Kategorie:
Szwajcarscy naukowcy badający tajemnicę Przełęczy Diatłowa przedstawili nowe dowody na poparcie swojej ambitnej hipotezy, co do losu słynnej wyprawy. Ich zdaniem, są już niemal pewni, że los młodych ludzi przypieczętowała lawina, która zeszła bardzo blisko zbocza, na którym nocowali turyści. Eksperci, otrzymali niedawno nowe dane potwierdzające ich wersję zdarzeń.
W ostatnich dniach stycznia 1959 r. grupa dziesięciu studentów Uralskiego Uniwersytetu Federalnego, rozpoczęła podróż przez góry Ural, aby zbadać szczyt Otorten. Przewodnikiem ekipy został 23-letni Igor Diatłow. W związku z brakiem wiadomości od studentów, 20 lutego, rozpoczęły się poszukiwania, a 26 lutego odnaleziono porzucony i uszkodzony namiot na zboczu góry. W ramach przypomnienia, wygląd obozowiska mocno zaskoczył ekipę ratunkową. Michaił Szarawin, mężczyzna który odnalazł namiot, powiedział później:
„Namiot był rozdarty na pół i pokryty śniegiem. W środku nie znalazłem nic oprócz rzeczy i butów członków ekipy.”
Śledczy stwierdzili, że namiot został rozcięty od środka. Nieopodal, obok leżącej w pobliżu sosny, grupa poszukiwawcza odnalazła pierwsze dwa ciała. Były półnagie i pokryte cienką warstwą śniegu. Ich dłonie były pokaleczone, jakby próbowali wspiąć się na drzewo. W pobliżu znajdowały się kolejne trzy ciała, w tym ich przewodnik Igor Diatłow, który nie posiadał żadnych widocznych ran. Jego zwłoki były ułożone w sposób, który świadczył o tym, że próbował powrócić do obozu. Dwa miesiące później odnaleziono ciała pozostałej części grupy. Mieli oni złamane żebra i wgniecione czaszki.
W 2021 roku, szwajcarscy naukowcy Alexander Puzrin i Johan Gaume, eksperci od lawin i osuwisk, wykazali, że zawalenie się małej płyty śnieżnej – wielkości kilku metrów, ale ważącej kilka ton – jest całkiem możliwe na przełęczy Diatłowa i może to wywołać ciężkie obrażenia, które zostały zarejestrowane na ciałach. Desperackie próby wydostania się, uratowania najbardziej rannych towarzyszy, nawigowania w ciemnościach, znalezienia ratunku od straszliwego zimna i wiatru mogą tłumaczyć stan członków ekspedycji. Zgodnie z teorią badaczy, gdy w nocy turyści usłyszeli, że po zboczu zaczyna zsuwać się śnieg, wyskoczyli z namiotów i zostali powaleni przez lawinę.
W wyniku poniesionych ran, członkowie wyprawy, nie byli w stanie powrócić do obozu i zmarli z powodu hipotermii. Warto w tym miejscu przypomnieć, że jeszcze w zeszłym roku, rosyjska prokuratura odtajniła materiały w sprawie śmierci grupy Diatłowa. Wówczas, za przyczynę śmierci studentów, również uznano lawinę. Kluczowe wnioski Puzrina i Gaume'a były dość jednoznaczne: lawina to naukowo realistyczny scenariusz tej tajemniczej tragedii. Należy zauważyć, że pomimo dokładności modeli komputerowych i formuł przetestowanych i zweryfikowanych przez niezależnych ekspertów, w pracach szwajcarskich badaczy pozostały pewne luki. Po pierwsze, do tej pory nikt nie widział nawet małej lawiny zstępującej na przełęcz Diatłowa. Po drugie, zbocze na którym znaleziono namioty, miało kąt nachylenia 28-30 stopni co nie zgrywa się z modelami Szwajcarów.
Po opublikowaniu artykułu, z badaczami skontaktował się szwajcarski dokumentalista Matteo Born, który dzięki ich pomocy odwiedzili przełęcz na przełomie marca i września 2021 roku. Mężczyzna miał ze sobą drona, który wzbił się w powietrze i potwierdził przypuszczenia badaczy. Powstała w oparciu o zdjęcia trójwymiarowa mapa, pokazuje, że niemal całego zbocze Przełęczy Diatłowa jest podatne na lawiny. Na zdjęciach wykonanych przez jednego z przewodników, Dmitrija Borisowa, a także na niektórych zdjęciach wykonanych następnego dnia przez Matteo Borna, dostrzeżono nawet ślad jednej z takich lawin.
Następnie szwajcarscy naukowcy ponownie skontaktowali się z profesjonalnymi przewodnikami Olegiem i Dmitrijem i już pod koniec stycznia 2022 roku, w tym samym sezonie, w którym wydarzyła się tragedia. Badacze wsiedli na skutery śnieżne i ponownie udali się na przełęcz. Mieli przeprowadzić dodatkowe badania i pomiary pokrywy śnieżnej, oraz spróbować wywołać małą lawinę. Nie musieli oni jednak tego robić, a żywioł pojawił się sam, niemal w rocznicę wydarzeń z przełęczy. Lawina spadła w odległości 50 metrów od badaczy, a jej ślady zniknęły po zaledwie 20 minutach. To wyjaśnia, dlaczego przez blisko 60 lat, nigdy nie widziano w tamtych rejonach śladów lawin.
Komentarze
Skomentuj