W poszukiwaniu mongolskiego robaka śmierci – tajemnica pustyni Gobi
Image

Pośród złotych wydm i skalistych obszarów mongolskiej pustyni Gobi od wieków krąży legenda o jednym z najbardziej przerażających stworzeń, jakie miała wydać natura. Mongolski robak śmierci, znany lokalnie jako „olgoi-khorkhoi", to istota, której sama nazwa wywołuje dreszcz niepokoju wśród mieszkańców regionu. Opowieści o tym tajemniczym stworzeniu, przekazywane z pokolenia na pokolenie, stały się integralną częścią mongolskiego folkloru, przyciągając uwagę badaczy, poszukiwaczy przygód i kryptozoologów z całego świata.
Według lokalnych przekazów, robak śmierci to duże, cylindryczne stworzenie o długości od 60 cm do nawet 1,5 metra, którego ciało przypomina wypełnione krwią jelito krowy – stąd jego lokalna nazwa. Charakterystyczną cechą tego stwora ma być intensywnie czerwona skóra, czasem opisywana jako brązowa lub szara, oraz brak widocznych oczu, nosa czy ust.
Jednak nie wygląd czyni go tak przerażającym, a przypisywane mu śmiercionośne zdolności. Miejscowi wierzą, że robak potrafi zabijać na odległość, używając do tego albo silnego ładunku elektrycznego, albo niezwykle toksycznej substancji, którą może wystrzykiwać w kierunku swojej ofiary. Niektóre opowieści mówią nawet o jego zdolności do wydzielania kwasu rozpuszczającego metal.
Legendy głoszą, że dotknięcie tego stwora prowadzi do natychmiastowej śmierci, a jego ofiarami padały zarówno ludzie, jak i wielbłądy czy inne zwierzęta pustyni. Co ciekawe, robak śmierci ma być wyjątkowo rzadko spotykany, a jego pojawienia się odnotowuje się głównie w wilgotniejszych miesiącach roku – czerwcu i lipcu. Przez większość czasu ma pozostawać ukryty pod piaskiem, co tylko dodaje tajemniczości jego istnieniu.
Pierwsze wzmianki o tym fascynującym stworzeniu w literaturze zachodniej pojawiły się w 1926 roku, kiedy to amerykański paleontolog Roy Chapman Andrews opisał go w swojej książce „On the Trail of Ancient Man". Andrews, prowadząc ekspedycje paleontologiczne na pustyni Gobi, usłyszał od mongolskich urzędników opowieści o robaku śmierci. Co ciekawe, sam Andrews pozostawał sceptyczny wobec tych doniesień, zaznaczając, że żaden z jego mongolskich informatorów nigdy nie widział tego stwora na własne oczy.
Od tamtej pory liczne ekspedycje naukowe i kryptozoologiczne usiłowały odnaleźć mitycznego robaka, licząc na dokonanie przełomowego odkrycia. Jednym z najbardziej zaangażowanych badaczy był czeski kryptozoolog Ivan Mackerle, który zorganizował aż trzy wyprawy do Mongolii – w 1990, 1992 i 2004 roku. Mackerle, zainspirowany filmem „Diuna" Davida Lyncha, skonstruował nawet specjalne urządzenie zwane „uderzaczem" (thumper), które miało za zadanie wywoływać wibracje w piasku, mające przyciągnąć ewentualne robaki. Niestety, wszystkie jego próby zakończyły się niepowodzeniem.
W 2005 roku inna znacząca ekspedycja, kierowana przez Richarda Freemana z brytyjskiego Centrum Fortean Zoology, spędziła miesiąc na pustyni Gobi, stosując różne metody, w tym zalewanie obszarów pustyni, mające na celu wywabienie robaka z jego kryjówek. Choć nie znaleźli żadnych konkretnych dowodów, zebrali liczne relacje świadków, co tylko podsyciło legendę. Freeman po ekspedycji zasugerował, że opowieści o robaku śmierci mogą być wynikiem błędnej identyfikacji znanych już nauce gatunków gadów, takich jak wąż piaskowy (Eryx
Interesującym aspektem tej historii jest fakt, że w 1983 roku, kiedy lokalni mieszkańcy zobaczyli okaz węża piaskowego, niektórzy potwierdzili, że to właśnie ten gatunek odpowiada opisom robaka śmierci. To sugeruje, że przynajmniej część opowieści może być rezultatem pomyłek w identyfikacji rzeczywistych zwierząt zamieszkujących pustynne tereny Mongolii.
W 2009 roku nowozelandzki reporter David Farrier podjął własną próbę odnalezienia robaka śmierci, prowadząc wywiady z miejscowymi, którzy twierdzili, że widzieli to stworzenie. Ustalił, że szczyt obserwacji miał miejsce w latach 50. XX wieku, jednak z biegiem czasu liczba relacji naocznych świadków znacząco zmalała. Może to sugerować, że legenda zaczęła tracić na znaczeniu, albo – jak twierdzą niektórzy – że tajemniczy gatunek mógł wyginąć lub stać się jeszcze rzadszy z powodu zmian klimatycznych czy działalności człowieka.
Programy telewizyjne, takie jak „Destination Truth", również podejmowały próby rozwiązania zagadki mongolskiego robaka śmierci, jednak żadna z nich nie przyniosła przełomu. Brak jakichkolwiek namacalnych dowodów – zdjęć, okazów czy nawet śladów DNA – sprawia, że większość naukowców traktuje robaka śmierci jako twór folkloru, a nie rzeczywisty biologiczny gatunek.
Image

Jednym z najbardziej fascynujących aspektów tej legendy jest jej wpływ na popkulturę. Mongolski robak śmierci stał się inspiracją dla wielu fikcyjnych stworzeń, takich jak Graboids z kultowej serii filmów „Tremors" (w Polsce znanej jako „Drżące kadry"). W 2010 roku powstał nawet film zatytułowany „Mongolian Death Worm", bazujący bezpośrednio na tej legendzie. Pokazuje to, jak głęboko historia tajemniczego mieszkańca pustyni Gobi zakorzeniła się w świadomości ludzi na całym świecie.
Co ciekawe, niektóre relacje o robaku śmierci obrosły w szczegóły, które trudno zweryfikować. Przewodnik Ivana Mackerle'a opowiadał historię o geologii, który zginął po wbiciu metalowego pręta w piasek, co miało sprowokować atak ukrytego pod powierzchnią robaka. Takie anegdoty, choć fascynujące, pozostają bez naukowego potwierdzenia, co jeszcze bardziej rozmywa granicę między faktem a fikcją.
Naukowcy próbujący racjonalnie wytłumaczyć fenomen robaka śmierci wskazują na kilka możliwości. Jedną z nich jest wspomniana już błędna identyfikacja znanych gatunków. Inną – halucynacje wywołane ekstremalnymi warunkami pustynnymi, takimi jak wysokie temperatury czy dehydratacja. Jeszcze inna teoria sugeruje, że opowieści mogą być wyolbrzymionymi opisami rzadkich zjawisk naturalnych, takich jak np. wyładowania elektryczne wywołane przez burze piaskowe.
Pomimo braku dowodów, legenda mongolskiego robaka śmierci pozostaje żywa wśród lokalnych społeczności. Dla nomadów przemierzających pustynię Gobi historie te są nie tylko elementem folkloru, ale również formą ostrzeżenia przed niebezpieczeństwami czyhającymi na pustkowiu. Sam fakt, że opowieści te przetrwały tak długo, świadczy o ich kulturowym znaczeniu i głębokim zakorzenieniu w mongolskiej tożsamości.
Czy mongolski robak śmierci istnieje naprawdę? Nauka pozostaje sceptyczna, ale historia kryptozoologii – dziedziny zajmującej się badaniem zwierząt, których istnienie nie zostało potwierdzone naukowo – zna przypadki, gdy legendarne stworzenia okazywały się rzeczywistymi gatunkami. Przykładem może być góralski (okapi), który przez długi czas uważany był za mit, zanim został oficjalnie odkryty na początku XX wieku.
Być może któregoś dnia kolejna ekspedycja na pustynię Gobi przyniesie przełom i rozwikła tę fascynującą zagadkę. Do tego czasu mongolski robak śmierci pozostanie jednym z najbardziej intrygujących fenomenów na pograniczu nauki i folkloru – tajemnicą, która nadal czeka na rozwiązanie pośród piasków jednej z najstarszych i najbardziej surowych pustyń świata.
- Dodaj komentarz
- 516 odsłon