Archeolodzy przedstawili nową teorię na temat udomowienia kotów

Kategorie: 

Spór na temat czasu udomowienia kota jest nadal w toku. Nowe badania sugerują, że pierwsze futrzaste stworzenia przygarnięto w Chinach 5 tys. lat temu. Fiona Marshall z Washington University w St. Louis poinformowała, że zidentyfikowała co najmniej trzy obszary badań. Niektóre z nich mogą prowadzić do najbardziej wiarygodnej daty udomowienia kota, podaje Scienceblog.

 

Najnowsze dane wskazują, że koty wykorzystywano we wsiach rolniczych, kiedy przybywało gryzoni, które niszczyły uprawy. Starożytna chińska osada Tsyuanhutsun sprzed 5 tys. lat jest tego najlepszym przykładem. Co ciekawe, współistnienie człowieka i kota było kontynuowane, gdy opanowano walkę ze szczurami i myszami.

Wieśniacy dokarmiali koty z litości i wdzięczności za zwalczanie mysich plag. Nawet jeśli zwierzęta nie były wystarczająco udomowione, trzymały się blisko ludzkich osad i współistniały z rolnikami na korzystnych warunkach. Zrekonstruowanie historii udomowienia kotów jest bardzo trudne, ponieważ ich szczątki są rzadko spotykane w starożytnych grobowcach.

 

Wiadomość pochodzi z portalu poświęconego przyrodzie

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
loading...

Komentarze

W DYSKUSJI WYRAŻAM WŁASNE POGLĄDY KTÓRE NIE MAJĄ NA CELU NIKOGO OBRAZIĆ ,TYM NIEMNIEJ OBRAŻALSKIM WSTĘP DO DYSKUSJI SUROWO ZABRONIONY !!!

Portret użytkownika Homo sapiens

Społeczeństwo jak mózg. Ich

Społeczeństwo jak mózg.

Ich kolonie są tak zgrane, że wydaje się to nienormalne. Małe owady
zmusiły biologów do przeformułowania zasad teorii ewolucji

Doskonałość mrówczych społeczności zachwyca nawet wybitnych znawców
tematu. Weźmy choćby mrówki z rodzaju Atta, ulubiony przykład prof.
Berta Hölldoblera z Arizona State University, współautora książek
"Podróż w krainę mrówek" oraz "The Superorganism". "Budują
niewiarygodne gniazda" - zachwycał się w wywiadzie dla magazynu
"Wired". - "Mają zamki głębokości ośmiu metrów, powierzchni równej 50
metrom kwadratowym i wyposażone we wszelkiego rodzaju kanały i komory.
To jest pięknie skonstruowane dzieło sztuki, a żadna pojedyncza mrówka
nie byłaby w stanie tego zrobić. Ta struktura wyłania się z
interakcji, wynikających z pewnych praktycznych zasad, których my
jeszcze nie rozumiemy. Niemal równie złożonych jak w przypadku mózgu".

Złożona jest całość. Ale podstawowe zasady działania kolonii mrówek
bywają niespodziewanie proste (podobnie jak w przypadku neuronów
tworzących mózg). Dr Deborah Gordon opisała reguły, jakie rządzą
zbieraniem pożywienia w kolonii żniwiarek z gatunku Pogonomyrmex
barbatus. Rano, gdy trzeba ruszyć po pokarm, jako pierwsze idą w teren
zwiadowczynie. Sprawdzają, czy na zewnątrz gniazda jest bezpiecznie. A
robotnice wychodzą jedynie, gdy zachęci je do tego kilkanaście
zwiadowczyń w odstępie nie dłuższym niż 10 sekund. Gdy więc wraca ich
niewiele lub też przybywają z dużym opóźnieniem, robotnice zostają w
mrowisku. Gdy wszystko gra, mrówki idą po pokarm. Najpierw pierwsza
partia, rekonesansowa. Kolejne ruszą dopiero, gdy tamte wrócą. Im
mniej będzie pokarmu, tym więcej czasu zabiera im znalezienie go i
powrót do mrowiska. Gdy pożywienia w bród, robotnice szybciej znajdą
się w domu, zachęcą więcej koleżanek, które ruszają ich śladem. I jest
ich akurat tyle, ile trzeba, by zebrać pokarm. Zasady są więc proste,
ale jeśli wszyscy się do nich zgodnie stosują, to całość działa jak
skomplikowany mechanizm.

Dzięki tej samej zasadzie tłum mrówek ogniowych sprawnie buduje most z
żywych ciał, gdy tylko natrafi na jakiś dół podczas wędrówek. Tworzą
go, gdy pojawia się potrzeba, i likwidują, gdy tylko spełni swą rolę.
Z kolei wspomniane mrówki Atta zbierają liście, na których zakładają
fermę jadalnych grzybków. Każdy owad w kolonii ma swoją pracę do
wykonania, każdy trzyma się reguł i każdy bez ociągania się robi, co
do niego należy. Tylko dlaczego? To właśnie było niezrozumiałe.

Czy na przykład robotnicy nie opłaci się bardziej leniuchować albo
nawet zastąpić królową w misji przekazywania swych genów następnym
pokoleniom? Co zyskają te osobniki, które będą poświęcać się dla dobra
reszty kolonii? Zwłaszcza te, które - jak poranne zwiadowczynie -
oddadzą życie dla społeczeństwa? Wydawało się to bez sensu. Przecież -
zgodnie z nowoczesnym rozumieniem darwinizmu - ewolucja działa na
poziomie pojedynczego osobnika. A zdaniem niektórych nawet jeszcze
niżej, na poziomie genu. Wygrywa ten osobnik (albo gen), który dba o
siebie, a nie o innych. I gdzie tu miejsce na myślenie o interesach
kolonii?

Na pewien czas tę niezgodność faktów z teorią złagodził słynny
brytyjski ewolucjonista prof. W. D. Hamilton. W latach 60. XX wieku
ogłosił, że za powstawanie kolonii i ścisłą współpracę wśród mrówek,
pszczół, os czy trzmieli odpowiada ich nietypowy sposób rozmnażania
się. W jego wyniku dochodzi do pewnego paradoksu. Rodzone siostry
okazują się bliżej spokrewnione ze sobą (w 75 proc.) niż z matką (50
proc. pokrewieństwa). Robotnicy opłacało się więc dbać o siostry, bo w
ten sposób propagowała ich liczne wspólne geny. I to bardziej niż
matka, która opiekuje się swymi dziećmi!

Ten wygodny obraz zakłóciły jednak szczegółowe badania DNA mrówek. Nie
podważyły one zasad nietypowego rozmnażania się owadów społecznych.
Udowodniły jednak, że nie wszystkie robotnice w mrowisku są rodzonymi
siostrami. Po pierwsze królowa miewa wielu partnerów. Robotnice w tym
wypadku są więc siostrami przyrodnimi, spokrewnionymi w 25 proc. Po
drugie zdarza się, że w kolonii utrzymuje się kilka królowych. W
takiej sytuacji robotnice w ogóle nie są kuzynkami! W skrajnych
wypadkach - jak opisuje prof. Ewa J. Godzińska z Instytutu Biologii
Doświadczalnej im. Nenckiego w Warszawie - tworzy się "superkolonia,
czyli ogromna federacja gniazd, w której zanika agresywność związana z
obroną terytorium pojedynczego gniazda. Zarówno robotnice, jak i
królowe mogą wtedy przemieszczać się pomiędzy wszystkimi gniazdami
należącymi do tej samej superkolonii". Teoria egoizmu genów czy
osobników nijak tu nie pasuje. A przecież społeczeństwo mrówek żyje
zgodnie i sprawnie. Jak to w ogóle możliwe?

Prof. Bert Hölldobler postanowił więc wrócić do zapomnianej teorii
doboru grupowego. Jeszcze niedawno traktowano ją jako herezję
ewolucyjną, wyśmiewany przeżytek. W książce "The Superorganism"
Hölldobler i znany ewolucjonista prof. E. O. Wilson przywracają jej
dawny blask. Przekonują, że ewolucja może działać nie tylko na
poziomie genów czy osobników, ale również kolonii lub społeczeństw.
Można je wówczas traktować jak tytułowy "superorganizm", który
konkuruje z innymi "superorganizmami".

A efekty mogą być niezwykle spektakularne. Policzono niegdyś, że na
określonym obszarze amazońskiej puszczy masa mrówek czterokrotnie
przekracza masę wszystkich zamieszkujących ten teren kręgowców. Owady
społeczne (w tym mrówki) w sumie tworzą 80 proc. masy tamtejszych
wszystkich owadów. Ba - łączna masa wszystkich ziemskich mrówek jest
mniej więcej taka sama jak wszystkich ludzi! To się nazywa sukces.
 
 
The Nephilim Theory
http://www.youtube.com/watch?v=vcnkYKOnoek
Published on Dec 23, 2013
 
Jeżeli przyjąć ufo jako humanoidy typu owadziego to można by opisać ich zachowanie w taki właśnie sposób, że przylatują tu jak do swojego poletka kosmicznego i przeprowadzają działania typu ochrona swoich żywicieli co ma miejsce w przyrodzie, jest ich tak duża liczba (wizyt ufo) że taka teoria jest prawdopodobna...:
Do podobnych wniosków doszedł znany amerykański ufolog dr Allen Hynek. Powiedział on, że: "...Sprawa ta jest bardziej skomplikowana, niż każdy z nas to sobie na początku wyobrażał. Ma ona aspekty paranormalne, ale również fizyczne. (...) Jeśli dowody zmuszą nas ostatecznie do przyjęcia wersji paranormalnej to ją przyjmiemy. (...) Teoria pozaziemskiego pochodzenia NOL -i budzi pewne wątpliwości. Chodzi tu konkretnie o to, że widujemy ich za dużo. Z jakiego powodu mielibyśmy być tak często odwiedzani? Osobiście skłaniam się ku myśleniu w kategoriach metaziemskich, swego rodzaju równoległej rzeczywistości. (...)NOL -e wydają się materializować i dematerializować. (...) Ludzie, którzy mieli przeżycia związane z NOL -ami posiedli pewne zdolności paranormalne". 
 
Chodzi tu konkretnie o to, że widujemy ich za dużo. Z jakiego powodu mielibyśmy być tak często odwiedzani?
Z takiego, że jesteśmy ich uprawą, to znaczy pewne grupy ludzi lub narody stały się ich chodowlą, pytanie tylko co uprawiają ? Czy żywią się jakąś energią ludzi, naszymi uczuciami, emocjami czymś związanym z umysłem...?

http://archivosovni2.blogspot.co.uk/


http://popotopie.blogspot.com/2013/06/kim-sa-istoty-z-innego-wymiaru.html
Z którego kopca przylatują ? Czyli z którego wulkanu ?

Los dał ludziom odwagę znoszenia cierpień.-Rzeczą człowieka jest walczyć, a rzeczą nieba – dać zwycięstwo.

Strony

Skomentuj