Jaka jest prawda na temat anomalii zwanej "Bałtyckim UFO"?
Image
Historia bałtyckiej Anomalii zwanej też przez niektórych bałtyckim UFO trwa już blisko 9 lat. Jego odkrycie zawdzięczamy grupie poszukiwaczy skarbów Ocean X Team. 4 lipca 2011 roku, internet obiegła informacja że szwedzka grupa znalazła dziwny obiekt na dnie Bałtyku. Już wówczas pojawiły się sugestie iż wygląda on jak wielki pojazd UFO.
Lider wyprawy Peter Lindberg twierdził wtedy, że tajemniczy obiekt ma blisko 60 metrów długości i szerokości. Niemal natychmiast pojawiły się liczne teorie zakładające, że jest to wrak zatopionego statku lub też zalane stanowisko archeologiczne. Pierwotnie grupa Ocean Explorer nie zamierzała badać tego obiektu ze względu na znaczny koszt podwodnej eksploracji.
Znalezisko wzbudziło jednak tak wiele emocji i co chyba ważniejsze napływ darowizn, że zespół ogłosił plan ponownego zbadania tej okolicy. Do ponownej wyprawy doszło w czerwcu 2012 roku. Statek Ancylus, którym płynął zespół poszukiwaczy zakotwiczył w okolicach znaleziska już 6 czerwca w godzinach popołudniowych. Zgodnie z ówczesnymi oświadczeniami prasowymi, obiekt znajdował się na głębokości 85 metrów i był to ostatni meldunek, jaki przyszedł od ekipy poszukiwawczej.
Co ciekawe, mniej więcej w tym samym czasie pojawiły się doniesienia, że amerykańskie i rosyjskie okręty wojenne przebywały na tym samym obszarze co niezwykłe znalezisko. Dopiero po ich odpłynięciu ekipa ze Szwecji mogła podjąć poszukiwania. Manewry Rosjan i Amerykanów na wodach międzynarodowych Morza Bałtyckiego to duża rzadkość. Niemal natychmiast pojawiły się więc sugestie, że rzekome manewry były w istocie akcją wydobywczą dokonaną przed planowaną penetracją wraku.
Dopiero w 2 tygodnie po rozpoczęciu eksploracji, w internecie pojawiły się nowe doniesienia ze strony zespołu. W oświadczeniu, jakie pojawiło się na stronie internetowej Ocean Explorer napisano, że odkryto coś, czego nurkowie nigdy nie widzieli. Początkowo uznano, ze to tylko kamienie i kawałki piaskowca. Potem uznano, ze ta dziwna formacja skalna wygląda jakby była odlana z cementu. Zaskakujące znalezisko jak na 85 metrów pod powierzchnią morza.
Na kolejne nurkowanie wzięto młot, aby spróbować skruszyć górną warstwę skał. Piaskowiec jest dość miękki i rozbicie go nie stanowi dużego problemu. Substancja, która znajdowała się pod piaskowcem zaskoczyła nurków. Zgodnie z opisem przypominała ona zwęglony materiał. Nurkowie pobrali jej próbki do dalszych analiz jednak zagadka anomalii jedynie się poglębiała.
Poszukiwacze udostępnili kolejne informacje dopiero na początku lipca 2012 roku. Udostępniono nawet zdjęcia tego obiektu, który nie wyglądał tak spektakularnie jak na ujęciach z sonaru. Faktycznie miał on okrągły kształt i pokrywała go warstwa osadów z dna jednak trudno było dopatrzeć się tam czegoś niezwykłego.
Po wizji lokalnej dokonanej przez nurków okazało się ze na dnie znajduje się kształt określany przez nich, jako "grzyb". Stożek urasta aż na 4 metry i jest bardzo wyraźny, co potwierdzają zdjęcia z dna. Nurków zaskoczyły też anomalie elektromagnetyczne i jak twierdzili, przy obiekcie poprostu przestawały działać kamery i w zasadzie wszystkie urządzenia elektryczne.
W trakcie wywiadu radiowego jeden z członków ekipy, Denis Asberg, powiedział, że to, co odkryto wskazuje, ze albo zostało to wykonane przez człowieka, albo jest to jakaś zdumiewająca naturalna formacja. Zwracali oni uwagę zwłaszcza widoczne poniżej zwieńczenie kopuły odkrytej na dnie. Dodatkowa kopuła ma średnicę około 4 metrów i jest to traktowane, jako hipotetyczny właz do wnętrza konstrukcji. Poszukiwacze zwrócili również uwagę na "znaki poślizgowe" widoczne na ujęciach z sonaru.
Co ciekawe podczas akcji zlokalizowano znajdującą się w odległości około 1000 metrów od obiektu drugą anomalię. Asberg twierdzi, że te dwie formacje mogą być ze sobą jakoś powiązane. Na kolejny rozdział tej historii przyszło nam czekać aż do 16 lipca. Wówczas przedstawiciele grupy Ocean Explorer zasugerowali, że Nazisci mogą mieć coś wspólnego z tym domniemanym bałtyckim UFO. Zasugerowano iż jest to żelbetowa konstrukcja celowo zainstalowana przez Nazistów w celu mylenia łodzi podwodnych.
We wrześniu tego 2012 roku ujawniono wyniki badań próbek pobranych na dnie. Tajemnicze zwęglone głazy, okazały się być z granitu i mogły powstać nawet 140 tysięcy lat temu podczas epoki lodowcowej. Ujawniono również dwie informacje, które rzucają nowe światło na to, czym jest ten tajemniczy obiekt. Po pierwsze wiemy, że obiekt nie jest w żaden sposób przytwierdzony do dna. Ustalono to przy wykorzystaniu robota badawczego. Poza tym eksploratorzy ze szwedzkiej grupy Ocean X Team wskazują na ślad na sonarze, który może wskazywać, że obiekt ten rzeczywiście ślizgał się po dnie i został po tym wyraźny ślad. Znalezione w okolicy tego miejsca ślady przypominające zastygającą magmę sugerują, że oddziaływać tam musiały wysokie temperatury.
Sprawa bałtyckiej anomalii ucichła niemal na rok, nim w internecie pojawił się film promocyjny grupy Ocean X Team. W filmie promocyjnym słyszymy wypowiedzi nurka, Stefana Hodgeborna, oraz Petera Lindberga i Dennisa Asberga z firmy Ocean Xplorer, która odnalazła dziwaczną anomalię. Tym razem wykorzystaną nowoczesny sonar umożliwiający odwzorowywanie powierzchni dna morskiego. Zauważono, że jedno z podwodnych wzniesień jest dosłownie przeryte, a ślad prowadzi właśnie aż do miejsca występowania tej anomalii w kształcie dysku.
Wielu z obserwatorów tej historii zaczęło się mocno niecierpliwić i wielu ludzi odnosiło zrozumiale wrażenie, że odkrywcy tej anomalii powoli stopniują napięcie i celowo nie mówią wszystkiego starając się zarobić na tym zamieszaniu ile się da. W sumie odbyły się już trzy wyprawy w celu spenetrowania wraku tak zwanego bałtyckiego UFO jednak żadna z nich nie doprowadziła do rozwiązania tej zagadki. Interesujący rozwój wypadków miał jednak miejsce już 30 sierpnia. Analeziskiem zainteresowała się bowiem szwedzka marynarka wojenna. Pojawiły się więc obawy, że zwlekanie łasej na pieniądze sponsorów grupy doprowadziło do sytuacji, w której nigdy nie poznamy prawdy bądź też dowiemy się iż "nie ma tam nic interesującego a znaleziskiem zajmą się odpowiednie służby".
Była to całkiem uzasadniona obawa, ponieważ kwestia anomalii Bałtyckiej zamarła niemal zupełnie na 4 lata. Dopiero w 2017 roku pojawiły się doniesienia jakoby próbki pobrane z anomalii zawierały minerały, które nie występują naturalnie na Ziemi. Okazało się, że znajduje się w niej limonit i goethyt. Była to jednak sporna kwestia i podczas gdy izraelski geolog utrzymywał iż minerały te nie występują naturalnie na Ziemi, inni geolodzy Friedrik Klingberg i Martin Jakobsson zauważyli, że minerały takie jak limonit i goethyt nie występują tak rzadko na dnach mórz.
Po tej informacji nastał kolejny okres ciszy w kwestii anomalii Bałtyckiej. Dopiero w styczniu 2020 roku, sprawa anomalii zbliżyła się do swojego finału. Próbki anomalii trafiły w ręce profesora geologii na uniwersytecie w Sztokholmie, Volkera Brücherta. Zgodnie z jego teorią, anomalia Bałtycka to w rzeczywistości pozostałość po cofającym się lądolodzie, który opuszczał Europę w okolicach 14 tysięcy lat temu. To tłumaczyłoby ślady po przesuwaniu obiektu po dnie morza. Ponieważ naukowcy określili te skałę mianem magnetytu bazaltowego, jest to też potencjalne wytłumaczenie dla awarii urządzeń elektrycznych. Poszukiwacze z Ocean X Team naturalnie nie zgadzają się z takim wyjaśnieniem, ale biorąc pod uwage jak dużo czasu poświęcili oni na rozwlekanie tej zagadki, lepiej chyba aby nie traktować ich jako autorytet w tej dziedzinie.
Mamy więc wreszcie pod ręką całkiem sensowne wyjaśnienie tej niemal 10 letniej zagadki. Oczywiście zaakceptowanie go przez większą liczbę ludzi zajmie jeszcze troche czasu. Biorąc pod uwage wspomniane wcześniej manewry amerykańskiej i rosyjskiej armii tuż przed pierwszą eksploracją, bądź też nagłe zainteresowanie obiektem jakie wyraziła szwedzka armia takie podejście jest dość zrozumiałe. Zagadka anomalii Bałtyckiej pozostanie z nami jeszcze na jakiś czas. Choć w odróżnieniu do wielu zagadek z tego portalu, w tym wypadku doczekaliśmy się niemal pewnego rozwiązania.
- Dodaj komentarz
- 6972 odsłon
UFO to "niezidentyfikowany
UFO to "niezidentyfikowany obiekt latający" gdyby autor artykułu nie wiedział, co ten skrót oznacza. A ten obiekt jest pod wodą, na dnie morza. Nie jest on latający. Nie jest to też niezydentyfikowany obiekt pływający. To po prostu nieznany obiekt na dnie morza. Także ostatnie zdanie w pierwszym akapicie powinno brzmieć "Już wówczas pojawiły się sugestie iż wygląda on jak wielki pojazd kosmiczny, który mógł rozbić się na morzu i zatonąć." A nie baranie jeden UFO. Jak jedziesz za granicę i widzisz jakiś nieznany budynek, albo formację skalną, o mówsz: Ej patrzcie jakie UFO tam stoi! Co to?
- Nie Janusz, to wieża Eiffla, usiądź sobie.
Dodaj komentarz