Zaginiona kolonia: Tajemnica Roanoke, która do dziś fascynuje historyków
Image

W historii eksploracji Ameryki Północnej istnieją wydarzenia, które mimo upływu wieków wciąż pozostają owiane mgłą tajemnicy. Jednym z najbardziej intrygujących jest los pierwszej angielskiej kolonii założonej na wyspie Roanoke u wybrzeży dzisiejszej Karoliny Północnej, której mieszkańcy zniknęli bez śladu w latach 80. XVI wieku.
Pod koniec XVI stulecia Anglia, chcąc rywalizować z potęgą Hiszpanii, podjęła pierwsze próby trwałego osadnictwa w Nowym Świecie. Na polecenie królowej Elżbiety I i z inicjatywy sir Waltera Raleigha zorganizowano ekspedycję kolonizacyjną na wschodnie wybrzeże Ameryki Północnej. Pierwsi osadnicy dotarli na wyspę Roanoke w 1585 roku, jednak z powodu konfliktów z tubylcami i trudności aprowizacyjnych opuścili to miejsce już rok później.
W 1587 roku podjęto kolejną, bardziej zdecydowaną próbę. Na czele grupy liczącej około 115 kolonistów stanął John White, mianowany gubernatorem nowej osady. Tym razem wśród przybyłych znalazły się całe rodziny – kobiety i dzieci – co świadczyło o zamiarze stworzenia trwałej społeczności. Wśród osadników była również córka White'a, Eleanor Dare, która wkrótce po przybyciu na wyspę urodziła córeczkę. Virginia Dare przeszła do historii jako pierwsze angielskie dziecko urodzone na ziemiach amerykańskich.
Wyprawa miała pierwotnie dotrzeć do Zatoki Chesapeake, jednak pilot ekspedycji, Simon Fernandes, z niewyjaśnionych przyczyn wysadził wszystkich kolonistów ponownie na wyspie Roanoke. Być może argumentował to zbyt późną porą roku i zbliżającym się sezonem huraganów, który utrudniłby żeglugę.
Życie w nowej osadzie od początku naznaczone było trudnościami. Koloniści nawiązali wprawdzie przyjazne relacje z wodzem Manteo z ludu Croatoan, jednak stosunki z innymi plemionami Algonkinów pozostawały napięte. Kulminacją wrogości był incydent, w którym tubylcy zabili jednego z osadników, George'a Howe'a, który samotnie poszukiwał krabów. W odwecie koloniści pod wodzą White'a zaatakowali pobliską wioskę, jednak przez tragiczną pomyłkę napadli na sojusznicze plemię Croatoan, zabijając jedną osobę i raniąc kilka innych.
Image

Sytuacja osady stawała się coraz bardziej niepewna. Zapasy malały, a bez dostaw z Europy przetrwanie nadchodzącej zimy stało pod znakiem zapytania. W tej sytuacji koloniści przekonali Johna White'a, aby powrócił do Anglii po pomoc i zaopatrzenie. Pod koniec sierpnia 1587 roku gubernator niechętnie opuścił kolonię, zostawiając na miejscu wszystkich osadników, w tym swoją rodzinę.
Los nie sprzyjał jednak misji White'a. W Europie wybuchł właśnie konflikt z Hiszpanią – Wielka Armada zaatakowała Anglię w 1588 roku, blokując wszelkie rejsy do kolonii. White bezskutecznie próbował zorganizować ekspedycję ratunkową, ale jedna z takich prób zakończyła się atakiem francuskich piratów i utratą zapasów.
Dopiero w 1590 roku, po trzech latach nieobecności, White zdołał powrócić na Roanoke. Dotarł tam 18 sierpnia, w trzecie urodziny swojej wnuczki Virginii Dare. To, co zastał, przeszło do historii jako jedna z największych zagadek amerykańskiej kolonizacji – osada była całkowicie wyludniona. Po kolonistach nie było śladu, domy zostały starannie rozebrane, a fort niszczał.
Jedyną wskazówką był tajemniczy napis „CROATOAN" wyryty na jednym ze słupów ogrodzenia oraz litery „CRO" wydrapane na pobliskim drzewie. White przypomniał sobie, że przed opuszczeniem kolonii uzgodnił z osadnikami, że w przypadku konieczności przeniesienia się w inne miejsce zostawią informację o nowej lokalizacji. Gdyby byli w niebezpieczeństwie, mieli dodatkowo wyryć symbol krzyża maltańskiego. Brak tego znaku dawał gubernatorowi nadzieję, że koloniści nie padli ofiarą nagłego ataku, lecz zorganizowanie przenieśli się na wyspę Croatoan, zamieszkaną przez przyjazne plemię.
White planował natychmiast popłynąć na tę wyspę, jednak tej samej nocy zerwała się potężna burza, która wyrządziła znaczne szkody jego flocie. Po stracie kotwic i w obliczu pogarszającej się pogody kapitanowie statków podjęli decyzję o powrocie do Anglii. Zrozpaczony gubernator musiał opuścić Amerykę, nie poznawszy losu swojej rodziny i pozostałych kolonistów.
W ciągu następnych wieków wokół losu zaginionej kolonii narosło wiele teorii. Jedna z najpopularniejszych zakłada, że osadnicy przetrwali, przenosząc się do przyjaznego plemienia Croatoan na pobliskiej wyspie (obecnie Hatteras). Hipotezę tę wspierają relacje z początku XVIII wieku, kiedy to podróżnik John Lawson spotkał na Hatteras Indian o szarych oczach, którzy twierdzili, że część ich przodków była biała i „umieli czytać z księgi". Co więcej, plemię to przechowało niektóre angielskie nazwiska i elementy kultury, co sugeruje możliwość wymieszania się grup.
Inna teoria mówi o przeniesieniu się kolonistów w głąb lądu. Wczesne wzmianki z Jamestown (pierwszej udanej kolonii angielskiej z 1607 roku) sugerowały, że biali ludzie mieszkają wśród tubylczych plemion na południu. Kapitan John Smith zbierał od Powhatanów opowieści o wioskach, gdzie widziano Europejczyków i ich potomków.
Pojawiły się również hipotezy o bardziej tragicznym losie osadników. Według jednej z nich, część kolonistów mogła przenieść się na teren zatoki Chesapeake (gdzie pierwotnie zamierzali się osiedlić), lecz tam zostali zgładzeni przez Powhatana około 1607 roku. Wódz ten, w obawie przed rosnącą konkurencją, mógł zniszczyć lokalny szczep Chesepian, a wraz z nim przebywających tam Anglików.
Inni badacze zwracają uwagę na czynniki naturalne, które mogły przyczynić się do tragedii kolonii. Badania klimatyczne wykazały, że lata 1587-1589 były dotknięte dotkliwą suszą na obszarze Wirginii i Karoliny. Tak ekstremalne warunki zapewne uniemożliwiły udane zbiory, wywołując klęskę głodu. Wycieńczeni osadnicy musieli szukać ratunku poza wyspą, dołączając do rdzennych mieszkańców lub próbując na własną rękę przedostać się w inne rejony.
Rozważano również możliwość hiszpańskiego ataku lub próby samodzielnej ewakuacji kolonistów morzem. Jednak dokładna analiza dokumentów historycznych oraz brak materialnych śladów przemocy na miejscu kolonii podważają te hipotezy.
Przełomowe znaczenie dla rozwiązania zagadki mają prowadzone od dekad badania archeologiczne. Na wyspie Hatteras (dawnej Croatoan) odkryto liczne przedmioty pochodzenia angielskiego z końca XVI wieku: fragmenty broni, ceramikę, a nawet złoty pierścień herbowy, który mógł należeć do któregoś z kolonistów. Co istotne, znaleziska te występowały w warstwach zawierających również typowe przedmioty indiańskie, co wskazuje na współistnienie obu kultur.
Image

Równolegle badacze przeszukują wnętrze lądu na północ od Roanoke. Szczególne znaczenie mają odkrycia dokonane nad rzeką Chowan, około 80 kilometrów na północny zachód od wyspy. Na mapie sporządzonej przez Johna White'a znaleziono ukryty symbol, który mógł oznaczać planowaną lokalizację nowej osady. W tym rejonie archeologowie natrafili na fragmenty angielskiej ceramiki z końca XVI wieku oraz elementy broni palnej i inne przedmioty europejskie z epoki.
Najnowsze odkrycia sugerują, że koloniści mogli podzielić się na kilka grup – część prawdopodobnie schroniła się u Croatoanów na Hatteras, inni powędrowali w głąb lądu, docierając w okolice rzeki Chowan. Tam przez jakiś czas mogli funkcjonować w małych społecznościach, współpracując z miejscowymi plemionami.
Choć tajemnica zaginionej kolonii Roanoke nie została jednoznacznie wyjaśniona, współczesne badania rzucają nowe światło na jej losy. Najbardziej prawdopodobne wydaje się, że osadnicy, zmuszeni trudnymi warunkami do opuszczenia wyspy, znaleźli schronienie wśród tubylczych plemion, stopniowo asymilując się z lokalną ludnością. Ich potomkowie mogli żyć wśród rdzennych Amerykanów jeszcze przez wiele lat, choć z czasem zatracili swoją odrębną tożsamość.
- Dodaj komentarz
- 647 odsłon