeu podpartą lewarkiem z kotem gotowym do wymiany. Dokumenty leżały
nietknięte w przegródce oook tablicy rozdzielczej.."
 

Los dał ludziom odwagę znoszenia cierpień.-Rzeczą człowieka jest walczyć, a rzeczą nieba – dać zwycięstwo.

Strony