Twoje szczęście jest w Tobie

Kategorie: 

Źródło: 123rf.com

Nic na tym świecie nigdy, przenigdy cię nie uszczęśliwi. Nic nie sprawi, że poczujesz się całkowicie spełniony. Zawsze pozostanie jakieś wrażenie niedosytu, głód urzeczywistnienia. Także ten mój tekst czy jakikolwiek inny. Żaden człowiek, żaden guru, żaden mistrz duchowy nie może cię uszczęśliwić i zbawić. Również ćwiczenia medytacyjne tego nie zrobią. Techniki wpływania na czakry, cokolwiek, co robisz, by osiągnąć jakiś cel.

 

Dlatego w dzogczen mówi się tak wiele o spoczywaniu w naturalnym stanie. Nie chcę jednak hipnotyzować cię i podniecać tybetańskimi nazwami. Tak nazywa się ta cudowna duchowa nauka o prawdziwym szczęściu. Szczęście to możesz znaleźć jedynie w sobie, w swoim naturalnym stanie. Nic innego ci go nie da. Seks, rozrywki, filmy, kultura, cokolwiek, np. pieniądze - absolutnie nic.

Mamy potrzebę szczęścia, samospełnienia, samorealizacji. Poszukujemy jej jednak w niewłaściwym miejscu. Szukamy jej na zewnątrz i wypytujemy o nią na zewnątrz. Nawet huna, zen, joga - cokolwiek, co spotykamy na zewnątrz, może oddalić nas od naszego szczęścia. Może to zrobić, ponieważ zatrzymujemy się przy tym, co zewnętrzne. Naiwnie wierzymy, że znajdziemy w tym prawdziwych siebie, prawdziwe urzeczywistnienie. Ale tak się nie stanie. Czytanie o dzogczen czy zen i powtarzanie "dzogczen" czy "zen" nie da ci urzeczywistnienia. Żadne "czary-mary" tego nie zrobi. Żadna technika.

Technika ma cię tylko doprowadzić do miejsca, w którym możesz spocząć w naturalnym stanie i nie polegać już na technikach. Przekraczasz technikę. Mądrzy mistrzowie dzogczen głoszą: medytacja nie sprawia, że stajesz się lepszy, a jej brak nie sprawia, że stajesz się gorszy. W bon każda praktyka powinna się kończyć spoczywaniem w naturalnym stanie. W trakcie jej wykonywania również należy utrzymywać kontakt z naturalnym stanem. Wtedy staje się to duchową praktyką. W przeciwnym wypadku mamy techniki bioenergetyczne czy psychocybernetyczne, ale nie duchowe.

Możesz praktykować spoczywanie w naturalnym stanie bez technik. Otwierasz się wtedy, łączysz ze swoim wnętrzem. Po prostu spoczywasz. To nie jest jakaś specjalna aktywność. To właśnie brak aktywności, to spontanicznie przejawiający się, manifestujący się byt. Ta technika jest byciem, naturalnym spoczywaniem, dlatego czymś niewłaściwym jest nazywać to techniką. Podobnie niewłaściwe jest nazywanie aktu widzenia przez oczy techniką widzenia albo po prostu chodzenia techniką chodzenia. Mamy taką skłonność, ale to upodabnia nas do robotów.

Popadamy w automatyzm, ponieważ czepiamy się jakiegoś intrygującego dla nas doświadczenia i chcemy je powtarzać jak najdłużej i jak najmocniej. Np. oglądania filmów. Obejrzymy jeden film, dwa, trzy i czujemy się inaczej. Coś się w nas uwolniło, coś się zmieniło, coś poruszyło, odblokowało. Ale kolejny film staje się męczący. Następny jeszcze bardziej. Zauważamy, że kontakt z energią życia i świadomością się wyczerpuje. Doświadczenie przestaje być świeże.

 

Ale my mimo to uparcie wierzymy, że wykrzesamy z siebie ten ogień, kiedy włączymy jeszcze jeden film albo zrobimy ponownie coś innego, w czym położyliśmy swoją nadzieję. Wszystko nas jednak zawiedzie. Wtedy się uzależniamy. Można uzależnić się nawet od ćwiczeń z energią. Potem żyjemy w świecie pełnym takich pułapek, które były dla nas początkowo azylem. Coś kiedyś dawało otwartość, nowe doświadczenia, ale potem stało się nudne, zużyte, rutynowe, powszednie. Tak jest ze wszystkim. Absolutnie wszystkim.

Źródło jest w tobie. Tam jest zawsze świeże doświadczenie. Na zewnątrz znajdujesz tylko mniejsze lub większe kałuże. Wypijesz z nich wodę i już jej w nich nie znajdziesz. Wyczerpiesz potencjał świadomości i doświadczenia i znowu będziesz pragnął. Tylko ta żywa woda ducha, naszej natury może ugasić nasze pragnienie urzeczywistnienia. To nie żaden duch dany przez Buddę czy Chrystusa, schodzący z nieba za sprawą łaski, poprzez wiarę w jakieś dogmaty. Tu chodzi o naszą prawdziwą naturę. To nie jest nic z zewnątrz, to w całości znajduje się w naszym wnętrzu i jesteśmy tym my sami.

Tak ja rozumiem nauki mistrzów dzogczen i kahunów. Jeżeli napijesz się tej wody (kahuni często używają przenośni wody, pewnie z powodu uwarunkowań geograficznych) to nie będziesz już pragnął. Piszę to w duchu huny a nie katolickiego katechizmu. Ale nie daj się schwytać przez "mistyczne metafory" wody ducha itd.; ich przeżywanie też nie da ci szczęścia. Po prostu bądź sobą. W czym tu problem? Że bycia sobą nikt nie może cię nauczyć i nie ma na to techniki czy metody. Dlatego jest to tak wielkie...

 

 

 

Ocena: 

Nie ma jeszcze ocen
loading...

Komentarze

Portret użytkownika pasjonat

Wiecie co najbardziej lubię w

Wiecie co najbardziej lubię w swojej żonie ?
W swojej żonie lubie najbardziej siebie Lol
idąc tym tropem.... "Twoje szczęście jest w Tobie" Ja jestem w swoim szczęsciu ;))
 
Munin nic do Ciebie nie mam ale miewasz jakies urlopy ? ;))

Myślę, więc jestem...

Strony

Skomentuj