Grecki żeglarz opowiedział o obserwacji UFO w Trójkącie Bermudzkim

Kategorie: 

Źródło: Pixabay.com

Grecki radiooperator marynarki handlowej, Polycarp Spentsas, miał dziwne i niezapomniane przeżycie podczas pracy na pokładzie statku Pothiti. Wydarzyło się to w 1978 roku u wybrzeży Bermudów. Oczywiście nie był jedyną osobą, która obserwowała te dziwne zjawiska w ciągu ostatnich kilku dekad w tak zwanym Trójkącie Bermudzkim.

 

Przez lata ten słynny obszar między Bermudami na północy, Bahamami na południu i Miami na Florydzie na zachodzie był miejscem wielu dziwnych, niewytłumaczalnych i niepokojących wydarzeń, w tym zniknięcia dwunastu członków załogi US Navy na wodnosamolot patrolujący teren podczas II wojny światowej, 10 lipca 1945 r. Poprzedniej nocy opuścili Naval Air Station Banana River na Florydzie, aby odbyć lot szkolny do Great Exuma na Bahamach. Ostatni raz słyszano o nich o 1:16 następnego dnia na współrzędnych 25.22N, 7734W, w pobliżu Providence Island. Nigdy nie znaleziono śladu załogi ani samolotu.

 

Pod koniec tego samego roku zaginął kolejny samolot wojskowy z 14 pilotami na pokładzie, a następnie zaginął również samolot wysłany w poszukiwaniu tego samolotu, na pokładzie którego znajdowało się trzynaście osób. Według niektórych szacunków na tym idyllicznym, turkusowym odcinku wody na wschód od Miami zginęło wtedy nawet 155 osób.

Dla marynarza z marynarki handlowej legendarne niebezpieczeństwa tego obszaru (Trójkąta Bermudzkiego) stały się nagle osobistym zdarzeniem w 1978 roku, kiedy podczas wykonywania swoich zwykłych obowiązków obserwował rozwój następujących dziwnych wydarzeń.

 „Wyruszyliśmy z Porto Matanzas na Kubie, kierując się do Algieru, ze średnią prędkością 11 mil dużą prędkością – ale instrumenty pokazywały stałą prędkość 10-11 mil morskich na godzinę. „Niektórzy moi koledzy początkowo sugerowali, że mogłem popełnić błąd w synchronizacji, ponieważ byłem radiooperatorem. Ale tak się nie stało, a statek nadal przecinał fale jak delfin”. „O godzinie 12 po południu”, kontynuował Spentsas, „kapitan poprosił drugiego oficera, aby posadził za sterem pakistańskiego marynarza, ponieważ sam nie czuł się dobrze. Nie mógł podnieść rąk, a jego ciało wydawało się zbyt cały ciężki”.

Wkrótce na mostek przybył elektryk, który wstał z maszynowni, zdenerwowany, że zauważył, że wszystkie zegary na statku przestawiły się o pełne dwie godziny do przodu. Ponadto sternik nie mógł utrzymać stałego kursu, ponieważ kompas, który był żyroskopowy i osłonięty przed polami elektromagnetycznymi, kręcił się jak szalony! Musiał więc włączyć autopilota, ale i tak nie był w stanie utrzymać stałego kursu.

„Ale najdziwniejsze w tym wszystkim było to, co wydarzyło się trochę po piątej wieczorem. Kucharz i ja graliśmy w tryktraka w palarni, kiedy nagle obejrzeliśmy się za siebie i zobaczyliśmy na lewo od statku, że znajduje się na niebie kilka kilometrów dalej od północno-zachodniej strony duży biały niezidentyfikowany obiekt latający. Następnie dwa mniejsze obiekty latające pojawiły się na zachód od dużego i rzeczywiście jeden z nich był do niego przyczepiony. Natychmiast wyszedłem i poszedłem na mostek, aby zapytać pełen udręki, czy ktoś jeszcze widział te dziwne urządzenia. Nikt nie zauważył. Byłem jednak pewien, że z czasem dzieje się coś dziwnego i wpłynęło na nas przyspieszenie Ruch UFO. Spojrzałem na zegarek, czas tykał. Przełączyłem radio na 500 kHz, aby wypełnić kalendarz i usłyszałem alfabet Morse'a - ale był nienaturalnie szybki. Sygnały czasu reakcji są zbyt szybkie - tak szybkie, że pomyślałem, że była to wina stacji"

"Poderwałem się z krzesła, otworzyłem okno w sterówce i spojrzałem na kapitana. Umiem posługiwać się alfabetem Morse'a, ale zauważyłem, że moje ręce nie radzą sobie nawet z pięcioma literami na minutę - a zajęło to jakieś dwie minuty. Sfrustrowany powiedziałem kapitanowi: Moje ręce po prostu nie działają, nie słuchają mnie! Odpowiedział, że nikt nie powinien dotykać autopilota statku”.

Spentsas relacjonuje, że „następnego dnia załoga dyskutowała o dziwnych wydarzeniach, które przydarzyły się wszystkim.

„Jeden marynarz skarżył się, że jak tylko zapalił papierosa, to nie miał czasu zapalić, bo od razu się wypalił. Drugi oficer, który pełnił dyżur od północy do czwartej nad ranem, poszedł do swojej kajuty i umył zęby, zanim nagle krzyknął, że właśnie zmieniła się godzina na 23:40, więc nie ma czasu na sen. Wszyscy w tym czasie odczuwaliśmy bradykardię, nienormalnie wolne bicie serca, a także hipotermię”.

"Przez wiele lat", wyjaśnił Spentsas , "próbowałem wyjaśnić te dziwne zjawiska. Wierzę, że bradykardia i zmniejszone odruchy załogi są spowodowane tak zwaną "grawitacyjną dylatacją czasu". Fale grawitacyjne (odmiany ) emitowane, gdy UFO przyspiesza do startu i innych ruchów, powodują zmiany biochemiczne w metabolizmie ludzkiego ciała. Proces ten zachodzi zgodnie z teoriami Nielsa Bohra i Alberta Einsteina" - podsumował Spentsas.

Cokolwiek się naprawdę wydarzyło, tego dziwnego dnia na Atlantyku doświadczyło niejednej osoby. Czas pokaże, czy uda się znaleźć więcej dowodów na dziwne zdarzenia w tym rejonie oceanu.

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
loading...

Komentarze

Portret użytkownika b@ron

przy tego typu zdarzeniach,

przy tego typu zdarzeniach, nie należy wykluczać doświadczeń ziemskich, z nowymi technologiami... zgubić samolot nad oceanem, to prawie pewne  że spadł... a gdy siada cała elektronika i czarne skrzynki uszkodzi, to wcale nie jest łatwe odszukać szczątki samolotu...

W DYSKUSJI WYRAŻAM WŁASNE POGLĄDY KTÓRE NIE MAJĄ NA CELU NIKOGO OBRAZIĆ ,TYM NIEMNIEJ OBRAŻALSKIM WSTĘP DO DYSKUSJI SUROWO ZABRONIONY !!!

Skomentuj