Gdzie podziała się połowa wszechświata?

Kategorie: 

Źródło: Pixabay.com

Według istniejących teorii materia i antymateria we Wszechświecie powinny być równo podzielona, ale wciąż nie możemy wykryć antymaterii. Co się z nią stało? Odpowiedź na to pytanie da nam klucz do zrozumienia istnienia wszechświata.

 

Naukowcy poznali zadziwiającą liczbę dziwnych rzeczy. Wiemy na przykład, że Wszechświat pojawił się około 14 miliardów lat temu w wyniku kataklizmu, tzw. Wielkiego Wybuchu. Zdarzenie to zostało po raz pierwszy udowodnione eksperymentalnie w 1929 roku, a przez lata pojawiało się coraz więcej dowodów na poparcie tej hipotezy. W tym, że wszystko było tak, nie ma wydarzeń.

 

Wiemy też, że oprócz zwykłej materii, z której jesteśmy zbudowani, istnieje jeszcze niezwykła, tak zwana antymateria. Kiedy oba rodzaje materii wchodzą w kontakt, unicestwiają się nawzajem i uwalniana jest oszałamiająca ilość energii. Kiedy jeden gram antymaterii wchodzi w kontakt z jednym gramem materii, uwalniana jest taka sama ilość energii, jak podczas wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie w 1945 roku.

 

Jeśli połączenie materii i antymaterii prowadzi do powstania energii, to możliwy jest również proces odwrotny. Energia może tworzyć materię i antymaterię w równych ilościach. Antymaterię odkryto w 1931 roku i od tego czasu pojawia się coraz więcej dowodów potwierdzających tę teorię. Istnienie antymaterii jest powszechnie uznawane, a nawet odgrywa znaczącą (i nieco realistyczną) rolę w przebojowej powieści Dana Browna Anioły i demony. Co jest nie tak z antymaterią? Istnieje wiele dowodów na teorię Wielkiego Wybuchu i istnienie antymaterii, ale w tym tkwi problem. Jeśli połączymy te dwa fakty, powstaje trudne pytanie: oba nie mogą być jednocześnie prawdziwe, a przynajmniej w tej teorii brakuje jakiegoś elementu.

 

I tu pojawia się problem. Kiedy powstał wszechświat, przestrzeń była pełna energii. Energię można przekształcić w materię i antymaterię. Gdy wszechświat rozszerzał się i ochładzał, cała ta energia powinna była zostać przekształcona w równą ilość materii i antymaterii. Ale jeśli się rozejrzysz, możesz wyciągnąć ciekawy wniosek: Wszechświat, który widzimy, składa się tylko z materii.

 

Może antymateria znajduje się gdzieś daleko? Pod każdym względem antymateria może znajdować się gdzieś „tam” we wszechświecie. W końcu, jeśli materia i antymateria się nie stykają, to nie ma problemu. W zasadzie Księżyc mógłby być antymaterią. Ale wiemy, że tak nie jest. Gdyby Neil Armstrong i cały jego moduł księżycowy byli materią, a Księżyc antymaterią, to w momencie zetknięcia się statku kosmicznego z powierzchnią satelity nastąpiłby bardzo duży wybuch. Tak się nie stało, więc teraz wiemy, że Księżyc składa się z materii.

 

Badanie innych ciał niebieskich pozwala nam wyciągnąć ten sam wniosek o naszych kosmicznych sąsiadach: Układ Słoneczny składa się z materii. A inne gwiazdy? Możemy być pewni, że inne gwiazdy w galaktyce Drogi Mlecznej również są zbudowane z materii. Gwiazdy takie jak Słońce nieustannie emitują cząstki, które w naszym systemie nazywane są „wiatrem słonecznym”. W rzeczywistości jest to strumień atomów emitowanych przez Słońce w przestrzeń międzygwiazdową.

 

Gdyby istniały gwiazdy składające się z antymaterii, to uwalniałyby atomy antymaterii, a wtedy atomy materii i antymaterii latałyby w przestrzeni międzygwiezdnej. Czasami zderzali się i niszczyli się nawzajem. Gdyby tak się stało, w wyniku tego procesu mogłaby pojawić się specjalna forma promieniowania gamma (coś w rodzaju bardzo silnego promieniowania rentgenowskiego).

 

Ponieważ jednak nie wykryto takiego promieniowania gamma, możemy być pewni, że inne gwiazdy również składają się z materii. I na tej samej zasadzie można wykluczyć istnienie galaktyk z antymaterii. W przestrzeni międzygalaktycznej obłoki gazu otaczające galaktyki stykałyby się, a wtedy dowiedzielibyśmy się o oddziaływaniu obłoków materii i antymaterii. Więc gdzie jest cała antymateria?

 

Jeśli jednak nie można wykluczyć możliwości istnienia galaktyk z materii i antymaterii, to z czym mamy do czynienia? To, co pozostaje, to bardzo dziwna hipoteza, że ​​w czasie powstania wszechświata było w jakiś sposób więcej materii niż antymaterii. I wygląda na to, że tak było. Według dostępnych danych, na wczesnym etapie formowania się Wszechświata, mniej niż sekundę po jego powstaniu, na każde dwa miliardy cząstek antymaterii przypadały dwa miliardy i jedna cząstka materii. Dwa miliardy cząstek materii i antymaterii zniszczyły się nawzajem, pozostawiając jedną cząsteczkę materii, która następnie połączyła się z resztą tego rodzaju. Tak ukształtowała się sprawa, którą się teraz zajmujemy.

 

Energię powstałą w wyniku destrukcji materii i antymaterii można znaleźć wszędzie. Fale radiowe wypełniają cały wszechświat. Zjawisko to znane jest jako kosmiczne mikrofalowe promieniowanie tła. To mierząc CMB i licząc protony we Wszechświecie, ustaliliśmy stosunek materii do antymaterii. Jak to się stało, że stosunek materii i antymaterii na wczesnym etapie formowania się Wszechświata był nieco nieproporcjonalny? Nie znamy odpowiedzi na to pytanie, ale naukowcy mają pewne przemyślenia na ten temat.

 

Na przykład w latach sześćdziesiątych XX wieku naukowcy odkryli, że subatomowe cząsteczki materii we wszechświecie nieznacznie przewyższają liczebnie ich odpowiedniki z antymaterii. Cząstki te nazywane są kwarkami. Ale nieproporcjonalny stosunek kwarków do antykwarków nie wyjaśnia wystarczająco istnienia wszechświata, więc naukowcy zaproponowali inną hipotezę. Neutrina to cząstki o bardzo małej masie, które powstają w wyniku jakiejś formy rozpadu radioaktywnego. Największym i najbliższym źródłem neutrin jest Słońce. Naukowcy budują akceleratory cząstek i detektory, aby badać zachowanie neutrin i antyneutrin i sprawdzać, czy się różnią. Jeśli neutrina i antyneutrina zachowują się inaczej, byłaby to wskazówka. Można by wtedy wnioskować, że nasz Wszechświat powstał w wyniku leptogenezy, czyli z cząstek o małej masie.

 

Obecnie budowane są różne obiekty do badania tej teorii, ale największe znajduje się w USA i nosi nazwę DUNE (Deep Underground Neutrino Experiment). W ramach eksperymentu naukowcy z laboratorium Fermilab pod Chicago wystrzelą neutrina i antyneutrina do specjalnego detektora znajdującego się w Południowej Dakocie, oddalonej o 1300 kilometrów. Eksperyment DUNE zaplanowano na tę dekadę. 

 

Nikt nie wie, dlaczego Wszechświat jest łaskawy dla materii, a nie dla antymaterii. Ważne jest, aby to zrozumieć. Bez tej drobnej nierównowagi (lub asymetrii) po prostu byśmy nie istnieli. Musimy więc odpowiedzieć na to pytanie, aby zrozumieć, dlaczego galaktyki, gwiazdy i ludzie nadal istnieją.

Ocena: 

4
Średnio: 4 (1 vote)
loading...

Komentarze

Portret użytkownika Homo sapiens

Szanowny adminie dużo

Szanowny adminie dużo ciekawych rzeczy poruszyłeś, ale naukowcy, inni troszkę, też poważni kwestionują przesunięci ku czerwieni, co poważa TEORIĘ o "Wielkim Wybychu" Smile

W 1915 roku astronom Vesto Slipher zauważył, że światło niektórych mgławic spiralnych jest przesunięte ku czerwieni i błędnie przypuszczał, że jest świadkiem, jak źródło światła szybko oddala się od obserwatora iw jakiś sposób rozciąga długość fali emitowanego przez nie światła [1]. Slipher nie rozumiał, jak osłabia się światło i błędnie sądził, że jest świadkiem efektu Dopplera [1-10].  

Przesunięcie ku czerwieni i Doppler to dwa zasadniczo różne zjawiska. W przypadku przesunięcia ku czerwieni następuje rzeczywisty wzrost długości fali. W Dopplerze istnieje tylko iluzja zmiany długości fali. Przesunięcie ku czerwieni to tłumienie, podczas gdy Doppler to zniekształcenie. Zakładanie, że są to te same przesunięcia ku czerwieni Dopplera, przypomina raczej określanie linii w geometrii jako krzywej prostej [10].  

Fale świetlne są poprzeczne (tj. oscylują prostopadle do swojej ścieżki) i nie wymagają żadnego ośrodka, przez który mogłyby się przemieszczać. Fale dźwiękowe są podłużne (tj. wibrują równolegle do swojej ścieżki) i mogą się rozchodzić jedynie poprzez kompresję i rozrzedzenie ośrodka, w którym się poruszają (np. powietrze, woda, ciała stałe).

Jeśli źródło dźwięku porusza się w twoją stronę, fale o tej samej długości częściej uderzają w twoje ucho, zniekształcając odbierany dźwięk do wyższej częstotliwości. Gdy źródło dźwięku oddala się od Ciebie, fale o tej samej długości uderzają w Twoje ucho z mniejszą częstotliwością, zniekształcając odbierany dźwięk do niższej częstotliwości. Jest to efekt Dopplera [10].

Żadna teoria nie może być wiarygodna, jeśli opiera się na fałszywym założeniu. Tak więc wszystkie teorie, które opierają się na błędnym przekonaniu o przesunięciu ku czerwieni Dopplera, są z konieczności nieważne. Należą do nich teoria Wielkiego Wybuchu, teoria ekspansji, prawo Hubble'a, teoria ciemnej materii i teoria ciemnej energii [2, 11, 12].   

Na ekstremalnych odległościach światło osłabia się zgodnie z następującym równaniem    

gdzie c = prędkość światła; ℷ = długość fali światła; oraz f = częstotliwość fali świetlnej.

Im dalej pokonuje światło, tym bardziej powoli zmniejsza się jego częstotliwość wraz ze wzrostem długości fali. Zjawisko to obserwujemy jako „przesunięcie ku czerwieni”, tj. tendencję światła widzialnego do opadania w kierunku czerwonego końca widma . Im dalej znajduje się galaktyka, tym bardziej jej światło przesuwa się w kierunku czerwonego końca widma.

Jeśli odległe źródło emituje światło w środku widma, może znajdować się na czerwonym końcu widma, zanim je otrzymamy. Jeśli jednak to źródło emituje światło na niebieskim końcu widma, będzie przesunięte ku czerwieni, ale może nadal znajdować się w niebieskim zakresie, zanim je otrzymamy. Nie ma czegoś takiego jak „przesunięcie ku fioletowi”, w przypadku którego długość fali skraca się, a częstotliwość wzrasta. Całe światło jest przesunięte ku czerwieni. Światło nie może zachowywać się inaczej.

Ponieważ temperatura powierzchni Słońca wynosi 55000 C, emituje ono światło w żółtym zakresie widma. Gwiazda o temperaturze powierzchni 12 000 C emituje światło na niebieskim końcu widma, a gwiazda o temperaturze powierzchni 3 0000 C emituje światło na czerwonym końcu widma.

Jeśli gwiazda X o temperaturze 7 000°C i gwiazda Y o temperaturze 12 000°C znajdują się w tej samej odległości od Ziemi, moglibyśmy jednocześnie odbierać światło od X na czerwonym końcu widma i światło od Y na niebieskim końcu widma . Istnieje pokusa, aby dojść do wniosku, że światło z X jest przesunięte ku czerwieni, a światło z Y jest przesunięte ku fioletowi, ale byłby to błąd. Światło zarówno X , jak i Y jest tłumione (przesunięte ku czerwieni) w tym samym tempie. Tylko dlatego, że światło z Y zaczęło się ze znacznie wyższą częstotliwością, nie spadło jeszcze do czerwonego zakresu widma.

Światło z następujących mgławic w odległości od 700 do 5000 lat świetlnych jest przeważnie niebieskie u źródła: Helix NGC7293, Iris NGC7023 i Swan's Crescent NGC6888 [2 ]. Supernowe SN1885A i SN1986J (w Andromedzie), SN1994D i SN2007bi (w Pannie) oraz SN1987A (w dużym Obłoku Magellana) emitują intensywne niebieskie i fioletowe światło, które zanim do nas dotrze, jest przesunięte ku czerwieni u źródła, ale nadal wydaje nam się, że znajduje się w niebieskim zakresie widma [2].

Światło, które otrzymujemy z układów podwójnych gwiazd (w zakresie odległości od 8 do 90 lat świetlnych) regularnie naprzemiennie znajduje się w czerwonym i niebieskim zakresie widma. Przykładami takich systemów podwójnych są Alpha Centauri, Syriusz, Beta Lyrae, 61 Cygni, Procyon, 55 Cancri i Algol. 2 Kiedy te gwiazdy podwójne znajdują się w największej odległości od siebie, doświadczamy, że ich światło znajduje się w czerwonym zakresie widma. Kiedy każda para gwiazd jest ustawiona jedna za drugą, obserwujemy, że ich światło znajduje się w niebieskim zakresie widma. Gwiazdy ustawione razem generują intensywniejsze ciepło niż każda z nich osobno, w ten sposób synergistycznie podnosząc częstotliwość emisji ich połączonego światła do znacznie wyższej niż każda gwiazda emituje niezależnie od drugiej.

Stulecie błędów

Jeśli nie zna się częstotliwości światła emitowanego u źródła, nie ma sposobu, aby wiedzieć, o ile zostało ono przesunięte ku czerwieni, zanim dotrze do obserwatora. Przez ponad 100 lat astrofizycy nie zwracali wystarczającej uwagi na częstotliwość u źródła. Błędnie zakładają, że to, czego są świadkami, to galaktyki w ruchu i błędnie używają przesunięcia ku czerwieni, aby wskazać przypuszczalną prędkość ruchu. Jest to logiczny błąd błędnego rozumowania, tj. nieumyślne włączenie własnego wniosku do założenia, a następnie użycie tego założenia do udowodnienia wniosku. Jeśli znamy częstotliwość światła u jego źródła, przesunięcie ku czerwieni poinformuje nas, jak daleko znajduje się to źródło. Nic więcej nie może nam powiedzieć przesunięcie ku czerwieni.

Upadłe prawo Hubble'a

W 1927 roku Edwin Hubble spotęgował błąd Sliphera, zakładając, że galaktyki oddalają się od Drogi Mlecznej i im dalej się znajdują, tym szybciej się oddalają. 2 Hubble oszacował przypuszczalne prędkości radialne 46 gromad gwiazd na nieuzasadnionym założeniu, że poruszają się one po liniach prostych rozchodzących się od domniemanej centralnej kolosalnej eksplozji [3]. Z powodu fałszywego założenia o przesunięciu ku czerwieni, „prawo Hubble'a” jest teorią nieudaną [2]. Stało się to jednak podstawą panującego przekonania, że ​​wszechświat się rozszerza i to w coraz szybszym tempie.

Wielki Wybuch nigdy się nie wydarzył

W 1931 roku astronom Georges LeMaître opublikował angielską wersję swojego wcześniejszego artykułu „Homogeniczny Wszechświat o stałej masie i rosnącym promieniu uwzględniający prędkość radialną mgławic pozagalaktycznych [4 ]. LeMaître początkowo nazwał swoją teorię „hipotezą pradawnego atomu” i opisał ją jako „kosmiczne Jajo eksplodujące w momencie stworzenia”, co jest spekulacją należącą raczej do sfery metafizyki niż fizyki. Z powodu fałszywego założenia o przesunięciu ku czerwieni teoria kosmicznego jaja jest teorią nieudaną [2]. Stało się to jednak podstawą powszechnego przekonania, że ​​wszechświat powstał z osobliwości „wielkiego wybuchu”, co jest zarówno logicznie, jak i naukowo niemożliwe [2].

Ciemna materia to zerowa materia

W 1933 roku Fred Zwicky wywnioskował o hipotetycznym istnieniu „brakującej masy” (później zwanej „ciemną materią”), aby wyjaśnić nieznaną siłę przyciągania grawitacyjnego, która wydaje się powstrzymywać Wszechświat przed zbyt szybkim rozszerzaniem się [5]. Rzekomej ciemnej materii nie można zobaczyć przez teleskopy ani wykryć w żaden inny sposób. Światło przechodzi bezpośrednio przez ciemną materię, która nie emituje ani nie pochłania żadnego promieniowania elektromagnetycznego. Ciemna materia nie oddziałuje z normalną materią i nie bierze udziału w syntezie jądrowej. Ciemna materia nie ma żadnych właściwości materii ani żadnych właściwości, ponieważ ciemna materia nie istnieje. Jest to błędna teoria wywodząca się z fatalnie wadliwej teorii prawa Hubble'a, która opiera się na błędnej interpretacji tłumienia przesunięcia ku czerwieni [2].

Ciemna energia to energia zerowa

W 1998 roku Adam Riess, Saul Perlmutter i Brian Schmidt twierdzili, że odkryli istnienie hipotetycznej ciemnej energii, odpychającej grawitacyjnie siły, która, jak się uważa, przeciwdziała przyciąganiu grawitacyjnemu ciemnej materii [6]. Grawitacyjny efekt ciemnej materii rzekomo spowalniał rzekome tempo rozszerzania się Wszechświata. Kiedy pomiary przesunięcia ku czerwieni supernowych zdawały się sugerować, że Wszechświat rozszerza się w przyspieszonym tempie, postulowano, że ciemna energia jest niewidzialną siłą przeciwstawiającą się ciemnej materii, zmniejszając w ten sposób jej skutki. Przesunięcie ku czerwieni nie jest jednak miarą ruchu. Wszechświat się nie rozszerza [2]. Nie ma tajemniczych sił bawiących się w przeciąganie liny z jej rzekomym tempem ekspansji, ani ciemnej materii, ani ciemnej energii przeciwstawiającej się ciemnej materii.

Błędna interpretacja przesunięcia ku czerwieni przez NASA

NASA używa przesunięcia ku czerwieni jako miary kosmicznej odległości, ale błędnie zakłada, że ​​odległość ta jest funkcją tego, jak daleko przebyła dana galaktyka względem Drogi Mlecznej od czasu rzekomej osobliwości „wielkiego wybuchu” [2]. Typowym fałszywym wnioskiem wyciągniętym z tego założenia jest to, że Droga Mleczna zmierza w stronę konstelacji Lwa z prędkością 300 km/s [7].  

Szybkość tłumienia

Galazy GN-z11 pozwala nam oszacować tempo tłumienia na dystansie 13,39 miliarda lat świetlnych. Światło z GN-z11 jest matowoczerwone, a jego częstotliwość została udokumentowana przez NASA jako mieszcząca się w dolnym zakresie czerwieni widma [8, 9].

Załóżmy, że częstotliwość GN-z11 u źródła ( fs ) wynosi 590 THz (środkowe widmo), a jego częstotliwość odbierana ( fobs ) to 410 THz (niska czerwień). Oznaczałoby to, że ponad 13 Gly częstotliwość z GN-z11 spadła o 180 THz. Odpowiada to spadkowi częstotliwości co miliard lat świetlnych o 2,75% częstotliwości poprzedniego miliarda lat świetlnych. Możemy zatem wyrazić tłumienie przesunięcia ku czerwieni ( RA ) za pomocą następującego równania, w którym odległość ( D ) jest wyrażona w przyrostowych jednostkach jednego miliarda lat świetlnych (Gly).

RA = f obs = f s (0,9725) D

Kiedy jego częstotliwość spada poniżej 400 THz, światło przestaje być widoczne. Kontynuuje z prędkością światła, ale jako energia elektromagnetyczna, której nie można zobaczyć. Stałoby się tak dla GN-z11 przy 14,6 Gly – co oznacza, że ​​obserwator znajdujący się 2 Gly od Ziemi w przeciwnym kierunku nie byłby w stanie w ogóle zobaczyć GN-z11 [10].

Niewidzialne galaktyki

W odległości 10 Gly częstotliwość światła gwiazdy podobnej do Słońca emitującej 525 THz (zakres żółty) spada poniżej progu widzialności 400 THz. Dlatego nie mamy możliwości sprawdzenia, ile gwiazd w zewnętrznym zasięgu naszych teleskopów może być dla nas niewidocznych.

Kosmiczny Teleskop Hubble'a tworzy dla nas sferyczny horyzont o promieniu 13,4 Gly. Nie mamy możliwości dowiedzenia się, ile galaktyk może mieć 15 Gly lub więcej, ponieważ ich światło spadło poniżej progu widzialności 400 THz na około 400 milionów lat świetlnych, zanim do nas dotrze.

Jest wygodą natury, że powinna istnieć maksymalna odległość, jaką może pokonać światło widzialne. Gdyby tak nie było, nocne niebo płonęłoby mozaiką światła, uniemożliwiając nam odróżnienie jednego ciała niebieskiego od drugiego. Nigdy nie bylibyśmy w stanie zrozumieć kosmosu ani naszego w nim miejsca [11].

Wniosek

Na ekstremalnych odległościach w przestrzeni energia światła stopniowo maleje (tłumi się). Gdy jego częstotliwość powoli maleje, długość fali odpowiednio wzrasta. Zjawisko to obserwujemy jako przesunięcie ku czerwieni, tendencję światła widzialnego do opadania w kierunku czerwonego końca widma. Pomiary przesunięcia ku czerwieni sugerują, że energia światła emitowanego z odległych galaktyk może spaść poniżej widzialności w zakresie od 10 do 14 miliardów lat świetlnych od nas, w zależności od częstotliwości u źródła [12].

to jest szok ! te zdanie !

Kosmiczny Teleskop Hubble'a tworzy dla nas sferyczny horyzont o promieniu 13,4 Gly. Nie mamy możliwości dowiedzenia się, ile galaktyk może mieć 15 Gly lub więcej, ponieważ ich światło spadło poniżej progu widzialności 400 THz na około 400 milionów lat świetlnych, zanim do nas dotrze.

Los dał ludziom odwagę znoszenia cierpień.-Rzeczą człowieka jest walczyć, a rzeczą nieba – dać zwycięstwo.

Skomentuj