Naukowcy od dawna próbują zrozumieć, czy tak zwana dziewiąta planeta (lub Planeta X) naprawdę istnieje. A ostatnio doszli do niesamowitego wniosku. Nowe badanie przeprowadzone przez brytyjskiego astronoma Jakuba Scholza i jego kolegi Jamesa Unwina mówi, że tajemniczy obiekt jest pierwotną czarną dziurą.

Istnienie pierwotnych czarnych dziur nie zostało jeszcze naukowo potwierdzone. A jednocześnie znaczna część społeczności astronomicznej uważa, że ​​składa się z nich 80% całego Wszechświata. Padają sugestie, że powstały wkrótce po Wielkim Wybuchu, a niektóre z nich mogą istnieć do dziś. Charakterystyczną cechą takich czarnych dziur jest to, że mogą być bardzo małe.

Według Scholza i Unwina wyjaśnia to anomalne zjawiska zarejestrowane w pasie Kuipera. W szczególności, dlaczego niektóre małe ciała niebieskie poza orbitą Neptuna mają niezwykłe trajektorie ruchu, a także nadmiar zjawisk mikrosoczewkowania  - stosunkowo krótkiego wzrostu jasności gwiazdy w momencie, gdy jakiś masywny obiekt przechodzi między obserwatorem a gwiazdą.

Do tej pory dokładnie ustalono istnienie ośmiu dużych obiektów planetarnych w Układzie Słonecznym, w tym kilku „planet karłowatych”, w tym Plutona, Eris, Ceres itp. Według naukowców tak zwana pierwotna czarna dziura ma masę pięć razy większą od masy Ziemi. Promieniowanie z takiej dziury jest znikome, ale wokół niej może znajdować się halo ciemnej materii rozciągające się na kilka jednostek astronomicznych.

Orbita planety X (czy czarnej dziury?) jest 20 razy dalej od Słońca niż orbita Neptuna. Jednak w praktyce udowodnienie tej teorii będzie dość trudne, ponieważ naukowcy będą musieli dosłownie wytropić to ciało niebieskie lub złapać ruchome źródło promieniowania gamma lub rentgenowskiego. Niektórzy astronomowie uważają, że ten tajemniczy obiekt wleciał do Układu Słonecznego z zewnątrz około 3 miliony lat temu, czyli jest wędrującą planetą, która kiedyś opuściła swoją gwiazdę macierzystą.