Raport Pentagonu na temat kontaktu z UFO dostarcza kolejnych dziwnych informacji

Kategorie: 

Źródło: YouTube/eddie shit

W grudniu zeszłego roku New York Times opublikował wyniki śledztwa w sprawie śledzenia przez wojsko USA domniemanego UFO. FIlm wydany przez Pentagon pokazuje pilotów marynarki wojennej śledzących ruchy dziwnie zachowującego się obiektu. Obecnie ekipa prasowa z Las Vegas uzyskała raport wojskowy, który oferuje jeszcze więcej szczegółów na temat tej obserwacji.

 

Incydent ten miał miejsce w 2004 u wybrzeży Kalifornii. Raport wyjaśnia szczegółowo, w jaki sposób lotniskowiec zaobserwował tajemniczego  NOLa, który poruszał się po niebie w niecodzienny sposób. Obserwacje te rozpoczęły się 10 listopada 2004 r. i trwały przez kilka kolejnych dni. Obiekt pojawiał się na radarach lotniskowca przez krótki czas, zatrzymywał się w powietrzu, a następnie odlatywał z dużą prędkością.

Zdezorientowana tym faktem załoga postanowiła zbadać sprawę. Kiedy obiekt pojawił się ponownie kilka dni później, dwa samoloty F/A-18F zostały wysłane, aby sprawdzić co kryje się na niebie. Rezultatem jest słynny film przedstawiający NOLa w kształcie „tic-taca” wykonującego gwałtowne manewry w powietrzu.

 

W nowym raporcie obiekt jest opisany jako „jednolicie gładki, biały, nie posiadający krawędzi”. Raport mówi również, że obiekt miał niecałe 15 metrów długości. Dla porównania, myśliwce F/A-18 mierzą około 17 metrów długości, co oznacza, że ​​tajemniczy pojazd może pomieścić jedną lub więcej osób o wielkości człowieka.

Przez kilka dni, kiedy obiekt pojawiał się i znikał, wojsko twierdzi, że mógł po prostu znikać z ludzkiego pola widzenia. Jego szybkie zejście z 60 000 stóp do zaledwie 50 stóp przed zniknięciem może świadczyć o tym, że był on zdolny do działania również pod wodą. Sprawa cały czas pozostaje niewyjaśniona oraz otacza ją aura tajemniczości. Być może z biegiem czasu dowiemy się kolejnych informacji na temat tego incydentu, albo zostanie on utajniony jak setki innych.

 

 

Ocena: 

3
Średnio: 3 (2 votes)
loading...

Komentarze

Skomentuj