Incydent z Kecksburga | Sekretna katastrofa UFO

Kategorie: 

Źródło: InneMedium

Wieczorem 9 grudnia 1965 roku mieszkańcy Kecksburga w Pensylwanii zostali uraczeni widokiem, który na zawsze zapisał się w annałach wiedzy o UFO. Amerykańskie wojsko otoczyło wówczas kordonem miejsce upadku tajemniczego obiektu latającego.

 

Około godziny 16:47 świadkowie z kilku stanów widzieli kulę ognia przesuwającą się po niebie. Wyraźnie pamiętali oni ciągnący się za nią pióropusz dymu. Obiekt został opisany jako błyszcząca, płonąca masa, która szybko opadła i wyemitowała boom dźwiękowy, który wstrząsnął ziemią. Nie da się ukryć iż brzmi to jak zwyczajny meteoryt, jednak historia ta ma nieoczekiwany zwrot akcji.

 

Trajektoria obiektu poprowadziła go w kierunku Kecksburga, gdzie jak wielu donosiło, obiekt kilkukrotnie zmieniał kierunek i zwolnił tuż przed zniknięciem za linią drzew. Doniesienia o incydencie szybko się rozprzestrzeniły, a zaciekawieni mieszkańcy udali się na miejsce, upadku aby zbadać sprawę.

 

Po dotarciu do miejsca, w którym prawdopodobnie wylądował obiekt, świadkowie napotkali niezwykły widok. Na niewielkim, zalesionym obszarze znajdował się metalowy obiekt w kształcie żołędzia, mniej więcej wielkości Volkswagena Beetle. Obiekt miał skomplikowane, hieroglificzne oznaczenia na swojej powierzchni i wydawał się mieć minimalne uszkodzenia pomimo ognistego zejścia.

 

Władze szybko odgrodziły teren, blokując dostęp ciekawskim gapiom. W następnych dniach wojsko przybyło, aby odzyskać obiekt, ładując go na ciężarówkę z platformą i transportując z dala od miejsca zdarzenia.Początkowe doniesienia lokalnych serwisów informacyjnych sugerowały, że obiekt był "kulą ognia" lub "meteorem". Jednak wraz z rozprzestrzenianiem się informacji o oznaczeniach i zaangażowaniu wojska, zaczęły pojawiać się teorie o bardziej egzotycznej naturze.

Niektórzy świadkowie twierdzili, że widzieli na miejscu zdarzenia personel wojskowy ubrany w kombinezony ochronne, co jeszcze bardziej podsyciło spekulacje, że obiekt mógł być czymś niezwykłym co jest ukrywane w tajemnicy. Przez lata, krążyły różne teorie, które rozważały czy był to wrak radzieckiego satelity czy pozaziemskiego statku kosmicznego.

 

Incydent w Kecksburgu nadal wzbudzał zainteresowanie w kręgach UFO i przyciągał uwagę wielu badaczy i śledczych. Podczas gdy wojsko utrzymywało, że obiekt był "satelitą", świadkowie i entuzjaści UFO pozostali sceptyczni wobec tego wyjaśnienia. W ciągu dziesięcioleci po incydencie złożono wiele wniosków o wydanie dokumentacji z tamtego okresu w ramach amerykańskiego ustawodawstwa FOIA.

Ich treść trafiła do opinii publicznej w mocno okrojonej wersji i była mocno zredagowana. Trudno jest się więc dziwić ludziom upatrującym w tej sprawie drugiego dna. Niezależnie od tego, czy jest to wynik działań wojskowych, zdarzenia naturalnego, czy czegoś bardziej tajemniczego. Warto dodać, że organizacją która miała najbardziej obszerny pakiet dokumentów na temat tego incydentu jest NASA, jednak wiele z nich zostało "utraconych i zniszczonych". Już sam ten fakt nasuwa pewne wnioski w sprawie natury całego zdarzenia. Bez konkretów, w postaci chociażby wraku tego pojazdu, nic nie jest niestety pewne.

 

Dlaczego akurat NASA zaangażowało się w ten proces? Odpowiedzią jest "Projekt Moondust" - działalność prowadzona przez rząd USA polegająca na badaniu obiektów kosmicznych spoza USA lub obiektów nieznanego pochodzenia. Na tą koneksję wskzała istotna postać w tej historii, a więc dziennikarka Leslie Kean. Jak ujawniła, różne dokumenty Departamentu Stanu pokazują, że NASA odgrywała kluczową rolę w odzyskiwaniu i badaniu szczątków obiektów kosmicznych. Nic nam to jednak nie mówi o naturze tych obiektów.

 

Badania Kean wskazują, że wydaje się wątpliwe, aby omawiany przedmiot był pochodzenia rosyjskiego. Stwierdziła również, że dane z NASA i Rosyjskiej Agencji Kosmicznej potwierdzają fakt, że cokolwiek spadło tego dnia, nie było rosyjskim satelitą ani sondą kosmiczną. Jaki więc inny kraj na Ziemi był w stanie wystrzelić sondę w kosmos w latach 60' a do tego utracić nad nim kontrolę i nie narazić się na publiczne potępienie ze strony Stanów Zjednoczonych?

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
loading...

Komentarze

Portret użytkownika Tomasz O.

Dziwna, i nie dziwna

Dziwna, i nie dziwna zbieżność. Minęło że 30 lat, Podlasie, niedaleko Białegostoku. Noc, lato , może godzina 24, może później.. Ja z bratem, nie sam. Mostek,rzeczka, szemranie wody, Nagle głos brata, a może mój, już nie pamiętam: Widzisz to co ja?? Odpowiedź: Widzę. W odległości około 80 metrów od nas,na wysokości 15, 20 metrów, coś co zawsze w opowiadaniach określam jako pojazd?? W kształcie jakby dwóch misek, płytkiej na dole, i wysokiej na górze. Kształt żołędzia??  Wszystko to mieniące się neonowymi kolorami. Nagle objęty przemieszcza się, i widzimy go w mgnieniu oka jakieś 1.5 km. Bezgłośnie. Obserwujemy to wszystko. Obiekt jakby zniża się ,jakby coś, kogoś zabierał. Unosi się ,i znów w mgnieniu oka przemieszcza się około kilometra. Manewr powtarza się. Znów się unosi. Rusza pod skosem , i z niesamowitą prędkością, jak w filmach, znika na wschodzie. Zawsze gdy opowiadam to komuś włosy stają mi dęba. Tak niesamowite to było zdarzenie. Nie przyszło nam do głowy,pójść sprawdzić, zobaczyć co to.. Zadziałał instynkt.. Nie wiem.

 

Skomentuj