„Metaverse” - potencjalnie nieskończona cyberutopia
Image
Projekt „metaversu”, który niedawno zainicjował Mark Zuckerberg, i który za 10-15 lat przedefiniuje naszą rzeczywistość, to śmiała ucieczka od świata ograniczonych zasobów. Jakie będą jej konsekwencje?
„Metaverse” - „świat w świecie”, alternatywna, wirtualna rzeczywistość, w której wszystko będzie możliwe; w której każdy, po założeniu gogli VR, stworzy swój własny Kosmos, według własnych reguł i będzie tym, kim zechce być.
To piękna, niezwykle kusząca wizja. Któż nie chciałby żyć w świecie, w którym nie obowiązują dzisiejsze normy społeczno-ekonomiczne?
Sęk w tym, że dla Zuckerberga oraz reszty gigantów technologii, która podąży jego tropem tworząc konkurencyjne przedsięwzięcia, przeniesienie par excellence naszej aktywności do cyberprzestrzeni, to okazja do tego, by w końcu przestać się troszczyć o kurczący się rynek zbytu zasobów materialnych.
Konsumpcja w wirtualnym świecie, o niewyobrażalnym do tej pory poziomie realizmu oraz immersji, zyska zupełnie nowe, nieskrępowane z biznesowego punktu widzenia oblicze.
Oczywiście, ludzie nadal będą musieli jeść realne posiłki, pić realną wodę i mieć realny dach nad głową. Ale wszystko inne, może się odbywać już w metaversum.
Jeśli wystarczająco wielka grupa ludzi wejdzie w ten system, a wątpliwe, by było inaczej, to właśnie tam, w jego wnętrzu, będzie skupiona cała ludzka motywacja do tego, by żyć zgodnie z własnymi wyobrażeniami.
Poza metaversem, możesz być do bólu przeciętny. Jednak gdy już do niego wejdziesz na poważnie, zaczniesz zyskiwać status nieosiągalny poza tą cyberutopią.
Zamiast kupować realne przedmioty, ludzie zaczną nabywać miliony, miliardy i biliony niematerialnych, generowanych przez sztuczną inteligencję wirtualnych odpowiedników wszystkiego, o czym kiedykolwiek, ktokolwiek marzył.
Miliardom ludzi, zmęczonych beznadzieją obecnego życia, to wszystko, co zaoferuje metaverse, wystarczy, aby odechciało im się życia w świecie poza nim.
Do pewnego etapu BigTech będzie zarabiał w tym wirtualnym wszechświecie pieniądze w skali jedynki i kilkudziesięciu zer.
Radykalniejsze zmiany nadejdą, gdy gogle VR zostaną zastąpione przez interfejsy mózg-chmura obliczeniowa, które pozwolą na jeszcze głębsze sprzężenie ludzi z metaversum.
Ale z czasem, gdy sztuczna inteligencja przewyższy intelektualnie człowieka i uda się całkowicie przetransferować ludzką świadomość do metaversu, obecne ograniczenia narzucane nam przez fizykę, biologię i chemię, przestaną istnieć.
Wtedy ostatecznie pożegnamy się z obecną rzeczywistością pełną barier i braku perspektyw.
Już teraz istnieją gry, w których da się łamać znane nam prawa fizyki. Jeśli uda się wyrazić całą ludzką złożoność za pomocą linijek kodu, z którego po prostu będzie można bez problemu usunąć te fragmenty, które odpowiadają za wszelkiego rodzaju zło i ból, to osiągniemy to, co obiecują nam wszystkie światowe religie.
Jeśli każdy dostanie do dyspozycji swój własny wirtualny wszechświat, z regułami, które sam ustanawia i nad którymi ma pełną kontrolę, to czego jeszcze będziemy potrzebowali?
Można zaryzykować stwierdzenie, że na pewnym etapie istnienia metaversu, zanikną już całkowicie obecne korporacyjne ambicje tych, którzy stworzą jego wersję 1.0.
Kontrolę nad nim można mieć tylko do momentu, w którym pojawi się ponadludzka superinteligencja oraz do chwili, w której świadomość zostanie całkowicie przetransferowana do tego cyberkosmosu.
Po tych zdarzeniach, zasady gry całkowicie się zmienią.
Pojawia się więc pytanie: czy cokolwiek będzie w stanie przekonać nas do tego, by wrócić do obecnej formy istnienia?
- Dodaj komentarz
- 942 odsłon
Bełkot i ściema. To dobre dla
Bełkot i ściema. To dobre dla nerdów, którzy chą żyć fantazjami. Nawet w VR nie przekonasz ludzi, żeby wpsiywali się swoimi zachowaniami w twoją bajkę. Jak ktoś chce mieć armię posłusznych botów - jego sprawa, ale to czysta ułuda. Całe metaversum to tylko psychomanipulacyjna gierka i sposób na wyciąganie kasy.
Dodaj komentarz