Dziwny miraż z Finlandii. Na zamarzniętym jeziorze nagle pojawiła się wyspa
Image
Na zamarzniętym jeziorze w północnej Finlandii nagle pojawiła się tajemnicza wyspa, co zaintrygowało miejscową straż graniczną. Ostatecznie okazało się jednak, że Finowie mieli do czynienia z mirażem.
Fińska straż graniczna w najbardziej wysuniętym na północ regionie Laponii opublikowała w sieci zdjęcie tajemniczej obserwacji. Na fotografii widoczna jest ogromna wyspa, wznosząca się na środku zamarzniętego jeziora Inari. Finlandia nigdy nie była znana z trzęsięń ziemi lub aktywności tektonicznych, które mogłyby wyjaśnić nagłą zmianę krajobrazu i pojawienie się nowych formacji skalnych, więc badacze nie ukrywali swojego zdziwienia.
W fińskich mediach społecznościowych anomalia szybko została nazwana mianem "wyspy duchów". Niektórzy zwrócili jednak uwagę, że wyspa nie może być prawdziwa, a całość była jedynie mirażem. W istocie okazało się to być prawdą. Obraz "wyspy" został spowodowany przez światło przechodzące przez warstwy atmosfery, załamujące odległe krajobrazy na różne sposoby, myląc tym samym ludzkie oko i soczewki optyczne.
Miraże znacznie częściej pojawiają się w ciepłe, słoneczne dni nad płaską powierzchnią, lecz zimowe złudzenia optyczne również nie są niczym niezwykłym, o czym najlepiej świadczy finśka "wyspa duchów".
- Dodaj komentarz
- 4595 odsłon
To wcale nie musi być miraż.
To wcale nie musi być miraż. Podobnie jak w Chinach może to być chwilowa materializacja rzeczywistości związana z nadchodzącymi zmianami przy końcu Kalendarza Majów.
Sam obserwowałem taki miraż w
Sam obserwowałem taki miraż w Polsce nad Bałtykiem, a ściślej nad Zatoką Pucką. W mroźny styczniowy poranek, o świcie w 1991 roku byłem w miejscowości Rewa. Stąd - z plaży i z Rewskiego Cypla (Szperk) widoczny był nietypowy obraz jakichś wielkich, ponurych budowli na Zatoce, patrząc w kierunku (niewidocznego z powodu zamglenia) Półwyspu Helskiego. Wyglądały na oddalone od brzegu jakieś 1,0 - 1,5 kilometra. Wielkie szare bryły, które nie wiadomo skąd tam się wzięły na zupełnie pustym przecież akwenie. Poranek nie był słoneczny, niebo zasnuwały chmury i o ile pamiętam, był spory mróz. Nie byłem w stanie rozwikłać zagadki, na co patrzę, a widok utrzymywał się całymi godzinami. Nie miałem wówczas pojęcia, iż istnieją zimowe miraże. Że był to klasyczny miraż, zorientowałem się dopiero w kilka lat później! Zidentyfikowałem nawet obiekty, które mi się wtedy ukazały. Otóż w Juracie, na Półwyspie Helskim, w czasie II Wojny zlokalizowany był niemiecki poligon torpedowy. Pozostały po nim oddalone o kilkaset metrów od brzegu 2 budynki torpedowni, wystające z wody. To te właśnie obiekty obserwowałem zimą z Rewy, mocą mirażu "przeniesione" z grubsza o 10 kilometrów - gdyż w normalnych warunkach gołym okiem, z powodu oddalenia absolutnie są niewidoczne, chyba że przez silne lornety. Aż tu z nagła ukazały się na Zatoce w sąsiedztwie gdyńskiego wybrzeża! Obserwacji tej nigdy dotąd nigdy nie publikowałem, czynię to po raz pierwszy. Zdjęć tego zjawiska oczywiście nie posiadam. W tych latach nie było telefonów komórkowych, aparaty były na naświetlalną kliszę, komputery "na korbę", a i sam Internet dopiero raczkował...
Dodaj komentarz