UFO z dna Bałtyku. Czy znamy już prawdę o "bałtyckiej anomalii"?

Image

Źródło: InneMedium

W 2018 roku oceanolodzy zbliżyli się do rozwikłania zagadki jednej z najbardziej tajemniczych anomalii ostatnich lat. Mowa o tak zwanym "Bałtyckim UFO". Jego historia doczekała się swojego przedwczesnego finału pod postacią rządowego zakazu studiowania rzekomo "naturalnej formacji" osobom prywatnym i firmom.

 

Szwedzka firma Ocean X, kierowana przez Dennisa Osberga, specjalizuje się w zgłębianiu tajemnic dna morskiego. Do ich sukcesów zalicza się wydobycie z dna oceanu Atlantyckiego wraku samolotu Airbus A330, który rozbił się w 2009 roku i udany test prototypu głębinowego drona Orpheus opracowanego przez Woods Hole Institute i NASA. Dzięki wskazówkom rosyjskiego kolegi, odnaleźli oni również wrak rosyjskiego okrętu podwodnego Som, który zatonął na wodach terytorialnych Szwecji niemal zatonął sto lat wcześniej.

 

Nie mają oni jednak dobrej passy w badaniach anomalii o której głośno zrobiło się w 2011 roku. Szwedzi natrafili na niezwykły obiekt, który osiadł na głębokości 87 metrów. Niezwykła formacja wyglądała jak statek kosmiczny, zabrany wprost z planu Gwiezdnych wojen. Sugerowano, że przypomina on słynnego Sokoła Milenium.

Image

„Anomalia Bałtycka”, jak nazywali ją nurkowie, była głośnym tematem. Analiza chemiczna materiału, z którego wykonano niezwykły przedmiot, sugerowała że nie był czymś pochodzenia naturalnego. Geolog Steve Weiner z zespołu Ocean X, po przeprowadzeniu odpowiednich badań, zauważył bowiem, że obiekt składał się ze stopu metali nie występujących w naturze.

 

W pobliżu znalezionego obiektu na dnie widoczny był 300-metrowy pas, przypominający ścieżkę po awaryjnym lądowaniu. Pierwsze zdjęcia z głębin, wskazywały iż był to okrągły obiekt o regularnym geometrycznym kształcie i średnicy 60 metrów. Wkrótce pojawiła się wersja, że ​​na dnie Bałtyku leży nazistowska łódź podwodna III Rzeszy.

 

Założenie opierało się na historycznym fakcie, że Niemcy często przeprowadzali tam swoje tajne testy, a nieco dalej znajdował się poligon na Rugii, który później zamienił się w bazę rakietową. Takie sugestie, były jednak przyjmowane z dużą dozą sceptycyzmu. Archeolog Göran Ekberg zauważył, że chociaż znalezisko było dziwne i z wyglądu naprawdę przypominało pracę ludzkich rąk lub interwencję obcego umysłu, nie jest to pierwszy taki obiekt na świecie.

 

Pobieżna obserwacja tej anomalii, skłoniła zespół do podjęcia kolejnej ekspedycji. Doszło do niej w czerwcu 2012 roku. Zgodnie z ówczesnymi oświadczeniami prasowymi, obiekt znajdował się na głębokości 85 metrów i był to ostatni meldunek, jaki przyszedł od ekipy poszukiwawczej.

Image

Dopiero w 2 tygodnie po rozpoczęciu eksploracji, w internecie pojawiły się nowe doniesienia ze strony zespołu. W oświadczeniu, jakie pojawiło się na stronie internetowej Ocean Explorer napisano, że odkryto coś, czego nurkowie nigdy nie widzieli. Początkowo uznano, ze to tylko kamienie i kawałki piaskowca. Potem uznano, ze ta dziwna formacja skalna wygląda jakby była odlana z cementu. Zaskakujące znalezisko jak na 85 metrów pod powierzchnią morza.

 

Na kolejne nurkowanie wzięto młot, aby spróbować skruszyć górną warstwę skał. Piaskowiec jest dość miękki i rozbicie go nie stanowi dużego problemu. Substancja, która znajdowała się pod piaskowcem zaskoczyła nurków. Zgodnie z opisem przypominała ona zwęglony materiał. Nurkowie pobrali jej próbki do dalszych analiz jednak zagadka anomalii jedynie się poglębiała. 

Image

Poszukiwacze udostępnili kolejne informacje dopiero na początku lipca 2012 roku. Udostępniono nawet zdjęcia tego obiektu, który nie wyglądał tak spektakularnie jak na ujęciach z sonaru. Faktycznie miał on okrągły kształt i pokrywała go warstwa osadów z dna jednak trudno było dopatrzeć się tam czegoś niezwykłego.

 

Po wizji lokalnej dokonanej przez nurków okazało się, że na dnie znajduje się kształt określany przez nich, jako "grzyb". Nurków zaskoczyły też anomalie elektromagnetyczne i jak twierdzili, przy obiekcie przestawały działać kamery i w zasadzie wszystkie urządzenia elektryczne.

 

W trakcie wywiadu radiowego jeden z członków ekipy, Denis Asberg, powiedział, że to, co odkryto wskazuje, ze albo zostało to wykonane przez człowieka, albo jest to jakaś zdumiewająca naturalna formacja. Zwracali oni uwagę zwłaszcza na widoczne zwieńczenie kopuły odkrytej na dnie. Dodatkowa kopuła miała średnicę około 4 metrów i była traktowana, jako hipotetyczny właz do jej wnętrza. Poszukiwacze zwrócili również uwagę na "znaki poślizgowe" widoczne na ujęciach z sonaru.

Image

Co ciekawe podczas akcji zlokalizowano znajdującą się w odległości około 1000 metrów od obiektu drugą anomalię. Asberg twierdzi, że te dwie formacje mogą być ze sobą jakoś powiązane. Na kolejny rozdział tej historii przyszło nam czekać aż do 16 lipca. 

 

Wówczas przedstawiciele grupy Ocean X zasugerowali, że Nazisci mogą mieć coś wspólnego z tym domniemanym bałtyckim UFO. Zasugerowano iż jest to żelbetowa konstrukcja celowo zainstalowana przez Nazistów w celu mylenia łodzi podwodnych.

 

We wrześniu tego 2012 roku ujawniono wyniki badań próbek pobranych na dnie. Tajemnicze zwęglone głazy, okazały się być z granitu i mogły powstać nawet 140 tysięcy lat temu podczas epoki lodowcowej. Okazało się również, że tajemniczy obiekt nie jest w żaden sposób przytwierdzony do dna. Ustalono to przy wykorzystaniu robota badawczego.

 

Eksploratorzy ze szwedzkiej grupy Ocean X wskazują na ślad na sonarze, który może wskazywać, że obiekt ślizgał się po dnie i został po tym wyraźny ślad. Znalezione w okolicy tego miejsca ślady przypominające zastygającą magmę sugerują oddziaływanie wysokich temperatur.

Image

W sumie odbyły się już trzy wyprawy w celu spenetrowania wraku tak zwanego bałtyckiego UFO jednak żadna z nich nie doprowadziła do rozwiązania tej zagadki. Wkrótce po ogłoszeniu daty kolejnej eksploracji, pojawiła się informacja, że ​​sprawa została przekazana pod jurysdykcję szwedzkich i norweskich służb specjalnych.

 

Kolejne doniesienia na temat anomalii, pochodzą już z 2018 roku, kiedy to naukowcy z Uniwersytetu Sztokholmskiego stwierdzili, że „Bałtycka Anomalia” jest produktem pochodzenia geologicznego i nie należy szukać śladów obecności obcych tam, gdzie ich nie ma. Naukowcy odmówili odpowiedzi na inne pytania dotyczące promieniowania elektromagnetycznego zgłaszanych przez ekspedycję Ocean X.

 

W styczniu 2020 roku, sprawa anomalii zbliżyła się do swojego finału. Próbki anomalii trafiły w ręce profesora geologii na uniwersytecie w Sztokholmie, Volkera Brücherta. Zgodnie z jego teorią, anomalia Bałtycka to pozostałość po cofającym się lądolodzie, który opuszczał Europę w okolicach 14 tysięcy lat temu. 

 

Tłumaczyłoby to ślady po przesuwaniu obiektu po dnie morza. Naukowcy określili te skałę mianem magnetytu bazaltowego, co stanowi też potencjalne wytłumaczenie dla awarii urządzeń elektrycznych zgłaszane przez nurków. Było to pierwsze logiczne wyjaśnienie tej zagadki,jakie pojawiło się przez 10 lat. Czy oznacza to, że było ono również tym prawdziwym?

 

Ocena:
Brak ocen

Dodaj komentarz

Treść tego pola jest prywatna i nie będzie udostępniana publicznie.
loading...