Niemcy szukają Bursztynowej Komnaty

Kategorie: 

Źródło: https://topspb.tv/news/2017/06/15/v-germanii-nachalis-raskopki-na-meste-predpolagaemogo-zahoroneniya-yantarnoj-komnaty/

Niemieccy archeolodzy wreszcie uzyskali zezwolenia władz Turyngii, aby rozpocząć prace na przedgórzu Harzu. Naukowcy uważają, że jest to miejsce, gdzie ukryto legendarną Bursztynową Komnatę – symbol łączący Niemcy i Rosję. Arcydzieło wykonali pruscy rzemieślnicy, a był to dar króla Fryderyka Wielkiego dla cara Piotra Wielkiego.

 

 

Niestety, unikalna komnata została skradziona z Rosji w czasie drugiej wojny światowej i nadal nie została znaleziona. Niemieccy archeolodzy wyznaczyli miejsce, gdzie należy jej szukać. Jest to Nordhausen, w którym hitlerowcy zorganizowali obóz koncentracyjny Mittelbau-Dora. Więźniowe  oflagu pracowali przy budowie legendarnych rakiet V-1 i V-2.

 

Ludzie, którzy przeżyli Mittelbau-Dora, przypominają, że naziści w 1945 roku kazali kopać głębokie tunele w okolicach obozu w celu ukrycia wartościowych przedmiotów, zrabowanych w podbitych krajach. Jeden ze świadków wskazał nawet miejsce, gdzie umieszczono wielkie pojemni z jakimiś kosztownościami.

 

Uznano, że wielkość skrzyń, wskazana przez świadka, odpowiada wielkości Bursztynowej Komnaty, której ślady zostały utracone w 1945 roku, a prowadziły do Nordhausen. Przypomnijmy, że polscy archeolodzy z kolei wierzą, że słynna Bursztynowa Komnata schowana jest w „złotym pociągu” Trzeciej Rzeszy, który, jak na razie bezskutecznie, próbują wykopać w okolicach Wałbrzycha.

 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
loading...

Komentarze

Portret użytkownika goscxl

Oni nie szukaja . Tylko po

Oni nie szukaja . Tylko po prostu odkopuja to co zakopali, a że teraz czasy sa inne i po wielu latach wybielania Niemców oraz wbijania do głów zachodnim Europejczykom że naziści to nie niemcy . Biędziemy wiec świadkami "ekscytujących odkryć " ukrytych skarbów nazistów. Dowiemy sie też że naziści to imigranci z Prus. Którzy zdeponowali swoje dobra narodowe w Niemczech .  

Portret użytkownika biedulka

Coś nieco wiem o tej komnacie

Coś nieco wiem o tej komnacie. Znajduje się ukryta na dolnym ślasku ale nie w okolicach Wałbrzycha.

W 1955 jako 4 letnie dziecko straciłem matkę która ciężko chorowała. Przez 2 lata (1954-1955) opiekowało się mną małżeństwo niemieckie pozostałe w polsce po wojnie. Po śmierci matki zostałem przez ojca oddany do domu dziecka. Kiedy wróciłem w wieku 7 lat małźeństwo niemców interesowało się moim losem, rozwojem i wychowaniem. Niemiec lubiał ze mną rozmawiać i opowiadać historię okolicy, dawał mi czasami jakieś drobne pieniazki na slodycze lub książki do szkoły. Kiedy w wieku 10 lat jako drobne chłopaczysko wcisnąłem się w dziurę pokaźnych ruin starego zamczyska, w jego piwnicznych tunelach zobaczyłem dużo skrzyń zamknietych i zabezpieczonych przed otwarciem. Troche przestraszony odkryciem udałem się do niemca któremu bardziej ufałem jak ojcu. Niemiec  powiedział, że to napewno pozostałości po mieszkańcach i abym tam nie chodził ponieważ to bardzo niebezpieczne. Obiecałem mu że już tam nie pójdę. Tej samej nocy dało się słyszeć wybuch w tych ruinach. Kiedy rano przed szkołą  tam poszłem mojego wejścia już nie było, zostało zawalone i tylko sterta gruzów w tym miejscu była. Po 14 roku życia miałem już w głowie tylko naukę, potem uderzał testosteron. W wieku 19 lat wojsko, po wojsku ożenek i zmiana miejsca zamieszkania. Pierwsza praca w milicji w pionie kryminalnym i dzieci. Niemca tylko mile wspominałem nie interesując się jego losem. Ojciec jako jego sąsiad mówił mi, że niemiec często pyta się go co porabiam i jak mi się w życiu wiedzie. Ojciec przesadzając opowiadał mu m.in., że jestem szefem powiatowej policji co oczywiście było bajką, bo w tym czasie byłem tylko podrzędnym mł. sierzantem w pionie kryminalnym. W roku 1976 lub 1977 miałem nocny dyżur (zajmowałem się obsługą zdarzeń kryminalnych lub w razie ich braku wykonywaniem innych bieżących spraw). Około godziny 22.00 patrol dowiózł na komendę mężczyznę około 60 letniego, mówiacym akcentem niemiecko-rosyjskim. Z relacji patrolu wynikało, że zachowywał się tak jak by chciał być zatrzymany a ponieważ nie posiadał żadnych dokumentów został zatrzymany i dowieziony do komendy. Ponieważ nie było żadnych zdarzeń kryminalnych, do moich obowiązków należało rozpytanie zatrzymanego i podjęcie prób ustalenia jego tożsamości. Mężczyzna od razu powiedział, że będzie rozmawiał tylko z szefem policji i nie będzie mi odpowiadał na żadne pytania. Sporządziłem notatkę i podjąłem ustalenia czy mężczyzna nie jest poszukiwany, zaginiony, uciekinier z zakładu karnego czy psychiatrycznego itp. Do rana  nie było żadnych informacji ale na ich zebranie było w sumie 48 godzin od zatrzymania. Kiedy wróciłem po dniu wolnym do służby, zatrzymanemu konczyło sie 48 godzin. Mój przełożony szef, wezwał mnie i powiedział, żeby wypuscić zatrzymanego bo to jakiś wariat i nie ma żadnych danych na jego temat i aby przed wypuszczeniem przeprowadzić z nim jeszcze rozmowę. Dowiedziałem się, że zatrzymany rozmawiał tylko z nim. Twierdził, że posiada więdzę na temat ukrytej komnaty bursztynowej i potrzebuje ochrony i gwarancji bezpieczeństwa i że gotowy jest tą wiedzę przekazać. Mój szef opowiedział mi to mniej więcej tak "pierd... coś   o jakiejś burszynowej komnacie, gwarancjach, bezpieczeństwie, po prostu wariat, szkoda czasu, nie możemy go dłużej trzymać , pogadaj z nim jeszcze i wypuść".  Z jego słów wynikało że nie wie nic na temat istniejacej bursztynowej komnaty, zresztą ja również wówczas nic na jej temat nie wiedziałem. Przed zwolnieniem porozmawiałem z zatrzymanym. zapytałem  o dwie sprawy. Pierwsza czy była rozmowa z szefem i czy jest usatysfakcjonowany. Odpowiedział, że owszem była ale nie było z kim rozmawiać. Potem  zapytałem o co chodzi z tą bursztynową komnatą. W odpowiedzi zapytał ile mam lat. Gdy odpowiedziałem, że mam 26 lat, wtedy powiedział dosłownie "za młody pan jesteś by umierać, o pewnych sprawach lepiej nie wiedzieć". Zrobiło się między nami nawet sympatycznie, ale już nic na temat komnaty nie mówił a ja tez nie drążyłem tematu. Zrobiłem mu herbatę która wypił, a potem poprosił o informację na temat godzin najbliższych pociagów odjeżdżających w kierunku Szczecina. Kilka  lat temu dowiedziałem się, że moi niemieccy opiekunowie z młodości w roku 1977 wyjechali na stałe do Niemiec. Z mojej obecnej analizy jako już doświadczonego człowieka, w oparciu o fakty z dzieciństwa i młodosci wynika, że  moi niemieccy opiekunowie jako jedyni w okolicy byli również opiekunami dóbr i mienia pozostawionego przez niemców po II wojnie. W czasie ich mieszkania w Polsce jako ich sasiad widziałem przyjeżdżających szczególnie z RFN rzekome ich rodziny. Po takich przyjazdach i wyjazdach zdarzały się rozkopane miejsca w okolicy.

Natomiast zawalone zamczysko ze skrzyniami w swych podziemiach posiada swojego właściciela. Moje próby odkupienia posiadłości nie udały się i nie wiem czy za mojego życia będzie to możliwe. Mam jednak komu przekazać swoją wiedzę i myślę, że moje następne któreś tam pokolenie przejmie ruiny i dotrze do tego co moje oczy tam  widziały w 1961 roku.

Portret użytkownika EGIPŁAN

ALE  MA  PAN  WIEDZĘ....Takie

ALE  MA  PAN  WIEDZĘ....Takie  wspomnienia z  dzieciństwa mogą  z czasem  przynieść  wreszcie   sukces  w  ujawnieniu  miejsca  w  którym  jest  schowana  komnata.Mam  kumpla ,który  jest takim  Indiana Jonesem i takie  zagadki do  rozwiązania są  jego  pasją życiową.Ma  też jak  mi mówił  jakąś wiedzę,którą  chętnie  podzieliłby  się  z  Panem   o  tej  komnacie, bo  też  mieszka  na  Dolnym  Śląsku. Dla  dobra  sprawy  mogę  was  skontaktować  poprzez  redakcję Innemedium.POZDROWIENIA WSZYSTKIM ODKRYWCOM!!!.Prosi  więc  Admina  o  pomoc  w  tym  zadaniu...

Strony

Skomentuj