Lotnisko Stansted stało się gorącym punktem w obserwacjach UFO

Image

Źródło: innemedium

W brytyjskim mieście Stansted, jedno z głównych lotnisk w kraju, pojawiło się określenie "gorącego punktu UFO" po serii dziwnych obserwacji w ciągu ostatnich sześciu lat. Według Daily Star, w ciągu ostatnich sześciu lat w okolicach lotniska Stansted pojawiło się aż 27 raportów dotyczących niezidentyfikowanych obiektów latających.

 

 

Niektóre z tych obserwacji zostały sklasyfikowane jako "bliskie zderzenia", gdy tajemnicze obiekty poruszały się wokół nieba nad tym intensywnie ruchliwym obiektem. W 2022 roku samolot linii Ryanair był prawie trafiony przez coś, co nie pojawiło się na urządzeniach monitorujących drony, ale zdołało wzbić się na około 4000 stóp w powietrze.

"Fascynujące odkrycia pokazują, że bez względu na to, co ktoś myśli na temat UFO, istnieje wiarygodny i poważny problem związany z bezpieczeństwem lotów", powiedział były szef Ministerstwa Obrony, Nick Pope, cytowany przez Daily Star. "Gdy jakiś obiekt zbliża się do samolotu na odległość mniejszą niż 20 metrów, to jest bardzo niebezpieczne spotkanie z jakiegokolwiek punktu widzenia. To, oraz inne incydenty ujawnione w odpowiedzi na ustawę o dostępie do informacji publicznej, pokazują, że błądzącym posunięciem było zakończenie programu badawczego UFO przez Ministerstwo Obrony pod koniec 2009 roku i sugeruje, że czas jest zmienić tę politykę."

W kolejnym przykładzie kilka samolotów zgłosiło obiekt w swoim pobliżu, około 500 stóp poniżej nich, gdy przygotowywały się do lądowania na pasie Runway 22 lotniska Stansted - wynika z raportu policji z Essex, jak donosi Daily Star. Systemy unikania kolizji lotniczych na samolotach rzekomo wykryły obiekt, ale żaden z pilotów nie mógł dostrzec niczego na niebie, dodaje raport.

 

Czy te obiekty są obcego pochodzenia czy nie, nie powinno obchodzić tych, których zadaniem jest badanie tych incydentów. Lotnisko Stansted obsługuje rocznie około 27 milionów pasażerów, więc wszelkie obiekty zbliżające się do samolotów muszą być traktowane poważnie.

"Nawet jeśli ludzie są sceptyczni i myślą, że to tylko działania dronów, należy pamiętać, że drony mogą być używane do celów rekreacyjnych, czy przez ekspertów od pomiarów terenu, mogą być również wykorzystane w działaniach szpiegowskich i terrorystycznych. Tak czy inaczej - szczególnie na ruchliwych trasach lotów - musimy identyfikować wszystkie obiekty w naszym przestrzeni powietrznej", powiedział Pope, jak informuje Daily Star.

Podkreślił on, że w Stanach Zjednoczonych traktowane są tego typu sprawy bardzo poważnie (chociaż nasz ostatni projekt ustawy dotyczącej UFO/UAP był totalnym żartem). To samo podejście należy zastosować przy badaniu tych incydentów w Wielkiej Brytanii, aby "zmniejszyć" ich potencjalne zagrożenie, dodał Pope według relacji z outletu.

 

Ocena:
Brak ocen

Spora liczba manifestacji ufo, albo ufo pojazdów potrafi zmieniać swój wygląd, kształt i kolor. Mówi się o zaawansowanym kamuflażu mającym zmylić nas co do ich prawdziwej natury, o nadzwyczajnych możliwościach ich technologii, o rodzaju komunikacji, a także o efektach ubocznych przemieszczania się 'pojazdów UFO' przez wymiar Ziemi (materię). Ufologowie przypisują zwykle zjawiska paranormalne związane z UFO wysokiej technice kosmitów, co jest efektem ubocznym świadomości zatopionej na danym etapie rozwoju techologii cywilizacji oraz kultury duchowej, a może przede wszystkim duchowości. Czy istnieje jeszcze inne wytłumaczenie dostosowywania się kształtem do oczekiwań ludzi, niż wcześniej podane ? Prawdopodobne jest, że oni egzystują 'tuż obok nas', nawet jeśli są oddaleni o niebotyczne odległości miliardów lat świetlnych, jeżeli mamy się upierać przy istnieniu jednego Wszechświata. Bytowanie w innym wymiarze, a co za tym idzie odległość i czas mogą nie odgrywać takiej roli jak w rzeczywistości 'materialnej'. Większość uczonych sceptycznie odnosi się do hipotezy sztucznych obiektów UFO. 

Uważają, że najpierw trzeba udowodnić, że cywilizacje pozaziemskie istnieją, a dopiero później można badać czy UFO są statkami kosmicznymi. Jeżeli istoty z UFO są stworzeniami, o których wspomina Księga Rodzaju, to sprawa staje się bardziej poważna. Spora grupa ludzi zainteresowanych tym zjawiskiem woli jednak unikać tematu starożytności w ujęciu Boga YHWH. Istnieje całkiem duża ilość dowodów potwierdzająca informacje zapisane po hebrajsku. Największą ich ilością dysponuje chrześcijański poszukiwacz odpowiedzi L.A. Marzulli. Gdyby okazały się prawdziwe, a coraz więcej wskazuje, że tak właśnie jest, to teorię ewolucji można by z pewnością wyrzucić na śmietnik.

Część UFO istot ma wygląd pewnego rodzaju gnomów, albo hobbitów, a nawet starożytnych potworów. Co może sugerować iż latają ufo pojazdami istoty ze starożytności... nazwane przez ludzi w amnezjii popotopowej "kosmitami"...

Image

Parę istotnych zdań w tym temacie, pochodzących z opracowania badacza UFO. O ile dobrze pamiętam znakomitego Arkadiusza Miazgi: (...)Kilka argumentów przeciwko hipotezie o pozaziemskim pochodzeniu obcych wskazuje, że: 1) niewyjaśnione bliskie spotkania są znacznie liczniejsze niż można by wymagać w przypadku wypraw na Ziemię, 2) humanoidalna budowa ciała wielu rzekomych „kosmitów” nie mogła raczej powstać na innej planecie i nie jest dostosowana do wymagań podróży w kosmosie, [sprawa dyskusyja jeżeli się wezmie pod uwagę pytanie o materialność ciał ufonautów ?! albo czy wogóle całe zdarzenia nie są projekcjami narzucanymi świadkom ?] 3) zachowanie, o którym donoszą świadkowie w m.in. przypadki licznych opowieści o uprowadzeniach (tzw. abdukcjach) wskazuje, że nie mamy do czynienia z genetycznymi czy naukowymi badaniami przeprowadzanymi na ludziach przez przedstawicieli zaawansowanej rasy, [podejrzewa się, iż są to narzucone wspomnienia, tak by zmylić potencjalnych odkrywców-badaczy o prawdziwym celu ich wizyty-porwania !] 

Liczba relacji o rzekomych uprowadzeniach przez kosmitów wykorzystywana jest przez pewną część badaczy UFO jako kolejny dowód na to, że odwiedzają nas pozaziemianie, nawet jeśli nie do końca znamy miejsce ich pochodzenia. Dokładna analiza zachowania domniemanych ufonautów, którą znamy z relacji świadków zdaje się jednak wskazywać na coś innego. Dowody na istnienie zjawisk, które dziś określilibyśmy mianem UFO istniały jednak nie tylko przed 1945, ale relacje o nich pojawiały się nawet w XIX wieku. Choć wiele z tych relacji brzmi przekonująco, niektórzy ufologowie odrzucają je uważając, że nie są one godne uwagi. Można założyć, że zjawisko to rzeczywiście manifestowało się cały czas, przyjmując zmienne kształty, ale nie zmieniając wewnętrznej struktury. Niekoniecznie zatem musimy mieć do czynienia z gośćmi z kosmosu przybywającymi by badać Ziemię. Nie mamy też do czynienia z zaawansowanymi prototypami, dlatego też, biorąc pod uwagę bogatą przeszłość tego fenomenu, należy poszukać jeszcze innej hipotezy. W innych pracach zwracałem uwagę na to, że zjawiska powietrzne podobne do dzisiejszych obiektów UFO pojawiały się w doniesieniach z XIX w., gdzie przybierały formę podniebnych łodzi, statków powietrznych a także widmowych rakiet, jak te z 1946 roku. We współczesnych czasach przybrały one formę statków kosmicznych, zatem wydaje się, jakby zawsze zjawisko to dopasowywało się do ludzkich oczekiwań. [Jest to niezwykle ważna informacja-spostrzeżenie ! może ono odkrywać prawdziwą naturę zjawiska lub naturę istot ukrywających się za formą humanoidalną, wszczepianą ofiarom porwań, indukowaną do ich pamięci !] Zawsze jednak wygląda na to, że zjawisko to jest krok naprzód przed ziemską technologią. [ to także niezwykle cenne ujęcie zagadnienia, mogące rzucić światło na odmienną naturę tajemnicy fenomenu, inną  niż oficjalnie się sądzi !](...)

Przez całą Europę w okresie średniowiecza przetoczyła się fala fantomowych  ‘’zjawisk’’ na niebie, w postaci krzyży, ognistych tarcz, upiornych postaci czy bitew,  które były obserwowane przez tysiące  osób, które tego typu zjawiska interpretowali zazwyczaj Boskiej lub diabelskiej ingerencji. 

W mrokach średniowiecza widywano  na niebie znaki w postaci krwawych krzyży, komet i innych zjawisk, które wiele z nich zapewne zostało mylnie zinterpretowanych i dotyczyło typowych zjawisk astronomicznych, meteorologicznych  lub nawet przyrodniczych  jak choćby halo czy pozorne słońce. Przełom średniowiecza był niezwykle różnorodny w opisy  zjawisk, które  określano umowną nazwą komet, księżyców, słońc na niebie, płonących słupów, krwawych mieczy. W wielu przypadkach niektóre znaki traktowano bardzo złowróżbnie -  jako zły omen.  W średniowiecznych  kronikach możemy natrafić na  słowo  ‘meteor’,  które  pojawia się  w wielu opisach, ale niekoniecznie oznaczało wyłącznie zjawiska stricte  astronomiczne, na co wskazuje niezwykle interesująca  praca pt. „Nowe Ateny” ks. Benedykta Chmielowskiego z lat 1745-1746, którą z pewnością można nazwać  pierwszą  w Polsce „Encyklopedią Naukową”, w której opisano relacje dotyczące ludzi, zwierząt, królów, cudów, zjawisk astronomicznych. Meteor, jak się okazuje, nie miał czysto astronomicznej wymowy, określano tym znaczeniem wiele innych zjawisk, które wrzucano do jednego worka pod różnymi nazwami jak choćby znane z folkloru błędne ognie, które pod inną nazwą ( UAP)  do dziś są obserwowane.

„Te meteora z czterech elementów powstałe, są cztery: ogniste, wodne, powietrzne i ziemskie. Ignea - ogniste, z ognistej materii, jako to Ignis Fattus za idącym lecący, przed goniącym uciekający; jest 'plias' subtelna, tłusta, klejowata wydzielina, która tu i ówdzie lata ponad ziemią, dlatego ogniem szalonym nazywany; prości ludzie latawcami albo diabłami nazywają”[1]

Jan Długosz Polski historyk i kronikarz pozostawił po sobie bezcenne świadectwa polskiej kultury, w których możemy również znaleźć prawdziwe perełki, w postaci niezwykłych zjawisk obserwowanych na niebie, które nawet dziś trudno jednoznacznie poddać ocenie  przykładem nie będzie opis dotyczący komety zmieniających kierunki i trzech Księżyców, które dziś zapewne zostałby zinterpretowane  w wymiarze zjawiska UFO.

„Około Świąt Narodzenia Pańskiego ukazała się na niebie kometa i odbywając swój bieg w nocy około bieguna, długi swój ogon zwracała raz na zachód, raz na wschód, niekiedy na południe i północ, i trwała aż do końca miesiąca lutego. Wkrótce potem zjawiła się druga kometa w stronie wschodniej, mniejsza od pierwszej przestrzenią i długością trwania. Nadto ukazały się na niebie trzy razem księżyce”.[2]

Prócz fali dziwnych zjawisk, która przetoczyła się w okresie średniowieczna począwszy od krwawych krzyży, mieczy, tarcz i innych świetlnych zjawisk, jeszcze większą dziwnością były opisy, które przedstawiają widmowe sceny oraz postacie na niebie wyświetlane niczym z projektorów. I znów Jan Długosz opisuje arcyciekawą historię, która miała rzekomo  miejsce przed  i  w czasie bitwy pod Grunwaldem w 1410 roku.

‘’Pewni ludzie bowiem, którzy czuwali w nocy, widzieli na tarczy księżycowej ostrą niekiedy walkę między królem z jednej strony, a mnichem z drugiej. W końcu jednak mnich, pokonany przez króla i zrzucony z tarczy księżycowej, spadł szybko w dół. To dziwne zjawisko, o którym raz po raz mówiono następnego dnia, potwierdziło świadectwo kapelana królewskiego Bartłomieja z Kłobucka, który twierdził, że własnymi oczyma oglądał to widzenie. Nie mamy pewności, czy ten obraz był wytworem umysłu przepowiadającego zwycięstwo, czy wyobrażeniem jakichś nadziemskich zjawisk, czy też jakimś innym pochodzącym z ukrytych przyczyn widzeniem’’.[3]

 

W czasie bitwy zarówno Krzyżacy jak i wojska Polskie mały zauważyć iluzoryczną postać ubraną w szaty ‘’biskupie’’. Wybitny polski malarz Jan Matejko  ujął tą scenę na słynnym  obrazie pt. „Bitwa pod Grunwaldem” w latach 1875–1878. Nad walczącymi wojskami widać unoszącą się na niebie postać, która została wówczas zinterpretowana jako św. Stanisław, który jest patronem Polski. Czy było to przewidzenie, mit, który miał utrzymywać morale Wojska Polskiego  tego nie wiadomo, ale relacje pochodziły także z obozu Krzyżackiego.  Znaki widywane w tym okresie wywierały wpływ na światopogląd ówczesnych ludzi, którzy interpretowali tego typu zjawiska zazwyczaj w wymiarze religijnym. Podobne historie napływały z całej Europy od Anglii aż po Niemcy, a fenomen  widmowych cudów przechodził metamorfozę i ciągle ewoluował niczym współczesne zjawisko UFO. W okolicy Stralsundu nad Bałtykiem  8 kwietnia 1665 roku doszło do iluzorycznej   bitwy oraz obserwacji  ciemnego kapelusza który wpisuje się w wymiar  UFO. Opis  zdarzenia opublikowano w dniu 10 kwietnia 1665 roku w „Berliner Ordinari – Und Postzeitungen” wraz z rysunkiem, który ukazywał nie tylko projekcję bitwy, ale również spodkowaty obiekt tkwiący nad kościołem.

 

„Jest około drugiej po południu. Sześciu rybaków widzi, że na bezchmurne niebo nadciąga z północy, a zaraz potem z południa jakby wielki obłok, albo ‘ogromna chmara szpaków’.Z bliska ‘szpaki’ okazują się wizerunkami wielkich okrętów, które rozpoczynają straszliwą bitwę. Rybacy widzą nad sobą parę i dym, strzaskane wiosła i podarte żagle, łamiące się maszty, wybuchy armat. Marynarze i żołnierze w czarnych mundurach biegają po pokładach okrętów, do uszu rybaków docierają ich krzyki, huk armat, dobiega odgłos trzaskającego drewna. Flotylla przybyła z północy wycofuje się dopiero pod wieczór. Na południe od Stralsundu odpływa tylko kilka ocalałych statków. Koło szóstej zaś godziny flotylla północna zniknęła nagle, południowa wszakże nadal była obecna. Nad którą przez małą chwilkę ze środka nieba płaski okrągły kształt niczem talerz i lub też kapelusz wielkiego człowieka zjawił się im przed oczyma o barwie niby Księżyc przyćmiony, unosząc się objjawił nad kościołem św. Mikołaja, gdzie też pozostał tako aże do wieczora”[4]

Symptomem tego zdarzenia był szereg fizjologicznych następstw: drżenie, bóle głowy i kończyn, które nie mogły być tylko zwykłym przewidzeniem, tym bardziej, że analogiczne podobne przypadki o jeszcze większej skali dziwności miały miejsce w innych częściach Europy. W 1686 roku  w miejscowości Crossfeld w Anglii miano widzieć w powietrzu po  przejściu burzy  wojska duchów  nacierające na siebie i walczące, które znikły za sprawą dziwnej mgły. Opis tego zdarzenia opisał w swoich pamiętnikach generał francuski książę Sully. W Londynie w 1645 roku doszło również do podniebnych niezwykłości, które zostały opisane w publikacji ‘’ Dziwne znaki z niebios’’.

„Po południu dnia 21 maja 1645 roku, zauważono w wielu miejscach hrabstwa Cambridge ognistą kulę, toczącą się po niebie; kula ta nagle opadła na ziemię, toczyła się po niej, po czym uniosła się ku górze i znikła w powietrzu. Tymczasem w innych miejscowościach tego hrabstwa zauważono całą flotyllę latających statków, z powiewającymi w powietrzu flagami. W obu tych miejscach wkrótce potem zaczął padać ulewny deszcz i grad niezwykłej wielkości (…) Podobne zjawiska obserwowano tegoż dnia w Holandii. Widziano więc walczącego smoka i lwa oraz zastępy wojska pieszego i na koniach; na ostatku ukazała się w powietrzu flotylla statków z ludźmi, których było widać tylko do połowy, po czym wszystko to zasłoniła chmura, która nagle powstała jakby z niczego”[5]

Do przedziwnego zdarzenia, które wyrwało ze snu przerażonych mieszkańców doszło koło zamku w Lusignan 22 lipca 1620 roku we Francji. Pomiędzy zamkiem, a parkiem pojawiły się dwie uzbrojone  upiorne postacie, które długo walczyły między sobą,  po czym jedna z nich zraniona wydała z siebie przejmujący odgłos, budząc ze snu wielu mieszkańców, po czym ukazał się ognisty pas, który przerzucił się przez rzekę do parku zamkowego. Niezwykły spektakl znikł, a ludzie długo nie mogli się uspokoić.  Czy były to tylko halucynacje ludzkie, lub błędne interpretacje znanych dziś powszechnie zjawisk ? A może  za tymi wszystkimi widmowymi zjawiskami ukrywa się jakaś siła, która w danym okresie przybiera adekwatny wygląd dopasowując się do wierzeń i świadomości ludzi ?  Dziś podobnie jak przed wiekami ludzkość zastanawia się, jaka siła stoi za tymi wszystkimi niezwykłościami, głównie interpretowanych obecnością UFO i rzekomych istot pozaziemskich.  Może rację ma John Keel, pisarz i badacz który podobne zjawiska określał żywiołem  pochodzącym od tzw. ‘’superspectrum’’ energii o naturze elektromagnetycznej, która może dopasowywać się zarówno do pojedynczej osoby jak i całych  grup społecznych  i wywierać wpływ na psychikę i świadomość ludzi.  W XX i XXI wieku ludzkość swoje marzenia ukierunkowała na  kosmos,  inne wymiary  oraz   istoty pozaziemskie i w pewnym sensie ich marzenia materializują  się na naszym niebie w postaci latających spodków z których często wychodziły humanoidalne istoty które z czasem zanikły, a w ich miejsce zastąpiły  inne futurystyczne kształty w postaci trójkątów, rąbów itp. Wyobrażenia ludzkości materializowały się - niczym odbicie lustrzane  na niebie i tworzyły konglomerat niebiańskich cudów, a katalizatorem wyobrażeń w świadomości ludzkiej były przed wiekami krwawe wojny, które były domeną tamtych mrocznych czasów.  A może widmowe znaki mają zupełnie inne wyjaśnienie i należałoby ich szukać w dawnych ‘’sztukach mantycznych’’, związanych z wróżeniem i jasnowidztwem, które niegdyś praktykowano za pomocą wpatrywania się w lustro lub miski  z wodą, dzięki czemu wprowadzano się w tras,  niektórzy badacze sugerują, że tak robił Nostradamus. Sztuka wróżenia z luster jest najstarszą z dziedzin w magii, które były łącznikiem pomiędzy różnymi światami i ukazywaniu wydarzeń z innych czasów.

Jeszcze do nie dawna fantomowe postacie były widywane na niebie, które interpretowano w wymiarze religijnym z takimi zdarzeniami mogłem zapoznać się w miejscowości Łącko w woj. małopolskim. Moja  88 letnia rozmówczyni  Pani Zofia Sopata była bezpośrednim  świadkiem, czegoś co w mojej ocenie mogło mieć wymiar ‘’prywatnego objawienia’’, które znamy  z  wielu objawień Maryjnych. Tuż po wojnie w Łącku w latach 1945 - 1947 wraz z mamą była świadkiem  przedziwnych  manifestacji na niebie.   (zachowano oryginalną pisownię)

„Była taka okrągła, ubita jak bałwan, co się robi i jak my się patrzymy było blisko - jakieś 60 metrów. My to widziały tak wyżej na niebie, ale nie tak strasznie wysoko. I patrzymy się - taka okrągła kula, taka ubita, gęsta. A my widzimy: Pan Jezus - takie jakby popiersie było, ze wszystkich stron wokoło gór takie tarcze. Nie widać było tego rażącego słońca, z takimi promieniami, tylko widać takie tarcze. Nieba nie uwidziało się gołego, tylko ze wszystkich stron te tarcze wyszły i pod tą chmurkę. Tarcze były takie kolorowe, jak słońce. Pod tą chmurką Pan Jezus bolesny. My takie przerażone, ale co z tego -  nikt nie miał sił, aby klęknąć, nie dało się nawet rady ruszyć. I patrzymy się - to wszystko zaczęło się cofać, wszystko znikło. Słońce świeci tak jasno, niebieściutkie niebo. I co to będzie? Coś na źle. Moja mama mówi: „Tak cosik się złego zrobi”. Za chwilę patrzymy, a tu na nowo ta chmurka i widzimy monstrancjum i taki kielich,  nie taki okropny, wielki - taki normalny kielich i z tego kielicha widać było opłatek, że stoi na tej chmurce ten kielich, wyraźny kielich -  nie żeby to jakieś chmurki były, normalny kielich my widziałyśmy” [6]

 

Analizując powyższy opis, od razu rzuca  nam się  w oczy, religijny charakter  zdarzenia, który przeplata się z jasnymi tarczami na niebie.  Przypomina to dawne obrazy sakralne, na których zauważamy motywy religijne oraz widoczne na niebie płaskie chmury - niczym UFO. Warto zwrócić uwagę na to, że w trakcie zdarzenia świadkowie nie mogli się poruszać - zauważalny jest tutaj typowy syndrom paraliżu, który występuje bardzo często w czasie bliskich spotkań z UFO oraz w innych zjawiskach paranormalnych.  W 2004 roku pani Zofia, po raz kolejny styka się z przedziwną siłą, która najwyraźniej jest zauważalna jedynie dla wąskiej grupy osób.

„U nas mama, tata mówili, że jest  święto Św. Trójcy -  to jest po Zielonych Świątkach.  Ja na gazie postawiłam mleko, a słońce jeszcze nie  miało zajść i to mleko już miało się zagotować, przylatuje chłopczyk - na imię miał Paweł - i mówi, żebym prędko szła. „Jeju, co ja widzę, babciu, co ja widziałem!” „Co widziałeś?” A on mówi - taki pojazd - były na niebie trzy takie słupy do góry, ale takie okropne, a słońce takie wielkie. Słońce -  mówi - blask straciło. Suknia Pana Jezusa przechodziła w jedną stronę na drugą i - tak mówi - trzy razy. Mówi tak: „Za pierwszym razem ta suknia była biała, niebieska, różowa i tak trzy razy tak znikała. Na drugim końcu te słupy -  takie jasne , a krople były - takie języki krwawe. I takie krople krwi były niżej”- i tak się cały trząsł, co teraz będzie.  Szkoda, że ja tego nie widziałam - wychodzę jeszcze raz przed dom, tak my stanęły - tu prosto było widać słońce i stoimy, jedno z jednej strony, drugie z drugiej strony i patrzymy się, a tu słońce znowu nie ma nic tych promieni. Patrzymy się, a tu takie światło do góry i na boki  - nie widziałam nigdy, aby takie światło było i takie języki czerwone, i krople krwi. I to wtedy znikło. Patrzymy się, przechodzi osoba - suknia na dole nic się nie rusza. Suknia była poszerzona, biała i głowa jakby była, taka okrągła, a nóg tu nie było widać, tylko samą suknię. I patrzymy się - przechodzi ta osoba raz, drugi, trzeci - to za pierwszym razem było widać to światło, krew, języki ognia. Dziewczynka Sonia uciekła pod ścianę, bo się bała. Mówi: „Jeju, ja nigdy takiego nie widziałam” i cała się trzęsła. My staliśmy przeląknięci okropnie i ta osoba znikła. I tak stoimy i wołam: „Jola! Ty widzisz, jak ta osoba przechodzi?” A one mówią, że nic nie widzą wcale. One prosto się patrzyły -  nic nie widziały.  Za chwileczkę - może uszło z minutę  - patrzymy się, a znów taki błysk, wychodzi taka osoba i wtedy dopiero wiedziałam, co to jest. Wychodzi Pan Jezus. Suknia się nie ruszała na dole, tak jakby się przesuwała, tak delikatnie - na ramionach i na boku. Taka jakby wiśniowa, czerwona była szata i tak samo nie było widać twarzy - ino ta suknia. Nie było widać oczów, twarzy, takie to było białe w postaci człowieka. Dzieci to narysowały, żeby miały pamiątkę’’.

Najprawdopodobniej  obie manifestacje nie rozegrały się na planie fizycznej rzeczywistości, jaką znamy, ale miały związek z rodzajem  projekcji rzutowanej  wprost do świadomości osób, podobnie jak w przypadku objawień Maryjnych, które są zauważalne jedynie dla niewielkiego grona wybranych, ale czasem jak w przypadku ze Słowacji  również fotografowane -  tak było,  w miejscowości Turzovka w 1958 roku.  W okolicy tej miejscowości gajowy Matous Lasut miał zauważyć postać, którą miała być Matka Boska przekazująca mu zdarzenia, oraz holograficzne obrazy związane z naszym światem. Zdarzenie  cechowało się wszelkimi aspektami, które znamy z ‘’wzięć’’ oraz poczucia zaginionego czasu. W 1966 roku w tej samej okolicy  grupa pielgrzymów zauważyła nad lasem białą mgłę, w której następnie pojawiła się Matka Boska monstrualnych rozmiarów. Postać została uwieczniona przez jednego z pielgrzymów na zdjęciu.  Z czymś podobnym spotkał się mieszkaniec z okolic Wiśniowej pow. ropczycko–sędziszowski, który  na początku lat 90 jadąc samochodem późną nocą, zauważył nad drogą trzy ciemne postacie, które miały wg. kierowcy około 4 metrów wysokości, te same widmowe postacie zauważył ponownie na tle nieba, który zinterpretował  ‘’zjawisko’’ jako zły omen. Na przykładzie powyższych  opisów widzimy jak jakaś nie dająca się  zdefiniować siła o naturze para fizycznej potrafi wyreżyserować  różne obrazy, dla której niebo jest niczym płótno dla artysty. Świetnie podsumował w latach 80 – tych XX wieku konglomerat zjawisk paranormalnych jeden z najstarszych polskich ufologów Janusz Thor pisząc.

„Wydaje się jakby zawsze jedna, możliwie, że zawsze ta sama paranormalna,  nadprzyrodzona siła pod różną formą i postacią dokonuje od czasu do czasu wycieczek w otaczający nas świat, który uznajemy za naturalny. Wycieczki zacierają za sobą ślady niezwykle starannie i zawsze w taki sposób, aby nigdy nie pozostawić po sobie bezspornego dowodu swego istnienia, natomiast zawsze wywołać wątpliwości co do realności, względnie iluzoryczności zjawiska (…)Można by dojść do wniosku, iż wszystkie irracjonalne zjawiska polegają na wtrącaniu się w świat  i sprawy ludzkie jakiejś siły z zewnątrz’’.[7]

Image

0
0