Eliksir Mądrości 2

Image

internet

Jod jak chyba wszyscy doskonale wiemy, nie tylko jest bajecznie tani bo niemal darmowy ale posiada również zbawienne dla naszego organizmu właściwości. Zwłaszcza jeśli chodzi o szeroko pojętą mądrość, czyli eliminację pospolitej głupoty.

 

I to jest główna przyczyna tego, że jak demokracja długa i szeroka jej niewybieralne i ukryte władze, ten sprawdzony przez tysiąclecia naturalny eliksir mądrości, ostatnimi czasy uporczywie eliminują z naszej diety. Jod pod wpływem dyskretnych nacisków z jakichś obcych parlamentów europedałopejskich niepostrzeżenie dla zachodniej opinii publicznej znika z mleczarni, znika z piekarni, gdzie od zawsze był dodawany w procesie produkcji żywności. Nawet zawierającą go jodynę powoli zastępują inne - sztuczne więc mniej skuteczne i dużo droższe środki chemiczne.

 

Społeczeństwo więc głupieje na potęgę a ci, których nikt nigdy nigdzie nie wybierał chcą sobie w ten sposób wyhodować proste do strzyżenia stado tępych baranów. Stado, które nie kwestionuje ich debilnych posunięć i debilnych decyzji mających otępiałe społeczeństwo jak najbardziej obedrzeć z wolności oraz pieniędzy.

Do rzeczy, kiedyś już pisałem o zbawiennym wpływie na mądrość naturalnego jodu pochodzącego z morskiej soli:

http://innemedium.pl/wiadomosc/eliksir-madrosci

I jak mam nadzieję pamiętamy, jod usuwa nie tylko mętlik we łbie spowodowany propagandowym szumem dezinformacyjnym ale również wyśmienicie wyostrza zdrowo rozsądkowe myślenie, co daje niesamowitego wręcz kopa, jeśli chodzi o inteligencję. Poza tym, jako środka naturalnego morskiego jodu nie można przedawkować nadmiarem kąpieli morskich lub słonecznych i nawet w banalnej wikipedii piszą, że niedobory jodu powodują kretynizm, czyli imbecylizm, czyli matołectwo, czyli debilizm, czyli... ciężki niedorozwój umysłowy po prostu:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wrodzony_zesp%C3%B3%C5%82_niedoboru_jodu

Pamiętamy to, prawda?

Bo jak nie pamiętamy to link jest powyżej.

Jod jest niezwykle ważny również dla poprawnego działania tarczycy oraz generalnie nieagresywnej i nieinwazyjnej dezynfekcji - bo to przecież w końcu z niego się robi znaną wszystkim jodynę. Jod ma zatem same zalety i jest to tak oczywiste, że szkoda po prostu po raz drugi o tym samym gadać.

Jedyną jego wadą jest fakt, że patrząc z naszego kraju, występuje on niestety ale bardzo daleko - w wodzie oraz soli pochodzącej z oceanu. W Bałtyku też jest co prawda ale strasznie mało w porównaniu z oceanem. I dlatego dla znakomitej większości ludzi nieco ciężko jest uzyskać nieskrępowany dostęp do oceanicznej, pełnej jodu wody, zwłaszcza dla tych wszystkich biednych nieszczęśników nie mających kasy na nadmorskie wakacje lub generalnie mieszkających bardzo daleko od prawdziwego oceanu. Ale z drugiej strony nie oznacza to wcale żeby się poddawać i załamywać ręce. O nie.

Dla tych wszystkich ludzi mam dziś same doskonałe wiadomości. Naturalny jod jest także w Polsce i to w ilościach większych niż można by się spodziewać. Bez większego trudu zatem każdy może sobie domowym sposobem zrobić sprawiedliwy zapas jodu organicznego.

To jest bardzo proste, bo ten jod występuje w drzewach orzecha włoskiego, a jak go z nich wydobyć wyjaśni szczegółowo poniższy:

Poradnik Fachowca - Jak Zdobyć Orzecha I Nie Dać Się Zabić

Zdobycie orzechów z drzewa orzechowego tylko pozornie jest łatwe, ponieważ przy naszym wzroście przebieranie się za wiewiórkę nie ma większego sensu. A zatem należy się nie przebierać za wiewiórkę tylko zaopatrzyć w tęgiego kostura no i wyruszyć jak nasi dzielni przodkowie na prawdziwe męskie polowanie. Skradać się lepiej lub gorzej każdy potrafi, no więc należy namierzyć gdzieś drzewko orzechowe. To jest pierwsza czynność. W praktyce drzewko te niemal zawsze okazuje się, że rośnie na cudzej ziemi i jest to tak zwane prawo Murphy'ego, na które z góry należy być przygotowanym, ale jednocześnie nie martwić tym prawem za mocno, ponieważ jest na nie prosta rada - jak najlepiej opanować wspomniane już skradanie. Kij zabrany na wyprawę nie tylko pomoże nam odgonić obce psy, gdyby ktoś chciał nas zaszczuć podczas ekspedycji, ale również zdobyć wymarzone orzechy i to przy minimum fatygi. Kij musi być zatem mocny i dobrze leżący w dłoni jak powiedzmy miecz samuraja no i być całkowicie niełamliwy - idealny byłby myślę metrowy sękaty kołek o ile nie trzonek od siekiery lub kij do bejsbola. Jeśli ktoś jest wymagającym zbieraczem - takim perfekcjonistą - to równie dobra może być metrowa gazrurka z nakręconym na końcu kolankiem, które sprawi, że będzie skuteczna jak profesjonalna używana przez kibiców halabarda. W temacie kołka na orzechy bardzo duży wybór akcesoriów oferuje współczesny rynek a zwłaszcza składy budowlane, no więc nie ma się co nad tym głębiej rozwodzić.

Grunt że mamy tyle w sobie samozaparcia, że zdobyliśmy wymarzony kołek i wyruszyliśmy na wyprawę po rozum do głowy. Najważniejszy jest bowiem ten pierwszy krok a reszta ułoży się już sama. No chyba że czasami się nie ułoży ale to tylko czasami...

Idąc więc z solidnym kołkiem przez kraj szukamy sobie drzewka z orzechami a jak już znajdziemy lustrujemy okolicę pod kątem bardzo prostych obliczeń astronomiczno matematycznych. Chodzi tu po prostu o to, aby nasz atak na orzechy nastąpił, kiedy gospodarzowi będzie świeciło Słońce w oczy - to po pierwsze. Po drugie, bardzo istotnym elementem strategii myśliwego jest również wnikliwy rekonesans, czyli sprawdzenie czy aby na pewno linia prosta łącząca drzewko orzechowe z ogrodzeniem leży w mniejszej czasoprzestrzeni, czyli jest przynajmniej trzy razy krótsza niż linia prosta łącząca drzewko z budą dla psa, bo jeśli my nie dobiegniemy do ogrodzenia szybciej niż pies do orzechów będą poważne kłopoty: będzie skowyt, będą ubytki w futerku, będą świszczały gazrurki i kto wie czy nie wystąpią rany szarpane na naszych łydkach. Walka wręcz z rozszalałym kundlem jest zawsze jedną wielką niewiadomą, a zatem nie można jej pochopnie bagatelizować. Dużo lepiej jest postudiować sobie trochę teorię względności i wyliczyć energię psa znając jego masę, którą mnożymy później przez prędkość kundla do kwadratu.

Tak więc kiedy część obliczeniową mamy już za sobą i posiadamy namierzone drzewko, które doskonale spełnia wszystkie warunki no i jesteśmy ustawieni pod Słońce, możemy wreszcie przystąpić do żniw, czyli zbierania owoców naszej pracy.

Orzechy są twarde, gazrurka jeszcze twardsza, a więc ze względu na BHP nie podchodzimy pod orzecha jak debil tylko ustawiamy się jakieś cztery, pięć metrów od pnia, w porywach do sześciu metrów, i tam starannie wyważamy gazrurkę w dłoni. Kiedy wszystko jest jak trzeba bierzemy wdech, solidny rozmach no i rozpoczynamy systematyczne kołkowanie drzewka, nadając gazrurce jak największe przyśpieszenie oraz ruch obrotowy. Dobry miotacz jest w stanie wykonać z osiem - dziesięć wyrzutów masy na minutę. Rozlegają się trzaski, orzechy jak głupie spadają a my rzucamy gazrurką starannie w największe skupiska owoców poukrywane pośród niedostępnych z ziemi gałęzi. Czasami można usłyszeć bardzo dziwny dźwięk z rodzaju: "O, jezu!" lub "O, ku*wa!" i pośród trzasku łamanych gałęzi do naszych stóp nieoczekiwanie upadnie jakiś przebrany za wiewiórkę obcy myśliwy. Wypadki zdarzają się na polowaniu i nic na to niestety nie można poradzić. Nie wiadomo po co oni noszą ubrania kamuflujące i po jaką cholerę łażą po drzewach ale wiadomo, że BHP nie pozwoli aby jakiś debil upadł nam na głowę i zrobił nam fizyczną krzywdę.

Jeśli już jednak dojdzie do nieszczęśliwego wypadku i ktoś kogo miało nie być będzie i zaliczy glebę, przerywamy natychmiast kołkowanie i odciągamy debila gdzieś na bok, aby nam oraz sobie więcej w niczym nie przeszkodził. Zapewne ma coś połamane jak nie upadkiem to gazrurką, a zatem dobrze jest mu na wszelki wypadek podłożyć coś pod głowę i unieruchomić wszystkie kończyny a najlepiej cały kręgosłup. Wskazane jest więc posiadać na polowaniu kawałek linki, którą można pechowego kolesia skutecznie unieszkodliwić, aby sobie nie wyrządził jeszcze większej krzywdy. W polowych warunkach można tylko pobieżnie stwierdzić co konkretnie ma złamane opukując go kontrolnie po stawach gazrurką i obserwując reakcję, ale tak prawdę mówiąc dużo gorsze od złamań są rany otwarte - nieuniknione kiedy ktoś z górki leci na ryj zdzierając ryjem korę i gałęzie. Złamania bowiem ktoś mu tam kiedyś nastawi i to nie jest nasz problem, ale otwarte rany trzeba szybko zabezpieczyć. Robimy więc to od razu - zanim go zaatakuje jakaś ebola albo robactwo. W tym celu unieruchomionemu nieszczęśnikowi siadamy na piersi i starannie nacieramy całe ciało łupinami z orzecha i dopiero jak skończymy mu udzielać pierwszej pomocy i mamy stuprocentową pewność, że każdą ranę ma dokładnie zalaną wyciągiem z orzecha, możemy powrócić do polowania, które nam przerwał.

Kołkujemy orzecha gazrurką do momentu aż się nam napełni reklamówka - taka standartowa z biedronki w zupełności wystarczy. Jak już mamy plon dokonujemy natychmiastowej selekcji aby nie targać ze sobą niepotrzebnego ciężaru - obdzieramy orzechy z zielonych łupin i pakujemy je do naszej reklamówki. Po zaledwie jakichś pięciu minutach mamy pół reklamówki, (jakieś 2 kilo) bezcennych łupin no i jesteśmy szczęśliwi. Bezwartościowe orzechy możemy pozostawić naszemu nieszczęśnikowi, żeby czekając na karetkę się nie nudził i oswoił sobie jakąś wiewiórkę. W ferworze obdzierania orzechów ze skórki nasze rączki pokrywają się pięknym cieknącym brązem. I właśnie to brązowe to jest nasz skarb - organiczny jod. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości może te rączki sobie nawet powąchać - wówczas bez najmniejszego trudu wyczuje charakterystyczny, cudowny zapach mądrości... zapach jodyny po prostu.

Idąc z łupinami do samochodu można dać cynk gospodarzowi, że ktoś mu chyba kradł orzechy, bo wygląda na to, że gdzieś tam pod drzewem leży jakieś ciało... nieważne...

Ważne, że my mamy łupiny i jak tylko dotrzemy z... łupem do domku pakujemy... złupiony materiał do jakiegoś miksera i przerabiamy na papkę. Jeśli ktoś tak jak ja nie posiada akurat miksera, śmiało może użyć wiertarki i mieszadła do betonu lub do gładzi gipsowej. Grunt to wprawić jakieś urządzenie w dobre obroty. Od biedy można jakiegoś widelca wkręcić w wiertarkę. Jak już mamy posiekaną na kawałki papkę pakujemy ją w jakąś gazę lub pieluchę i wykręcamy ile tylko mamy pary w łapach zbierając do jakiegoś garnka czysty soczek. Z dwóch kilo łupin powinno być około trzy czwarte litra soku jak uczy doświadczenie życiowe.

I uwaga, uwaga, ten idealny wyciag jest ciemnozielony - taki nawet wpadający w brąz i można go otrzymać tylko i wyłącznie z własnego uboju.

Tego wyciągu z łupin orzecha nie da się kupić. Ten idealny ciemnozielony kolor świadczy bowiem o tym, że to w słoiku to jest czysty jod organiczny a nie jakieś gówno, które sprzedają pod tą nazwą w aptekach po całym necie. Ten handlowy pseudo sok jest czarny a już samo to świadczy, że jeśli to nawet i kiedyś były orzechy, to były one zbierane o nieodpowiedniej porze roku i w związku z tym wyciąg z ich łupin jest zupełnie bez wartości. Dobry sok MUSI być w kolorze zielonym! Ciemnozielonym - jest to kolor identyczny jak kiszonych ogórków. To niezwykle ważna sprawa. I ten właśnie idealny kolor można uzyskać wyłącznie z dojrzałych orzechów - to jest ten moment, kiedy już niemal spadają na glebę ale zanim jeszcze łupiny zaczną się robić czarne. I dlatego są tylko dwa, trzy tygodnie w całym długim roku nadające się na orzechowe żniwa. Akurat trwają więc do boju myśliwi, jeśli ktoś chce zmądrzeć lub się z czegoś wyleczyć jeszcze tej zimy.

Idealne dla naszych celów łupiny wyglądają tak:

[ibimage==22978==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]

A oto krótka lista tego, co oferuje matka natura w zielonych łupinach orzecha włoskiego:

- mangan - potężny środek antyseptyczny bardzo wskazany dla układu nerwowego - bez niego ludzi ogarnia nerwica, kurwica i ogólne stany maniakalno depresyjne

- organiczny jod w olbrzymich ilościach - czyli główny cel naszej wyprawy po rozum do głowy

- magnez, wapń, selen

- cała gama witamin z grupy B oczywiście w formie naturalnej - B1, B2, B3, B6

- oraz witaminy C i P jako bonus

Wartości odżywcze to jednak jeszcze nie wszystko. Wyciąg z łupin orzecha to również potężne naturalne lekarstwo, gdyż leczy całą gamę ciężkich i przewlekłych chorób: dur brzuszny, czerwonkę, kiłę, gruźlicę, świerzb, łupież, zapalenie żył, infekcje jelit i narządów moczowo płciowych, wrzody, zatrucia, zaburzenia trawienia, cukrzycę, egzemy, grzybicę oraz zabija i usuwa wszelkie pasożyty i robaki bytujące w ludzkim organizmie - tasiemce, glisty, owsiki, przywry jelitowe, no i usuwa metale ciężkie takie jak na przykład ołów.

Duża ilość organicznego jodu sprawia właśnie te wszystkie cuda - cuda antyseptyczne, które oczyszczają i odtruwają od wewnątrz nasze ciała ale nie tylko, ponieważ stosowany zewnętrznie, (podobnie jak jodyna), sok z łupin orzecha włoskiego wspomaga gojenie się ran oraz leczy wszelkie opryszczki, diody, syfy, trądziki oraz inne przykre historie skórne właśnie poprzez hamowanie rozwoju niekorzystnych mikroorganizmów takich jak gronkowce chociażby, których nadmiar może być upierdliwy, kiedy na przykład dopadnie nas jakaś alergia na wszechobecną chemię czyli wysypka.

Jak podają liczne źródła już starożytni Rzymianie stosowali olej z orzechów aby się odrobaczyć.  A zatem i my spokojnie też możemy wyciągiem z łupin orzecha siebie lub nasze pieski i kotki domowe od czasu do czasu na wszelki wypadek odrobaczać, no bo nie miejmy złudzeń, że w dzisiejszych czasach, kiedy żywność jest na potęgę fałszowana jakiś skorumpowany sanepid zbada Turka i jego kebaba albo Wietnamców i te ich parszywe sajgongki, skoro nawet pokrytego bejcą mięsa w hipermaketach nie kontroluje. Cudów w unii europedałopejskiej nie ma i jedyny póki co pojedynczy cud jest taki, że jakimś cudem jeszcze nie napisali na parówkach: "Uwaga, produkt może zawierać śladowe ilości mięsa".

Celtowie z kolei leczyli wyciągiem z orzecha nerki i zapalenie krwi po to, aby ją dokładnie oczyścić. Nasi przodkowie też nie byli gorsi. Słowianie do folkloru, czyli mądrości ludowej wprowadzili pogląd, że orzech nie tylko wygląda jak mózg ale jest zbawienny właśnie dla... mądrości.

I tak rzeczywiście jest!

I aczkolwiek w liściach orzecha i samych orzechach również jest jod organiczny, to tylko w łupinach jest on aż tak bardzo skoncentrowany. Soku z łupin wystarczy bowiem kilka kropel dziennie, natomiast orzechów lub liści trzeba by zjeść chyba tonę żeby zmądrzeć.

To właśnie łupiny są najcenniejszym artykułem oferowanym przez orzech i dobrze jest o tym wiedzieć w tych durnych czasach jakie niestety nadeszły.

 

 

Ocena:
Brak ocen

dobrze że zaczełes go stosować bo widac poprawe w pisaniu. [...EDIT...]

 

EDIT: Aron, Twój wpis jak zwykle doprowadził do dyskusji która zeszła na zupełnie inne tematy. Traktuję je więc jako offtopic.

0
0

Dodane przez baca w odpowiedzi na

witam Baca .Fajny artykuł i fajnie napisany,dobrze ,ze dzielisz się wiedzą z innymi ,bo w dzisiejszych czasach hemi i pigułek na wszystko ciężko jest wyłuskać starą wiedzę ,która służyła zdrowiu Słowian.Teraz żydostwo truje nas nas na potęge,dopuszcza do sprzedarzy śmieci ,które niszczą nas i nasze rodziny.Bardzo podobał mi się artykuł o wodzie  morskiej.Mam kolegę nurka który sięgnął mi wodę z głębokości 30 metrów,i zaczynam testy na roślinach.Dzięki jeszcze raz

0
0

Dodane przez baca w odpowiedzi na

Witam, 

PRzemielilem dzisiaj wiadro zielonych lupin wyszlo z tego okolo 800 ml soku po odcedzeniu, pytanie tylko mam jak to przechowywac? Bylbym wdzieczny za odp poniewaz mam obawy czy sok sie szybko nie zepsuje.

0
0

Dodane przez aron jasnowidz w odpowiedzi na

pierwszy raz pochwalilem bace że napisał wreszcie coś wartościowego nie licząc błazenady z kradzieżą a to żę baca natychmiast sie obraził i zrugał niewłaściwego człowieka to jaka w tym moja wina? ,on nie przyjmuje zadej krytyki a tym bardziej że się może mylic ,zróbmy moze tak mój wpis odpwoeidź bacy i na tym konczmy nasze rozmowy ,pozdrawiam

0
0

Nie czytałem artykułu, bo nie mam tyle samozaparcia. [...EDIT...]

 

Ostrzeżenie 1

ZXCVBNM

 

EDIT: John Moll

0
0

Dodane przez MONSTER (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

spoko monster - też nie czytam twoich artykułów. [...EDIT...]

 

@Baca - Swoje przemyślenia zostaw dla innych a teraz ban na 24 h na ochłonięcie.

ZXCVBNM

 

EDIT: Zgodnie z decyzją admina, zdejmuję bana.

John Moll

0
0

U mnie w rodzinie od pokoleń robi się syrop z łupin orzecha:

łupiny te zielone miksuje się następnie wyciska sok i miesza sie z miodem (1 do 2.5-3zależnie włąsnie od koloru) oraz dodaje się troszke cytryny. Jedna łyżeczka dziennie takiego roztwory wystarczy.

Koncentrat soku zawsze dobry jest na różnego rodzaju rany o kilku właściwościach jakie wymieniłeś nie słyszałem.

A tak w ogóle łatwy sposób na sprawdzenie na ilość jodu w organiżmie można użyć koncentratu z łupin lub zwykłej jodyny, a mianowicie smarujemy miejsce gdzie skóra jest delikatna i dobrze ukrwiona np zgięcie łokcia czy kolana wiczorem i przyklejamy w to miejsce plastrem lub taśmą do bandarzy. To na wieczór, rano sprawdzamy kolor jaki pozostał na skórze - niezmieniony jodu mamy pod dostatkiem, wyblak lekko troszkę nam brakuje, wyblak prawie całkowicie lub całkowicie cholernie się dojodujcie :D. 

0
0

Dodane przez Juszka1980OGL w odpowiedzi na

z tym wcieraniem w zgięcie łokcia masz rację... właśnie tam jest skóra delikatna i działająca jak naturalny tester, bo dokładnie tam można sobie wcierać każdy jeden podejrzany owoc, liść, jagodę, grzyb, sok, itp - nawet takie rzeczy, których nigdy wcześniej na oczy nie widzieliśmy - jeśłi owoc jest jadalny nic sie nie dzieje a jeśli jest trujący - wyskakuje wewnątrz łokcia ostrzegawcza wysypka - to bardzo stary i ludowy test na jadalność i przydatność wszystkiego co rośnie...

0
0