Amerykanka twierdzi, że dowiedziała się, iż jest krewną Marii Panny

Video URL

Mieszkanka Murrysville w Pensylwanii powiedziała, że rozmowy ze zmarłymi krewnymi skłoniły ją do myślenia o studiowaniu historii przodków i doszła do wniosku, że jest krewną Najświętszej Maryi Panny.

 

Według Mary Beth Webb, która mieszka w Pensylwanii, ideą badania było ustalenie jej pochodzenia. Kobieta bierze udział w tajemniczych dyskusjach ze zmarłym kuzynem.

 

Mary mówi, że posiadła umiejętność kontaktowania się ze zmarłymi po śmierci swojego brata, który odszedł na raka w 1999 roku. Od tego czasu zaczęła komunikować się nie tylko ze swoim kuzynem, ale także ze swoimi i jego rodzicami, a także z dalszymi przodkami. Cioteczny brat jest w tym układzie medium pośredniczącym.


Kobieta otrzymuje informacje od zmarłego ojca i matki za pośrednictwem kuzyna i twierdzi, że kuzyn mówi o takich szczegółach z życia rodzinnego, których na pewno nigdy nie znał.

„Komunikuje się z moim kuzynem intuicyjnie, a związek ten pozwala mi rozmawiać z ludźmi, którzy są poza Ziemią. Zapisuję zawartość każdej konwersacji ze zmarłymi krewnymi, więc zgromadziły się już tysiące notatek. Często zadaję pytania o niebo i przejście ze świata żywych do świata zmarłych. Brat opowiedział mi o tym szczegółowo, kiedy go zapytałam. Powiedział, że jest to fajne uczucie, podobne do wizyty w cudownym ogrodzie” – tłumaczy Amerykanka.

Wrażenia z komunikacji ze zmarłymi były tak silne, że kobieta napisała książkę o swoich doświadczeniach. Rzekomo nie zależy jej na pieniądzach, choć publikacja sprzedaje się świetnie, ale chce pomóc ludziom, którzy stracili swoich bliskich.

„Wiem, że większość ludzi jest sceptycznie nastawiona do takich opowieści i czeka na dowody, ale to wszystko. Mogę jedynie podzielić się informacjami i mam nadzieję, że pomogą one niektórym w żałobie” - dodaje Mary.

Możliwość komunikowania się ze zmarłymi, skłoniły niewiastę do myślenia o studiach genealogicznych. Zebrała już odpowiednie informacje i doszła do wniosku, że jest 64 prawnuczką św. Józefa z Arymatei, który uważany jest za wuja Marii Panny po stronie ojca, w konsekwencji jest więc krewną matki Chrystusa.


Podekscytowana kobieta napisała list do administratorów strony Oddity Central o swoim niesamowitym odkryciu, ale tam nie podzielono jej entuzjazmu.

 

 

 

Promujcie dalej ten spirytystystyczny trend, to i do Polski zajrzą "kosmici"!

0
0

No, zawsze to jakaś odmiana.

Zwykle podają się za nowe wcielenie Jezusa.

No, ale to kobitka, to nie może.

0
0

Objawienie Sw Jana 21;8

"Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących

 i skalanych i zabójców i wszeteczników,

 i bałbochwalców wszeteczników

 i CZAROWNIKOW i wszystkich kłamców

 będzie jezioro płonące ogniem i siarką

To jest śmierć druga"



Objawienie Sw Jana 22 ;14-15

"Błogosławieni,którzy piora swoje szaty,

  aby mieli prawo do drzewa żywota

  i mogli wejść przez bramy do miasta.

Na zewnątrz są psy i CZAROWNICY i

wszetecznicy i zabójcy i bałbochwalcy i wszyscy,

którzy miłują kłamstwo i czynią je."

0
0

to jak babka, chce to udowodnić tym, że kontaktuje się ze zmarłym kuzynem...:)...to ja jej życzę powodzenia w tym by jej ktoś uwierzył ;)

0
0

To się nazywa paranoja lub też urojenie. Nic dziwnego. Religia sama w sobie jest urojeniem lub skłania wierzącego do takiego zachowania poprzez permanentne przeswiadczenie że ktos lub cos czego nikt nie widział sie tobą opiekuje . Na dokładkę zwalnia z odpowiedzialnosci za czyny obiecując raj nawet jesli nawrócisz sie za 5 dwunasta na jedyną własciwą drogę obłudy . A jeszcze aby dopełnić - wszystko to bazuje na odpowiednim wykorzystaniu twoich najniższych instynktów jak strach , satysfakcja z kary dla wrogów, ślepe bezmyślne posłuszeństwo dogmatom i możnaby tą wyliczankę długo jeszcze mnożyć. Ponieważ uważam że człowiek rodzi się jako czysta i godna szacunku istota, nie potrzebując odkupienia za cudze winy które wymuszają już od początku jakies fałszywe nie potrzebne poczucie gorszości dlatego zdecydowałem się odrzucić wiarę w te brednie i dbać o swoją reputację jako świadoma nikomu duchem nie podległa jednostka. Jednak jest to praca wymagająca o wiele więcej niż jakieś  "idee" wymagające ślepego bezmyślnego podszytego strachem ślepowierstwa. 

0
0

Wracając do cudownych uzdrowień w Lourdes, warto tutaj przypomnieć jedno z nich, najbardziej szokujące lekarzy i obserwatorów. 16.02.1867r. Piotr de Rudder pracował jako robotnik u hrabiego du Bus de Ghisignies w Jabbecke (Belgia). Właśnie tego dnia upadło na jego lewą nogę ścinane drzewo i potrzaskało kości na liczne odłamki, co uniemożliwiało zrośnięcie. Na koszt hrabiego opiekowało się Piotrem po kolei kilkunastu lekarzy, jednak noga się nie goiła, tylko pokryła się zgangrenowanymi tkankami i ropiejącymi przetokami. Wszyscy lekarze, łącznie z profesorem Thiriart, chirurgiem dworu królewskiego, stwierdzili konieczność amputacji.

     Chory jednak z uporem, pomimo strasznych cierpień, nie zgadzał się na odcięcie nogi. W tym też okresie w Oostacker pod Gandawą zbudowano kaplicę i grotę na cześć objawień Matki Bożej w Lourdes. Grota stała się sławna w Belgii, gdyż miały tam miejsce cudowne uzdrowienia. De Rudder postanowił udać się do Oostacker, by uprosić dla siebie cudowne uzdrowienie. 5 kwietnia 1875 r. poprosił żonę swego pracodawcy, panią du Bus, o pieniądze na podróż. Hrabina ogląda chorą nogę i notuje w dzienniczku: "De Rudder odwinął bandaże nasiąknięte ropą i krwią, czuć było nieznośny fetor. Widać było, jak oba końce złamanych kości wystawały z ran". 7 kwietnia 1875 r. w towarzystwie żony udaje się do groty Oostacker. Złożono Piotra przed grotą, gdzie napił się wody ze źródła i siedząc przed figurą Matki Bożej żarliwie zaczął się modlić, prosząc o odpuszczenie grzechów i łaskę uzdrowienia. Nagle Piotr doznał dziwnego wstrząsu, odrzucił kule przeszedł kilka kroków, klęknął u stóp figury Niepokalanej i zawołał: Boże, jestem uzdrowiony! Jego żona z wrażenia zemdlała. Wszyscy obecni na widok tego, co się wydarzyło, z płaczem cisnęli się wokół cudownie uzdrowionego. Zdziwienie i płacz szybko przeszły w radość religijnego uniesienia. Spontanicznie uformowała się procesja z uzdrowionym Piotrem na czele, która kilkakrotnie obeszła grotę, śpiewając pieśni religijne. Później został przebadany przez komisję lekarską. Okazuje się, że noga w jednym momencie została całkowicie uzdrowiona, bandaże same opadły, złamane kości, piszczel i kość strzałkowa, same się zrosty, chociaż brakowało 6 cm kości, zniszczonych przez zgorzel w ciągu długich lat choroby, rany się zabliźniły. Dla wszystkich lekarzy, którzy leczyli Piotra, było oczywiste, że zdarzył się nieprawdopodobny cud. Kto dokonał tego dzieła? Naukowiec dr Le Bec napisał, że dla utworzenia fragmentu kości, który nagle zastąpił ubytek piszczelą i kości strzałkowej u połamanej nogi Ruddera, trzeba było 5 g wapna. W organizmie chorego nie było tej ilości wapna w stanie wolnym.

0
0
Ocena:
Brak ocen