Mroczna prawda o polowaniach na czarownice. To nie średniowiecze było najczarniejszym okresem w historii prześladowań!

Image

Źródło: innemedium

Powszechne wyobrażenie o polowaniach na czarownice jest głęboko zakorzenione w kulturze popularnej. Widzimy je jako wytwór średniowiecznego obskurantyzmu, gdzie tłumy prowadzone przez fanatycznych duchownych z dziką satysfakcją obserwują płonące na stosach kobiety oskarżone o czary. Jednak ta powszechnie przyjęta wizja jest fundamentalnie błędna - największa fala prześladowań przypadła nie na "mroczne średniowiecze", ale na epokę, która miała być już oświecona światłem rozumu i nauki.

 

 

Średniowieczny Kościół katolicki, wbrew powszechnym przekonaniom, był właściwie przeciwnikiem wiary w czary. Dokument kościelny Canon Episcopi, pochodzący z X wieku, jednoznacznie określał wiarę w magię i zjawiska nadprzyrodzone jako przejaw zabobonu. Kościelni uczeni argumentowali, że skoro Bóg jest stwórcą świata materialnego i jego praw, to nikt - nawet diabeł - nie może tych praw złamać. Szatan mógł co najwyżej kusić do grzechu, ale nie miał mocy, by fizycznie wpływać na rzeczywistość.

 

Ta racjonalna postawa znajdowała odzwierciedlenie w prawie. XII-wieczny Kodeks Lombardzki wprost zakazywał zabijania kobiet oskarżonych o czary, argumentując, że takie praktyki są niemożliwe i nie powinny być akceptowane przez chrześcijański umysł. Węgierski król Kalman I w tym samym okresie zabronił polowań na czarownice, uzasadniając to krótko: "ponieważ nie istnieją".

Image

Przełomowym momentem w historii prześladowań okazała się publikacja "Młota na czarownice" przez niemieckiego inkwizytora Heinricha Kramera w 1486 roku. Co znamienne, Kościół katolicki potępił to dzieło jako nieetyczne i teologicznie błędne. Jednak wynalazek druku sprawił, że książka Kramera, pełna sensacyjnych opisów i skandalicznych treści, stała się pierwszym europejskim bestsellerem o tej tematyce.

 

Paradoksalnie, największy rozkwit polowań na czarownice nastąpił wraz z reformacją protestancką. Marcin Luter, inicjator reformacji, mimo że występował przeciwko wypaczeniom Kościoła katolickiego, sam głęboko wierzył we wszechobecne działanie szatana. "Wszyscy jesteśmy podporządkowani Diabłu, zarówno ciałem, jak i majątkiem" - pisał, dodając, że "Diabeł żyje i rządzi całym światem". Ta radykalna wiara w moc szatana, połączona z odrzuceniem wielowiekowej tradycji interpretacji Pisma Świętego, stworzyła podatny grunt pod masowe prześladowania.

 

W rezultacie fala polowań na czarownice była szczególnie intensywna w krajach protestanckich. W Danii organizował je osobiście król Chrystian IV, gorliwy luteranin. W Anglii, która odeszła od katolicyzmu, przeprowadzono serię głośnych procesów w North Berwick, gdzie po brutalnych torturach stracono dziesiątki osób, rzekomo za wywołanie burzy przeszkadzającej królowi w podróży.

Image

Szczyt prześladowań w Anglii przypadł na okres rządów purytańskich w XVII wieku - dokładnie wtedy, gdy Izaak Newton rozpoczynał swoją karierę naukową. Ten historyczny paradoks pokazuje, jak złudne może być przekonanie o linearnym postępie ludzkości. Epoka, która miała przynieść triumf rozumu i nauki, okazała się czasem najbardziej zaciekłych prześladowań rzekomych czarownic.

 

Historia polowań na czarownice uczy nas, że postęp techniczny i rozwój nauki nie zawsze idą w parze z postępem moralnym i społecznym. Wynalazek druku, który miał służyć szerzeniu wiedzy, początkowo przyczynił się do rozpowszechnienia zabobonów. Reformacja, która miała oczyścić religię z przesądów, paradoksalnie wzmocniła wiarę w czary i demony. To ważna lekcja również dla naszych czasów, gdy rozwój technologii nie zawsze przekłada się na mądrzejsze i bardziej humanitarne społeczeństwo.

 

Ocena:
2 głosów, średnio 100 %

Przykładem prześladowań czarownic jest miasteczko Salem w Nowej Anglii. Purytanie czyli protestanci pokazali na co ich stać , aby niszczyć inne niż oni sami społeczności i jednostki.

0
0